Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2018, 16:16   #19
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację

Płonący ogień w kominku daje odrobinę ciepła dla zgromadzonych tu nielicznie dusz.
Za ladą stoi barman, niski, gburowaty mężczyzna, który wcześniej wyszedł przed karczmę, aby sprawdzić co się dzieje, trzy kobiety odziane w orientalne, pomarańczowe stroje. Mają długie, brązowe, falowane włosy i wiele błyszczących ozdób na nadgarstkach, we włosach i w wielu innych miejscach. Widzicie tu również dwóch cichych mężczyzn grających w kości. Jest tu też jeden samotny, bardzo zadbany mężczyzna na końcu tawerny, siedzący samotnie przy stole i popijający wino. Są tu jeszcze trzy wolne stoły. Trzy kobiety bacznie was obserwują, a reszta totalnie ignoruje.
- Przytulna atmosfera, nie ma co… - Cely rzuciła do towarzyszy. - To co? Ja zamówię jakieś piwo lub wino, a wy zajmijcie jakiś stolik. Najlepiej gdzieś w kącie nie na widoku. - dodała i ruszyła w stronę baru.
- Dobry wieczór… - zagadnęła do stojącego za barem mężczyznę. - Czy znajdzie się jakiś dobry trunek, dla siódemki strudzonych wędrowców? - Zatrzepotała rzęsami kokieteryjnie.
Mężczyzna miał pusty wzrok wlepiony w szklany kielich, który właśnie pucował. Pucował, pucował, pucował… w końcu ociężale sapnął i spojrzał obojętnie na Cel.
- Kielich wina, jeden miedziak. Dzban wina, jeden srebrniak - mruknął i wrócił do pucowania. - Co wybiera? I ile?
Cely zdumchnęła kosmyk włosów, który opadł jej na twarz i zażenowana, że jej wdzięki nie zrobiły wrażenia na barmanie odpowiedziała obojętnie.
- Pan da cały dzban, kielich na siedmioro nie wystarczy…
- Mhm - mruknął mężczyzna i zniknął w korytarzu za ladą.
W tym czasie drużyna zajęła największy stół. Mężczyzna siorbiący samotnie wino zauważył ich i jego oczy się szerzej otworzyły, a na ustach zawitał uśmiech. Wstał, wziął drewniane krzesło i podszedł do drużyny.

- Przepraszam najmocniej, że przeszkadzam- wykonał delikatny skłon- czy mógłbym się do was dołączyć? - spojrzał w stronę barmana. - Arik! Zabierz łapska od pieniędzy tej damy, dzisiaj ja płacę. Nie, nie jeden dzban, przynieś trzy! Myślisz, że gościsz małolatów? Tak, tak, dziękuję.
Barman podał dwa dzbany pół-elfce i wrócił do pucowania kielichów.
- Jestem Ismark Kolyanovich, miło mi was tu widzieć. Niezbyt często miewamy gości w Barovii. - Na jego policzkach widniały rumieńce. - Skąd przybywacie? Czy dotarliście tu bez żadnych problemów? - zapytał i usiadł na krześle.
Celaena podeszła do stołu.
- No do końca bym, nie powiedziała, że bez problemów, ale jakoś sobie poradziliśmy - odpowiedziała stawiając dzbany z winem na stole. - Serdecznie dziękujemy, za pański gest. Nie trzeba było, naprawdę. - dodała siadając przy stole.
- Wasz barman jest jakiś mało przyjemny w rozmowie. Nie wpływa to chyba zbyt dobrze, na opinie klientów lokalu, co?
W tym czasie Alune rozsiadła się już względnie wygodnie na ławie przy stole. Z założoną noga za nogę i z rękami splecionymi na piersi, swymi czerwonymi oczami obserwowała otoczenie. W tym czasie posłała kilka wywołujących gęsią skórkę spojrzeń w stronę trzech spoglądających na ich kobiet, wywołując u nich dość szybki odruch odwrócenia głowy.
Jej symbol na dłoni wciąż świecił, nadal szukając magicznego kolca wbitego w demonicę. Wciąż bez skutku. Nawet nie mrowił na znak, że w ogóle gdzieś ona może być.
I wraz z Cely pojawił się ten nader uprzejmy mężczyzna. W swym dość długim już życiu wystarczająco wiele widziała sztucznych uprzejmości, a nie chciało się jej bawić w podchody. Gdy półdrowka rozmawiała z Ismarkiem, ona nalała sobie spokojnie wina, po czym odłożyła kubek na bok, mając zamiar poczekać aż ktoś inny się napije z tego samego dzbana. W końcu mogło być zatrute.
- Czego chcesz? - odezwała się beznamiętnie, nie zamierzając owijać w bawełnę. Ten człowiek czegoś od nich chciał, a jej się nie chciało czekać.
Ismark miał już odpowiedzieć pół-elfce, ale jego uśmiech zniknął, gdy usłyszał ton srebrnowłosej kobiety.
- Ekhm…- odchrząknął - ty, jak rozumiem, pochodzisz z obozu Vistani, szara elfko?
- Hmm? - drowka naprawdę się powstrzymywała, by nie unieść wysoko brwi w niedowierzaniu. Ostatniej rzeczy, jakiej się spodziewała, to żeby ktokolwiek pomylił jej rasę z jakąś inną!
Z drugiej strony... mogła to jakoś wykorzystać.
- Zależy. Czemu pytasz? - zapytała melodyjnie, przechylając głowę i wpatrując się w niego z zainteresowaniem.
- Proszę wybaczyć podejrzliwość koleżanki. - wtrąciła Celaena, na co drowka wywróciła oczami - Jednak rozumie pan, jesteśmy tu od niedawna. Zachowanie ostrożności przez nas jest chyba zrozumiałe? - wzięła dzban z winem i nalała do kubka mężczyzny. - Ale jest coś co możesz zrobić, aby choć trochę zyskać nasze zaufanie… - Podała mu naczynie z winem i posłała wymowne spojrzenie. - Pij.
Ismark zmarszczył czoło, a potem rozchylił lekko usta, kiedy zorientował się co mieli na myśli przybysze. Wziął kielich i przechylił go, wypijając prawie całą jego zawartość na raz.
Jego twarz zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
- Rozumiem. Te ziemie nie są bezpieczne. Tu nikt nikomu nie ufa… a ja chciałbym to zmienić.
Spojrzał na Alune i powiedział:
- Bez powodu, po prostu tak myślałem. Zastanawiałem się, czemu podróżujesz bez ochrony Vistani, ale już wiem, czemu cię tak obserwują. - ruszył sugestywnie głową w stronę trzech kobiet.
Jeden mężczyzna grający w kości wstał, lekko się zataczając i spojrzał na waszego rozmówce.
- Dobrej nocy, Ismarku Mniejszy! - czknął i zaczął rechotać, po czym ruszył do wyjścia.
Jedna z kobiet wstała i zagrodziła mu drogę.
- Nie zapłaciłeś.- powiedziała beznamiętnym głosem.
- Dobra, dobra… już płacę…- wyciągnął z kieszeni srebrniaka i jej wręczył, po czym opuścił lokal.
Ismark sposępniał, wziął kilka głębszych oddechów. Splótł dłonie na kolanach i spojrzał na was wszystkich.
- Mam do was prośbę. Jesteście moją jedyną nadzieją…
- A mianowicie? O co chciałbyś nas prosić? - pół-drowka spytała z zainteresowaniem.
Mira chętnie skorzystała z okazji do napicia się nieco alkoholu, nawet jeśli zwykle nie pijała wina. Po tym wszystkim co przeszła w tamtym domu, zwłaszcza z duchami dzieci, chciała się odprężyć. Kiedy usłyszała słowa drowki, odruchowo obróciła do niej wzrok, posyłając jej karcące spojrzenie.
”A tę co ugryzło…?” - pomyślała, następnie ponownie odwróciła wzrok do Ismarka.
- I czy byłoby to warte noclegu w gospodzie? Jesteśmy padnięci po tym dniu…
- Możecie spać u mnie w domu. Nie mamy wystarczająco wiele łóżek, ale na pewno w środku jest ciepło i bezpiecznie. Ale musicie mnie wysłuchać. Nie wiem co robić. Moja siostra jest w wielkim niebezpieczeństwie i muszę ją zabrać jak najszybciej daleko stąd - powiedział do was szeptem. - Myślę o mieście Vallaki. Widzieliśmy co zrobiliście z wiedźmą. Wasza eskorta zapewni bezpieczeństwo mojej siostrze.
- Może to mało szlachetne z mojej strony - zaczęła Cely, nalewając sobie wino i popijając - ale co z tej pomocy będziemy mieć?
Ismark podrapał się z zakłopotaniem po głowie.
- Nie mam wiele. Mogę wam obiecać, że zawsze znajdziecie schronienie w moim domu. Mogę wam zapłacić trzydzieści złotych monet, bo tyle mam obecnie zaoszczędzone. Mogę wam też wręczyć mapę całej doliny Barovii, która sięga aż do granic, gdzie jest już tylko Mgła. Mogę wam udzielić przydatnych informacji… nie wiem co jeszcze mógłbym dać. Życie mojej siostry jest dla mnie bezcenne… - Zakrył twarz dłońmi i chwycił w pięść włosy, opierając się łokciami o stół.
Barovia? Vallaki? Te nazwy nic Cahnyrowi nie mówiły, a to mu się bardzo nie podobało.
Pół-elfce żal zrobiło się mężczyzny. Spojrzała na swych towarzyszy czekając na jakąś ich reakcję.
- Złoto się przyda. Nocleg też. Ale bądź tak dobry i dostarcz trochę informacji. Starucha nie była wylewna. Nie zdążyła - zarechotał Hassan patrząc na paladyna. - Kim są tamci? - Wskazał ruchem głowy trzy pstrokato ubrane kobiety.
- To… to właścicielki tej tawerny. One są Vistani. Łatwo ich rozpoznać.
Spojrzeliście na nie dyskretnie. Tak, od razu można było rozpoznać ich charakterystyczny wygląd.

- Vistani to jedyny lud, który może iść przez Mgłę. Podobno służą samemu Strahdowi… - powiedział bardzo cichym głosem, upewniwszy się kilka razy, że kobiety go nie słyszą.
- Strahdowi? - Cely spojrzała po towarzyszach. - A czy nie tak nazywał się ten koleś od listu, który znaleźliśmy w tamtej ruderze?
Hassan syknął ostrzegawczo.
- Może lepiej dokończyć rozmowę o konkretach w twojej kwaterze? Teraz możemy dokończyć na przykład wino, i posłuchać ploteczek. Co mógłbyś powiedzieć o tym miejscu? - Hassan nie ufał owym Vistanim i wiedział, że w takich miejscach jak karczma różne indywidua strzygły uszami by wychwycić co ciekawsze fragmenty rozmowy.
- Racja. Lepiej porozmawiać w miejscu, gdzie będzie mniej ciekawskich uszu - poparł go, milczący do tej pory, Cahnyr.
Cely po upomnieniu Hassana zrobiła naburmuszoną minę i pociągnęła łyk wina.
- To kończmy pić i niech nasz nowy znajomy wskaże nam drogę do swych włości.
- Więc pijmy za nasze nowe zadanie! I za przyszłą chwałę. Możesz być pewny, że pomożemy twojej siostrze. - rzekła Mira.
- Za udane, nowe zadanie. - Celeana dołączyła się do toastu przyjaciółki. - Bo mam nadzieję, że takie będzie.
- Nawet nie wiecie jak tego pragnę. Modlę się do Matki Nocy i Pana Poranka o sukces tej misji i dziękuję im, że was spotkałem.
"Podejrzliwość" - wycedziła sobie w myślach Alune. Tak jakby komukolwiek można było ufać w tej osadzie, a jak do tej pory obdarzyła zaufaniem naprawdę niewiele osób w swoim życiu - i na pewno nie są to ci, z którymi teraz dzieliła stół. Wykazali się dobrą robotą w trakcie walki z demonem, jednak dotychczas to tyle.
Zdawało się, że Vistani budzili niepokój. Chciała spróbować wykorzystać to na swoją korzyść, podszywając się pod jedną z nich i zebrać w umiejętny sposób nieco informacji od osoby bardzo chcącej się im przypodobać, jednak pół-drowka wszystko zepsuła zbyt długim jęzorem. W sumie nawet nie była pewna czego się po niej spodziewała. Teraz zapewne odpowie tylko wtedy, gdy wykonają dla niego to "zlecenie" mające na celu ochronę jego siostry, a i tak nie mogli być pewni, czy nie zginie gdzieś w trakcie wykonywania go. Nie mogli nawet być pewni czy powie prawdę. Być może również pracował dla tych całych Vistani. Może miał ich zaprowadzić w jakąś pułapkę, gdzie jakieś potwory miały ich wykończyć, by nie robili problemu? W końcu już zaingerowali w ogólny stan rzeczy.
"Heh, śmierć... Zapewne lepszy los niż życie w tym miejscu. Może nawet nie tylko w tym" - pomyślała na koniec, ujmując w dłoń swój kubek wina. Powąchała... i w sumie się jej odechciało. Nawet w gorszych karczmach piła lepsze, a to, co im zaserwował karczmarz, to były jakieś szczyny.
W tym miejscu roiło się od potworów. Czuła to. Jej Znamię na dłoni ciągle jej to mówiło. Potworów, którymi nalezało użyźnić glebę.
- Niech będzie - skwitowała krótko swą gotowość do podjęcia zadania.
- To może dopijemy to wino - zaproponował Cahnyr - i zaprowadzisz nas do siebie, Ismarku?
- Z chęcią. Nie chciałbym wracać do domu o północy...
Agust dopiero teraz wychylił nos znad książki, wypił szybkim ruchem kielich wina, z niezbyt wesołą miną. Było tak blisko, żeby albo pozbyć się problemu z wiedźmą albo rozbić sabat.
Spojrzał na towarzyszy. Ale potem odpuścił, jutro powie im w jakie kłopoty się wpakowali. Tylko z markotną miną, nalał sobie jeszcze jeden kielich wina.
- Przepraszam, pewnie macie tu jakiegoś kowala, prawda?- Zwrócił się do Ismarka
Ismark zastanowił się chwilę i uśmiechnął się.
- Najbliższy jest w Vallaki. Wygląda na to, że i tak byście szli w tamtą stronę, prawda? - Uniósł do góry kielich i wypił kilka kolejnych łyków wina.
- Gdzieś szli byśmy na pewno, niemniej chciałbym się na to chodzenie przygotować. Może macie tu złotnika? - Paladyn wysączył kilka łyków.
- Jedyne dwa miejsca w naszej wiosce, gdzie można wydać pieniądze, to sklep naprzeciwko. Ale zdzierca każe sobie płacić trzy razy więcej niż faktyczna wartość towaru. A drugie miejsce to ta tawerna. No, było jeszcze trzecie, ruchome, ale chyba doprowadziliście przed chwilą do jego zamknięcia… - Ismark spojrzał odruchowo przez okno na dopalające się resztki wozu.
- Skąd bierzecie towar? Może trzeba ruszyć się z tej Barovii? - Hassan zmarszczył brew.
- Niewielką część sami wytwarzamy, choć nie mówię tu o ludziach z wioski. Większość rzeczy sprowadzają Vistani zza Mgły. Ten cham ze sklepu obok wie, że w wiosce nie ma konkurencji, więc robi z cenami co mu się podoba i nigdy nie negocjuje. Barovia… to nasz dom. Nie jest bezpieczny, ale nie mamy dokąd uciec. Nie każdego wpuszczą do większych miast. Nie każdego stać na eskortę na daleką przeprawę. I… niestety, nie każdy ma tyle ognia w sercu, aby cokolwiek chcieć zdziałać. Ja trenowałem sztuki władania mieczem, aby pewnego dnia - tu ściszył głos do szeptu - obalić naszego tyrana. Ale wiem, że nadal w jego oczach nie jestem niczym innym jak pyłkiem.
- Czas pokaże.- i Agust spojrzał mu z uśmiechem w oczy. A potem spojrzał na chłopca .-
Myślisz że ten trzeci biznes tu wróci? Wolelibyśmy nie zostawiać małego z rodzicami.
- Nie wiem. Wstyd przyznać, ale jako syn sołtysa nigdy niczego z tym nie zrobiłem. Te tajemnicze staruchy są przerażające i krążą o nich różne pogłoski po całej Barovii. Dobra. - Klasnął w ręce i podniósł się z krzesła. - Czas się zbierać. Proszę, poczekam na was, i kiedy będziecie gotowi, ruszamy. - stanął przy drzwiach. Potem powoli wyjrzał na zewnątrz.
Kiedy już wszyscy zdołali dopić wino i się zebrać do wyjścia, Ismark wyszedł i zaczął ich prowadzić.
Cely wyszła ostatnia. Kiedy wychodziła, poczuła czyjś dotyk na swoim ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła jedną z trzech właścicielek tawerny.
- Złóżcie wizytę u Madam Evy. Ona przeczyta waszą przyszłość.- powiedziała głosem wyzbytym emocji i natychmiast wróciła do środka, nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony pół-drowki. Inni nie zauważyli tego incydentu.
 
BloodyMarry jest offline