Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2018, 20:41   #11
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


17 marca



Ranek przyszedł… stanowczo za wcześnie. Przytulona do Zosi Jagoda nie była rannym ptaszkiem. I zdecydowanie jeszcze wolała podrzemać w łóżku. Zofia natomiast… choć nadal śpiąca czuła interesujący zapach. Najlepszy o tej porze. Smażony boczek.
Szybko wcisnęła się w jakąś koszulę i spódnicę Jagody. Czuła potworny głód jak zwykle po miksturce na antykoncepcje. Wczoraj jakoś wlała gorzki napar w kochankę i sama zmusiła się by go wypić.

Ubrana pocałowała kochankę i na bosaka ruszyła na poszukiwanie źródła cudownego aromatu. W tym celu skierowała się do kuchni i dostrzegła znajomy widok. Patryka, półnagiego, bo tylko spodnie jeansowe miał na sobie. Smażył właśnie boczek na patelni, jajka już były posadzone na talerzu. A i kawę zaparzył. Od czasu do czasu dokarmiał Ducha, który udawał słodkiego szczeniaczka wgapiając ślepkami się w mężczyznę.
Zosia oparła się o framugę i przez chwilę przyglądała mężczyźnie. To był jeden z tych dziwnych momentów gdy nawet j kusiło by się ogarnąć i mieć kogoś na stałe.
- Utuczysz mi kompana. - Odezwała się żartobliwym tonem.
Zaskoczony głosem Patryk odwrócił się do niej, a jego spojrzenie przesunęło się po jej ciele łakomie. Jakby znów był tym drapieżnikiem i planował przycisnąć ją do framugi drzwi, by rozkoszować się tym co ukrywało ubranie. Był to jednak moment, bo zaraz po nim Patryk zaczerwienił się na twarzy jak uczniak przyłapany przez belferkę i odwrócił wzrok.- Pobiega trochę po polach i schudnie. -
Po czym dodał szybko, by zmienić.- Jak się spało?
- Nieźle. Choć chyba za dużo wypiłam. - Zosia podeszła do mężczyzny stając tuż za nim. - Mam nadzieję, że nie dałam ci wczoraj bardzo popalić.
- Nie wiem. A dałaś? Przyznaję, że film mi się urwał tak gdzieś... w połowie rozmowy przy stole… a i rozmowę pamiętam mętnie. Czy… zrobiłem coś… co mogło zawstydzić was?- zapytał Patryk wracając do smażenia boczku.
- Nie. Choć nieco ważysz i ciężko cię było przetransportować do sypialni. - Ustawiła głowę ponad ramieniem mężczyzny i zaciągnęła się zapachem. - Cudownie pachnie.
- Nie martw się. Dla was też usmażyłem. Wiem jak gotuje Jagódka, a nie możemy tylko ciebie obciążać pracą w kuchni. I nie powinniśmy tyle pić. Wczoraj byłem tak zalany, że nic by mnie nie obudziło. Zresztą przy takich snach, to bym…- stwierdził z uśmiechem Patryk.
- Śniło ci się coś przyjemnego? - Spytała z zaciekawieniem i wzięła sobie kubek z kawą.
- Coś mi się tam śniło. Ale nie pamiętam.- jego spojrzenie przeskakiwało z boczku na biust Zosi, coraz częściej jednak zatrzymując się na piersiach dziewczyny okrytych koszulą. I coraz dłużej.
- Nie pamiętam… nic… ale było chyba przyjemnie.- łgał dalej. I westchnął głośno.- To był przyjemny sen. Szkoda że mi umknął.
- Pyszna kawa. Twoja żona będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie. - Uśmiechnęła się. W sumie mówiła szczerze. Ile by dała by ktoś na co dzień robił jej śniadanie. - A skąd wiesz, że sen był przyjemny?
- Pamiętam kobiece ciało drżące w moich ramionach, jej miękkie piersi… jej języczek na moim… ale nie pamiętam kim była ta kobieta.- mężczyzna skłamał ponownie zdając sobie sprawę, że Zofia nie odpuści. -Taak… to był przyjemny sen.
Zerknął znów tęsknie na biust Perki. I spytał.- A co tobie się śniło?
- Rzeczywiście brzmi przyjemnie. - Zosia przeciągnęła się, pozwalając by luźna koszula opięła się na jej nagich piersiach. - Ja nie miewam snów i gdy słyszę o takich, bardzo żałuję.
- A ja żałuję, że sen nie był rzeczywistością.- zaśmiał w odpowiedzi Patryk starając się stanąć tak, by ukryć reakcję na widok jaki prezentowała. Nie mógł zresztą oderwać od niej oczu.
- Wracając do tematu kawy i śniadania… to akurat mogę zrobić. Natomiast obiad… obawiam się, że od tego mam kucharza. - zażartował.- Sam raczej nic nie ugotuję.
Po czym palcem wskazał na zabawkę, która leżała od wczoraj.
- Zapomniałaś prezentu.
- Niestety mało kto obecnie gotuje. Czasem… - Wzięła wibrator i zaczęła się nim bawić, przesuwając palce po gładkiej powierzchni. - … to głupie, ale chyba gdybym spotkała faceta, który gotuje, wyszłabym za niego w ciemno.
- No to mam motywację żeby nauczyć się gotować. I nie wpuszczać cię do kuchni w moim ośrodku.- zażartował Patryk i wziąwszy patelnię zaczął wykładać boczek na talerz Perki, tuż obok jajek.
Zosia zaśmiała się.
- Myślę, że nie jestem odpowiednią motywacją. - Odłożyła wibrator na bok czując jak ślinka zbiera się jej w ustach. - A za takie śniadanie mogłabym ci się oddać. - rzuciła żartobliwym tonem i sięgnęła po sztućce.
- Uważaj… bo cię będę trzymać za słowo.- zaśmiał się Patryk wykładając boczek na kolejne talerze. Wpierw ten przeznaczony dla Jagody, a na koniec na własny.
- Nie wiem czemu uważasz, że byłabyś kiepską motywacją. Jesteś zjawiskowo piękna, zabawna, bezpruderyjna, zadziorna… same zalety. Pewnie nie jedyne. A i bym zapomniał. Umiesz gotować.
- Jestem włóczęgą, którego dom w każdej chwili może nie odpalić. - Perka zabrała się za jedzenie. - Nie spodziewałam się, że zadziorność może być zaletą. - Wyszczerzyła się do mężczyzny.
- W odpowiedniej oprawie… jest.- stwierdził z uśmiechem Patryk, a że zerkał na biust Perki, dziewczyna mogła się domyśleć o jakiej oprawie myślał… między innymi. Tęskne westchnienie jakie wydobyło się z jego ust chwilę później też pozwalała zgadnąć jego tok myślenia. Z pewnością lubieżny. Zabrał się jednak za posiłek.
- A czemu nie wpuścisz mnie do kuchni w swoim ośrodku? Czyżby był tam jakiś przystojny kucharz, na którego powinnam zapolować? - Mrugnęła do Patryka, kontynuując posiłek.
- Antonio Banderas to on nie jest. Ale jeśli nie przeszkadza ci różnica wieku, to ujdzie w tłoku. Za to gotuje bosko.- rzekł uczciwie mężczyzna.
Zosia zaśmiała się.
- Jeśli wigoru mu nie brakuje, to pewnie by mi nie przeszkadzała. - Odłożyła sztućce. - Było pyszne.
- Pod tym względem go nie testowałem. Więc nie wiem.- odparł Patryk, a w drzwiach do kuchni pojawiła się zaspana Jagoda, w białej koszuli… ledwo sięgającej do ud. Zaskoczona spojrzała na Patryka, dopiero po chwili przypominając sobie że on jest w ich domu, następnie odwróciła się gwałtownie i pognała do pokoju świecąc gołym tyłkiem ku zaskoczeniu mężczyzny i satysfakcji ich obojga.
- A mogłam ją zatrzymać. - Perka westchnęła, wsłuchując się w oddalające się kroki.- Odwiedzę cię dzisiaj to może sobie zerknę, kogo mi podsuwasz.
- No tak. Pojedziesz ze mną, czy pojawisz się później?- zapytał zaciekawiony Patryk przyglądając się Zofii, ale myślami pewnie przy kształtnym tyłeczku drugiej “kuzynki”.
- Uzgodniłabym to z Jagodą, w sumie ona tu gospodarzy. - Perka zasłoniła uśmiech kubkiem. Wystarczyła odrobina golizny i nagle zainteresowanie nią znikało… Patryk był uroczy. - Wolałabym tam pojechać wcześniej. Powinnam dzisiaj zrobić jeszcze kilka rzeczy, między innymi obiad.
- Możemy przywieźć obiad ode mnie.- uśmiechnął się Patryk znów skupiając wzrok na Zofii i dziewczyna miała wrażenie, że przez chwilę on rozbiera ją wzrokiem. Odetchnął w końcu głośno szepcząc do siebie.
- To nie będzie takie łatwe… jak sądziłem.
- Co nie będzie łatwe? - Zosia dopiła swoją kawę i spojrzała tęsknie na pełen kubek Jagody.
- Właściwe się zachowanie…- mruknął bardziej do siebie niż do niej Patryk zerkając całkiem w dół, na krocze swoich spodni. Potem zauważył zachowanie Zosi.
- Możesz sobie dolać, zrobiłem jej na zapas.
Perka prawie podskoczyła. Szybko podniosła się od stołu i podeszła do blatu gdzie stał termos, w którym spodziewała się odnaleźć zapasy kawy. Z radości aż kołysała biodrami, dolewając sobie czarnego płynu.
- Czemu chcesz się zachowywać właściwie? - Nalała sobie aż pod krawędź i pochyliła się by upić na tyle by bez trudu unieść kubek. Dopiero z nim obróciła się do Patryka. - Cieszy mnie, że opiekujesz się Jagodą. To sprawia, że jakoś mniej się martwię, ale… toż to ładna dziewczyna.
- I nieśmiała. I delikatna. I bardzo skryta.- dodał Patryk obserwując Zofię, każdy jej ruch. - I wolałbym jej nie zranić. Zresztą nie wiem nawet czy mnie lubi w ten sposób. W dodatku, co skomplikowało sprawę, ma kuzynkę równie gorącą jak ona sama. To jak z tym osłem … co ma w dwóch żłobach, siano i owies. I jedno kusi i drugie…
Upił kawy i zaśmiał się. - Wybacz… nie powinienem tego mówić. Obie jesteście bardzo… gorące. Ale ty sama powiedziałaś, że nie chcesz się ustatkować. A twoja kuzynka, nie chce chodzić na randki.
Perka podeszła do stołu, jednak nie wróciła na swoje miejsce. Stanęła tak jak poprzedniego wieczoru z piersiami tuż przy twarzy Patryka.
- To nadal nie tłumaczy, czemu chcesz zachowywać się “właściwie” cokolwiek by to miało znaczyć. Trochę osób spotkałam i jednak większość mężczyzn po prostu korzysta z okazji, a jak się nie da szukają gdzie indziej.
- Nie zamierzasz mi tego ułatwiać co?- westchnął Patryk nie mogąc odwrócić oczu od jej dekoltu. - A jeśli posadzę cię na stoliku i podciągnę spódnicę...zsunę majtki i zacznę się z tobą kochać? To by nie było właściwe… bo Jagoda mogłaby podejrzeć, a ty… niekoniecznie chcieć tego.
Zosia spojrzała w stronę drzwi. Ciekawe co by zrobiła Jagoda? Stanęła za progiem i zaczęła się dotykać nasłuchując? Chyba nie ośmieliłaby się dołączyć.
- Ciężko mi ocenić… nie mam majtek. - Rzuciła w zamyśleniu upijając łyk kawy.
- Nie ułatwiasz mi tego… prawda?- po chwili namysłu Patryk chwycił dłonią za materiał spódniczki i szarpnięciem zdarł nią w dół, odsłaniając w pełni jej zgrabne nocgi.
- Widzisz… też potrafię być zadziorny.- westchnął na ten widok.
Perka odstawiła kubek na stół i bez skrępowania spojrzała na mężczyznę z góry.
- Teraz jest mi trochę chłodno. - Oparła dłonie na biodrach, co przy stanie jej ubioru mogło wyglądać dość zabawnie. - Czy mógłbyś umieścić moją spódnicę z powrotem na jej miejscu?
Patryk odsunął krzesło wraz z sobą od tyłu i wstał przyglądając się dziewczynie jakby nie wiedział co zrobić. Chwycił dłońmi jej twarz i pocałował jej usta zachłannie i zaborczo.
Jagoda zaś znów pojawiła się w drzwiach, ale cofnęła się chowając za ich framugą.
Zosia założyła ręce na ramiona mężczyzny i przywarła swoim ciałem do jego. To było trochę dziwne jej nagie nogi ocierały się o jego dżinsy, jej koszula o jego nagi tors. Sytuacja sprawiła, że przerwała pocałunek i się zaśmiała.
- Tak potrafisz być zadziorny. - Przyznała, wpatrując się wprost w jego oczy.
- Tak potrafię…- szepnął mężczyzna chwytając za gołą pupę i sadzając Perkę na stole. Wodził palcami po jej udach całując jej szyję pochwyconej “ofary”. -... śniłaś mi się, bardzo wyuzdana, bardzo naga. Bardzo… uległa. A teraz… chodzisz bez majtek… i prowokujesz. I jak mam tu nie ulec?
- Nie mam wpływu na twoje sny. - Perka objęła go nogami i przyciągnęła do siebie. - A to, że jestem bez majtek to twoja wina.
- Jaka moja wina…? - mężczyzna szarpnął za koszulę rozrywając ją na piersi Zofii i tak odsłonięty biust zaczął całować, masować i pieścić.
- To była koszula Jagody. - Zosia zanurzyła palce we włosach Patryka i delikatnie zaczęła masować jego głowę. - Obudził mnie zapach boczku, a byłam potwornie głodna… nie chciało mi się szukać bielizny… więc to twoja wina.
- Masz rację.. nie masz powodu mieć majtek. Ale nie powinnaś… prowokować mnie…- jego usta wielbiły jej biust i kąsały szczyty. Był rozpalony, co czuła ocierając się łonem o jego podbrzusze. Namiocik robił się w nich wyraźniejszy z każdą chwilą.
- Czym cię sprowokowałam? - Perka puściła włosy mężczyzny i sięgnęła w dół do jego spodni. Po raz drugi rozpinanie ich szło dużo sprawniej.
- Pogaduszką o odpuszczeniu sobie kontroli. Podoba ci się jak się nie kontroluję?- mruczał w odpowiedzi Patryk bawiąc się biustem Perki, ugniatał i ściskał brutalnie. Nie był tą bestią z wczoraj… ale z pewnością nie był grzecznym chłopcem. I był twardy.. co Zosia poczuła pod palcami, gdy opadły mu spodnie i bokserki. A kątem oka widziała rozpaloną pożądaniem twarz Wilgi podglądającej ich podczas tych figli.
- Pytałam tylko czemu się kontrolujesz.. to dosyć rzadkie. - Zosia sięgnęła do jego męskości dłonią i powoli zaczęła wodzić po niej palcami. Po chwili dodała rozpalonym głosem - A twój brak kontroli… tak podoba mi się.
- Jestem odpowiedzialny za losy wszystkich moich pracowników. Za mój interes… nie mogę pozwolić sobie na niekontrolowanie… emocji…- rozmowa przychodziła mu z trudem. Dotyk Zofii rozpalał. Jego dłonie zsunęły się z piersi na biodra dziewczyny. Za to ustami zaczął wielbić jej biust.
- Widzisz… potrafisz ładnie odpowiedzieć. - Perka chwyciła pewniej jego męskość i zaczęła powoli przesuwać dłonią od nasady ku czubkowi i z powrotem. - A jednak zdarłeś ze mnie spódnicę.
- Zrobię więcej… -mruknął napierając na nią swym ciałem i orężem na jej kwiatuszek. - No i rozerwałem bluzkę… przepraszam.
Perka zabrała dłoń i objęła mężczyznę. Delikatnie poruszyła biodrami przesuwając się na stole, tak by jego męskość zanurzyła się w niej. - Będziesz to musiał jakoś wynagrodzić.
- Na razie samolubnie wykorzystuję… sytuację… kolację mogę… zrobić… nie tak smaczną… jak twoja. - jęknął i nagłym ruchem bioder wbił się w kochankę...Perka poczuła jego obecność w sobie w przeszywającym doznaniu. Kolejne ruchy bioder był równie szybkie i energiczne. Tak jak jego pocałunki na dekolcie rudowłosej. Nie był tak dziki jak bestia, która posiadła ją wczoraj… ale pojękująca od doznań Zofia nie była w stanie wyartykułować narzekań. Uniosła nogi, opierając je o biodra mężczyzny a sama oparła się o blat stołu. To było tak inne niż ostatnia noc ale jednak… to że Wilga gdzieś tam była.. robili to w kuchni… matko on był wszystkiego świadomy! Zadrżała na całym ciele, czując, że zaraz dojdzie.
- Mocniej. - Niemal wybłagała między jękami.
- To… nie odpowiedź… jakiej się spodzie...wałem.. - pochwycił mocniej za pośladki kochanki i docisnął Perkę do siebie, sprawiając że poczuła go mocniej i głębiej. Nie przestawał ruchów bioder, przyspieszając tempo i wtulając twarz w piersi kochanki, które to pieścił i całował. Dopiero przy tak ukrytym obliczu, Jagoda śmielej zerkała na kochającą się parkę z wypiekami na twarzy i… skąd ona wzięła szkicownik? Czy rysowała ich w tej pozie?
Nieśmiała.. delikatna… skryta…Cała Jagoda. Zosia chętnie by parsknęła ale teraz jej usta miały co innego do roboty. Krzyknęła głośno dochodząc, a jej nogi docinęły mężczyznę do jej bioder. Kilka gwałtownych ruchów później i jego rozkosz zalała bramę kobiecości Zosi.
- Lepiej… nie rozgłaszajmy tego co tu się stało. - szeptał Patryk łapiąc oddech.- To było bardzo przyjemne. Ale nie dawaj mi ułudy, że to się powtórzy każdego ranka, bo… możesz nie wypędzić mnie z domu kuzynki.- zakończył żartem. Wilga zaś się cichaczem ulotniła.
- Och zawsze jak się gdzieś pojawię i ktoś mnie przeleci rozpowiadam o tym w całej okolicy… czy oczekujesz, że zmienię swoje przyzwyczajenia? - Perka uśmiechnęła się i pogładziła jego włosy. - Jakiej odpowiedzi się spodziewałeś?
- Sam nie wiem… nie spodziewałem się w ogóle, że rozerwę ci ubranie… a za karę będę się kochał z tobą na stole.- zaśmiał się cicho Patryk i spojrzał w oczy Zofii. - Nie chcesz chyba bym spodziewał się tego powtórki każdego ranka. Koszule ci się skończą… albo Jagodzie.
- Tak… to nieekonomiczne. - Perka pocałowała go delikatnie w usta. - Będę musiała jadać nago.
- Przestań… bo… -zerknął na piersi czarownicy. Sięgnął do nich dłońmi i delikatnie ścisnął.-... wtedy ja nie przestanę cię dotykać.
Zerknął na drzwi do kuchni.
- Biedna Jagódka, chyba naprawdę ją przepłoszyliśmy.-
- Będziesz musiał jej to jakoś wynagrodzić. - Perka wyszczerzyła się. - Podarłeś jej koszulę, wziąłeś jej kuzynkę na jej stole w kuchni, a co najgorsze… śniadanie jej wystygło.
- Lepiej żeby się nie dowiedziała.- Patryk rzeczywiście się przestraszył tej wizji. Spojrzał znów na rudą kusicielkę.- Ale ...do licha… strasznie jesteś kusząca.
- I zdarłam sobie gardło dochodząc. - Perka sięgnęła po kawę nadal przyciskając go do siebie nogami. Upiła spory łyk uśmiechając się zalotnie. - Jeśli chciałeś by Jagoda się nie dowiedziała, trzeba było mnie zakneblować.
- Szlag…- westchnął cicho Patryk głaszcząc Zosię po policzku.- … To będę musiał ją przeprosić. Jakbym mógł to jej wynagrodzić?
Perka przyjrzała mu się krytycznie popijając kawę.
- Myślę że pozowanie do aktu byłoby całkiem niezłym wynagrodzeniem.
- Ona przecież nie chce mnie rysować. Czekaj... pozowanie do aktu? - to mężczyznę zaskoczyło. Przyglądał się podejrzliwie dziewczynie zastanawiając się zapewne skąd u niej taki pomysł.
- No wiesz.. taki obraz, albo rysunek.. albo cokolwiek, tylko że tematem jest człowiek… zazwyczaj goły… - Dopiła kawę i odstawiła kubek. - … zazwyczaj kobieta. Ale jesteś przystojny i ładnie zbudowany, myślę, że się nadajesz.
- No… ja mogę tak myśleć, ale Jagódka maluje pejzaże… konie… nie ludzi. Nie nagich ludzi. Kupowałem od niej obrazy. Wiem jakie sprzedaje.- dziwił się Patryk wodząc dłońmi po obejmujących go nogach dziewczyny.
Zosia parsknęła.
- Sam zauważyłeś, że jest nieśmiała. Wyobrażasz sobie że podeszłaby do kogokolwiek i powiedziała…. - Przysunęłą swoją twarz do twarzy Patryka. - Chcę cię namalować nago.
- No.. ale mogłaby powiedzieć, że chce mnie namalować… na początek.- mężczyzna nie był do końca przekonany.
Perka wzruszyła ramionami wiedząc, że za tym ruchem podążyły jej piersi.
- To moja propozycja… zawsze możesz wyjść z inną. - Niechętnie rozplątała nogi, uwalniając mężczyznę. - Według mnie by skorzystała…. i ja też.
- Pomyślę…- choć teraz krew odpływała mu od mózgu w dół na te widoki.
- Może ty jej poszukaj… ja w tej chwili nie byłbym w stanie spojrzeć jej w oczy. - mruczał, po czym zerknął na jej oblicze przyglądając się jej.- Wiesz dobrze… że następnym razem… trudniej będzie mi się powstrzymać? O ile w ogóle spróbuję.
Perka zsunęła się ze stołu i ujęła w dłoń jego powstającą znowu męskość.
- Takie miałam podejrzenie. - Uśmiechnęła się ściskając ją mocniej jednak nie tak by sprawić mu ból. - Mam iść czy masz ochotę na kolejną rundkę? - Mrugnęła do niego.
- Mam ochotę na więcej niż kolejną rundkę…- Patryk spojrzał w dół. - Zanim wstanie… cóż.. mamy jeszcze wibrator.
Zosia stanęła na palcach i pocałowała mężczyznę w usta.
- Poszukam jej, a ty się ogarnij i może podgrzej to śniadanie. - Puściła jego męskość i przeciągnęła się czując jak wypływają z niej Patrykowe wytwory. Zaśmiała się i starła nieco z uda. - Chyba też powinnam się ogarnąć.
Dłoń Patryka wylądowała na jej głowie i potargała jej włosy.
- Jak tak ciągle będziesz mnie prowokowała, to mogę po prostu zdusić twoje protesty pocałunkami i nie przejmować się twoimi planami. Acz.. nie dziś.
Perka wydostała się spod dłoni Patryka i ruszyła w stronę drzwi mocno kołysząc przy tym biodrami. Obejrzała się dopiero stojąc w progu.
- A co jeśli mam na to ochotę? - Spytała z całkiem poważną miną.
- To się… doigrasz… jak tylko.. zsunę spodnie ze stóp.- odgryzł się Patryk rzeczywiście je zdejmując, a Jagoda spanikowała zerkając na “kuzynkę”, po czym na paluszkach zaczęła uciekać. Jedyna obecnie ubrana całkowicie osoba w tym budynku, zmykała z podkulonym ogonem.
Perka jednak nie zamierzała ani jednemu ani drugiemu ułatwiać roboty.
- Jagódka nie uciekaj. - Powiedziała słodko i ruszyła korytarzem za swoją kuzynką. Dla malarki to było jednak zbyt wiele, zbyt szybko. I dlatego uciekła do ich pokoju. A nagusieńki Patryk dopadł kochankę od tyłu, jedną dłonią chwytając ją za pierś, drugą bezczelnie sięgając między uda… i całując po szyi zaciągał tyłem do łazienki.
- Mówiłeś, że nie dziś… - Perka prawie wymruczała te słowa. Nie była w stanie stawiać oporu. - Miałam porozmawiać z Jagodą.
- Sprowokowałaś mnie do zmiany zdania.- kąsał jej szyję i muskał językiem, sięgał palcami do łona i zanurzając palce w jej kwiatuszku. Twarde i duże palce. Nie był tym kochankiem z wczoraj… ale delikatny też nie był. A co najważniejsze czuła pobudzoną “męską dumę” ocierającą się między jej pośladkami.
- Och… czym tym razem? - Perka otarła się o mężczyznę pupą.
- Całą sobą… A skoro.. jesteśmy … w łazience, to… mogę… cię nawilżyć tam… jeśli lubisz taki seks.- rzekł cicho Patryk wykonując sugestywne ruchy biodrami i sprawiając, że ognistowłosa poczuła ruch jego męskości między pośladkami.
- I to mówi mężczyzna, w którego związkach nie było pikanterii? - Obejrzała się na kochanka. Wizja jednak już zawładnęła jej ciałem, wprawiając je w delikatne drżenie. - Tak… lubię taki seks, ale dawno… - Przygryzła wargę i nie będąc pewną co powinna zrobić.
- Wolisz bym nawilżył bramę… czy kluczyk?- Patryk zamknął ich w łazience i puścił dziewczynę, po to by przeszukać szafkę nad umywalką w poszukiwaniu wazeliny.
- Wierz mi...to był szczyt pikanterii… i kończył się na łóżku. Stół kuchenny był dla mnie nowością.- dodał w ramach rozładowania napięcia.
- Bramę… - Perka odezwała się cicho przyglądając mu się. - Ja mogę nawilżyć kluczyk.
- To dobrze… bo znalazłem wazelinę. Dość duże pudełko. Zaczynamy od bramy czy kluczyka?- zapytał z łobuzerskim uśmiechem Patryk.
- Kluczyka. - Perka podeszła do mężczyzny i odkręciła trzymany przez niego pojemniczek. Powoli nabrała sporo wazeliny na palce. - Czyli… jeśli robi się to poza łóżkiem to jest więcej pikanterii?
Przyklęknęła przed mężczyzną.
- Ubrudziłeś się. - Powoli polizała jego męskość, tak jak wczoraj instruktażowała Wilgę.
- Z pewnością, poza łóżkiem… jest to nowość. Nie miałem zbyt fantazyjnego życia łóżkowego tutaj.- wyjaśnił Patryk głaszcząc kochankę po głowie. Drżał na całym ciele, a co najważniejsze, jego duma odzyskiwała wigor pod czułą pieszczotą języka Perki. Twarda, długa… przyjemna, o czym przekonała się i wczoraj i dziś.
- Tutaj nie, a gdzie indziej? - Spojrzała na niego z zaciekawieniem, po czym powoli wzięła go do ust.
- Tutaj… gdzie indziej nie byłem dość długo i nie działo się to tak szybko jak z tobą. Tutaj kobiety mają prostą fantazję. - obejmując smakowity kąsek Zofia czuła wargami i językiem to wiele obiecujące, twarde pożądanie kochanka. I wiedziała, że się myli. Przypuszczała że sprzedawczyni taką pozbawioną fantazji kobietą nie jest. Choć z racji wieku Patryk nie zwrócił na nią uwagi. Ale spostrzegawczy to on nie był. Co wcale wadą nie było w tej sytuacji.
Ssąc delikatnie czubek męskiego oręża, Zofia powoli zaczęła nakładać na nie wazelinę. Szcxupłymi palcami pieściła przy tym męskość kochnka by w końcu uwlnić ją z ust i nałożyć nawilżacz na najwrażliwsze miejsce.
- Myślę. - Szepnęła rozpalonym głosem. - że zaskoczyła by cię twoja własna okolica.
- Na razie zaskakujesz mnie ty. I to bardzo… - szepnął w odpowiedzi Patryk głaszcząc Zosię po dziko wijących się puklach.
Perka wstała z klęczek, pozwalając by po drodze nawilżony oręż przesunął się między jej piersiami.
- A czym takim cię zaskakuję? - Spytała wpatrując się w oczy Patryka.
- Odwagą, śmiałością, bezpruderyjnością…- zaczął wyliczać mężczyzna i dodał z uśmiechem. - Jesteś zjawiskowo śliczna, ale na pierwszy rzut oka nie wydajesz się być femme fatale. A przecież nią jesteś.
- Gdy jest się w trasie ciężko bawić się w podchody… szczególnie gdy ma się takie libido jak ja. - Mrugnęła do Patryka i odwróciła się do niego tyłem. - I… nie uważam siebie za femme fatale.
- Kobieta wyzwolona? Nie wiem jakie określenie… by pasowało.- zgodził się z nią Patryk. Jego pokryte wazeliną palce wyślizgnęły się do norki wyuzdanych zabaw. Twarde i dość długie… zapowiadające to co ma nastąpić. Patryk miał wprawę poruszając nimi szybko i rozprowadzając krem w intymnym miejscu. Przy okazji całował i lizał pośladki Zosi.
- Widać miałem dotąd pecha, że nie natknąłem się na takie zjawisko jak ty. - mruczał.
- Zazwyczaj słyszę... mniej przychylne opinie… określenia - Perka zaczęła drżeć na całym ciele. Jej mięśnie na początku starały się stawiać opór ale szybko ustąpiły pod wpływem sprawnych paluszków. Czarownica czując jak miękną jej kolana rozejrzała się szukając jakiejś podpory. - … nie powiedziałabym, że brak ci… doświadczenia.
- Zapewne od starych zasuszonych dewotek, albo zazdrośnic. - odparł ze śmiechem Patryk, poruszając palcami powoli i stanowczo. Ślizgały się w niej będąc zadatkiem tego co ją czekało. A oprzeć się mogła albo o umywalkę, albo o kafelki ściany.
- Miałem wymagającą nauczycielkę w tej kwestii. Miała też inne wymagania których spełnić się już nie mogłem. - Patryk poruszył przy okazji kwestię owej “ nauczycielki “.
Perka oparła dłonie na kafelkach wypinając się w stronę mężczyzny.
- T..tak? A jakie to były wymagania? - Wymruczała delikatnie poruszając przy tym biodrami.
- Jeszcze większego…- zażartował Patryk, po czym dodał poważniej. - Mieszkania w Warszawie. I bibek tam i znajomości wśród celebrytów. A ja nie mogłem przecież zostawić ośrodka. -
Palce wysunęły się i kochanek dał klapsa w pupę Zosieńki.
- Gotowa?- zapytał wstając.
- Nie sypiałeś przypadkiem z moją mamą? Brzmi potwornie znajomo. - Perka także pokusiła się na żartobliwy ton choć nawet on nie był w stanie zamaskować drżenia jej głosu. - Bardziej gotowa nie będę.
- Wątpię… żebym miał tyle szczęścia w życiu. - zaśmiał się Patryk, a jego dłonie zacisnęły się na jej biodrach niczym kleszcze. Mając ją unieruchomioną powoli zaczął podbój, a mimo wazeliny Zosia czuła opór jaki jej ciało stawiało intruzowi. I cudowną jego obecność w sobie.
- Powiedz… kiedy przyspieszyć. Ciaśniutka jesteś. - wyszeptał z trudem.
Perka walczyła ze swoim ciałem. Z trudem łapała oddech starając się rozluźnić, a złośliwe kolana z całych sił starały się ugiąć.
- Mówiłam, że… dawno… - Ni to powiedziała ni wyjęczała starając się skupić myśli na czymś innym niż rozkosz promieniująca od pośladków.
- To… nie był… zarzut…- wydyszał kochanek dociskając biodra do ciała rudowłosej.Trzymał ją mocno, nie dając jej się osunąć mimo drżących kolan.
- Uwaga… zaczynam…- szepnął i jego biodra weszły w powolne kołysanie. Wysuwanie i wsuwanie, każdy ruch wywoływał drżenie. Tempo było powolne, ale wywołująca perwersyjną przyjemność obecność kochanka rekompensowała to… na razie.
Czarownica oparła czoło na chłodnych kafelkach. Z jej ust przy każdym najmniejszym ruchu wyrywał się słodki jęk niosący się echem po łazience. Wszystkie jej myśli ogniskowały się na tym ciasnym przejściu gdzieś tam z tyłu, przez co miała wrażenie jakby Patryk nie wypełniał jej tyłka, ale dobijał się niemal do szyi. Nie była pewna ile czasu minęło nim któreś z kolei wejście odbyło się gładko nie rozrywając jej ciała.
- Szyyybciej. - Wydusiła z siebie między jękami opierając się policzkiem o ścianę.
To było jak ostroga dla rumaka. Dłonie zacisnęły się mocniej, a ruchy bioder nabrały tempa i siły. Tej zwierzęcej dzikości, której smakowała wczoraj. Raz po raz napierał na kochankę całym ciałem wprawiając jej piersi w coraz szybsze kołysanie. Rytm ich ruchów przybierał na prędkości.
Jęki Perki przerodziły się w jeden ciągły okrzyk rozkoszy. Paznokciami drapała kafelki jakby to choć odrobinę mogło rozładować napięcie. Z każdym uderzeniem miała wrażenie, że jej ciało eksploduje, jednak złośliwe trwało w tym stanie doprowadzając jej głowę do szaleństwa.
- Mocniej… Patryk.. - Nie poznawała swoje głosu, był zachrypnięty potwornie rozpalony. - Błagam mocniej.
- Dzika…- było to jedyne słowo co zdołało mu się wyrwać z ust między głośnymi oddechami. Ale to zrobił o co prosiła. Całkowicie porzucił opory i brutalnie podbijał jej tyłeczek zwiększając tempo ruchów bioder. Piersi bujały się energicznie, ciało Zosi protestowało igiełkami bólu, a co więcej...dostała klapsa! Mocnego, głośnego siarczystego klapsa. Jakby władcza obecność dumy kochanka rozpychająca się bezlitośnie tam gdzie być nie powinna nie wystarczała. Co więcej, zaczynała pęcznieć od wzbierającego w niej trybutu dla kochanki, lecz Patryk… nie zwalniał tempa.
- Ttak… - Wymruczała nim jej ciałem targnął spazm. Sama wyszła biodrami kochankowi naprzeciw czując jak jej ciałko delikatnie pęka przy tym ruchu. Jednak głowa nie czuła bólu był tylko on. Długi.. gruby.. wypełniający jej każdą szczelinę.
Mocniej, szybciej, gwałtowniej… żadne słowo nie mogło wyjść z ich ust, tylko krzyki i jęki. Ciało Perki drżało, kolejne mocne klapsy tylko rozgrzewały jej obolałą pupę. Skórę rosił pot, aż w końcu wszystko się zakończyło. Eksplozją kochanka między pośladkami i cudownym tsunami rozkoszy przechodzącym w gardle Zosi w zwierzęcy niemal skowyt. Dziewczynie zakręciło się w głowie. Gdyby Patryk jej nie trzymał osunęłaby się na podłogę.
Perka miała otwarte oczy ale nic nie widziała. Z całych sił starała się przytrzymać ale rozmazana plama jaką stały się kafelki nie dawała jej oparcia. Z trudem łapała oddech czując jak ból krótkimi przebłyskami stara się przebić przez rozkosz, która zawładnęła jej ciałem.
Patryk powoli i ostrożnie opuścił ciało kochanki, a potem przytulił ją do siebie siadając wraz z nią na podłodze łazienki. Obejmując w pasie ramionami dyszał głośno też próbując złapać oddech.
Zosia wtuliła się w niego czując jak ciepło rozgrzanego, męskiego ciała pomaga jej wrócić do rzeczywistości. Delikatny na razie ból między pośladkami zapowiadał poważne problemy z siadaniem… chyba odrobinę przesadziła. Tylko czemu miała z tego tyle radochy.
- Mój ty ogierze. - Powiedziała cicho wspominając ich rozmowę z ostatniego wieczora.
- Mam stajnię. Uważaj żebym nie wpadł na pomysł wykorzystania jej w bardziej kreatywny sposób. - odgryzł się mężczyzna i spytał. - Krótki prysznic i wychodzimy?
- Brzmi dobrze. - Nie sprecyzowała czy ma na myśli prysznic czy wykorzystanie stajni. W sumie podobały się jej oba pomysły. - Ale… chyba nie stanę na własnych nogach.
- Pomogę ci.- rzekł Patryk i pomógł wstać. A kilkanaście minut później wyszli z łazienki. On goły, ona w rozerwanej koszuli. Ruszyli do kuchni po swoją garderobę, ale zatrzymali się przy drzwiach.
Jagoda jadła śniadanie jak gdyby nic, a choć Zosia nie miała problemów z wejściem do kuchni tak jak była ubrana, to Patryk dał dyla kierując się do swojego pokoju.
Perka podeszła do stołu i wzięła kubek z niedopitą kawą Patryka. Przez chwilę przyglądała się gospodyni starając się ocenić jej nastrój. Nie siadała… to nie byłby rozsądny pomysł.
- Czemu uciekłaś?
Jagoda posłyszawszy to pytanie zamilkła rozważając odpowiedź. I dając czas kochance na przyjrzenie się jej strojowi. Białej koszulce z zawiązanym na szyi krawatem, kraciastej spódniczce, białym podkolanówkom i czarnym pantofelkom. Oraz czarnemu warkoczowi… odstępstwie od jej zwyczajowej fryzury. Wizerunek grzecznej uczennicy… psuły detale. Biała bluzeczka była półprzeźroczysta ujawniając ciemny zarys stanika. A spódniczka była na pół uda. Strój sugerował frywolny nastrój. Mina zaś… Jagoda nie była zła.
- Nie mogłam… czułabym się niezręcznie przyłapana na podglądaniu.- pogroziła żartobliwie palcem Perce. - A i ty powinnaś wiedzieć, że co za dużo to niezdrowo. Może i Patryk jest bardziej wyrozumiały, ale lepiej mu nie mówić co “kuzynki” wyprawiają, gdy on śpi. Przynajmniej nie od razu.
Perka przyklęknęła obok kochanki i starając się trzymać pupę w powietrzu oparła rozpaloną nadal głowę na jej kolanach.
- Wyglądałoby jakbyś przyszła a nie podglądała. - Powiedziała cicho pozwalając by jej oddech łaskotał kolana Jagody. - Nic mu nie planowałam mówić.
- Byliście goli i… jak ja miałam na to zareagować, poza czerwieniem się jak burak? Spanikowałam. - Jagoda pogłaskała rudowłosą czarownicę po włosach. - A potem słyszałam was z łazienki. Wiesz, że mam na ciebie ochotę, ale Patryk bardzo cię wymęczył tam. Aaaa i myślałam jak mogę pomóc z Leszym. Chyba wiem jak go znaleźć.
Perka uśmiechnęła się i pocałowała nogę Jagody.
- Odrobinkę wymęczył. Pogadałabym o tym jak wyjdzie… choć powinnam pojechać zobaczyć te konie. - Zamyśliła się przesuwając palcami po krawędzi podkolanówki. - Matka też nieco mi powiedziała… Dziś jest równonoc. Obiecałam ci coś.
- Sabat? - zadrżała lekko Jagoda i mimowolnie rozchyliła nogi. - Jeśli jedziesz z Patrykiem do jego ośrodka, to pokażę ci jak wrócisz. Jeśli sama, to pokażę jak on wyjedzie. Ja zostanę w domu.
- Tak… może powinnyśmy się wybrać. Tylko trzeba będzie powiedzieć Patrykowi, że wyjeżdżamy na noc. - Dłoń Perki wsunęła się pod spódnicę Jagody podczas gdy ona rozważała różne opcje. - Chyba pojadę sama, powinnyśmy się tym jak najszybciej zająć, a i szybciej będę mogła wrócić. Tylko… jak ja siądę za kółkiem.
- Co się… stało? - zapytała jedną dłonią ugniatając swą pierś przez bluzkę, podczas gdy palce Perki dotarły do koronkowej bariery majteczek. Jako, że Jagoda nie miała takiej bielizny, Zosia uznała iż pożyczyła jej własną. Były wszak podobnej budowy ciała, choć pewnie pupa i piersi malarki były mocniej opinane przez jej bieliznę. Wszak okularnica była deczko wyższa od niej.
Perka przymknęła oczy przesuwając palcami po koronce.
- To te różowe? - Spytała natrafiając na niewielką kokardkę. - Pozwoliłam Patrykowi wsunąć coś więcej niż paluszek.. a potem już słyszałaś. Chyba powinnam użyć tam maści bo potwornie piecze. - Z przymkniętymi oczami zaczęła drażnić kobiecość Wilgi przez koronkową bieliznę.
- Tak… różowe… - jęknęła Wilga wijąc się na krześle. Zamruczała zmysłowo. - Teraz… mam ochotę sama użyć twojego prezentu na tobie tak jak Patryk zrobił ze swoim.
Jej biodra same napierały na pieszczącą je dłoń, gdy mruczała. - Możemy pojechać do mamy. Powiem Patrykowi że zadzwoniła i będziemy miały wymówkę. Na sabacie możemy… znaleźć sojuszniczki… do walki z Leszym. Tak?
- Też mam ochotę go użyć…. - Perka naparła palcami na majteczki Wilgi, sprawiając że te zagłębiły się między pośladkami. Wciąż trzymając głowę na kolanach kochanki, spojrzała w stronę drzwi upewniając się czy nie stoi tam Patryk. - To niewykluczone ale… chciałabym przede wszystkim byś to zobaczyła… doświadczyła.
Wyprostowała się by spojrzeć w oczy Jagodzie.
- Pożegnajmy się ładnie i spróbuję ci wynagrodzić porwaną koszulkę, co ty na to? Omówimy nieco rzeczy i pojadę pobawić się w weterynarza. - Uśmiechnęła się do okularnicy powracając do drażnienia jej kwiatuszka.
- A twoja pupa? Nie chcę by cię bolało.- malarka drżała pod pieszczota kochanki mocząc majteczki coraz bardziej. - No i nie wiem… jak się zachować przy Patryku. Udawać że nic nie zauważyłam… już nie mogę.
- Tak żebyś czuła się z tym dobrze. - Perka odgarnęła majteczki na bok i powoli wsunęła palec w kobiecość kochanki. - Ja bym pozwoliła by spróbował się udobruchać… nie miałabyś ochoty namalować jego aktu?
- Nie maluję portretów i aktów. Boję się ataku… w trakcie. - wyjaśniła rozpalonym pożądaniem głosem ugniatając swój biust przez ubranie.
- Będę obok… tak jak w nocy. A mówiłaś, że malowałaś takie rzeczy na studiach. - Palec Perki zaczął się powoli poruszać wsuwając i wysuwając. - Więc… może warto spróbować.
- Wtedy… ataki… zaczęły się nasilać. Nie skończyłam… studiów, mama wykorzys…- cichutko jęknęła czując zabawy kochanki. - uroki i znajo...mości. Załatwiła mi dyplom. Zrobię jednak co zechcesz… tylko użyj ust.
- Zaraz może przyjść… - Perka nachyliła się i pocałowała przez majteczki kobiecość Wilgi. - Wytrzymasz chwilkę?
- Tttak…- zgodziła się Jagoda i pogłaskała rudowłosą po głowie. - Rozzpaliłam… cię tym… strojem? Zwykle ttak nie ubieram się.
- A powinnaś - Perka niechętnie wstała z klęczek, czując jak jej ciało protestuje przy każdym ruchu. Ostrożnie potarła zaczerwieniony tyłek. - Pójdę i się ubiorę. A co do Patryka… nie chce cię w tym zakresie do niczego zmuszać.
- Może znajdziemy kogoś obcego wpierw? Jakąś czarownicę może? Nie chcę mieć ataku, przy nim lub kimkolwiek innym kogo znam. - wyjaśniła cicho Wilga zerkając na oblicze Zosi.
- Jasne. - Perka nachyliła się i pocałowała Jagodę w usta. - To co? Za chwilkę wracam?
- Tak. - uśmiechnęła się Jagoda poprawiając spódniczkę.
Zosia mrugnęła do dziewczyny i rozczochrała delikatnie, starannie ułożone włosy. Mocno rozchybotanym krokiem ruszyła w kierunku swojego pokoju.
Pielęgnacja ciała i dobieranie stroju. To były sprawy którymi musiała zająć się Zofia. Poranek wszak zaczął się wyjątkowo intensywnie burząc status quo, który zachowały dzięki miksturze z karafki. Ale Zofia nie narzekała. Przekonała się że mikstura działa, a Patryk będzie przyjemnym dodatkiem do pozostałych atrakcji tej posiadłości. A propo Patryka… mężczyzna właśnie otworzył drzwi do jej pokoju zerkając ciekawsko do środka.
Perka spojrzała na niego lekko zaskoczona, przerywając przekopywanie stosu ubrań na łóżku. Była w samej bieliźnie, różowej dobranej do tego co pożyczyła od niej Jagoda.
- Co tu robisz? - Spytała, biorąc długo poszukiwany sweterek z głębokim dekoltem.
- Umiesz wywierać niezatarte wrażenie. - skomentował Patryk wodząc wzrokiem po ciele dziewczyny. Po czym dodał. - Przyszedłem się pożegnać i… może skraść buziaka, jeśli to nie zaszkodzi naszej dziwnej relacji.
Zosia podeszła do mężczyzny wciągając przez głowę sweter.
- Wejdziesz? - Zatrzymała się o krok od drzwi, robiąc mężczyźnie miejsce.
- Na moment. Muszę już jechać w sumie. - Patryk wszedł do środka powoli.
Perka zamknęła za nim drzwi.
- Obgadamy tu kilka rzeczy z Jagodą i ogarniemy mieszkanie po naszym szaleństwie, a potem przyjechałabym do ciebie obejrzeć te zwierzątka, dobrze? - Przysunęła się do mężczyzny, tak że ich ciała się zetknęły.
- Moi ludzie już wiedzą o twojej wizycie. Pobierasz stawki takie jak inni weterynarze? - zapytał Patryk nie mogąc oderwać wzroku od dekoltu jej swetra, a dłoni… trzymał przy sobie, acz wydawało się, że nie wie co z nimi zrobić.
- Czasem nic nie biorę, jeśli na przykład ktoś zapewnia mi nocleg i posiłek, albo po prostu nie ma kasy. - Zosia delikatnie sięgnęła do jego dłoni i ułożyła je na swoich biodrach. - Ale jak odpalisz mi standardową stawkę to może odkupię koszulkę Jagodzie.
- Jak poradzisz sobie z ogierem… - jego dłonie zeszły na pupę zaciskając się na niej i dociskając ciało Zosi do jego torsu.
- Tym w stajni. - sprecyzował pospiesznie. - zapłacę nawet podwójnie. Miejscowi nie mogą nic poradzić. A Jagoda… nie jest swoją babką.
- Zrobię co w mojej mocy. - Perka uśmiechnęła się i stanęła na palcach by pocałować mężczyznę. Usta Patryka przylgnęły zaborczo do warg kobiety, dłonie zacisnęły zachłannie na pośladkach obiecując Perce namiętne chwile, gdyby był na nie czas. Zosia odchyliła się przerywając pocałunek.
- Przyjadę niebawem. I kto wie może jak szybko skończę Pan na włościach znajdzie chwilę by pokazać mi obejście. - Mrugnęła do niego i stanęła na całych stopach.
- Dobrze, jeśli znajdę czas. Jeśli nie… zakradnę się do twojej sypialni dziś wieczorem. - rzekł pół żartem, pół serio.
- Chyba wyjedziemy na noc. - Perka przesunęła dłonią po policzku mężczyzny. - Dzwoniła podobno mama Jagody. - Uśmiechnęła się niewinnie. - Więc jeśli nie znajdziesz czasu, cóż… czeka cię odrobinę dłuższy post.
- Wiesz dobrze, że to nie motywuje mnie do oprowadzania cię po moich włościach, a… od razu zgarnięcia cię i zaciągnięcia do łóżka. Albo w jakiś stóg siana. Jest ci z tym faktem, wygodnie? - zapytał Patryk patrząc jej w oczy.
Zosia zaśmiała się.
- Obawiam się, że moja wygoda będzie zależeć od tego czy trafi na łóżko czy też na stóg siana. - Spojrzała na niego roziskrzonym wzrokiem.
-Dobrze. To dajcie mi znać co i jak przed wieczorem. - mężczyzna puścił kochankę i ruszył do wyjścia z pokoju Wilgi.
- Zdzwonimy się. - Perka odprowadziła go wzrokiem, krzyżując ręce na piersi. Jak na poranne groźby, całkiem nieźle szło mu panowanie nad sobą. Poczekała aż drzwi zamkną się za mężczyzną i niechętnie powróciła wzrokiem do sterty ciuchów. - To jeszcze jakieś spodnie…

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline