Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2018, 00:22   #223
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 29 05:20 h; 0.81 ja do Dagon V (121 550 000 km)

Układ Dagon; 5:20 h po skoku; 0.81 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



Sytuacja była w ruchu jak zwykle. Korweta dotarła do punktu skąd już w każdej chwili można było wysłać dropshipa. Sama korweta wytraciła już ogromną większość prędkości podróżnej udowadniając, że jak na razie te zaimprowizowane przemeblowania na rufie jakie zmajstrowali przez ostatnie kilka godzin działają wciąż przesyłając energię z jednego reaktora do silników które normalnie chodziły na tym awaryjnie odstrzelonym w próżnię reaktorze.

Reakcja na obydwu jednostkach dryfujących wokół Dagon V cóż, właściwie jej nie było. Frachtowiec Vega nadal emanował w przestrzeń sygnały z automatycznych responderów a ta mniejsza korweta nie dawała ani śladu jakiegokolwiek wykrywalnego życia.

Sytuacja zmieniła się też i na pokładzie. Ocalali członkowie załogi zebrali się przy dropshipie. Drake i Rohan wynurzyli się z informacyjnej, czarnej dziury jaka zapanowała na rufie jednostki odcinając każdego kto się tam znalazł od czujników Alex i łączności z resztą jednostki. Wynurzyli się jednak bez Jeana. Druga para, Abe i Nivi, zostawili za sobą trzy, nieprzytomne koleżanki w medlabie. Coraz mniej sprawnych członków załogi się robiło. Zostało ich pół tuzina. Dwójka zamknięta na mostku i czwórka zgromadzona przy dropshipie. Trzy załogantki były nieprzytomne i przynajmniej chwilowo wyłączone z aktywnej służby. No i Jean który miał wszelkie podstawy by uznać go pełnoprawnym MIA*. I według obliczeń Alex właśnie skończył się mu tlen w głównych butlach więc powinien przejść na ostatnią, pół godzinną, rezerwę.


*MIA - Miss in action czyli zaginiony w akcji.



Śródokręcie; ładownia; Pokł C; dropship; Drake, Rohan, Abe i Nivi



Para z medlabu miała bliżej do ładowni więc i zostawiając za sobą trzy, nieprzytomne załogantki w medlabie, dotarli pierwsi do ładowni i dropshipa. Niedługo potem do rozerwanej eksplozją torpedy ładowni wpłynęła też dwójka powracającej z akcji poszukiwawczej mężczyzn. I kostkowaty robot. Ci z kolei darowali sobie przeszukiwanie dolnych poziomów rufy i chociaż nie słyszeli komunikatu biolog to jednak doszli do podobnych wniosków niezależnie. Decyzją Drake więc przerwali poszukiwania “Papy” i udali się do ładowni gdzie spotkali już przybyłych tam trochę wcześniej biolog i speca od improwizowanych napraw.

We czwórkę mogli się spotkać, porozmawiać i dokonać oględzin jednostki łącznikowej korwety. Zrujnowana trafieniem bezpośrednim ładownia wydawała się dość ponurym miejsce. Światła nadal było niewiele więc w przestrzeń wdzierało się kosmiczne światło nie łagodzone przez żadną atmosferę. Nad przebitą wyrwą w kadłubie dało się spojrzeć w kosmiczne oko gwiazd. Wydawały się tak samo bierne, odległe i obojętne na kłopoty pokiereszowanej jednostki i jej załogi jak zawsze. Z ładowni nie było widać gwiazdy centralnej Dagona ani planety do której zmierzali więc nie wszystkie, świecące na czarnej przestrzeni kropki wydawały się jednakowo odległe, na niczym charakterystycznym nie dało się skoncentrować wzroku.

Bardziej przykuwała uwagę sama zdezelowana ładownia. Tam gdzie nie sięgało światło nielicznych lamp panował mrok. Czyli prawie wszędzie. Trzeba było radzić sobie za pomocą lamp i latarek. W tej pozbawionej grawitacji, zaciemnionej próżni dalej dryfowały różne przedmioty, fragmenty poszycia i nie wiadomo co jeszcze. W efekcie kosmonautów otaczała albo ciemność w której w każdej chwili coś mogło się otrzeć się albo zahaczyć o ich kombinezon albo coś drażniąco majaczyło w półmroku. Dopiero skierowanie na to coś światła latarki rozjaśniało zwykle sytuacji ale i tak rodziła się silna presja uważnego obserwowania i kierowania w różne strony promieni latarek. W końcu dryfujący w przestrzeni fragment złomu czy czegokolwiek mógł się okazać kolejnym stworem.

W ładowni były dwa najciekawsze odnotowania obiekty. Pierwszym był dropship a drugim kontener jaki zobowiązali się dostarczyć w układzie Memphis do dostarczenia w określonym czasie, na określony adres. Obydwa oberwały podczas starcia z fregatą Floty tak samo jak i ładownia i maszynownia. Kontener był badany wcześniej przez Veronicę i Nivi dropship miała okazję obejrzeć teraz cała czwórka załogantów.

Pojazd oberwał podczas trafienia. Dostał prosto w grzbiet na wysokości ładowni. Siła uderzenia była na tyle duża, że przebiła się przez kadłub częściowo na wylot. Fragmenty chyba nawet oderwanego kadłuba korwety przeleciały przez ładownie korwety a potem i zaczepionego w jej wnętrzu dropshipa tak jakby ich nie było. Przebiły się przez podłogę dropshipa i korwety i zatrzymała je dopiero warstwa wzmocnienia między pokładami “C” i “D”. Z bliska było jednak widać coś, czego nie było widać w raportach z czujników Alex. Rozhermetyzowanie ładowni latacza było zgodne ze stanem faktycznym i tym co Alex przygotowała w raporcie. Ale komputer pokładowy nie uwzględniał tej metalowej drzazgi jaka przebiła się przez ładownię dropshipa i przyszpiliła go właściwie do podłogi ładowni korwety jak właśnie wielka szpilka jakiegoś owada.

