Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2018, 14:00   #189
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Usta dziewczyny złożyły się w bezgłośne "kurwa mać". Odgarnęła z czoła mokre włosy. Obeszła pojazd dookoła próbując wzrokiem przeniknąć ciemności. Nic. Póki co byli sami. Jeśli to coś co przybyło z kosmosu, żeby ją zabić czaiło się gdzieś w lesie, to najwidoczniej ucięło sobie drzemkę. Samochód, poza tym, że obtłuczony czymś przez jakiegoś maniaka, lub (co bardziej prawdopodobne) przez macki kosmity, nie wyglądał źle. Zajrzała jeszcze pod wóz świecąc sobie latarką. Jakiś wał wystawał z pod podwozia i wbijał się w mokrą glebę. Przekrzywione koło wyglądało tak jakby miało za chwilę odpaść. Kopnęła zflustrowana w oponę samochodu.

- Złom! - zdecydowała wściekle.

Otworzyła drzwi kierowcy. Kobieta leżała z głową oparta na kierownicy. Złapała ją za ubranie i odchyliła do tyłu, na oparcie fotela, ignorując płacz dziewczynki na tylnym siedzeniu.

- Czy ktoś wezwał pomoc?! - krzyknęła.

Kobieta przewróciła oczami. Zagulgotała. Z ust popłynęła jej krew. Śmierdziały jelita wylewające się z rozciętej jamy brzusznej.

- Jak wydostać się z wyspy! - wrzeszczała dalej Wednesday potrząsając murzynką. - Kurwa mów!

Mała ciągle płakała, lecz April nie słyszała jej. Nie chciała jej słyszeć. W końcu zdała sobie sprawę z tego, że potrząsa trupem, który nie odpowie na jej pytania. Puściła go. Trzeba wrócić do pierwotnego planu. Droga na lotnisko. Maks dziesięć godzin. W południe będzie na miejscu i wydostanie się z tego koszmaru, lub wezwie pomoc. To był dobry plan.

Otworzyła bagażnik. Torba. Apteczka. Wybebeszyła zawartość pierwszej do bagażnika. Wysypały się z niej ubrania. Przeszukała je szybko. Znalezione dokumenty schowała w kieszeń nie przyglądając się im, dorzuciła do tego lekarstwa i opatrunki z apteczki. Trzeba trzymać się planu. Dobrego planu. Zostawiła samochód i nie oglądając się za siebie i nie słysząc, starając się nie słyszeć płaczu dziewczynki skierowała się w stronę lotniska, wracając do poprzedniego tempa. Tam jest ocalenie. Światła samochodu szybko zniknęły i znowu została sama w otaczających ją ciemnościach rozdzieranych co jakiś czas błyskami piorunów i...
...tylko płacz małej nie ucichł ani na chwilę. Ciągle go słyszała w swojej głowie, choć nie chciała słyszeć.

- Kurwa mać! - wrzasnęła przystając.

"To był dobry plan. Jeszcze będziesz tego żałować!" - zbeształa się w myślach ale zawróciła.

Dziewczynka, może pięcioletnia ciągle siedziała na tylnym siedzeniu i ryczała histerycznie. Burza loków otaczała jej zasmarkaną twarz. Musiała być słodka gdy gluty nie spływały jej z nosa.

"Ja pierdolę" - stęknęła w myślach April - "po chuj mi to było".

- Ciiiszaaa! - wrzasnęła na dziecko.

O dziwo poskutkowało. Duże oczy wpatrywały się teraz z przerażeniem w anorektyczną kobietę, która patrzyła na nią z wściekłością. Czarny makijaż pod oczami spłynął strugami zamieniając jej twarz w upiorną maskę.

- Idziemy! - szczeknęła stanowczo odpinając pasy i wyciągając dziecko na deszcz.

- Ma... - jęknęła mała odwracając się w stronę auta. - Weźmy mamusię.

April uklęknęła na mokrym asfalcie przytrzymując jej główkę, żeby patrzyła prosto na nią.

- Twoja mama... - "nie żyje", powinna dodać, lecz spojrzenie dużych mokrych oczu coś w niej zmieniło, - musi po coś wrócić i...

- Po tatę? - spytała z nadzieją.

"Kurwa!"

- Po tatę - przełknęła gładko łgarstwo. - Później do nas przyjedzie. Teraz musimy iść, rozumiesz?

Kiwnęła główką i wyszarpnęła jej się z ręki podbiegając do samochodu. Chwilę szperała na tylnym siedzeniu po czym wróciła z...

- Ernesto idzie z nami - powiedziała ściskając mocno pluszowego misia.

"Kurwa..."

- Okey... - powiedziała wolno. - Idziemy... Jak się nazywasz? Bo ja April.

- Dalila - odparła mała wycierając twarz w mokry już rękaw. - Kwiecień? Dziwne imię...

- Nie słyszałaś jeszcze nazwiska... Dalila... ładnie. Chodźmy zatem.

Złapała małą za rączkę i poszły.

Była wściekła na siebie. Całkiem dobry plan zmienił się w co najwyżej niezły. Siedem, dziesięć godzin zamieniło się w czternaście, dwadzieścia a południe w późny wieczór.

"Kurwa!".
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline