Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2018, 10:02   #16
Koinu
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Ten pokój zdobią szkielety zaczepione do ściany za nadgarstki zardzewiałymi łańcuchami. Szeroka wnęka w głębi pokoju zawiera drewniany, pomalowany posąg, przedstawiający zmizerniałego, bladego mężczyznę, ubranego w obszerny, czarny płaszcz. Jego blada, lewa ręka spoczywała na głowie wilka, stojącego obok niego. W prawej dłoni trzyma szarawą, kryształową kulę. W południowej części pokoju widzicie te same drzwi, przez które mieliście zamiar przejść.

Celaena z pewną dozą strachu spojrzała na szkielety.
- Ciekawe czym ci biedacy sobie zasłużyli? - po czym odwróciła się w stronę posągu i przyglądała się mu zastanawiając się kogo on przedstawia.
- Być może to ten bożek którego czcili, ale nie mamy pojęcia. Poczekajcie chwilę, sprawdzę czy nie kryją się tu jakieś duchy. - Po czym Agust raz jeszcze przywołał boską łaskę dla swych zmysłów.
Agust nie wyczuł żadnej złowrogiej istoty.
Przeszukujemy to miejsce bardzo ostrożnie, niczego na razie nie dotykając, po prostu obchodzimy i się przyglądamy. Patrzymy pod nogi, i cały czas w szyku.
- Zmiatajmy stąd. Wróg czeka na dole. Widać, że to jakiś ichni bożek. - Hassanowi niespecjalnie podobało się świętokradztwo. Groby właścicieli przybytku też zostawił w spokoju, więc tu nie robił wyjątku.
Agust zauważa przy ścianie obok korytarza, którym tu weszli, że znajdują się tu drzwiczki. Agust zamachnął się młotem celując prosto w drzwi, gotów wbiec zaraz jak je rozwali.
Drzwiczki z latwością się rozpadły na drzazgi, ukazując krótkie schody w górę, na szczycie których była pokrywa. Nawet przy niewielkim wysiłku unosiła się i wychodziło się na parterze, w pokoju łowcy (z wilkami wypchanymi).
- Zniszczmy ten posążek! Nie przedstawia nic dobrego dla tego świata - zakrzyknęła Mira.
- Dobra, to mamy przynajmniej łatwiejszą drogę na górę. Nie mam nic przeciwko niszczeniu takich posągów, ale jak chcesz to zrobić? - skwitował paladyn.
- Obwiążmy go linami i wspólnie pociągnijmy, w szóstkę może uda nam się go przewrócić? - powiedziała dzikuska.
- A może potraktować by go kwasem? - spytała zaklinaczka.
- Barbarzyństwo… świętokradztwo - wyszeptał Hassan. - Czy jesteśmy kapłanami, by obalać pogańskie bożki? - wojownik splunął na podłogę, niechętny pomysłom kobiet.
- Jakie świętokractwo?! W tym domu nie ma nic świętego, to jedna wielka wylęgarnia zła - pół-elfka rzuciła w stronę Hassana.
- Wylęgarnia? Zdegenerowany szlachetka czczący jakiegoś cudaka z kulą zamienił się w ghula, wraz ze swymi sługami zapewne. Zagłodził dzieciaki. Złe, ale widziałem gorsze rzeczy na ulicach Huzuz. Dobrych bogów się czci, złych zostawia w spokoju i omija szerokim łukiem - Hassan nie lubił dywagować za wiele o religii i miał swoje zdanie na ten temat. Oparł się o ścianę w pobliżu wyjścia, zakładając mocarne ramiona na pierś.
- Róbcie co musicie. Nie znam się na bożkach. Może trzeba to zniszczyć, ale nie przyłożę do tego ręki.
Celaena ignorując słowa Hassana wyciągnęła przed siebie ręce i wymawiając zaklęcie posłała w stronę posągu rozbryzg kwasu.
Kwas pokrył powierzchnię posągu. Posąg zaczął się topić, wydzielając niesamowity smród, który wypełnił cały pokój. Ręka posągu odpadła, a kryształowa kula potoczyła się do stóp Celaeny. Nie była to magiczna kula, ale każdy, kto znał się na magii wiedział, że ta kula jest w stanie pomóc rzucać zaklęcia, jeśli użyje się jej właściwie.
Pół-elfka podniosła kulę i przyglądała się jej chwilę.
- Mogę sobie to przywłaszczyć? - spytała resztę towarzyszy.
- Twoje dzieło, twoja zdobycz - powiedział Cahnyr.
Hassan splunął na podłogę.
