Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2018, 21:06   #14
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Koniki duże i małe

Zatrzymali się przy jednym z boksów.
- Oto on. - wskazał dłonią rosłego, acz osowiałego ogiera czystej angielskiej krwi.
Perka zatrzymała się przed boksem, przyglądając się koniu, odruchowo zaczęła szukać jakichś dodatkowych oznak choroby. Matowa sierść? Przerzedzona grzywa… Zapach stajni sprawiał, że łatwo się uspokajała. Lubiła obecność zwierząt i mimo niedawnej… ostrej jazdy, bez trudu zaczynała skupiać myśli.
- Kusisz… - Powiedziała nie patrząc na mężczyznę. - .. tyle że ja lubię być porywana. - Uśmiechnęła się do Patryka i otworzyła boks. - Przyślij jakiegoś stajennego. Zobaczę co i jak i w razie czego wydam mu instrukcje.
- Dobrze. To idę wykonać moje obowiązki, by mieć jak najwięcej czasu na wykorzystywanie ciebie.- pogroził żartobliwie Patryk oddalając się. Tymczasem badając konia Perka miała już kilka podejrzeń. Na konia ktoś rzucił urok. Nic mu bowiem nie dolegało fizycznie. Natomiast słabł w wyniku złośliwej klątwy. Przeczesując jego grzywę natrafiła na zaplecione w niej warkoczyki. Stara sztuczka i złośliwa, godna wiejskiej szeptuchy a nie prawdziwej czarownicy.
Urok ten łatwo było uczynić, ale… potrzebowała skrzypu. Nawet nie musiała to być roślina, tylko coś go zawierającego. U Jagody z pewnością był on, był też w wiejskim sklepiku w różnych preparatach na urodę, był też z pewnością u Katarzyny w gabinecie lekarskim, choćby jako suplement diety dobrze robiący na włosy.
Perka ukryła warkoczyki nie chcąc by ktoś je rozplatał nim odczyni urok i delikatnie pogładziła konia po szyi.
- Biedaku… co za suka ci to zrobiła. - Wydobyła z torby jedna z naładowanych witaminami przekąsek i podała ją zwierzęciu. Ostrożnie gładziła konia po pysku zastanawiając się jaką strategię przyjąć przy spotkaniu z Katarzyną. Jej ciało nadal było rozpalone po zabawach z Patrykiem... i zabawach z Wilgą… i poranku z Patrykiem. Przetarła twarz zdając sobie sprawę z tego jak wygląda jej rozkład dnia. Najgorsze było to, że zbyt dobrze znała siebie. Z każdym razem będzie chciała więcej… mocniej. Oparła się o konia łapiąc głęboki oddech. Jak tak dalej pójdzie będzie musiała wyjechać na dwa dni by odetchnąć i się ogarnąć, zanim wpadnie jej do głowy coś głupiego. Poklepała zwierzę i zamknąwszy boks ruszyła na poszukiwanie gabinetu lekarskiego. Po drodze natknęła się na młodego blondyna, chłopak stajenny zatrzymał się przed nią i spytał. - W czym mam pomóc ? Szef kazał wykonywać pani polecenia.
- Wspaniale! Nie spodziewałam się ciebie tak szybko. - Perka uśmiechnęła się do chłopaka, a chwilę później poczuła jak złośliwy duszek w jej głowie delikatnie ją szturcha. - Czy mógłbyś się rozebrać?
-Co ?- osiemnastolatek spojrzał na nią z wyraźnym zaskoczeniem i niezrozumieniem. Nie bardzo wiedział jak zareagować na to polecenie wydane przez atrakcyjną kobietę. To brzmiało jak początek listu opublikowanego w Playboyu.

Czarownica zaśmiała się i otarła łezkę.
- Dobrze. Żartowałam. - Powiedziała mrugając do chłopaka. - Zabrakło mi czegoś i chciałam zapytać czy może doktor ma to u siebie. Wskazałbyś mi drogę?
- Oczywiście.- zgodził się się chłopak i zaczął tłumaczyć drogę Zofii. Nie była to trudna trasa, ani specjalnie długa. Powinna więc załatwić brakujący składnik w ciągu kilku minut, o ile nie pojawią się jakieś komplikacje.
Perka ruszyła na poszukiwania rozglądając się z zaciekawieniem po stadninie. Była w szoku, że ktoś tak młody jak Patryk zarządza tym wszystkim.
Wyszła z budynku stajni i ruszyła do celu jakim był budynek z siedzibą Katarzyny. Był on oczywiście w hotelu, z którego wychodziła grupa dzieci z opiekunami. Zapewne po to, by dzieci zetknęły się z kucami.
Zofia minęła je i weszła do dużego holu, a potem skręciła w prawo. Wędrując krótkim korytarzem dotarła do drzwi z namalowanym czerwonym krzyżem, oraz tabliczką
“Gabinet lekarski. Dr. Katarzyna Bergowic.”

Perka zapukała do drzwi biorąc wcześniej głęboki oddech.
- Proszę wejść.- usłyszała głos kobiety w odpowiedzi.
Perka weszła do środka i uśmiechnęła się do lekarki.
- Cześć. - Rozejrzała się po gabinecie odruchowo szukając konkretnych specyfików.
- Cześć… przyszłaś na kawę, herbatę, może coś… mocniejszego? - zapytała Kasia uśmiechając się drapieżnie. Odłożyła gazetę którą czytała dla zabicia czasu. Gabinet w którym były obie kobiety był… podstawowo wyposażony. Jak szkolne gabinety lekarskie. Można tu było znaleźć leżankę i parawan, ale nic więcej. Była przeszklona szafka z medykamentami, niestety blisko Kasi, a dekolt jej kitla “magicznie” powiększył od czasu gdy ją ostatnio spotkała, za pomocą rozpięcia dwóch guzików.
- Niestety jestem nadal w trakcie zabiegu. - Perka zamknęła za sobą drzwi i podeszła do lekarki. - Postanowiłam sprawdzić czy masz może coś ze skrzypem nim zacznę biegać po łące i go szukać.
- Biegać po łące… brzmi całkiem przyjemnie. Z punktu widza obserwującego to bieganie. Te ciasne spodnie… z pewnością przyciągają wzrok na tobie. - wymruczała zamyślona Kasia i wstała pocierając podbródek dłonią. - Lek… czy coś w rodzaju niegroźnych witamin? Doustne stosowanie, wcieranie, odżywka do włosów czy szampon.-
- Doustne, najlepiej jakiś suplement. - Zosia przyglądała się lekarce ciekawa czy ta ograniczy się do pochwał czy będzie się starała o coś więcej.
- Chyyyba coś mam… tylko gdzie?- zamyśliła się Kasia rozglądając się po szafce z lekami. Uśmiechnęła do Zosi.- Pomożesz mi znaleźć?
- Szukać w szafce czy rozejrzeć się po innych miejscach? - Perka odłożyła torbę, którą jednak wolała mieć przy sobie i podeszła do lekarki.
- Suplementy mam w tych środkowych szufladach…- wyjaśniła lekarka z uśmiechem.- Możesz tam do nich zajrzeć?-
I pochylić się… ale tego już nie wspomniała, choć z pewnością miała to na myśli. Kasia z pewnością była drapieżnikiem.
Na jej nieszczęście Perka nie planowała jej ułatwiać zadania.
- Jasne. - Czarownica usiadła po turecku na podłodze i wysunęła pierwszą szufladę by sprawdzić jej zawartość.
Katarzyna coś tam mruknęła pod nosem o “uznawaniu swej porażki” i usiadła na biurku zakładając nogę na nogę. Przesunęło to w dól krótką spódniczkę jaką nosiła i ujawniło granice samonośnych pończoch na jej udach.
- To coś poważnego… z tym ogierem?- zapytała bujając jedną nogą, podczas gdy Zosia po przeszukaniu pierwszej szuflady nie znalazła interesującego ją suplementu.
- Spróbuj z tą niżej.- doradziła lekarka.
Perka otworzyła niższą szufladę.
- Wygląda jak anemia, choć to dziwne bo zerknęłam na pasze i są całkiem urozmaicone. - Zosia spojrzała na lekarkę niby od niechcenia zawieszając wzrok na zgrabnych nogach. - Dużo miewasz tu pacjentów?
- Zależy jaką grupę… mamy pod opieką. Z jakimi chorobami się zmagają. Czasami bywa ciężko, bo jestem lekarzem rodzinnym bez specjalizacji.- uśmiechnęła w odpowiedzi Kasia, zaczynając niby przypadkiem muskać stopą tyłeczek czarownicy. - A czasami bywa jak dziś. Nic do roboty, chyba że ktoś będzie miał wypadek.
- Nie myślałaś o robieniu specjalizacji? - Perka powróciła do przeszukiwania szuflady udając, że nie zauważyła dotyku lekarki.
- Myślałam… i robię ginekologię… zaocznie jednak. Z przerwami. Specjalizacja kosztuje. - dotyk na pośladkach był wyraźny, ale delikatny. Wodziła po nim czubkiem buta, więc doznania nie były zbyt intensywne przez jeansy. Niemniej sama świadomość miała posmak pikanterii. A kolejna szuflada okazała się nietrafiona.
- Myślę w tej niżej może coś być.- co oznaczało, że lekarka wiedziała i specjalnie przedłużała poszukiwania.
- Naprawdę przerwałam badanie, wiesz? - Perka zerknęła na lekarkę ale zabrała się za przeszukiwanie kolejnej szuflady. Dotyk był… podniecający i czarownicę strasznie kusiło by pójść z tym dalej ale… Dwóch kochanków we wsi to aż nad to. - Czemu ginekologia?
- Pole moich… zainteresowań. I takie rodzaj klientów wolę…- mruczała kobieta krążąc stopą po pośladkach kuszonej czarownicy. Ta w końcu znalazła to czego szukała. Sproszkowany skrzyp w tabletkach na wzmocnienie włosów. Prawie bez dodatków. Idealny.
Perka wydobyła suplement.
- Pożyczę. - Pokazała lekarce opakowanie, wstając z podłogi.
- Ok… ale…- Kocica zatrzymała Zosię, ustawiając jedną ze zgrabnych nóg niczym szlaban i uśmiechnęła się zmysłowo. - … ale jesteś mi winna, jedną gorącą, wilgotną … czarną kawę w moim towarzystwie.
Perka była ciekawa co na takie targi powiedziałby Patryk, ale ugryzła się w język.
- Mogę wpaść przed obiadem, pasuje? - Sięgnęła do nogi lekarki i delikatnie popchnęła ją w dół.
- Zgoda…- uśmiechnęła się zadowolona z siebie lekarka.- Zawsze miło nacieszyć oczy pięknymi widokami, a uszy miłym szczebiotem.
- Myślę, że tyle może mi się udać zapewnić. - Zosia uśmiechnęła się do Kasi i podeszła do swojej torby.
- A kto wie… może mi uda się zapewnić nieco więcej.- mruknęła lekarka wodząc tęsknie wzrokiem po pośladkach Zosi. Była drapieżnikiem, ale w ramach cywilizowanych norm, choć.. gdyby wiedziała o Perce, to co Patryk, to Zofia byłaby pewnie w niebezpieczeństwie.
- Mam nadzieję… - Zosia zgarnęła torbę i podeszła do drzwi. - Bardzo liczę na tą kawę.
