Rasista... - pomyślała Ardiel spoglądając z ukosa na Sovelissa. Sama nie była miłośniczką goblinów i zwykle nie nazywała ich inaczej niż zielonymi, jednak irytowała ją arogancja czarodzieja. Czy wszyscy tak mamy po... czterdziestce? - przeraziła się na samą myśl o tym, że ona też taka będzie. Zarozumiała. Wszechwiedząca. Zamknięta we własnym świecie, z obrzydzeniem patrząca na wszystko, co nie jest choćby elfem półkrwi. Czy Soveliss naprawdę był taki? Nieważne; w tym momencie widziała w nim wszystko to, co tak odrzucało ją w starszych elfach i co sprawiło, że musiała się zbuntować.
W związku z czym, choć zwykle nie kiwnęła by palcem, chwyciła od razu za łopatę i zaczęła kopać. - Hej, Deired! Co tak stoisz? - krzyknęła na biednego kapłana-jąkałę, który stał do tej pory z boku i patrzył się w niebo, jakby wróżył z lotu ptaków. - Bierz łopatę i pomagaj! - Ju-jj-j-już... Niebo ja-jakby zaszło... P-ptaki zaczęły kkk... krążyć - wydusił z siebie, wyszeptał jeszcze coś pod nosem, po czym także zaczął kopać. |