22-06-2018, 23:28 | #221 |
Reputacja: 1 |
__________________ Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu, Upał na ulicy i plamy na Słońcu. Hej, hej… |
23-06-2018, 10:05 | #222 |
Reputacja: 1 | -Ok pora się zwijać. - Mruknął Abe - zabawne ale ten wrak może się okazać bardziej przytulny od naszego statku Sprawdził odczyty skafandra, zapas tlenu i amunicji po czym podryfował do dropshipa
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
24-06-2018, 00:22 | #223 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 29 05:20 h; 0.81 ja do Dagon V (121 550 000 km) Układ Dagon; 5:20 h po skoku; 0.81 ja od Dagon V; pokład “Archeon” Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya Sytuacja była w ruchu jak zwykle. Korweta dotarła do punktu skąd już w każdej chwili można było wysłać dropshipa. Sama korweta wytraciła już ogromną większość prędkości podróżnej udowadniając, że jak na razie te zaimprowizowane przemeblowania na rufie jakie zmajstrowali przez ostatnie kilka godzin działają wciąż przesyłając energię z jednego reaktora do silników które normalnie chodziły na tym awaryjnie odstrzelonym w próżnię reaktorze. Reakcja na obydwu jednostkach dryfujących wokół Dagon V cóż, właściwie jej nie było. Frachtowiec Vega nadal emanował w przestrzeń sygnały z automatycznych responderów a ta mniejsza korweta nie dawała ani śladu jakiegokolwiek wykrywalnego życia. Sytuacja zmieniła się też i na pokładzie. Ocalali członkowie załogi zebrali się przy dropshipie. Drake i Rohan wynurzyli się z informacyjnej, czarnej dziury jaka zapanowała na rufie jednostki odcinając każdego kto się tam znalazł od czujników Alex i łączności z resztą jednostki. Wynurzyli się jednak bez Jeana. Druga para, Abe i Nivi, zostawili za sobą trzy, nieprzytomne koleżanki w medlabie. Coraz mniej sprawnych członków załogi się robiło. Zostało ich pół tuzina. Dwójka zamknięta na mostku i czwórka zgromadzona przy dropshipie. Trzy załogantki były nieprzytomne i przynajmniej chwilowo wyłączone z aktywnej służby. No i Jean który miał wszelkie podstawy by uznać go pełnoprawnym MIA*. I według obliczeń Alex właśnie skończył się mu tlen w głównych butlach więc powinien przejść na ostatnią, pół godzinną, rezerwę. *MIA - Miss in action czyli zaginiony w akcji. Śródokręcie; ładownia; Pokł C; dropship; Drake, Rohan, Abe i Nivi Para z medlabu miała bliżej do ładowni więc i zostawiając za sobą trzy, nieprzytomne załogantki w medlabie, dotarli pierwsi do ładowni i dropshipa. Niedługo potem do rozerwanej eksplozją torpedy ładowni wpłynęła też dwójka powracającej z akcji poszukiwawczej mężczyzn. I kostkowaty robot. Ci z kolei darowali sobie przeszukiwanie dolnych poziomów rufy i chociaż nie słyszeli komunikatu biolog to jednak doszli do podobnych wniosków niezależnie. Decyzją Drake więc przerwali poszukiwania “Papy” i udali się do ładowni gdzie spotkali już przybyłych tam trochę wcześniej biolog i speca od improwizowanych napraw. We czwórkę mogli się spotkać, porozmawiać i dokonać oględzin jednostki łącznikowej korwety. Zrujnowana trafieniem bezpośrednim ładownia wydawała się dość ponurym miejsce. Światła nadal było niewiele więc w przestrzeń wdzierało się kosmiczne światło nie łagodzone przez żadną atmosferę. Nad przebitą wyrwą w kadłubie dało się spojrzeć w kosmiczne oko gwiazd. Wydawały się tak samo bierne, odległe i obojętne na kłopoty pokiereszowanej jednostki i jej załogi jak zawsze. Z ładowni nie było widać gwiazdy centralnej Dagona ani planety do której zmierzali więc nie wszystkie, świecące na czarnej przestrzeni kropki wydawały się jednakowo odległe, na niczym charakterystycznym nie dało się skoncentrować wzroku. Bardziej przykuwała uwagę sama zdezelowana ładownia. Tam gdzie nie sięgało światło nielicznych lamp panował mrok. Czyli prawie wszędzie. Trzeba było radzić sobie za pomocą lamp i latarek. W tej pozbawionej grawitacji, zaciemnionej próżni dalej dryfowały różne przedmioty, fragmenty poszycia i nie wiadomo co jeszcze. W efekcie kosmonautów otaczała albo ciemność w której w każdej chwili coś mogło się otrzeć się albo zahaczyć o ich kombinezon albo coś drażniąco majaczyło w półmroku. Dopiero skierowanie na to coś światła latarki rozjaśniało zwykle sytuacji ale i tak rodziła się silna presja uważnego obserwowania i kierowania w różne strony promieni latarek. W końcu dryfujący w przestrzeni fragment złomu czy czegokolwiek mógł się okazać kolejnym stworem. W ładowni były dwa najciekawsze odnotowania obiekty. Pierwszym był dropship a drugim kontener jaki zobowiązali się dostarczyć w układzie Memphis do dostarczenia w określonym czasie, na określony adres. Obydwa oberwały podczas starcia z fregatą Floty tak samo jak i ładownia i maszynownia. Kontener był badany wcześniej przez Veronicę i Nivi dropship miała okazję obejrzeć teraz cała czwórka załogantów. Pojazd oberwał podczas trafienia. Dostał prosto w grzbiet na wysokości ładowni. Siła uderzenia była na tyle duża, że przebiła się przez kadłub częściowo na wylot. Fragmenty chyba nawet oderwanego kadłuba korwety przeleciały przez ładownie korwety a potem i zaczepionego w jej wnętrzu dropshipa tak jakby ich nie było. Przebiły się przez podłogę dropshipa i korwety i zatrzymała je dopiero warstwa wzmocnienia między pokładami “C” i “D”. Z bliska było jednak widać coś, czego nie było widać w raportach z czujników Alex. Rozhermetyzowanie ładowni latacza było zgodne ze stanem faktycznym i tym co Alex przygotowała w raporcie. Ale komputer pokładowy nie uwzględniał tej metalowej drzazgi jaka przebiła się przez ładownię dropshipa i przyszpiliła go właściwie do podłogi ładowni korwety jak właśnie wielka szpilka jakiegoś owada. Co prawda istniała spora szansa, ze jeśli silniki latacza nabiorą odpowiedniej mocy to prawdopodobnie da radę on wyrwać się z tych kleszczy. Niemniej taki brutalny manewr mógł zaowocować kolejnymi zniszczeniami jednostki. Alternatywą się wydawało usunięcie tej kleszczącej przeszkody a następnie jakieś załatanie rozhermetyzowanego kadłuba. Poza tymi dziurami powstałymi o uderzenia bryły kadłuba korwety było jeszcze sporo pomniejszych odprysków od “szrapneli” czy to od głowicy samej torpedy czy od efektów jej trafienia. Część z nich zatrzymał kadłub dropshipa, część jednak przebiła się do środka chociaż nie na wylot jak ten największy, oderwany fragment poszycia. Ten największy fragment był bryłą podobną wielkości jak dorosły człowiek. Wystawał pod skosem z podłogi korwety i kończył się w ładowni dropshipa gdzieś na wysokości piersi stojącego na niej człowieka. Gołymi rękami, nawet we czwórkę, nie było sensu co się siłować z tym wbitym w pokład okruchem. Można było próbować uwolnić dropshipa