Rozdział XII: Sen czy jawa?
-
Venoro walcz... Nie poddawaj się...- delikatny, kobiecy głos huczał w głowie Venory. Znała doskonale tę barwę, lecz ból w plecach, nodze i barku był tak silny, że nie sposób było skupić się na osobie szepczącej do ucha rycerki. Venora powoli otworzyła oczy, a pierwszą osobą którą ujrzała była Gritta, a zza jej pleców Arlo przyglądał się całej sytuacji.
Ziemia pod Venorą lekko zadrżała, a ona odzyskała odrobinę pamięci. Walka ze szmaragdowym smokiem, jego paskudne sługi, upadek z wysokości i sen...
~
Czy aby na pewno sen?...~ pytała samą siebie Venora. Leżała rozebrana ze zbroi na prowizorycznie przygotowanym z koców posłaniu.
-
Wiedziałam, że odzyskasz przytomność. Jesteś zbyt silna by po prostu odejść.- powiedziała harfiarka posyłając pannie Oakenfold ciepły uśmiech. Paraliżujący ból w ciele spowodowany upadkiem z wysokości nie pozwalał się skupić służce Helma, nawet na krótką chwilę, ale pytanie skąd tu się wzięła Gritta nie dawało Venorze spokoju. No i do tego jej sen, który był przecież tak realny, że do teraz czuła paskudny smród z pyska Tiamat.
-
Kochanie! Modliłem się do wszystkich bogów byś prędko odzyskała przytomność!- odezwał się w końcu Arlo, przyklękając na jedno kolano. Czarodziej złapał Venorę za dłoń i uśmiechnął się do niej ciepło.
Paladynka z bólu zacisnęła rękę na dłoni maga. Usilnie starała się zebrać myśli, co niestety w jej stanie szło topornie. Jak obecność Gritty ją nurtowała, tak widok i bliskość blondyna działały na nią uspokajająco i chyba głównie to pozwoliło jej w końcu skupić.
-
Co… Co się stało? - syknęła przez zaciśnięte zęby pierwsze pytanie jakie udało się jej zadać.
-
Pokonaliśmy go. Zabiliśmy smoka. Silver zajął Zieloną Koronę, a my rozbiliśmy jego serce.- wyjaśnił mag.
To była wspaniała informacja, po której panna Oakenfold westchnęła z ulgą, ale zaraz przeciągle jęknęła, z powodu promieniującego bólu w klatce piersiowej.
-
Co z resztą? - szepnęła.
-
Żyją. Plądrują zamek Onyxa.- odparła Gritta, przyglądając się przetrąconemu barkowi Venory.
Rycerka z trudem przechyliła głowę w kierunku elfki. Musiała się dowiedzieć skąd się tu wzięła harfiarka, bo jej obecność mogła przecież oznaczać, że Venora nadal wędruje między snami i wizjami.
-
Nie powinno ciebie tu być... - stwierdziła paladynka, z bolesnym grymasem, który wykrzywił jej twarz.
-
Ale jestem. Szukam was od wielu dni. Przybyłam do Suzail niedługo po tym jak ruszyliście z wojskami regentki.- wyjaśniła. -
Mam dla ciebie kilka informacji, ale pozwolisz, że opowiem nieco później, kiedy wydobrzejesz…- zaproponowała skupiając się na doglądaniu dawnej towarzyszki.
-
Jak się tu dostałaś... - Venora nawet mimo swojego złego stanu nie zamierzała odpuścić tego tematu.
-
Poszłam tropem, który wskazali mi barbarzyńcy. Dotarłam do ogromnego wąwozu i tam spotkałam stworzenie przypominające golema. To on otworzył dla mnie portal na ten plan.- wyjaśniła -
Wystarczyło, tylko uprzejmie wysłuchać jego opowieści.- uśmiechnęła się.
-
Z barkiem wszystko dobrze. Gorzej z plecami być może masz połamane żebra.- kontynuowała.
Paladynka potrzebowała chwili, żeby przetrawić opowieść harfiarki. To co powiedziała układało się sensownie. Zaraz też przypomniało jej, że to właśnie głos Gritty wyrwał ją z pułapki, która prawie ją pochłonęła. To nieco uspokoiło pannę Oakenfold i dało jej nadzieję, że wróciła w końcu do swojej rzeczywistości.
-
Coś w tym miejscu próbowało... - Venora zamilkła nie znajdując słów na dokładne opisanie tego czego doświadczyła w pierwszym śnie. -
... Iluzją zniszczyć moją duszę... - dokończyła.
-
W jakim miejscu?- spytał Arlo unosząc brew. Venora zdawała sobie sprawę, że dla jej towarzyszy jej słowa mogły brzmieć nieco jak bezsensowny bełkot.
-
Odpoczywaj. Twoje ciało musi znieść ogromny ból. Kiedy wróci tu Dundein pomodli się do Moradina o łaskę leczenia, by nieco ukoić twoim cierpieniom.- zaleciła jej Gritta.
-
Zwyciężyliśmy kochanie. Pokonaliśmy smoka.- Arlo zmienił temat siadając tuż obok swej ukochanej. -
Nie dość, że odzyskaliśmy zamczysko Onyxa i przy okazji udało nam się przekonać do siebie nowego sojusznika, to jeszcze poznamy tajemnice orków w górach.- kontynuował. Venora przypomniała sobie, że przecież to był ich cel. Dowiedzieć się od przygarniętego przez barbarzyńców orka sekretów, które pomogłyby w walce z hordą na zamku.
Paladynka kiwnęła nieznacznie głową. Na wspomnienie o kapłanie, niczym olśnienie, przypomniało się jej, że powinna być przecież w stanie samej sobie ulżyć w bólu. Puściła rękę Arla i położyła dłonie na swojej piersi. Nim jednak użyła swoich mocy, potrzebowała chwili na zapanowanie nad falą bólu, który wywołało w niej samo poruszanie ramionami. W końcu Venora zamknęła oczy i skupiła się na swej objawionej mocy. Blade światło pojawiło się pod jej dłońmi i całe ciało zalała energia, która stopniowo koiła jej ból, a z ust wydobyło się pełne ulgi westchnienie.
-
Jak się cieszę, że tu wróciłam... - szepnęła bardziej do siebie niż do nich.
-
Coś ty narobiła?- Gritta od razu zwróciła Venorze uwagę. -
Mówiłam, że masz połamane żebro. Jeśli przez twoją magię, źle się zrosło trzeba je będzie połamać jeszcze raz…- rzekła i z bezsilności klepnęła się rękami w biodra.
-
Już zapomniałam jaka jesteś narwana…- dodała kręcąc głową. -[i]Odwróć się. Muszę sprawdzić twoje kości.
-
I kto to mówi... - odparła Venora. -
Osoba która sama i ranna chciała iść na baneitów... - dodała, ale posłusznie przekręciła się na bok. Nawet zaczęła się martwić, że faktycznie przez to może chodzić pokrzywiona dopóki nie znajdzie się wprawny medyk, który jej to jeszcze raz złamie i dobrze poskłada. Ale w tamtym momencie nie myślała o niczym innym niż by ulżyć sobie w bólu. I faktycznie teraz czuła się zdecydowanie lepiej, a wizja czekania na Dundeina już nie była katorgą. Venora sięgnęła ręką do dłoni Arla i kiedy poczuła ciepło jego ciała w końcu uśmiechnęła się, po raz pierwszy od przebudzenia.
-
Jak długo byłam nieprzytomna? - zapytała czarodzieja.
-
Trudno stwierdzić. Czas w tym cholernym miejscu płynie jakoś wolniej.- odparł czarodziej.