Co prawda istniała spora szansa, ze jeśli silniki latacza nabiorą odpowiedniej mocy to prawdopodobnie da radę on wyrwać się z tych kleszczy. Niemniej taki brutalny manewr mógł zaowocować kolejnymi zniszczeniami jednostki. Alternatywą się wydawało usunięcie tej kleszczącej przeszkody a następnie jakieś załatanie rozhermetyzowanego kadłuba. Poza tymi dziurami powstałymi o uderzenia bryły kadłuba korwety było jeszcze sporo pomniejszych odprysków od “szrapneli” czy to od głowicy samej torpedy czy od efektów jej trafienia. Część z nich zatrzymał kadłub dropshipa, część jednak przebiła się do środka chociaż nie na wylot jak ten największy, oderwany fragment poszycia. Ten największy fragment był bryłą podobną wielkości jak dorosły człowiek. Wystawał pod skosem z podłogi korwety i kończył się w ładowni dropshipa gdzieś na wysokości piersi stojącego na niej człowieka.

Gołymi rękami, nawet we czwórkę, nie było sensu co się siłować z tym wbitym w pokład okruchem. Można było próbować uwolnić dropshipa za pomocą dźwigów i wysięgników jeśli nadal tu były i działały. Albo spróbować jakoś przeciąć tą bryłę na mniejsze części. Ale tutaj do czegoś o odporności grodzi przydałby się wypalacz a ten został przy maszynowni. Można było też spróbować wymyślić coś jeszcze innego.



---




Układ Dagon; 05:20 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”



Śródokręcie; seg IV; Silvia



- Część rekreacyjna?! Miałaś zaginać na mostek! - syknął ze złością Stone zgłaszając się po chwili. Znowu był zdenerwowany albo wkurzony choć blondyna nie była pewna czy to na nią, na coś u siebie, czy to po prostu stan normy. - Jaka laska? Żywa? Kurwa ja samych denatów trafiam. Zapytaj ją co tu się dzieje do cholery. I zasuwaj na mostek! - łowca nagród wrócił o tego o czym mówiła właśnie cel jego ostatniego zlecenia. Znowu urwał swoją nerwowową wypowiedź i przez chwilę gwiazda holowizji słyszała tylko jego szybki oddech który na chwilę się urwał. Jakby facet po drugiej stronie coś nasłuchiwał.

- Kurwa tu coś jest. Dobra, chce się bawić w chowanego to się pobawimy. A ty zapierdzielaj na ten cholerny mostek! - Stone widocznie odbezpieczył broń bo w słuchawki przekazały Silvii ten charakterystyczny, suchy, metaliczny trzask. A potem się rozłączył by pewnie móc się skoncentrować w pełni na tej zabawie w chowanego.

De Luca miała już jednak inne zmartwienia niż rozmowa z “dziwną laską” która obecnie zażywała chyba kąpieli słonecznej w kabinie solarium albo z wiecznie naburmuszonym typem który coś wcale nie pałał chęcią rozmowy z nią albo z kimkolwiek. Teraz już była pewna, że słyszy kroki. Zbliżały się. A korytarz w jakim była właściwie nie zapewniał żadnej kryjówki czy osłony. Można było tylko spróbować dobiec do któryś drzwi i znaleźć się po drugiej stronie. Zza jednego z rogów rzeczywiście wyszła kolejna poczwara tak jak się spodziewała tego aktorka.





Walka była dość krótka. Humanoidalny robot bez wahania uniósł trzymaną w dłoniach broń i z robocią bezrefleksyjnością wycelował w aktorkę otwierając do niej ogień. Ta zrewanżowała mu się ostrzelaniem go ze zdobycznego automatu a on jej wojskowymi tripletami. Można było powiedzieć, że uzyskali chyba remis w tej wymianie ołowiu. Kobieta nie była pewna czy trafiła robota z trzymanego automatu ale albo nie albo za mało by był jakiś zauważalny efekt. Android dalej stał wyprostowany i korygował ogień własnej broni by trafić człowieka. Ołów był prawdziwy co De Luca odkryłą po tym gdy trafił w drzwi tuż obok jej twarzy i obsypały ją odłupane fragmenty tych drzwi a ona sama straciła równowagę i wpadła do środka. Przy okazji te już częściowo rozstrzelane drzwi i wejście chwilowo oddzieliło dwójkę przeciwników.

Korytarz przenikały najpierw odgłosy kroków, później krótkgotrawała kanonada na dwie lufy, odgłosy rykoszetów niesionych po korytarzy, odłupywanch kawałków ścian, wentylatorów i drzwi i nagle znowu cisza gdy dwóch strzelców na moment rozdzieliła przeszkoda. Silvia nie była pewna co zrobi robot, pójdzie za nią czy będzie stróżował na korytarzu. Była pewna, że strzela z jakiegoś wojskowego modelu broni i by wyeliminować człowika wystarczyło z takiej broni trafić go ze dwa, może trzy razy i w najlepszym razie kwalifikował się on wówczas na ostry dyżur. Miała moment by coś zdziałać jeśli roboci przeciwnik zdecydowałby się kontynuować pościg i atak w dziale rekreacyjnym.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline