Szatnia po meczu
-
Dzięki, Kenji - Urashima usłyszał głos Sasakiego. Odwrócił się w jego stronę, gdy ten mówił dalej -
Gdybyś mnie wtedy nie zatrzymał w szatni, nie mógłbym przeżyć z wami tego super zwycięstwa...
Kenji uśmiechnął się szeroko i poczochrał koledze włosy niczym młodszemu bratu. Po chwili dotarło do niego, że to głupie, bo przecież obaj są w tym samym wieku.
-
Daj spokój, nie zrobiłem niczego, czego nie zrobiłby ktokolwiek z drużyny. Podziękuj lepiej Soroyamie. Chociaż przy jego dzisiejszej formie strzeleckiej wszyscy jesteśmy mu winni podziękowania - mrugnął wesoło okiem.
Po chwili podszedł też do niego Jonathan:
-
Nie tak się umawialiśmy Kenji - powiedział z uśmiechem Amerykanin -
ale liczę, że chociaż z Osaką dasz mi się wykazać.
-
No nie wiem. Jakoś tak spokojniej się czuję, kiedy nie masz nic do roboty - Kenji odwzajemnił uśmiech.
* * * * *
Apartament
Kenji dotarł na miejsce jako jeden z pierwszych. Przywitał się z tymi, którzy przybyli przed nim, ktoś wręczył mu piwo, które przyjął bez skrępowania. Sam lokal zrobił na nim duże wrażenie. Nie pamiętał, by kiedykolwiek miał okazję bawić się w takich warunkach. Zrobiło mu się trochę głupio, gdy porównał swoje ciuchy z markowymi ubraniami kolegów. Zwłaszcza na tle Soroyamy wypadał blado, dlatego (i nie tylko dlatego) starał się trzymać do niego dystans.
Mimo wszystko szczęście z wygrania meczu wciąż utrzymywało go w dobrym humorze i wydawało mu się, że nic nie jest dziś w stanie tego zmienić. Zmienił zdanie, gdy zauważył, że większość kolegów przyprowadziło ze sobą partnerki. To skierowało jego myśli w stronę Koishi, z którą nie rozmawiał od pamiętnego wieczora. Zastanawiał się czy widziała dzisiejszy mecz. Stop! Nie chciał o niej teraz rozmyślać. Przyłożył trzymane akurat w ręce piwo do ust i wypił je do końca. Następnie sięgnął po kolejne do lodówki i upił połowę naraz.
Za żadne skarby nie zamierzał dzisiaj o niej myśleć. Musi znaleźć sobie coś co zajmie jego myśli. Tylko co?