za pomocą dźwigów i wysięgników jeśli nadal tu były i działały. Albo spróbować jakoś przeciąć tą bryłę na mniejsze części. Ale tutaj do czegoś o odporności grodzi przydałby się wypalacz a ten został przy maszynowni. Można było też spróbować wymyślić coś jeszcze innego. --- Układ Dagon; 05:20 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega” Śródokręcie; seg IV; Silvia - Część rekreacyjna?! Miałaś zaginać na mostek! - syknął ze złością Stone zgłaszając się po chwili. Znowu był zdenerwowany albo wkurzony choć blondyna nie była pewna czy to na nią, na coś u siebie, czy to po prostu stan normy. - Jaka laska? Żywa? Kurwa ja samych denatów trafiam. Zapytaj ją co tu się dzieje do cholery. I zasuwaj na mostek! - łowca nagród wrócił o tego o czym mówiła właśnie cel jego ostatniego zlecenia. Znowu urwał swoją nerwowową wypowiedź i przez chwilę gwiazda holowizji słyszała tylko jego szybki oddech który na chwilę się urwał. Jakby facet po drugiej stronie coś nasłuchiwał. - Kurwa tu coś jest. Dobra, chce się bawić w chowanego to się pobawimy. A ty zapierdzielaj na ten cholerny mostek! - Stone widocznie odbezpieczył broń bo w słuchawki przekazały Silvii ten charakterystyczny, suchy, metaliczny trzask. A potem się rozłączył by pewnie móc się skoncentrować w pełni na tej zabawie w chowanego. De Luca miała już jednak inne zmartwienia niż rozmowa z “dziwną laską” która obecnie zażywała chyba kąpieli słonecznej w kabinie solarium albo z wiecznie naburmuszonym typem który coś wcale nie pałał chęcią rozmowy z nią albo z kimkolwiek. Teraz już była pewna, że słyszy kroki. Zbliżały się. A korytarz w jakim była właściwie nie zapewniał żadnej kryjówki czy osłony. Można było tylko spróbować dobiec do któryś drzwi i znaleźć się po drugiej stronie. Zza jednego z rogów rzeczywiście wyszła kolejna poczwara tak jak się spodziewała tego aktorka. Walka była dość krótka. Humanoidalny robot bez wahania uniósł trzymaną w dłoniach broń i z robocią bezrefleksyjnością wycelował w aktorkę otwierając do niej ogień. Ta zrewanżowała mu się ostrzelaniem go ze zdobycznego automatu a on jej wojskowymi tripletami. Można było powiedzieć, że uzyskali chyba remis w tej wymianie ołowiu. Kobieta nie była pewna czy trafiła robota z trzymanego automatu ale albo nie albo za mało by był jakiś zauważalny efekt. Android dalej stał wyprostowany i korygował ogień własnej broni by trafić człowieka. Ołów był prawdziwy co De Luca odkryłą po tym gdy trafił w drzwi tuż obok jej twarzy i obsypały ją odłupane fragmenty tych drzwi a ona sama straciła równowagę i wpadła do środka. Przy okazji te już częściowo rozstrzelane drzwi i wejście chwilowo oddzieliło dwójkę przeciwników. Korytarz przenikały najpierw odgłosy kroków, później krótkgotrawała kanonada na dwie lufy, odgłosy rykoszetów niesionych po korytarzy, odłupywanch kawałków ścian, wentylatorów i drzwi i nagle znowu cisza gdy dwóch strzelców na moment rozdzieliła przeszkoda. Silvia nie była pewna co zrobi robot, pójdzie za nią czy będzie stróżował na korytarzu. Była pewna, że strzela z jakiegoś wojskowego modelu broni i by wyeliminować człowika wystarczyło z takiej broni trafić go ze dwa, może trzy razy i w najlepszym razie kwalifikował się on wówczas na ostry dyżur. Miała moment by coś zdziałać jeśli roboci przeciwnik zdecydowałby się kontynuować pościg i atak w dziale rekreacyjnym.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
