Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2018, 12:00   #74
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
agiczna została pochwycona przez Shee’rę, skoncentrowana i utkana, by wreszcie można ją było przelać we własne ciało. Wszystkie mięśnie przeszył delikatny impuls powodujący nieznaczne wzdrygnięcie się, a także pobudzenie mięśni. Zaczęły one pracować ze zdwojoną szybkością, co wywoływało uczucie, jakby druidka miała lżejsze całe ciało. Zaklęcie zadziałało jak trzeba, co do tego nie było wątpliwości, a odesłany Nazir posłusznie wykonał polecenie. Kątem oka dostrzegła jak jego pysk opuszcza gęstwinę, to też mogła się w pełni skupić na wspinaczce.

rzewo rosnące przed nią było dość spore, na tyle potężne, iż nie było zbytnio możliwym by nie utrzymało jej ciężaru. Wprawnym okiem zlokalizowała najlepsze miejsca do chwytania się oraz oparcia dla nóg. Nie było co zwlekać, gdyż locha mogła w każdej chwili zrobić coś zupełnie niespodziewanego i jej kryjówka już na nic się nie zda. Stąpając ostrożnie zbliżyła się do drzewa i praktycznie bezgłośnie chwyciła się wybrzuszeń na pniu, bądź pozostałości po złamanych kiedyś gałęziach. Sprawnie i rytmicznie pięła się w górę, lecz w pewnym momencie, praktycznie przy miejscu, gdzie planowała się usadowić pomiędzy gałęziami ręce odmówiły jej posłuszeństwa. Palce nie zdołały na tyle mocno objąć gałęzi by ją utrzymać i runęła w dół. A właściwie tak by się stało, gdyby nie odruchowe, wręcz instynktowne przerzucenie ciężaru ciała w bok i złapanie się gałęzi. Półelfka przestraszonym wzrokiem spojrzała na lochę, lecz ta zdawała się być nieświadoma jej obecności. Złapawszy oddech i uspokoiwszy się Shee’ra poczęła rozglądać się po okolicy. Z wysokości ujrzała resztę dziczej watahy, która powoli odchodziła na zachód, lecz poza nimi nie dostrzegła w najbliższej okolicy nikogo innego.

ocha razy kilka jeszcze wzruszyła ziemię, lecz nie znalazła niczego czego poszukiwała. Pociągnęła parę razy nozdrzami i bacząc na otaczające ją zarośla poczęła iść w kierunku reszty stada. Najwyraźniej musiała uznać, iż niebezpieczeństwo, które napotkała jej wataha zniknęło, bądź coś podobnego. Shee’ra, obserwując ją z góry, dostrzegła, iż rana nie jest raczej zbyt głęboka, a krew nie płynie, aż tak intensywnie jak zakładała. Zawsze mogła dopaść ją jakaś choroba, czy coś podobnego, aczkolwiek rana sama w sobie nie powinna być śmiertelna. Po niedługim czasie jedynym świadectwem bytności dzików w tej okolicy było rozgrzebane runo leśne i tracąca na wyrazistości karminowa linia coraz to mniejszych plam.

ółelfka profilaktycznie raz jeszcze rozejrzała się po okolicy, gdyż bez potrzeby zachowywania tak dalece posuniętej ostrożności mogła wychylać się dalej i odginać zasłaniające widok gałęzie. Co też się opłaciło, gdyż na jednym z krzewów na północ od drzewa, na którym była dostrzegła coś pomarańczowego. Druidka zwróciła swój wzrok raz jeszcze na leżącą pod nią złamaną strzałę, a dokładniej na jej opierzenie. Pomarańczowe opierzenie.


czekiwanie na wieści od druidki upłynęły im w napięciu. Najpierw powrócił do nich Nazir, który ostrożnymi ruchami wyczołgał się z zarośli i odszedł kawałek, tak by oddalić się od miejsca bytności lochy. W tym samym czasie Astine starała się odnaleźć w całym tym chaosie, który zapanował w tym miejscu po ich małej potyczce, lecz mimo najlepszych chęci nie była w stanie dostrzec niczego, co w jakikolwiek sposób mogło być pomocne, ani śladów Elely, ani jej psa.

stine i Xhapion byli chyba jedynymi, którzy byli tak zajęci, iż nie dane im było wstrzymać oddechu na widok tego, jak Shee’ra o mało co nie spada z drzewa. Serca podeszły im do gardeł, a ręce nie wiedziały, czy mają sięgać najpierw po broń, czy kreślić magiczne symbole. Ku ogólnej radości druidka była na tyle zwinna i szybka, iż wyratowała się z upadku i ostatecznie zniknęła w koronie drzewa.


tąpali ostrożnie bacząc na każdy krok i każdy szmer. Jedno spotkanie ze wściekłymi dzikami w zupełności wystarczy, to też nie było mądrym zmącanie tego, co nazywano leśną ciszą. Zwłaszcza, że ich niedawni adwersarze nie zdążyli jeszcze odejść zbyt daleko. Zmierzali mianowicie do zarośli, w których to Shee'ra wypatrzyła zapewne jedną ze strzał Elely. Poszukiwania nie zajęły im dużo czasu, zwłaszcza, iż półelfka dostrzegła ją już góry i znała przybliżoną lokalizację. Ta wreszcie wpadła im w ręce i nie wyglądała w najmniejszym stopniu na uszkodzoną, ani nic podobnego. W międzyczasie podczas poszukiwań szypu Helena wraz z Shee'rą zdały sobie sprawę, że coś naruszyło strukturę krzewów.

 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 23-06-2018 o 23:05.
Zormar jest offline