- Bierz i idźmy stąd w końcu… - mruknął.
- Nie ma problemu, możemy iść - powiedziała zaklinaczka zafascynowana swoją nową “zabawką”.
Zeszliście starymi schodami na niższy poziom lochów. Kiedy weszliście do tej komnaty, zauważyliście, że szepty przeobraziły się w regularną pieśń, dochodzącą z jednego z dwóch korytarzy. Mnóstwo głosów jednocześnie nuciło "On jest Pradawny. On jest Ziemią.". W trzynastu zgłębieniach w tej komnacie znaduje się mnóstwo różnych przedmiotów:

- mała, zmumifikowana żółta ręka z ostrymi pazurami, zawieszona na lince,
- nóż z ludzkich kości,
- sztylet z czaszką szczura osadzoną przy rękojeści,
- lakierowana kula o średnicy 8 cali, wykonana z oka nothica,
- kropidło wyrzeźbione z kości,
- płaszcz ze skóry ghoula,
- zasuszona żaba, przywiązana do patyka,
- torba pełna odchodów nietoperza,
- odcięty palec wiedźmy,
- 6-calowa drewniana figurka mumii, jej ramiona krzyżują się na piersi,
- pomarszczona głowa niziołka,
- mała, drewniana skrzynia zawierająca język wilkora.

- Trzynaście… - powiedział Cahnyr, policzywszy wnęki. - Niektórzy uważają, że to liczba pechowa. Inni twierdzą wprost przeciwnie.
- Trzymajmy się drugiej wersji, ale jednocześnie bądźmy ostrożni - powiedziała Celaena przyglądając się przedmiotom we wnękach zatrzymując wzrok przy sztylecie ze szczurzą czaszką - Hmm… tyle tu rzeczy, że każdy coś dla siebie znajdzie… Biorę sztylet - dodała biorąc go do ręki.
Hassan popatrzył podejrzliwie na głowę niziołka.
- Coś takiego widziałem na pograniczu, wśród dzikich, barbarzyńskich plemion Maru. Ich szamani mają po kilka takich uwieszonych u pasa. Podobno czarownicy trzymają tam dusze tych, co im się narazili… - Hasan splunął ponownie, i od suchości w ustach musiał sięgnąć po łyk wody z bukłaka - mroczna, plugawa, pogańska magia, ot co.
- Najlepiej byłoby spalić to wszystko - stwierdził zaklinacz, z brakiem akceptacji spoglądając na znajdującą się tu kolekcję.
- To możemy to spalić - Celaena przytaknęła chowając znaleziony sztylet.
Jako że nikt nie protestował w głos, projektodawca poczuł się zobowiązany do zapoczątkowania realizacji dzieła zniszczenia. Wnet na środku pomieszczenia znalazła się skrzynka z językiem wilkora, do której trafiły pozostałe rzeczy. Wszystko polano olejem z jednej z lamp, a potem Cahnyr potraktował stos ognistym pociskiem.
Początkowo ogień zajmował stos bardzo powoli. Rozszedł się niesamowity smród i czarny dym zaczął buchać ze stosu. Z wielu miejsc zaczęły wybiegać szczury i uciekać do innych pomieszczeń. Trochę to trwało, zanim spaliło się wszystko. Niektóre elementy, jak kości, leżały osmolone w kupce tego co pozostało.
Gdy dym nieco się rozproszył, można było ruszać dalej.
W pomieszczeniu są dwa tunele. Ten, z którego dobiegają pieśni, opada odrobinę w dół i po 2 metrach zatopiony jest w mętnej wodzie (woda sięga do klatki piersiowej). Zablokowany jest zardzewiałą metalową bramą.
- Może najpierw sprawdzimy ten suchy korytarz? - zaproponował Cahnyr. - A nuż znajdziemy jakąś śluzę czy zawór, by spuścić tamtą wodę?
- Popieram, walczyć w tej wodzie byłoby bardzo nierozsądnie, zbyt utrudnia poruszanie. Sprawdźmy tamten drugi pokój. Utrzymajmy szyk. - Po czym Agust jak zwykle znalazł się na przodzie, a w trakcie znów użył błogosławieństwa zmysłów( w sensie jak już będziemy w pokoju), żeby sytuacja z ghastami się nie powtórzyła. Był gotowy na atak gdyby tylko jakakolwiek bestia się pojawiła.
Weszliście do pomieszczenia wyglądającego jak więzienie.
Zardzewiałe kajdany wiszą przy ścianie w rzędach. Na końcu komnaty wisi przyczepiony do kajdan szkielet w czarnej szacie. Widzicie dwa szczury przebiegające z jednego końca pokoju na drugi. Za wami po korytarzu też przebiegł szczur. Rozlega się ciche popiskiwanie i zaraz znika. Agust nie wyczuwa niczego swymi zmysłami.
Paladyn podszedł do szkieletu i ostrożnie go przeszukał.
Znajduje złoty pierścień na jego kościstym palcu. Nie znalazłszy nic ciekawego, ani niczego co próbowało by pozbawić go głowy, zaczął się z całą resztą rozglądać za innymi rzeczami które mogłyby im pomóc. Dźwignie, kołowroty, tajne przejścia, śluzy…

Agust położył dłoń na ścianie i podczas gdy tak szedł, zauważył w pewnym momencie wytarty ślad. Kiedy go zbadał, zorientował się, że przed nim znajdują się kolejne ukryte drzwi, które otwierały się z łatwością, kiedy ktoś je pchnął.
- Może dzięki temu unikniemy taplania się w tej mętnej wodzie. - Canhyr podzielił się myślą, którą, jak sądził, za słuszną mogli uznać i inni.
Kiedy drzwi się uchyliły, doszły was głośne śpiewy. Tu było ich źródło. Lecz w mgnieniu oka ucichły, pozostawiając jedynie głuchą ciszę.
Ta wielka sala ma gładkie marmurowe ściany, nadające jej świetne właściwości akustyczne. Potężne kamienne filary podtrzymują sklepienie. Na końcu komnaty jest wyłom w ścianie, tworzący jakby wnękę. Większość pokrywa mętna woda, wysoka na 2 stopy. Na środku pokoju znajdują się schody, zbiegające się do siebie i tworzące na szczycie niewielkie podwyższenie unoszące się ponad wodę, jedyne suche miejsce. Nad tym miejscem zwisają zardzewiałe łańcuchy z sufitu, wygląda to na swego rodzaju ołtarz, przynajmniej tak pomyślał Agust i Dejan. Nie widzicie nic więcej, ponieważ stoicie za daleko. Ołtarz znajduje się od was około 10 metrów. Pokój jest długi na 20 metrów, więc ołtarz jest po środku.
- Czekamy tu, aby musieli przeciskać się przez drzwi? - spytała poddenerwowana Mira. Lubiła perspektywę walki, zwłaszcza ze złymi czarownikami, przypominało jej to stare legendy, ale to miejsce było… Co najmniej niepokojące.
- A jak macie zamiar wywabić to coś? - zainteresował się Cahnyr. - Jakoś nie widzę naszego przeciwnika.
- Ktoś będzie robił za przynętę. I tym kimś będę ja, ale nie wejdziemy tam bez planu - odrzekł paladyn. - Taktyka jest prosta, jeżeli to mag, to musimy go zniszczyć jak najszybciej, nie chcemy się mierzyć z magią. Jeżeli powstanie tu horda szkieletów, walczymy tak, żeby nie mogły nas okrążyć, wykorzystując te drzwi jako punkt obrony. Jeżeli pojawi się mag i horda, dalej zabijamy maga. Jeżeli do czynienia z jakimś dużym przeciwnikiem, to wyciągniemy go stamtąd żeby nie walczyć w wodzie. Ale gdyby okazał się zbyt trudny mamy plan b. Przygotujemy pułapkę, tę z palami, mam dwie butelki oleju, dorzucimy trochę małych szczapów drewna. Zaciągniemy go tam, i gdy wpadnie nabije się na pale, a potem zaklinacze podpalą cały dół. Część z nas rozdzieli się przed pułapką idąc w kierunku pokoju w którym był robal, to będą Dejan i Mira. Odetniecie drogę tak, żeby nie mógł wyjść z dołu i będziemy go tam atakować kiedy on się będzie smażył. Ja będe biegł ostatni, żeby mieć pewność że pobiegnie na pułapkę, a nie za wami. Zostawiamy plecaki i zbędne obciążenie przy tym nowym wyjściu na górę. Jakieś pytania?
- Szkoda, że nie mamy więcej oleju - stwierdził Cahnyr. - Taka warstewka na wodzie utrudniłaby przeciwnikom dotarcie do nas. Oczywiście gdybyśmy ją podpalili w odpowiedniej chwili.
- Nie mamy jakiejś pułapki, aby rozstawić koło wejścia? - Hassan zapytał Mirę, która wyglądała mu na dziką łowczynię.
- A widzisz coś, do czego możnaby taką pułapkę przywiązać? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, uświadamiając sobie jak głupia była, że o tym nie pomyślała. - Ale owszem, mam takową.
