Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2018, 20:08   #50
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Khalim splunął krwią, z trudem utrzymując się w siodle. Walczył z oszołomieniem, dziwne było, że dali się zaskoczyć wielkim i niezgrabnym ogrom, ale teraz trzeba było działać. Szarpnął cuglami, wycofując konia do tyłu, jednocześnie wykrzykując z siebie wściekłe zaklęcie. Z jego uniesionej dłoni wyskoczyła mała błyskawica, którą miał zamiar spopielić napastnika.

Glaiscav, trafiony maczugą, zaklął w sposób nie pasujący dobrze urodzonemu młodemu człowiekowi. Co prędzej zeskoczył z konia. Rumak umknął.
Przez chwilę nie mógł ruszać rękami, ale nie był bezbronny. Jego głos podniósł się do krzyku, gdy śpiewał zaklęcie. Wokół ogra eksplodowała chmura iskrzącego pyłu.

Shargoz nieco oszołomiony burknął pod nosem wściekle, gdy otrząsał po niespodziewanym ciosie. Szumiało mu w głowie, ale ten stan przechodził szybko zmieniając się w gniew. Przecież tak wygodnie i spokojnie się im podróżowało. Spojrzał w niebo, a potem na zbliżające się potwory. Zamierzał nauczyć ich respektu dla natury i jego wiernego sługi. Ale wpierw… potrzebował bariery między nimi, a sobą… więc poświęcił energię przygotowanej modlitwy, by spontanicznie wezwać lwa. Oczywiście lew ten był zwyczajnym stworzeniem Silvanusa, no może z jednym estetycznym twistem. Czarny jak noc zwierz ryknął głośno, równie wściekły jak druid, który go wezwał.

Elfka zeskoczyła czym prędzej z konia i dobyła swojego łuku. Wyciągnęła pierwszą strzałę, doskakując bliżej Synarfina, który zwykle był jej tarczą w każdym nagłym przypadku. Pierwszą strzałę Rita posłała w zielonego który zaatakował Khalima.

Durin potężnie huknął plecami na ziemię i przez sekundę błądził wzrokiem po nieboskłonie zastanawiając się czy jest cały. Kto spodziewałby się ogrów? No cóż, a kto by się ich nie spodziewał? Durin popełnił ten błąd i właśnie ponosił tego konsekwencje. Brodacz z małym trudem podniósł się do pozycji siedzącej, przeklinając w myślach cholerną kobyłę, która zrzuciła go ze swego grzbietu.
Strzaskane Kości sięgnął prędko ręką pod napierśnik, skąd wyjął brzęczący symbol Moradina na łańcuchu.
- Obdarz mnie gibkością i wytrwałością bym mógł wysłać tych skurwieli do dziewięciu piekieł…- modlił się pod nosem z zamiarem wstania i rozłupania kilku czaszek.

Ramas, podobnie jak inni, zaskoczony został nagłym atakiem ogrów. Cieszył się jednak niezmiernie, że nie on właśnie stał się jednym z obiektów zainteresowania, jakie drużynie okazali napastnicy.
Z wysokości siodła ocenił sytuację na polu bitwy (czy raczej starcia), po czym posłał w stronę najbliższego ogra skupioną wiązkę energii elektrycznej.

Mogło to się wydawać dziwne, ale na twarzy elfa pojawił się nie widziany od dawna uśmiech. Szeroko rozszerzone oczy nadawały mu przez chwilę wygląd szaleńca.
Nie zwlekał tylko od razu zeskoczył z konia, znacznie pewniej czując się na swoich nogach. W obu dłoniach trzymał już rapiery, skupiając się na najbliższym z trójki ogrów.
- Żryj gruz smrodzie! - krzyknął by zwrócić na siebie uwagę i ruszył robiąc to w czym był najlepszy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline