Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2018, 12:38   #59
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
A więc Kining została więźniem hobgoblinów.

To nie tak, że Yastrze nie było jej szkoda. Po prostu miała wrażenie, jakby Phaendar było dla niej bandą wsiurów, dla których musiała pracować, by jakoś przeżyć, przy okazji wzbogacając się na zawyżonych cenach. Jej zachowanie dobitnie wskazywało na to, że nawet nie pragnęła być częścią ich phaendarskiej wspólnoty.
Jednak niechęć zielonoskórych do krasnoludów była legendarna. Tylko sobie mogła wyobrażać co oni mogą jej zrobić w czasie niewoli, jaka ją czekała.

Była stracona. I dobrze jej tak.
Zdrajczyni. Niech cierpi.
Współczucie wobec Jasnobrodej wyparowało tak samo szybko, jak się pojawiło.

Rozmawiała jeszcze chwilę z półorkiem oraz gnomem, pytając się nieco o ich siły i czy są w stanie iść. Tego pierwszego znała już bardzo długo. Choćby cała armia centaurów go stratowała, to i tak by się podniósł znowu na nogi, nie marudząc nawet słowem. Brał życie takim, jakie jest. Skupiał się na detalach. Był cichym, ale pilnym obserwatorem. Idealny strażnik dróg, można rzec. Tyle o nim wiedziała. Do tego to on uczył ją drobnych gier karcianych, tłumacząc, że “tacy jak on muszą czasami sobie uatrakcyjniać czas na szlaku”. To były ciekawe dni dla niej! Nie miała wtedy pojęcia, że mogą one służyć do czegoś więcej niż układania pasjansa. Spędzili w ten sposób sporo godzin, czasami goniąc za uciekającymi na wietrze kartami.
Od wiecznie gotowej do plotkowania Jet w trakcie jednego z bardziej ruchliwych wieczorów dowiedziała się, że podobno się w niej zauroczył! Obie zbyły to głośnym śmiechem, ale to była jedna z rzeczy siedzących jej w głowie od wielu lat. Czy wciąż pamiętał? Nigdy jej nie mówił o swoich uczuciach. Czy może teraz, gdy wstawał tak szybko, akurat o tym pomyślał?
Miała cichą nadzieję, że nie. Nie chciała go rozczarowywać. Był dobrym kolegą, ale się jej nie podobał i fizycznie, i z charakteru. Był zbyt spokojny, by okiełznać tornado, jakie w niej drzemało. Ale mimo wszystko myślenie o tym sprawiało, że czuła się nieco… niekomfortowo.
Gnoma zaś widziała tylko kilka razy i niewiele była w stanie rzec. Kining skutecznie skupiała na sobie uwagę, nie pozwalając mu odrywać się od pracy. Trochę przykro. Alienować innych z powodu swojej gburowatości? Nie pozwalała mu cieszyć się życiem, skazując wręcz na niewolnictwo. Okrucieństwo wręcz.
Miała nadzieję, że choć dobrze mu płaciła.

Yastra jeszcze chwilę pokręciła się po okolicy, szukając czegoś ciekawego w budynku. Jakiejś książki, może jakiegoś lepszego sztyletu, jakichś zapasów… czegokolwiek, co mogłoby się przydać na “wygnaniu”. Znaleźli trochę jedzenia, niepotrzebne księgi rachunkowe, nieco przystępnej broni… i srebrny rapier. Oczarował on ją swoją formą, kunsztem wykonania oraz blaskiem, z jakim odbijał blask ognia obejmującego dach kuźni. Skupiła się więc na chwilę na nim, przenosząc świadomość w głąb ostrza.
I poczuła… chłód... pustkę.
Była to kolejna broń, która odpowiadała jej w ten sam nijaki sposób. Można było to porównać z wejściem do pustego, zapuszczonego domu bez jakichkolwiek mebli, gdzie ściany odpowiadały echem na każde wypowiedziane słowo. Zupełne przeciwieństwo jej czarnej katany. Z zewnątrz wyglądała na niegościnną, jednak zawsze, gdy ją wzmacniała, wypełniając magią magią kruchą strukturę cienkiego miecza, wypełniało ją ciepło domowego ogniska oraz poczucie bezpieczeństwa identyczne do tego, jakie czuła, gdy wraz z ojcem mieszkała na granicy lasu Fangwood bądź służyła w phaendarskiej świątyni, gdy już się poczuła zaakceptowana jako nowa mieszkanka osady.

Wycofała swoje myśli, gdy ktoś ją szturchnął w ramię. Był to Irvan. Skinieniem głowy wskazał gotowych do wymarszu ludzi.
Trzeba było iść dalej.

Jako ostatni pstryczek w nos Kining zabrała wieczną pochodnię ze swego miejsca. Krasnoludzicy się na pewno już nie przyda, a tego aktu "złodziejstwa" na pewno już nie odkryje. Cóż... Gdyby wydzielała ona zwykły ogień, to nawet by się nie przejmowała jej przydatnością, tylko by ją rzuciła na dach kuźni, pomagając goblinom w ich wszechobecnym dziele zniszczenia.
Przynajmniej tylko w przypadku tego budynku.

Niechaj płonie.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 26-06-2018 o 01:07.
Flamedancer jest offline