29-06-2018, 04:19 | #224 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 |
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |
29-06-2018, 04:26 | #225 |
Reputacja: 1 |
__________________ Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu, Upał na ulicy i plamy na Słońcu. Hej, hej… |
29-06-2018, 06:06 | #226 |
Reputacja: 1 | Rohan stał nie rozumiejąc. Przykleił się butami magnetycznymi do podłogi i kiwał głową w zaprzeczeniu. - Ile godzin byłem poza łącznością? Coś jeszcze się zmieniło? Przełączył się na ogólny kanał, który w normalnych warunkach pracy statku powinni słyszeć wszyscy, nie ważne gdzie się znajdowali. - Panie kapitanie, skąd pomysł na przerzucenie całej załogi dropshipem na milczący wrak? Czy tam działają SPŻ? Zdaje się, że ustaliliśmy, że potraktujemy tamten statek jako magazyn części zamiennych. Kiedy będziemy przy nim cumować? Czekał na odpowiedź, jednak przełączył się z powrotem na kanał lokalny. - Abe, naprawdę zostawiliście w laboratorium trzy bezbronne i nieprzytomne dziewczyny? Założyliście, że jeżeli zostaną razem, to będzie to spełniać rozkaz Tichego o tym, że nikt nie szwęda się sam? Gdzieś tam, pod obklejonym dziwną mazią hełmem karcący wzrok Rohana wędrował między Abe’m a Nivi. - Nie po to blisko cztery godziny doprowadzałem silniki do pożątku, żebyśmy teraz wesoło wskoczyli do transportera i polecieli na wycieczkę. Jeżeli tam nie działają SPŻety, to po skończeniu się zapasu w butlach zginiemy. Tu wiemy już co dokładnie się dzieje. Wiemy jak to naprawić. Owszem... zejdzie kilka tygodni zanim odpalimy silniki nadświetlne i najpewniej będzie nas stać na jeden skok... Ale gdyby na tamtym statku mogli zrobić coś takiego, to już by to zrobili. Przerwał na moment, aż w końcu kontynuował. - Dlatego że jakieś przyklejające się do twarzy ostoty zagnały nas nad krawędź przepaści mamy się w nią ochoczo rzucić? Na mnie nie liczcie. Idę do medlabu po mój młotek. Możecie iść ze mną... albo uznać, że MiTzu jest moją parą. Inżynier pofrunął w stronę laboratorium, a pomrugujący wesoło sześcian oświetlał mu drogę. Tym razem w dłoni ściskał pistolet, trochę bardziej niepewnie niż mogło się zdawać obserwującym.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
30-06-2018, 03:35 | #227 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 30 05:30 h; 0.68 ja do Dagon V (102 850 000 km) Układ Dagon; 5:30 h po skoku; 0.68 ja od Dagon V; pokład “Archeon” Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya W tym tempie powinno jeszcze zająć jakąś godzinę nim “Archeon” doleci na tyle blisko do Dagona V by myśleć o cumowaniu na podobnej orbicie gazowego giganta co dryfujące tam statki. Łatwiej i szybciej było więc wysłać przodem “taksówkę” w postaci dropshipa no ale sądząc po stanie technicznym pokazywanym przez czujniki Alex i tym co mówili przez radio członkowie załogi którzy przy nim przebywali to jednak mogło trochę potrwać przywrócenie go do stanu lotnego. Żaden zdryfujących statków nie reagował na zbliżającą się ciąglę jednostkę kosmicznych awanturników. Frachtowiec długi na kilkaset metrów wciąż monotonnie wysyłał sygnały z responderów tak jak powinien to robić. Ale skany korwety, jak dotąd, nie wyłapały żadnego rozpoznawalnego sygnału z tej jednostki. Ta mniejsza, korweta nadal w ogóle nie wykazywała żadnych śladów propagacji w żadnym, wykrywalnym przez skany zakresie. Dalej więc była jak przyklejona nadbudówka do tej większej jednostki. Obie jednostki wyglądały więc na porzucone chociaż na frachtowcu widocznie działały jeszcze jakieś automaty. Na pokładzie sytuacja pod względem technicznym i awaryjnym nie zmieniła się za bardzo i co było rozwalona albo działało jak trzeba no to nadal było rozwalone albo działało jak trzeba. Czwórka załogantów wedle czujników Alex po krótkim zebraniu się w ładowni przy dropshipie rozpłynęła się ponownie po jednostce choć tym razem nie w tej czujnikowej czarnej dziurze. Alex z komputerową precyzją odmierzała też czas jaki pozostał Jeanowi. W rezerwowej butli pozostało mu tlenu na jakiś kwadrans. Dziób; Seg 3; Pokł D; kajuta Drake’a; Drake i Nivi Właściwie ciężko było powiedzieć czy to Drake i Nivi podryfowali za Rohanem i jego sześcianem czy na odwrót. Po prostu większość część trasy mieli wspólną. Ot, przelecieć przez ładownię a potem zejść piętro niżej, na poziom D na jakim znajdowały się i laby i kajuty. Dopiero w przedziale mieszkalnym rozdzielili się i Rohan z MiTsu podryfowali do medlabu a kanonier i biolog poodbijali się od ścian i sufitów dalej aż skręcili do kajuty Drake’a. Drake zorientował się, że owa “drzazga” wielkości ludzkiej sylwetki jaka przebiła się przez całą ładownię latacza szczęśliwie omijając kabinę czy silniki wymaga sporej precyzji. Bez wypalacza który został w maszynowni na zdewastowanej rufie było trudno usunąć tą przeszkodę. Alternatywą były ładunki wybuchowe. No ale nie takie zwykłe. Pierwszą przeszkodą była solidność materiału jaki planował wysadzić. W końcu był to fragment zewnętrznej burty więc z założenia był mocny i tak oporny jak to tylko było możliwe. Więc ładunek musiał być mocny, zwykły granat, pocisk czy rakieta nie miała szans go ruszyć. Po drugie nie mógł być to zwykły ładunek bo rosnąca kula wybuchu zapewne zdwastowała by dropshipa do reszty. Czyli zostawał jakiś rodzaj ukierunkowanego wybuchu. Ale w miarę gdy zastanawiał się i zestawiał w głowie tabele siły wybuchu różnych materiałów wybuchowych do siły odporności innych materiałów z jakich zbudowana była burta to coraz bardziej tracił na pewności czy to co posiadał w kabinie by wystarczyło. Może głowica którejś z antyrakiet? Albo nawet torpedy? Tak, takie ustrojstwa chyba powinny wystarczyć i z założenia miały kierunkowe działanie a przynajmniej on potrafił z zapasów wybrać takie typowo przeciwpancerne które kumulowały siłę uderzenia do przodu jak dziurkacz rozgrzanej plazmy. Bo zwykły plastik i inny ręczny sprzęt standardowej piechoty to mógł być jednak niewystarczający. Chyba, żeby powtarzać nie wiadomo ile razy. Ale każda eksplozja niosła ryzyko kolejnych uszkodzeń dropshipa. No i antyrakiety i torpedy były w magazynie torped w dolnych pokładach dziobowych a wypalacz był na rufie. Jedne i drugie trzeba by rozmontować i przywlec do ładowni. Z tego wszystkiego najbliżej i najbardziej poręczne były podręczne materiały wybuchowe jakie były w zbrojowni no albo u niego w kajucie. Do rozmontowania i torpedy i antyrakiety były podobnym wyzwaniem. Ale głowicami antyrakiet było łatwiej manewrować w pozbawionych grawitacji korytarzach. No i magazyn torped był dużo bliżej niż maszynownia z