Gustaw był w szoku. W porcie nie widział komu iść z pomocą a teraz się okazało, że wróg odstąpił od ataku. To, że przybył z odsieczą nie stanowiło już wielkiego znaczenia a wręcz stało się bolesnym problemem.
Miasto było według relacji niezdolne do obrony. Mury obronne już nie stanowiły realnej obrony a załoga była zdziesiątkowana.
Komendant nieprzytomny, Detlef podobnie. Nikt nie rządził obrońcami i Ci zaczynali się rozłazić po mieście.
Gustaw nie wiele czekał. Zwołał ocalałych sierżantów i Ostatnich.
- Dowódca obrony i Komendant nie są w stanie wydawać rozkazy. Wróg jeszcze nie odszedł spod bram i ciągle może zaatakować. Szpiedzy w mieście mogą poinformować ich o naszym rozprężeniu.- Gustaw popatrzył na zebranych i każdemu spojrzał w oczy.
- Zatem ja teraz tu w pełni dowodzę i rozkaz brzmi.- Zawiesił na chwilę i kontynuował.
- Obstawić mury i ich ruiny. Mają się tam znaleźć nawet służby pomocnicze uzbrojone w halabardy. Niech myślą, że jesteśmy gotowi. Głównodowodzącym i odpowiedzialnym za tą część zostaje Bert.- Zwrócił się do jednego z sierżantów czy kaprali, którzy jeszcze żyli.
- Poślijcie kogoś by mu przekazać rozkaz.- Odezwał się do niego i skinął, że może odejść.
- Reszta obstawić możliwe miejsca gdzie może szpieg się przecisnąć i znaleźć mi pozostałych dowódców.- Dodał i spojrzał na Leonore.
- Spytaj, któregoś weterana czy mają odpowiednie miejsce dla takiej liczby jeńców. Jakaś piwnica lub magazyn w porcie. Obstawcie by nie nawiali. Przygotujcie się na szpici, którzy będą chcieli nawiać.- Sięgnął za pazuchę i podał uszkodzoną lunetę.
- Daj to Loftusowi. Powiedź, że jak będę miał możliwość nie zapomnę o nim i lunecie. Niech po zdaniu dowództwa Tobie zjawi się z Sale u mnie.-
- Galeb. Udasz się do Starszego z wieściami i z prośbą o udostępnienie kilku khazadów by zabezpieczyć miasto i odstraszyć wroga. Powiedz, że nie dla mojego widzimisię to jest a dla dobra miasta. Komendant i Detlef niezdolni do rozkazywania a ludzi u nas niedobór. No i zapytaj czy jeńców by nie przetrzymał i daj znać Loftusowi i Leo.- Mówił spokojnie zastanawiając się. Nie wiedział co jeszcze czynić gdy do środka wszedł posłaniec od Brocka.
- Przekaż Panu Brockowi, że umowy dotrzymam i dopilnuję by miasto także dopełniło wszystkiego. Wróg jeszcze w zasięgu i może jeszcze zaatakować. Niech wstrzyma się puki nie odejdzie lub zadziała by miasto mogło uznać, że jest bezpieczne.- Przekazał posłańcowi i gdy wyszedł zwrócił się do Waltera.
- Wiem, że jesteś ranny, ale gdy opatrzą Ciebie wspomóż Berta.- Kiwnął mu głową.
Gustaw po wyjściu na plac rozkazał posłańcowi udać się do burmistrza by przygotował ustaloną kwotę dla Brocka.
Najemników sobie przydzielonych trzymał blisko i nie pozwalał im rozchodzić się i węszyć po mieście.