- Nie martw się. Będzie bardzo gorąca.- wymruczała zmysłowo Kasia, choć niekoniecznie mówiła o kawie.
Zosia opuściła pokój czując w dołku znajomy gorąc. Odeszła kilka kroków i dopiero wtedy pozwoliła sobie na głębszy oddech. Powinna popracować nad siłą woli i to szybko.

Ruszyła z powrotem do stajni starając się lekko ochłonąć. Gdy dotarła do stajni, zdołała ochłonąć na tyle, by nie myśleć o obcasie błądzącym po jej pośladku (najlepiej nagim). I skupić się na planowaniu rozproszenia uroku. Wymagało to trochę pracy, ale w porównaniu z wysiłkiem jakim było zdobycie skrzypu… był to spacer po parku. Klątwa na wierzchowcu nie należała do potężnych, ani rzuconych przez profesjonalistkę, więc Zofia nie spodziewała się problemów. Dotarła do boksu… obecnie już pustego, pomijając “chorego” konia, w nim.
Należało się zabrać do roboty. Perka upewniła się, że nikogo nie ma w okolicy i wydobyła z torby podróżny moździerz, w którym roztarła dwie tabletki po czym wydobyła jeden ze swoich specyfików na anemię i wsypała proszek. Zakręciła słoiczek i zaczęła mieszać miksturę podchodząc do ogiera. Odsłoniła warkocze znów czując irytację na ich widok. Polała to miejsce miksturą powoli szepcząc zaklęcie i zabrała się za rozplątywanie końskich włosów. Gdy skończyła podeszła do pyska ogiera i wlała mu resztę do pyska, wymuszając na nim by przełknął. Po wszystkim cofnęła się czekając aż urok przestanie działać.

Zwierzę dość szybko nabierało energii, wstrząsnęło łbem i zarżało. Potrzebowało teraz dobrego posiłku, ale zważywszy jak obficie miało wypełniony żłób… to akurat nie był problem. Rumak zaczął jeść, a Perka mogła sobie pogratulować dobrze wykonanej roboty.
Niestety była pewna, że ile by jej Patryk nie zapłacił nie pokryje to kosztów kawy z Kasią. Chwilę przyglądała się z uśmiechem energicznemu rumakowi, wydobywając zapas ciasteczek z witaminami, na dwa tygodnie. Zamknęła boks i ruszyła na poszukiwanie “swojego” stajennego.
Ten porządkował akurat siano, tak gdzie Zosia i Patryk figlowali przed chwilą. Nieco spocony rozebrał się do pasa i nie zauważył nadchodzącej dziewczyny.
Perka stanęła w drzwiach boksu.
- Jeszcze spodnie i bielizna, a pierwsze polecenie będzie wykonane. - Rzuciła żartobliwym tonem.
Młodzian obrócił się i zerknął za siebie dodając ze śmiechem.
- To nie podchodzi pod molestowanie przypadkiem? Zresztą co pannie, po samej goliźnie?
- Potem mam co sobie wyobrażać wieczorami. - Perka kontynuowała grę, ale pokazała mu torebkę z ciastkami. - Skończyłam z ogierem.
- No… przyznaję. Widok wryłby się w pamięć.- potwierdził z dumą młodzik i spytał.- I co z nim? Już lepiej? Coś mu trzeba podawać? Jakąś receptę do zrealizowania ma panna dla mnie?
- Powinno być dobrze, ale wymaga wzbogacenia diety. - Podeszła do chłopaka i podała mu torebkę. - Jedno dziennie, przez dwa tygodnie. Wyglądają niepozornie, ale są nafaszerowane witaminami. Do tego normalne karmienie.
- Jedno dziennie, przez dwa tygodnie. Zapamiętam.- skinął chłopak i uśmiechnął się.- Dzięki za pomoc. Szkoda było patrzeć jak marnieje w oczach.
- Ach… niech zbyt wiele osób się do niego nie zbliża. Potrzebuje nieco spokoju, dobrze? - Uśmiechnęła się do chłopaka i cofnęła się do drzwi boksu. W progu obejrzała się.- Jak ci na imię?
- Darek.- odparł chłopak odkładając ciasteczka na swoją koszulę położoną z boku. - Niech się panna nie martwi, będzie miał spokój.
- Pytam o imię, co by cię potem namówić do tego rozbierania. - Mrugnęła do niego. - Skoro widok “wryłby mi się w pamięć”.
- No… to jest możliwe… zależy od tego jak by się panna zabrała za namawianie.- odparł żartem chłopak.
- Hm… kto wie. - Perka udała zamyślenie. - Może bym coś zdjęła by cię zachęcić? - Zaśmiała się. - Dobra, muszę uciekać. Udanego dnia Darku.
- Nawzajem.- rzekł na pożegnanie młodzik. Na zegarku Zofii wskazówki nieubłaganie wskazywały jedenastą czterdzieści, z każdą sekundą zmniejszając dystans do dwunastej.

Perka szybkim krokiem ruszyła do gabinetu lekarskiego. Czarownice dotrzymują obietnic, nawet jeśli druga strona nie wie z kim ma do czynienia.
Katarzyna siedziała za swoim biurkiem znów zajęta czytaniem gazety, ale na widok wchodzącej Zofii odłożyła ją od razu na biurko.
- I jak poszło? Zgodnie z planem mam nadzieję? Konik już fika?- zapytała przyjacielsko, a Zofia dostrzegła że kitel jest całkowicie rozpięty i odsłania zieloną bluzkę, mocno przylegającą do ciała i podkreślającą dość duży, acz zgrabny biust lekarki.
- Jeszcze będzie potrzebował chwili, ale powinno być dobrze. - Perka z całych sił starała się nie patrzeć na dekolt Kasi. Odłożyła torbę przy wejściu i podeszła oddając jej opakowanie z suplementem. - Wystarczyły dwie.
- Cieszę się, że mogłam pomóc.- dłoń Kasi pochwyciła dłoń Perki, gdy stawiała opakowanie na biurku. Przesunęła palcami po jej nadgarstku i wyżej.
- A co… z kawą, masz czas?
- Niewiele ale mam.- Zosia zerknęła na wiszący w pokoju zegarek, a potem spojrzała na przytrzymującą ją dłoń. Kobiece palce były przyjemne, delikatne… sprawiały że Perka znów poczuła charakterystyczne ciepło. - Czy… czy mogłybyśmy ograniczyć się do kawy?
- Czyżbyś myślała o czymś innym niż kawa?- spytała Katarzyna, a Zofia zrozumiała, że to był błąd z jej strony. Nigdy nie należy okazywać słabości przy drapieżniku. Nic więc dziwnego, że palce lekarki nadal krążyły po skórze nadgarska czarownicy.
Zosia zaśmiała się.
- Tak… o ewentualnej przekąsce. - Perka spróbowała delikatnie cofnąć rękę. - Wybierasz się na obiad?
- Ach tak, obiad. Zapomniałam o nim. Wybieram się… ale możemy zjeść tutaj. We dwoje. Będzie kameralniej i lepiej, niż gdybyśmy miały jeść samotnie. - Kasia niechętnie pozwoliła umknąć dłoni Zosi.
- Byłam ciekawa jak wygląda stołówka. - Perka zajęła krzesełko przeznaczone dla pacjenta. - W ogóle jestem ciekawa tego ośrodka, ale po posiłku czeka mnie spotkanie z szefem i muszę uciekać.
- To naprawdę szkoda… tak mało… czasu.- mruknęła Kasia siadając na biurku przed Zofią i lekko rozchylając nogi, by stopami objąć postać dziewczyny siedzącej przed nią.
Czarna mini… czarne samonośne pończoszki. Zofia była niemal pewna, że jeśli lekko się pochyli zdoła zajrzeć pod tą spódniczkę i zobaczyć bieliznę lekarki.
- Więc…- nachyliła się ku Kasia.- Jaką lubisz? Bardzo gorącą? I bardzo słodką? A może ostrą?
- Czarną i gorzką. - Perka z całych sił starała się utrzymać wzrok na twarzy lekarki. - Niezbyt gorącą, wolałabym się nie sparzyć.
- Czasami warto się sparzyć. Spróbować czegoś nowego.- mruczała Kasia, nie wiedząc że jej oferta nie była nowością dla Zofii. Co jednak nie czyniło jej mniej kuszącą.
Z niechęcią lekarka oderwała się od gościa i ruszyła za parawan. Czarownica widziała jak kitel ląduje przewieszony przez niego.
- Kawa zaraz będzie. Taką jak zamówiłaś.- usłyszała za parawanu Zofia, a oprócz głosu lekarki, odgłosy ekspresu do kawy.
Perka chwilę rozważała co ma zrobić wpatrując się w swoje stopy.
- Czy często kobiety zgadzają się na twoje propozycje? - Spytała, uznając że czas na zmianę strategii.
- Ooo.. jakich propozycjach mówimy? Kawy, czy czegoś więcej?- usłyszała w odpowiedzi.
- Nie znam zbyt wielu osób, które odmawiają kawy szczególnie gdy mają jako alternatywę herbatę. - Perka przeniosła wzrok na parawan. - Pytałam o coś więcej. O odpowiedź na twój dotyk, zaloty.
- Aaa to.- przez chwilę panowało milczenie. - Jestem atrakcyjną kobietą? Według ciebie?
- Gdybym miała jakiś pomysł to bym nie pytała. - Perka uśmiechnęła się.
- Cóż… zdarzają się… czasem. Jednorazowe przygody. Chwile szaleństwa z dala od domu.- zamruczała zmysłowo zza zasłony Kasia.- Wśród opiekunek zdarzają się takie, które są zmęczone sytuacją, znudzone rutyną… chcą odrobiny dzikości. Niektóre… otwierają się na tą jedną noc. A potem wracają do domu, do swojego życia. A ja zostaję tu…-
Zachichotała.
- Nie narzekam jednak. Natomiast.. wracając do twojego pytania. Stanowczo za rzadko w stosunku do moich… pragnień.
- Jesteś atrakcyjną kobietą, ale ja nie potrzebuję kochanki. - Powiedziała spokojnie Zosia, choć jej ciało wołało o coś innego.
- Ja też nie widzę się na randkach czy w związkach. - zaśmiała się w odpowiedzi Kasia. - Powiedz, po co zadałaś te pytanie? Jakie ma znaczenie, ile razy poszłam do… metaforycznego łóżka z kobietą?
- Byłam ciekawa na ile skuteczna jest twoja strategia.
- Tak na trzydzieści… procent… zapewne.- odparła Katarzyna wracając z kubkami kawy. Postawiła je na brzegach biurka. Podciągnęła mini tak, że Zofia dostrzegła koronkowe bordowe majteczki i okrakiem usiadła na kolanach Zosi. Jej piersi otarły się o biust czarownicy.
- Ale nie ma to znaczenia, na ile jest skuteczna wobec innych kobiet. - spojrzała jej w oczy. - Skoro gramy w otwarte karty, no to powiem wprost. Mam na ciebie ochotę.
- Widzę, ale ja mam ochotę na kogoś innego. - Perka już żałowała, że nie wzięła czegoś na uspokojenie ze swojej torby. Patryk będzie musiał się postarać… bardzo postarać. - Więc jeśli mogę prosić… wypijmy po prostu tą kawę.
- Na pewno nie chcesz spróbować?- wymruczała lekarka ocierając się biustem i próbując jeszcze kusić. - Będę dyskretna, a i… też nie wymagam ciągłych odwiedzin. Jeden mały eksperyment. Nie będziesz żałowała.
- To nie będzie dla mnie eksperyment i nie… dziś nie chcę próbować nowości. - Perka skuliła palce w butach starając się jakoś zapanować nad szalejącym ciałem.
- Szkoda… to może następnym razem?- Kasia naparła ciałem na swoją ofiarę, jej usta musnęły czubek nosa Zosi w pocałunku, a potem szepnęła do ucha muskając je języczkiem.- Wiesz gdzie mnie szukać jakby co, prawda?
- Wiem… - Perka z trudem powstrzymała zbierające się w jej gardle jęknięcie. - Kawa?
- Kawa…- Kasia niechętnie zsunęła się z Zofii i zabrała za poprawianie spódniczki. - Ale nie bierz mnie za potulną kobietkę. Nie daję łatwo za wygraną.
Usiadła na biurku i założywszy nogę na nogę podała kawę Perce nachylając się ku niej.
Zosia przyjęła kubek i upiła łyk gorzkiego napoju starając się utrzymać wzrok powyżej dekoltu Kasi.
- Widzę. - Odezwała się w końcu, czując jak kawa lekko wyciąga ją z rozkręcającego się amoku.
- Taka śliczna. Taka szkoda. -wymruczała lekarka wzdychając lekko. -Taki słodki smakołyk, szkoda że jesteś zajęta… potrafię być bardzo milutka. Nie zapytam przez kogo zajęta, ale skoro… pytałaś mnie swoje podboje.
Przesunęła czubkiem stopy po piersiach czarownicy.
- To oznacza że nie jestem całkiem na straconej pozycji.
- Nie jesteś. - Perka upiła kolejny łyk kawy i starając się zająć czymś myśli analizowała ile w niej arabiki, a ile robusty. - Jak już powiedziałam, jesteś bardzo atrakcyjna, ale… to zły czas.
- Rozumiem…- skinęła głową Kasia przyglądajac się biustowi Zofii i popijając swoją kawę.
- Pokażesz chociaż je mi? W ramach nagrody pocieszenia, za moje trudy i szczerość?- zaryzykowała.
- Jak będę wychodzić, co byś się na mnie nie rzuciła. - Perka zdobyła się na żartobliwy ton.
- Takie ładne? Takie kuszące? - zaśmiała się lekarka i lekko ścisnęła swój biust. - Może powinnam pokazać swój na zachęte?
Zosia upiła spory łyk kawy obserwując dłonie Kasi. Jak tak dalej pójdzie nawet nie zahaczy o tą stołówkę, a Patryk może nie mieć szansy rzucić nią o biurko…
- Z chęcią zobaczę co mnie omija. - Powiedziała spokojnie ale po chwili zawahała się. - Nie… może kiedy indziej. - Dopiła kawę i wstała z krzesełka. - Powinnam się zbierać.
- Na pewno?- Kasia rozpięła kilka guzików od swojej bluzki powiększając jej dekolt. Uśmiechnęła się złowieszczo i lubieżnie zarazem. Była drapieżnikiem, który lubił kokietować.
Perka poczuła jak koronkowe majtki przemakają i spodnie starają się podążyć ich śladem. - - Na pewno. - Perka podeszła do swojej torby i zatrzymała się przy drzwiach o czymś sobie przypominając. - No tak… nagroda pocieszenia. - Zosia oparła się plecami o drzwi i podwinęła do góry sweter pokazując ujęte w różowy stanik piersi.
- Mrr… słodki widoczek.- oblizała się lubieżnie Kasia mrucząc kocio. Na szczęście jej do rozpięcia zostało jeszcze kilka guziczków.
Zosia odciągnęła stanik i uniosła go ku górze, uwalniając swoje piersi. Czuła jak jej całe ciało domaga się pieszczot, jak nabrzmiała kobiecość woła o to by ktoś jej dotknął
- Cieszę się jeśli się podoba. - Szybko naciągnęła stanik i poprawiła sweterek. - To… do zobaczenia?
- Do zobaczenia… -wymruczała Kasia nie przerywając rozpinania, więc i Zofia dojrzała półkule jej piersi wyłaniające się powoli zarówno z bordowego koronkowego stanika, jak i zielonej bluzki.. - … oby rychłego.

Perka zgarnęła swoją torbę i szybko opuściła pokój nim odbije jej na tyle, by jednak rzucić się na seksowną lekarkę. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku biura w którym urzędował Patryk. Obiad będzie musiał poczekać, obecnie jej ciało domagało się zupełnie innej strawy.
Po schodach, na górę, w prawo… przynajmniej tak poinformowano ją w recepcji znajdującej się holu. I rzeczywiście… dość szybko stanęła przed jego drzwiami. Perka otworzyła z rozpędu drzwi wkraczając do środka. Patryk na szczęście był w swoim biurze, zajadał akurat śniadanie w postaci hot doga. Zaskoczony widokiem Zofii spytał zaniepokojony.
- Coś się stało? Wszystko w porządku z tobą? Z ogierem?
Perka rzuciła torbę przy ścianie i chwilę potem wylądował na niej jej kitel, a za nim sweter.
- Piłam kawę z Kasią. - Zdjęła spodnie i rzuciła je na rosnącą stertę ubrań.
- No tak… ona potrafi być… nachalna. Mam nadzieję, że cię… nie uraziła.- mężczyzna mimo swych niedawnych obietnic patrzył jak wryty na działania Zosi.
Czarownica zdjęła majtki i stanik po czym je także rzuciła na torbę z lekami. Zupełnie naga podeszła do Patryka i usiadła przed nim na biurku.
- Chwaliła mnie… dotykała… - Rozchyliła nogi pokazując mężczyźnie w jakim jest stanie. - Proszę weź mnie zanim wpadnę na pomysł by wrócić do jej gabinetu.
Patryk wstał i rozpiął spodnie. Widok jaki miał przed sobą był wystarczającym afrodyzjakiem. Chwycił więc za nogi kochanki i bezceremonialnie podbił jej kobiecość, jednym gwałtownym sztychem, a potem kolejnym i kolejnym… bez przerwy i bez litości. Mocno pchnięcia pozbawione były finezji… czysto zwierzęce pożądanie pobudzane falującym od jego ruchów bioder, biustem kochanki.
- Tak.. wspaniale... - Perka chwyciła trzymające ją ręce i wbiła w nie paznokcie. - … jeszcze… mój ogierku. - Słowa przerodziły się w jęki, a te w okrzyki. Patryk zapewniał że tu może być głośno i czarownica zamierzała dać upust całej uzbieranej frustracji, choćby miało to ogłuszyć jej kochanka.
Jej mężczyzna nie zamierzał jej w tym przeszkadzać pożądliwie wpatrując się w jej wijące zmysłowo na biurku nagie ciało. Raz po po raz szturmował jej kobiecość, przesuwając Perkę po blacie meble, szybko mocno i gwałtownie. Był samolubnym samcem, a ona jego samicą. Szczyt przyszedł szybko ale Kasia przygotowywała ją przed dobre kilkanaście minut. Zosia spięła się czując jak jej ciało przeszywa dreszcz i wykończona opadła na biurko zdając się na łaskę kochanka.
Ten opuścił jej ciepły i wilgotny zakątek tylko po to, by trzymając za nogi obrócić na brzuch. A gdy tak leżała wypięta to… czuła jak ociera się o nią między pośladkami. Ale ostatecznie, Patryk znów podbił jej kobiecość gwałtownym ruchem bioder. Tym razem jednak trzymając ją za włosy przymuszał do wychodzenia ciałem na spotkanie z przeszywającym ją taranem. Krótkie zagrożenie szturmem jej tylnych wrót sprawiło, że Perka cała aż zadygotała. Gdyby… gdyby to zrobił. Wizja bólu ale i przyjemności od których dzieliła ją cienka granica sprawiła, że szybko odzyskała wigor. Ujęła w dłonie krawędź blatu i zaczęła się poruszać zgodnie z narzucanym przez kochanka tempem. Czuła się wszak teraz jego zdobyczą, nagrodą za rozładowanie jej napięcia i… jego pragnieniem. Patryk wypełniał ją swoja obecnością i rozgrzewał zmysły. Ich ciała zderzały się raz po raz, gdy brał ją tak w posiadanie. Aż rozkosz jego przelała się w niej… jęknął głośno i dał klapsa pośladek.
- Czy ty mnie właśnie zastraszyłaś, że jeśli nie będę figlował z tobą, to udasz się do Katarzyny?- zapytał rozbawiony tym konceptem, gdy już zdołał złapać oddech po dotarciu na szczyt.
Perka nie ruszała się ciesząc się chłodem blatu pod swoim policzkiem i piersiami. Przymknęła oczy czując jak jej ciało się rozluźnia.
- Czy ty właśnie dałeś się zastraszyć tym, że pójdę do Katarzyny? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie bardzo…- odparł Patryk dając kolejnego klapsa w wypięte pośladki kochanki.
- Usiadłaś bezwstydnie naga na biurku. Musiałbym być impoten… nie, raczej kastratem by nie zareagować.
- Jakby to było za mało, po prostu bym cię dosiadła. - Wymruczała i zakręciła pośladkami. - Myślałam, że zwariuję.
- To dziwna… sytuacja…- mężczyzna tymczasem kucnął i prowokująco przesunął językiem po pupie. - Najpierw dowiaduję się, że nie masz nic przeciwko kobietom. Potem że Kasia cię pobudziła, a potem… przyszłaś do mnie. Czy to mnie czyni twoim… chłopakiem?
- Nie przypominam sobie kwiatków i randki, więc nie. - Perka uniosła się na tyle by móc spojrzeć ponad ramieniem na kochanka. - Po prostu chciałam ciebie.
- Miło wiedzieć, że mam coś czego ona nie ma. I nie mówię o różnicach anatomicznych.- zażartował Patryk wodząc językiem po pośladkach dziewczyny i pomiędzy nimi. Całował te dwie wypięte krągłości.- Ale… trochę mi zaimponowała. Byłaś… jak ogień.
Perka westchnęła ciężko i opadła na biurko.
- Żebyś zobaczył jej piersi… i to w tym bordowym staniku. - Powiedziała rozmarzonym głosem. - W stajni jest tylko jedna lepsza rzecz.
- Nie zobaczę… z tego co wiem… żaden facet tego nie zobaczy.- zaśmiał się Petryk masując wypięte pośladki dziewczyny i całując podstawę jej kręgosłupa. - Nie mam nic do nawilżenia w gabinecie. Przepraszam.
- W torbie jest maść. - Perka machnęła dłonią w kierunku sterty ubrań. - Ale… musimy pogadać póki jako tako myślę.
- Dobrze… o czym chcesz pogadać w takiej chwili.- Patryk przerwał pieszczoty jej ciała, choć nie do końca. Nadal muskał palcami jej pupę i uda. - Jeśli o Katarzynie to… nie wiem czy by posłuchała, jeśli kazałbym jej zostawić cię w spokoju. Nie wiem zresztą, czy chcesz by cię zostawiła w spokoju.
- Nie przejmuj się. Z takimi rzeczami radzę sobie sama, choćbym miała oddać za to tyłek. - Zosia obróciła się i ponownie usiadła na biurku, swoje stopy oparła na udach mężczyzny. - Chodzi o twojego ogierka. Nie… nie tego. - Skinęła na męskość wydobytą ze spodni. - Zajęłam się tym konikiem i już powinno być dobrze, ale… powiedzmy że ktoś go otruł. Czy jest ktoś kto chciałby ci zrobić na złość… komu mogło przeszkadzać to zwierze?
- Na złość?...tak… jest kilka osób. Koń raczej nikomu przeszkadzać nie mógł. Nie wystawiam go do wyścigów. Nie ma aż tak dobrego rodowodu, by był cennym koniem rozpłodowym. Zresztą używam go tylko dla własnej przyjemności. Lubię jeździć konno.- zamyślił się Patryk siadając wygodnie w fotelu i wodząc spojrzeniem po kochance.
- Zostawiłam dla niego witaminy, u takiego uroczego stajennego Darka. - Uśmiechnęła się i sięgnęła jedną z dłoni do swojej piersi. - Ale.. zwierzak jest osłabiony i lepiej jakby się to nie powtórzyło, przynajmniej póki się zupełnie nie zregeneruje. Powiedziałam Darkowi, że koń musi mieć spokój.
- Dobrze… będzie tak jak chcesz.- mruczał Patryk z fascynacją obserwując kochankę i jej działania.
Perka sięgnęła do piersi także drugą dłonią i mocno je ścisnęła. Jednak nie potrafiła myśleć logicznie… nie gdy on był naprzeciwko. Chwilę bawiła się, czując jak napięcie znów narasta, po czym sfrustrowana puściła piersi i opadła na biurko.
- Dziwnie na mnie działasz. - Mruknęła do siebie skupiając wzrok na suficie.
- Nie. Raczej to Katarzyna nadal…- odparł cicho Patryk i wstał, by się powoli rozbierać do naga delektując się widokiem jej gołego ciała.
- Wolałbyś by to była Katarzyna? - Perka nie odrywała wzroku od sufitu. - Chciałabym… chciałabym się dowiedzieć kto podtruł tego ogiera.
- Nie… ale nie uważam się za kogoś specjalnie… podniecającego.- odparł nagi już nachylając się nad leżącą dziewczyną. Zacisnął dłonie na jej nagim biuście ściskając go i ugniatając drapieżnie. Bawił się nim niczym dziecko, jednocześnie ocierał męskością o jej łono, by czuła jak wraca do “życia”.
-Mogę ci dać listę zwolnionych pracowników. Każdy z nich mógł mieć do mnie żal.- rzekł podczas tego “masażu”.
- I odrzuconych kochanek? - Perka zamruczała, a jej uda oparły się na udach biodrach mężczyzny. - Wybacz ale przez skórę czuję, że to babska robota.
- Obawiam się… że jeśli ktoś był rzucany to byłem nim ja. A co do pracowników, część z nich to kobiety. - ocenił Patryk wykorzystując ciężar swojego ciała do miętoszenia biustu Zofii. Był drapieżny i brutalny w swoich pieszczotach… ale tego przecież chciała jego kochanka.
Perka uniosła się na rękach by na niego spojrzeć. To co robił podniecało ją.Każdy jego ruch, ta dzika drapieżność… ale pewnie nie wszystkim kobietom to odpowiada.
- Coś czuję, że będę musiała popracować nad twoim delikatnym męskim ego. - Powiedziała żartobliwie. Po czym już rozpalonym głosem dodała. - To… chcesz tą maść?
- Tak… przynieś ją…- szepnął podnieconym głosem Patryk wpierw ściskając biust dziewczyny, a potem puszczając ją. - Nie chcę ci grzebać w rzeczach. A nuż wyciągnę jakiś wibrator… i skomplikujemy sobie zabawę.
- Bardziej obawiałabym się, że weźmiesz środek, którym pobudzam ogiery. - Zosia zsunęła się z biurka i podeszła do torby, by po chwili wrócić ze sporym słoiczkiem. - Nie trzeba dużo… ma także dodatkowe działanie.
- Chcę cię wziąć na czworaka… przeszkadza ci taka pozycja? - zapytał ostrożnie Patryk jakby bał się ją urazić. Nabrał zawartość słoiczka na palce.- Najpierw mam siebie czy ciebie?
Perka poczuła jak od samej propozycji lekko ścisnęło ją w dołku.
- Jak wolisz. - Powoli przesunęła dłonią po torsie mężczyzny. Chyba nie powinna mu mówić jak bardzo podniecająco na nią działa. - Może być na czworaka.
- Wolę… więc… najpierw kluczyk? A potem kłódeczka… czy na odwrót? - zapytał z uśmiechem.
Czarownica zaśmiała się.
- Naprawdę może być tak jak chcesz. - Spojrzała na niego roziskrzonym wzrokiem. - Ja… kusiło mnie by oddać ci się bez nawilżacza. Ale chyba miałabym po tym problemy z prowadzeniem.
- Mogę nawilżyć tylko swoją męskość.- to mówiąc nacierał swoją twardniejącą dumę, coraz bardziej gotową do podboju jej ciała.
- Możesz… To gdzie mam uklęknąć? - Spytała i zerknęła na gabinet, po raz pierwszy tak naprawdę go zauważając.
- Może lepiej na dywanie.- zaproponował mężczyzna. Na puchatym miękkim dywanie, w gabinecie nie wychodzącym poza standardy każdego prezesa firmy.
- O cholera… zapomnieliśmy zamknąć drzwi. Ktoś mógłby wejść.- zaśmiał się Patryk ruszając ku nim, podczas gdy w głowie Zofii pojawiła się tylko jedna odpowiedź: Kasia. Trzeba było przyznać, że lekarka potrafiła wywierać wrażenie.

Czarownica powolnym krokiem przeszła na dywan, pozwalając bosym stopom zanurzyć się w długim włosiu. Nie była pewna czemu dokładnie oparła się lekarce… co znaczyłaby jeszcze jedna kochanka? Czy szkoda jej było Jagody… Tak. I to już po igraszkach z Patrykiem. Do tego… czemu czuła się dziwnie robiąc to pod jego nosem? Nie byli parą… To tylko seks. Przyklęknęła i pogładziła dłońmi miękki dywan.
- Wtedy musiałbyś mnie uznać za swoją dziewczynę? - Rzuciła żartobliwym tonem, zerkając do tyłu na swojego kochanka.
- Prawdopodobnie. A na pewno pojawiłyby się plotki na nasz temat we wsi. Choć z drugiej strony i tak się pojawią.- Patryk zamknął drzwi na zasuwkę i ruszył ku niej, nagi i dumny. Jak barbarzyńca zamierzający się zabawić z branką.
- Takie plotki chyba nie są zbyt dobre dla biznesu… - Perka obróciła się i skupiła wzrok na przeciwległej ścianie. Chciała by ją zaskoczył, chciała znów oszaleć w jego ramionach. - … nigdy nie przejmowałam się takimi rzeczami.
- Nie prowadzę interesów we wsi, więc… plotkami się nie przejmuję.- Patryk klęknął za nią i pochwycił za pośladki. Perka poczuła jak jego śliska duma napiera na jej tyłeczek, a potem wbija się w niego zanurzając w jej ciasnym wnętrzu.
Zosia zacisnęła dłonie na dywanie z trudem łapiąc oddech.
- Mogłam… krzyczeć. - Szeptała rozpalonym głosem, czując jak jej głowa przyjemnie odpływa. - w stajni.
- To by było… kłopotliwe… acz...jakoś…- Patryk dał jej mocnego klapsa w pośladek.- … by to było. Teraz.. masz… krzyczeć i być głośna.
Naparł znów mocniej na kochankę, czując jak w pełni wypełnia jej ciało swoją obecnością.
- Nie będę delikatny Zosiu…- szepnął chrapliwym, acz pełnym pożądania głosem zwiększając tempo ruchów i nie dając jej czasu na przywyknięcie do swojej obecności w perwersyjnym zakątku jej ciała.
Perka poczuła ból, nawet mimo tego że maść miała właściwości leczące. Jednak… nie przeszkadzało jej to. Za bólem podążała przyjemność, za którą tak długo tęskniła.
- Mam krzyczeć. - Wyjęczała, uginając łokcie i mocniej się wypinając w stronę mężczyzny. - to mnie zmuś.
- Żebyś nie żałowała...tych słów…- szepnął w podnieceniu Patryk dając mocnego klapsa w wypięte pośladki kochanki. Po czym zacisnął dłonie na jej biodrach raz po raz przeszywając jej ciało swą twardą męskością. Coraz szybciej i mocniej. Perka czuła jak jej piersi falują od sztychów, jak ciało protestuje bólem na samolubne zachowanie kochanka.
Chwilę walczyła ze, starającymi się wydostać z ust, odgłosami, chcąc tym nieco rozjuszyć Patryka. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że nie było takiej konieczności. Obudziła bestię, a ona postanowiła wyżyć się na jej tyłku.
- Patryk. - Imię mężczyzny było jedyną rzeczą jaka przychodziła jej do głowy i jedyną jaką była w stanie wydusić z siebie pomiędzy okrzykami bólu i pożądania.
Nie mogła usłyszeć odpowiedzi, poprzez ścianę swych krzyków i jęków. On zresztą dyszał głośno narzucając szaleńcze tempo biodrami jakby się ścigał z własną namiętnością. Uwięziona pod kochankiem Perka mogła tylko poddawać się jego pragnieniom i służyć mu ciałem. I czuć.. ból… pożądanie, przyjemność, żar kochanka i świadomość jak na niego działa.I jak zbliża się do głośnego, wybuchowego finału. Czarownica nawet nie była pewna czy już doszła… a może zrobiła to kilka razy? Jej ciało trzęsło się nie radząc sobie z tym co mu zafundowała. Jej ręce osłabły i twarz zanurzyła się w miękkim dywanie. Z jednej strony czekała aż to szaleństwo się skończy, a z drugiej miała nadzieję, że będzie trwało cały czas.
Eksplozja… ciało kochanka przeszywa ekstaza i ona czuje jej dowód w sobie. W miejscu gdzie czuć nie powinna. Obolała… gdyż poddała się pragnieniom i szaleństwu. Zadowolona.
- Następnym razem… ja.. ciebie… zaskoczę…- groził drżącym głosem Patryk wykonując ostatnie kilka gwałtownych sztychów, po czym położył się obok niej na dywanie.
Perka opadła na dywan ale już po kilku oddechach wtuliła się w mężczyznę czując jak jej ciało nadal drży.
- T..tak. - Przywarła do niego całym ciałem, mając nadzieję że jego ciepło odrobinę złagodzi ból.
- Jak na pożegnanie… tymczasowe, było chyba dobrze. Szczerze powiedziawszy… pierwszy raz jestem w sytuacji, gdy pożegnalny seks odbywa się po tak krótkiej łóżkowej znajomości.- starał się żartować mężczyzna głaszczą Zofię po głowie. - Dobrze że wrócicie.
- Tak… powinnyśmy wrócić. - Ciało czarownicy ogarniało przyjemne odrętwienie. Ból promieniował od pośladków na całe ciało, ale nie był w stanie przyćmić tej dziwnej ogłupiającej satysfakcji. - Patryk… ja chyba muszę się chwilkę zdrzemnąć. - Powiedziała szeptem czując jak jej świadomość odpływa. - Tylko chwilkę… obudź mnie… godzinka… dobrze? - Nie słyszała odpowiedzi.
 
Aiko jest offline