Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2018, 15:55   #62
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Jace, Kharrick, Yastra

Wciąż rosnąca liczebnie grupa ocalonych spod hobgoblińskich mieczy ponownie zapadła w ciemne obrzeża Phaendar, zostawiając faktorię handlową na pastwę powoli zajmujących ją płomieni. Kining Jasnobroda z pewnością by protestowała, ale jej tu nie było, a poza tym, może tak było lepiej? Nie zostawiać najeźdźcom niczego, co mogłoby się im przysłużyć w przyszłości? Bo to zdecydowanie nie wyglądało na zwykły atak łupieżczy, jakie przydarzały się w tych okolicach nie raz - atakujący chyba planowali tu zabawić dłużej…

O ile plany mostu, uwzględniające jego słabe punkty, które korygować miała krasnoludzica, z pewnością mogły okazać się bardzo przydatne, to jednak zniszczenie starej i mocnej konstrukcji bez czegoś o odpowiedniej sile uderzenia mogłoby być sporym wyzwaniem. Na szczęście, lokalny alchemik i medyk Vane Oreld z pewnością dysponował w swym pokaźnym zbiorze substancjami czy dekoktami, które nadadzą się idealnie do takiego zadania. O ile budynek nie został jeszcze splądrowany, w końcu skoro chaos na placu targowym powoli malał, hobgobliny mogły zacząć bardziej interesować się resztą Phaendar.

Dotarcie do sklepu, zapewniając jednocześnie bezpieczne przejście ponad tuzinowi osób, nie było łatwym zadaniem. Szczęśliwie, uciekinierzy poruszali się teraz po bardziej zabudowaną, jak na Phaendar, częścią miasteczka, więc uniknięcie najeźdźców nie było póki co tak dużym problemem, chociaż zajęło trochę czasu. Sam budynek, jeden z zaledwie kilku murowanych w okolicy, był podejrzanie cichy - z wewnątrz nie dochodziły żadne odgłosy, do których phaendarczycy prawie już przywykli: walki, okrzyków bólu, ani nawet zwykłej dewastacji. Yastra zastanawiała się, czy oznacza to, że hobgobliny jeszcze się w nim nie pojawiły, czy może został już doszczętnie splądrowany, a Oreld nie żyje, kiedy w półmroku oświetlonym światłem księżyca i dalekimi płomieniami dojrzała, że coś zostało wyryte na ścianie sklepu. Koślawy napis, wyryty najwyraźniej kamieniem na białym tynku, głosił “BYLIŚMY TY R.”


Rathan, Sulim i Zaza

Poruszanie się jako obstawa dla czterech osób nie było łatwe, szczególnie że uciekinierzy dosłownie dygotali ze strachu i podskakiwali na każdy głośniejszy szelest lub donośniejszy okrzyk dochodzący z placu targowego. Szczęśliwie, znaleziona wcześniej przez Rathana ścieżka wzdłuż rzeki pozwoliła na bezpieczne podkradnięcie się w pobliże mostu. W gęstych krzewach zarastających brzeg rzeki jedynie kilka metrów od przeprawy mężczyzna praktycznie wpadł na Sulima, który w kompletnej ciszy siedział na ziemi razem z bladymi ze strachu Silvią i Enniusem, kryjąc się w gęstwinie. Dziewczyna ledwie powstrzymywała się od szlochu, zasłaniając usta dłonią. Zanim łucznik zdołał zapytać się krasnoluda, czemu jeszcze nie przedostali się na drugą stronę Marideth, tylko siedzą tutaj jak myszy pod miotłą, zobaczył powód tej zwłoki.

Hobgoblin, który odbiegł zaledwie kilka chwil temu, zdążył już wrócić, i to nie sam. Towarzyszyła mu kobieta jego rasy, o podobnie szarej skórze i pozbawionej owłosienia głowie, odziana w lżejszy strój i trzymająca na żelaznym łańcuchu jednego z tych wychudzonych, ale najwyraźniej tresowanych, wilków. Kiedy Zaza z Rathanem dotarli do kryjącego się w listowiu Sulima, dwójka ta badała właśnie ślady pozostawione przy przenoszeniu zwłok do rzeki, podczas gdy uzbrojeni w łuki wojownicy stali na warcie, uważnie przepatrując okolicę. Kwestią czasu było, zanim zwierzę złapie trop – pytanie tylko, czy podążą za uciekinierami, czy ich wybawcami?
 
Sindarin jest offline