- Trochę dalej, do łańcuchów? - zasugerował zaklinacz. - Ale na upartego wystarczyłoby ją rozłożyć. Gdyby to coś wpadło w pułapkę, to by nieco oberwało. I, z pewnością, zwolniło. Z drugiej strony… wtedy byłaby bardziej ostrożna.
- Hmm… Nawet jeśli jej nie przywiążemy, musiałabym ją gdzieś schować. Nie wiem czy dam radę zrobić to pod wodą czy też jeśli tam wejdę, zaraz na mnie napadną… Chociaż możemy spróbować…
- Dobra to bierzmy się do pracy. Nic więcej nie poradzimy w końcu musimy tu zrobić porządek bo obawiam się, że ta mgła za jakiś czas zejdzie i tutaj. Powodzenia. - Agust podniósł się i skierował kroki, żeby zabrać się za przygotowania.
- A z mgłą sobie nie poradzimy - dorzucił Cahnyr. - To kto ma za ciężki plecak?

Plan został omówiony, rozpatrzony kilka razy ze wszystkich stron, poprawiony, aż wreszcie zaczęto wprowadzać go w życie. Drużyna ruszyła do roboty pełną parą. Pozbyto się bagaży, nastawiono pułapki, załatwiono oświetlenie. Kiedy w końcu wszystko dopięte było na ostatni guzik, paladyn rzucił czar błogosławieństwa na trzech wybrańców, i w końcu wziął swoją kuszę i strzelił w kierunku wnęki. Czekał, czekał… kiedy nic się nie stało, Celaena i Cahnyr posłali w tamtym kierunku dwa ogniste pociski. Ta akcja też pozostała bez żadnej reakcji ze strony… komnaty. Więc Agust wskoczył do wody i pędził co sił w stronę ołtarza, a reszta czekała w napięciu. Kiedy w końcu tam stanął, zauważył, że ołtarz jest cały brudny w już dawno zaschniętej krwi. Kiedy spojrzał w kierunku wnęki, zobaczył tam odrobinę wystającą z głębokiej wody stertę śmieci, gałęzi i mchu. Nagle lampy przygasły, i zerwał się wiatr. Po chwili ustał a lampy odzyskały swój ogień. W pewnym momencie znów rozległ się rytmiczny śpiew. Wokół Agusta pojawiło się w powietrzu trzynaście istot w czarnych szatach. Każda trzymała pochodnię płonącą czarnym ogniem, lecz ów ogień zdawał się pochłaniać światło, zamiast nim emitować. Pod kapturami mrocznych postaci nie było widać głów.
"Jedno musi umrzeć! Jedno musi umrzeć!" wciąż i wciąż śpiewały to samo zdanie. Na ołtarzu leżał sztylet rytualny.
Agust nie zamierzał pomagać w żadnym rytuale. Wręcz przeciwnie, przyszedł go tu popsuć. Szybko chwycił sztylet i rzucił go w kierunku kupy śmieci znajdującej się z boku komnaty.
- Koniec waszych rytuałów, śmieci! - Po tych słowach użył błogosławieństwa zmysłów.
Paladyn nie wyczuwa obecności żadnych istot, które jest w stanie wyczuć w błogosławionym stanie (i tu nie chodzi o ciążę). Jednak istoty nie wydają się być iluzjami. Nie reagują na obelgę Agusta, tylko nieprzerwanie śpiewają to samo zdanie.
- Jakoś nie zamierzają go atakować… - powiedział niepewnie Cahnyr.
- Nie są też duchami, to wiem. - Po czym paladyn powoli zaczął się wycofywać z ołtarza, raz tylko splunął na niego, na odchodne.
- To kultyści, debile! Ludzie zwykli! Uciekaj stamtąd jak najszybciej, trzynastce nie dasz rady! - wrzasnęła ku paladynowi Mira.
Trzynaście istot zamilkło, kiedy paladyn zszedł z ołtarza do wody.
- Lorghoth, Niszczycielu, budzimy cię! Lorgoth, Niszczycielu, budzimy cię! - zaczęły śpiewać, a kupka śmieci poruszyła się, strącając sztylet rytualny do wody. Podniosła się i Mira rozpoznała tę bestię. Kiedy jeszcze mieszkała razem z członkami swojego klanu, była raz świadkiem walki wielu wojowników z tego typu bestią i widziała, jak z łatwością miażdżyła wojów dużo bardziej od niej doświadczonych.
Bestia ruszyła w stronę Agusta.

 
Koinu jest offline