pozostawionym tam wypalaczem. I w tej prawie nie zdewastowanej części dziobowej bo udało się zestrzelić podgłowicę torpedy która leciała od frontu. Tak dotarli we dwójkę do kajuty artylerzysty. Drzwi otwarły się bez problemów ale w środku ukazał się chaos dryfujących rzeczy. Nie odbiegało to od tego co działo się w innych sektorach okrętu ale jednak ten chaos, we własnych czterech ścianach wydawał się jakiś bardziej osobisty. Gdy widziało się dryfujące bezwładnie ubrania, buty i różne bibeloty które ostatnio gdy właściciel opuszczał pomieszczenie gdzieś leżały albo wisiały. A teraz tworzyły zawiesinę różnych gratów poruszających się ospale jak zamieć uchwycona na spowolnionym filmie. Rudowłosa biolog wleciała do kajuty artylerzysty zaraz po nim. Jednak w panującym rozgardiaszu wywołanym efektami kosmicznej walki, trafień i braku ciążenia dostrzegła coś co poczuła jak serce żywiej jej uderza w piersi. Kratkę wentylacji też gdzieś wywaliło bo w ścianie ziała ciemna dziura otworu wentylacyjnego. A w nim… Coś się poruszyło? Przemknęło? Biolog nie była pewna bo zauważyła to tylko kątem oka. A gdy wróciła spojrzeniem widziała już tylko czerń prostokątnego otworu. Próbowała odtworzyć ledwo majaczący na siatkówce obraz sprzed sekund. Ruch? Coś giętkiego. Jak linka albo kabel powiewający na powiewie jaki zawsze panował w wentylacji. A przynajmniej powinien. Ale może coś innego? Ogon? Szczurzy? Czegoś innego? No ale teraz nic nie było widać. Jedynie czerń otworu. Widziała go ponad hełmem kanoniera. Zostali sami. Rohan ze swoim robotem polecieli dalej do medlaba, Abe chyba został w ładowni więc zostali sami w kajucie kanoniera. I z tą ziejącą czernią dziurą po kratce wentylacyjnej. Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Rohan - Rohan jakiś czas temu włączyły się respondery na frachtowcu. I więcej informacji o tej jednostce nie mamy o jej aktualnym stanie. Jak chcesz poczytać więcej o tym modelu to popytaj Alex, znalazła coś na ten temat. Ale to nadal nic nie mówi o tym co tam jest teraz. A dropshipa uszykujcie bo korwetą dolecimy na miejsce za jakąś godzinę. Będzie dropship to pomyślimy kto i po co ma tam lecieć. A teraz nie ma sensu tracić czas na czcze planowanie. Chciałbym dlatego wiedzieć jak wygląda sprawa z dropshipem. Uda się go przywrócić do stanu latającego? I kiedy? - Tichy odpowiedział właściwie na pytanie głównego inżyniera ale właściwie mówił do całej załogi. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że przy wytracaniu prędkości kosmiczna jednostka robi się ociężała i mułowata. Wszelkie manewry zwiększają ryzyko kłopotów. Zwłaszcza jeśli jednostka była tak poważnie uszkodzona jak ich. Dlatego o wiele lepiej było posłać do tego czego się dało “taksówkę”. Nawet sam manewr orbitowania na gazowym gigancie nie musiał być jednoznaczny z przybijaniem o burty którejś z tych dwóch już dryfujących jednostek. To też bezpieczniej było zrobić za pomocą dropshipa. Inżynier zdawał sobie też sprawę, że z tym uszkodzeniem dropshipa to był wielki fart i niefart jednocześnie. Na pewno pechem było to, że odłamki, w tym ten duży, trafiły w latacza. Ale na pewno fartem jest, że przebiły się przez ładownię czyli właściwie puste miejsce, nie uszkadzając ani silników ani kabiny. A takie trafienie, lewo kilka kroków dalej, definitywnie wyłączyłoby latacza z użytkowania w perspektywie tej godziny albo i w ogóle. Na tych rozmyślaniach i rozmowach zeszło głównemu inżynierowi do momentu rozstania z kanonierem i biolog. Został sam. Z Mi Tsu. Ale sześcienny robot jakoś niezbyt dodawał otuchy tak jak żywy kolega czy koleżanka z załogi. Był sam. I sam musiał mijać kolejne drzwi i korytarze. Dobrze, że od przedziału mieszkalnego do laboratoryjnego nie było tak daleko. I działały światła. Chociaż bez grawitacji wszędzie sie coś walało i akurat przy działajacym świetle wszystko widziane kątem oka wydawało się kitrać coś podejrzanego. Gdy się tam spojrzało na wprost okazywało się, że to kolejne zawieszone w przestrzeni krzesło, ubranie czy talerz. Ale przecież człowiek nie mógł się non stop oglądać na boki i za ramię. Na dłuższą metę było to bardzo wyczerpujące psychicznie. Jak chodzenie po polu minowym gdzie każdy krok mógł być ostatnim. A przecież dziewczyny zostały zaatakowane nie tak dawno temu, właśnie gdzieś w tej okolicy. Rohan czuł jak od tego nieustajacego stresu pocą mu się dłonie pod rękawicami. Chwila ulgi jaką przyniosło spotkanie w większej grupie w ładowni szybko minęła ledwo rozstał się z dwójką jaka udała się po ładunki wybuchowe do kajuty kanoniera. Teraz był sam. I te puste, bezludne sale i orytarze przez jakie dryfował z Mi Tsu zdawały się przypominać o tym w każdej chwili. Jednak dotarł wreszcie do medlaba gdzie zostawił swój energetyczny młot cało i bez przygód. Drzwi rozsunęły się z cichym szelestem odsłaniajac domenę Lindy. Samą właścicielkę zobaczył od razu. Leżała nieprzytomna albo śpiąca przypięta do łóżka. Dostrzegł swoj młot, dokładnie tam gdzie go jakieś pół godziny wcześniej zostawił. Pół godziny a ile się zmieniło. Wówczas nnieprzytomna obecnie kobieta leżąca na łózku we własnym gabinecie kazała jemu i kanonierowi przeszukać rufę by spróbować odnaleźć zaginionego Jeana któremu kończył się tlen w butli. Teraz już Jeanowi pewnie skończył się tlen w głównej butli i niewiele zostało mu w rezerwowej o ile w ogóle jeszcze gdzieś był i żył na “Archaonie”, zastępczyni dowódcy była wyłączona z akcji nie wiadomo na jak długo a on sam znowu był w tym samym pomieszczeniu chociaż bez Jeana ani choćby informacji o nim. Ale obecne Linda i tak nie była w stanie przjąć jego meldunku. Wzrok za to siłą rzeczy kierował się ku plamie ciemności. Cała oddzielna sekcja izolatki, ocięta od reszty medlabu hermetycznymi ścianami świeciła ciemnością. Widocznie nawaliło tam światło. Jak żarówka to trzeba było wejść do środka i wymienić żarówkę. Jak jakieś przepiecie to zależy jakie. W optymistycznej wersji wystarczyło wymienić bezpieczniki w klapce technicznej w samym medlabie jak coś więcej to w klapce na końcu korytarza odpowiadającej za ten szereg pomieszczeń a jak jeszcze bardziej się posypało no to przy grodzi, w rozrządzie odpowiedzialnej za cały pokład na tym segmencie. Ale gdzie indziej a nawet w samym medlabie światła działały więc największe szanse były na rozwalenie się żarówki. Bystre oczy głównego inżyniera dostrzegły coś jeszcze. Z medlabu padało światło na izolatkę i chociaż spora część odbijała się o oślepiajac potencjalnego obserwatora na tyle, że trudno było dojrzeć co się dzieje wewnątrz to jedna dostrzegł zarys ludzkich sylwetek w skafandrach. Były tam. Widział ledwo zarys. Jedną nieprzytomną twarz z lekko rozchylonymi ustami i drugą z tym stworem który zasłaniał jej twarz. Śródokręcie; ładownia; Pokł C; dropship; Abe No i zostawili go samego. Abe nie był pewny czy to Drake bujnął się z Nivi, Nivi z Drakem, czy ta dwójka podryfowała za Rohanem i jego robotem czy on za nimi no koniec końców został w ładowni sam. W ładowni która była największą pustą przestrzenią na korwecie, gdzie swobodnie buszowała sobie kosmiczna próżnia, światła praktycznie nie działały więc otaczał go mrok i zawieszone w powietrzy klamoty. Na tle nielicznych, działających jeszcze świateł widział rozpruty od góry kontener jaki zabrali z Memphis. A raczej jego poszarpane kontury. I co miał teraz zrobić? Lecieć za resztą przytomnej załogi? Zająć się dropshipem? Pogadać z mostkiem? Drobniejszymi przestrzelinami w kadlubie latacza można się było zająć w miarę od ręki i było to dość proste. Wystarczyło zalepić je łatami które gdzieś tutaj były. Znaczy powinny. W magazynie z częściami zapasowymi. Tylko polecieć tam samemu czy czekać aż ktoś z reszty wróci? Z tą “drzazgą” nie było szans poradzić sobie bez wypalacza albo czegoś podobnego. Przecież to był fragment burty korwety więc żadne ręczne narzędzie tego nie sforsuje. To samo co niedawno było z przebijaniem się przez pokłady by przeciągnąć wiązkę energetyczną. Może jakimś siłownikiem coś by się zdziałało. Ale też trzeba by go poszukać w tej zagraconej ładowni bo “gdzieś tutaj” był. O ile jeszcze był i go nie wywiało przy trafieniu. Ale latać po ładowni samemu? A może zamknąć się w kabinie dropshipa i poczekać aż reszta wróci? Kabina wyglądała na szczelną.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
02-07-2018, 09:50 | #228 |
Reputacja: 1 | Rohan rozejrzał się po ambulatorium. Dobrze było zdjąć hełm i rękawice. Dawało to nikłe poczucie komfortu, które przeważało nad strachem przed urwaniem głowy przez technoorganiczny kwasowoteflonowy organizm. Przez moment wisiał nad przywiązaną do łóżka Lindą. Nie pamiętał, żeby widział ją kiedyś taką wyluzowaną. Leżała tak bezbronna, przypięta do łóżka. Niecałe pół metra pod nim. Pierwszy oficer. “Góra Lodowa”. Nivi i Drake musieli być pod takim wrażeniem jej aury dominacji, że zostawili ją samą z dwiema nieprzytomnymi ofiarami obcych organizmów.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
13-07-2018, 18:02 | #229 |
Reputacja: 1 | Abe popatrzył na dropshipa z zainteresowaniem i włączył swój nadajnik -Kurde jeszcze tylko płomienie z przodu i wygramy każdy konkurs rat rodów na jaki trafimy. Zaczne od łatania, Rohan masz jakiś pomysł jak się pozbyć tego dodatkjowego złomu który przyszpila dropshipa? Bo nie chce zaczynać z robotą jeśli ma to kolidować z twoim planem Abe czekając na odpowiedź zaczął układać materiały do łatania statku. Nie miał ochoty zaczynać póki nie wiedział jaki jest plan demontażu ale przygotowanie materiałów to połowa roboty więc zaczął powoli układać blachy i tam gdzie było trzeba wycinać kształty które będą bardziej pasowały. -Będę potrzebował parę świec dymnych, odpalimy w środku i podniesiemy ciśnienie to mi ułatwi znalezienie mniejszych dziur
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
16-07-2018, 12:17 | #230 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 | Kajuta kanoniera: Drake i Nivi
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |