Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2018, 16:49   #169
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Noc się kończyła, zdecydowanie za szybko… a może na szczęście za szybko. Chaaya zawinięta w “kokonie” śniła niespokojne sny.



O olbrzymim czarnym noworodku unoszącym w czarnej próżni z migoczącymi punkcikami. Niczym gwiazdy na niebie. Dziecko dryfowało jakby było zanurzone w wodzie, ale wody tu nie było.
Było to dziecko…


gigantyczne i upiorne. Dookoła niego latały jakieś skrzydlate bestie. Olbrzymie, ale przy nim miniaturki. Bardka nie rozpoznawała tego miejsca, ale było ono mroczne, zimne i puste. Wymarłe…
Co najgorsze, instynktownie wiedziała czemu. To ta istota była źródłem tej samotności i śmierci. To ona zamieniła to miejsce w wymarłą pustkę. Kim była? Przypominała stwora napotkanego w świątyni.
Czy potwór odnalazł ją we śnie? Nie. Mlecznobiałe oczy nieumarłego noworodka nie skupiały się na niej. Była tylko pyłkiem w olbrzymiej pustce.On jej nawet nie zauważał.
Czemu więc tu się znalazła?
A potem pojawił się punkcik, rosnący na jej oczach do wielkości płomyka, ogniska, kuli ognia… coraz większej i coraz bardziej gorącej. Ale w tej zimnej pustce, ciało tawaif łaknęło ciepła. Im bliżej była ta ognista kometa, tym więcej szczegółów Chaaya zaczęła dostrzegać. Dostrzegła, że ta kometa jest smokiem zbudowanym z żywego ognia i pędzącym na nią. I że zwrócił swą obecnością uwagę potwora na Chaayę. Zanim jednak jego łapa pochwyciła Chaayę, ognisty olbrzymi smok połknął bardkę. I Chaaya się obudziła. Jarvis też… i to pewnie wcześniej. Umył się i szykował posiłek dla nich obojga. Nic dziwnego… wczorajsza wyprawa wymęczyła ciało bardki.
- Jak się spało?- zapytał przywoływacz ciepło.
Zanim Chaaya zdołała odpowiedzieć czarownikowi przeczesała swoje włosy w zamyśleniu i odganiając resztki snu. Zamarła nagle, dostrzegając coś czerwonego na jej przedramieniu. Kilka drobnych czerwonych łusek wyrastało ze skóry tawaif.


Cztery fioletowe świece na pół łokcia i z glifami ardif oraz erdeyel
(cokolwiek te ardif i erdeyel znaczyło)
Płatki czarnej róży
Kreda czerwona, kreda niebieska, kreda biała
Kadzidło z wiciokwiatu, wężowidła i czarnej olchy
Krew jagnięca, pół bukłaka
Spingarafix

Co to na dziwna nazwa? Spingarafix? Co to na wszystkie szejtany pustynne było? W książce pożyczonej od wróża ten przedmiot nie został opisany. Kolejne przedmioty potrzebne do rytuału.
Sztylet rytualny… zwykły sztylet nie wystarczy? Bardka nie była pewna. Księga nie dawała odpowiedzi. Nie była przeznaczona dla początkujących magów. Takie zabawy mogły się źle skończyć.
Szaty czarne z kapturem i czerwoną lamówką… strój pewnie tylko dla odpowiedniego nastroju.
Zwój kręgu ochrony przed złem. To był najbardziej kosztowne. Tak przynajmniej bardka przypuszczała.
Do tego wszystkiego misy, krzesiwo, sakiewki… detale.

Tyle do zrozumienia, a w dodatku już była spóźniona na spotkanie uczennicą. Ta jednak nauczona wcześniejszymi przypadkami, czekała cierpliwie. Zadowolona, że nie miała na sobie butów do tortur. Ubrana zwyczajnie, jak lubiła.Uśmiechała się więc czekając na swoją mentorkę.
- No to co na dziś. Ta wróżbitka? I inne atrakcje? - zapytała na wstępie Gamnira zaciekawiona. I zrelaksowana. Ten dzień nauki nie wydawał się tak stresujący jak poprzednie.



Nveryioth też miał podobne problemy, choć innego rodzaju. Chaaya bowiem nie mogła zająć się wszystkim na raz. Na bardkę spadło więc zebranie rekwizytów, zaś na niego znalezienie miejsca na rytuał przygotowanie. Nie wiedzieć czemu w tych starych księgach demony były strasznie wybredne w kwestii tego, gdzie chcą się pojawić i kiedy. Co było szczególnie irytujące, zważywszy że kochanek jej partnerki niemal z miejsca potrafił przywołać chmarę różnych potworków.
Czemu te musiały być takie… kapryśne. Dobrze chociaż, że udało się znaleźć rytuał nie wymagający żadnych związanych z porą roku, dnia czy pozycji gwiazd. To by było kłopotliwe przy niebie wiecznie zasnutym chmurami.
Na szczęście nie każdy głupi demon wymagał ustawiania klepsydry i odmierzania w niej ziarenek piasku. Ten którego smok wybrał wymagał tylko:

 Miejsce rytuału musi być nad wodą, ale dotykać go nie może. Jakieś dwie stopy nad ziemią, podłoga musi być z wygładzonego kamienia. A żaden promień światła nie powinien wpadać do sali, okrągłej i pozbawionej wszelkich wnęk. Drzwi z niej prowadzące muszą być skierowane dokładnie na wschód.
W okolicy nie powinno być żadnych źródeł magii mogących zakłócić rytuał, czy to stałych czy to czasowych.


Ech… trzeba było więc znaleźć taką opuszczoną komnatę i przygotować ją do rytuału. Bo czysto też być miało. Najłatwiej do tego było użyć map w antykwariacie do wytypowania miejsc. Niestety mapy te były oczywiście bardzo nieaktualne. I po wybraniu potencjalnych miejsc rytuału smok musiał udać się tam i ocenić stan faktyczny. Czy aby obszar niezamieszkały, czy magii nie ma, czy budynek stoi pusty. Mnóstwo roboty, którą Chaaya wykonać nie mogła, zajęta nauką jego przyszłej mentorki oraz zakupami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline