Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2018, 15:51   #8
Manni
 
Manni's Avatar
 
Reputacja: 1 Manni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputację
- Myślę, że jestem jego ulubieńcem - Sean przerwał ciszę, patrząc na drzwi, za którymi zniknął szef aurorów. - To co, możemy już iść? - dodał po chwili, zerkając na resztę towarzystwa, prócz Argusa.
Eris jakiś czas temu wyciągnęła papierosa ze starodawnej papierośnicy i nie odpalając mieliła go chwilę w ustach. - Kim Ty właściwie jesteś? - Spojrzała badawczo na mężczyznę, który zabrał głos, i który był jedyną nieznaną jej osobą. Papieros znalazł się za uchem mulatki.
- Eee... Ja? - Keane spytał głupkowato. - Ja jestem, jak to ujął staruszek Rufus, wolnym strzelcem. W wolnym tłumaczeniu: niezależnym specjalistą, rozumiesz. W każdym razie nie musisz się mną przejmować. Ja tu sobie postoję, poobserwuję, wyciągnę wnioski, zainkasuję wypłatę i już mnie nie ma - na koniec uśmiechnął się szeroko, pokazując wszystkim zestaw żółtych zębów oraz jednego złotego.
- Specjalistą w dziedzinie wymijających odpowiedzi? - uniosła brew w charakterystyczny dla siebie sposób. - Czy może jakiejś konkretnej?
- Tą dziedzinę traktuję bardziej jak hobby - uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Zwykły krętacz i cwaniak - z pogardą rzucił Argus, nawet nie próbując zaszczycić Seana swoim spojrzeniem - Choć ten zdaje się mieć wyjątkowo dużo szczęścia. Ognia?
Leisha przyglądała się chwilowo niemo reszcie czarodziejów. Była spokojna, a jej wyraz twarzy nie zdradzał nic ponadto.
- Nie, dziękuję - odpowiedziała eleganckiemu Aurorowi i przeniosła wzrok na nieznanego mężczyznę. - Skończyłeś już te szkolne pyskówki i raczysz odpowiedzieć na pytanie? - spytała chłodnym tonem.
- Jeszcze tylko jedna. Ktoś mi dzisiaj zwrócił uwagę, że przed zadawaniem pytań należy się najpierw samemu przedstawić - odparł Sean, wciąż się uśmiechając, choć już nie tak szeroko. - Skoro jednak aż tak ci zależy na poznaniu mojej skromnej osoby… Na imię mi Sean i jestem… tatuażystą - wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza wizytówkę, na której napis głosił: “NIEŚCIERALNE TATUAŻE MARCUSA SCARRA, ULICA ŚMIERTELNEGO NOKTURNU 17” i wręczył ją dociekliwej kobiecie. - Chwilowo mamy nieczynne, ale zapraszamy zaraz po ponownym otwarciu. Jestem też dość cwany i zdarza mi się kręcić, jak zauważył mój przyjaciel Argus, z czegoś trzeba żyć, co nie? Szczęścia chyba jednak tak wiele nie mam, skoro się tu znalazłem.
- Nie jest większym krętaczem i cwaniakiem od ciebie, Argusie - powiedział ponuro Finn, który doszedł do grupki jako ostatni. - Ale dosyć już tych komplementów na dzisiaj, ja zaprosiłem Seana do tej grupy i ręczę za niego. Czy to nam wystarczy i możemy przejść do konkretów?
- Stary, jestem wzruszony - powiedział niezbyt przekonującym tonem Sean.
- Dobrze moi drodzy – odezwała się w końcu Leisha, jak zwykle opanowanym tonem. – Jak już wymieniliście sobie uprzejmości, to może odpowiemy na pytanie czy chcemy razem współpracować. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie to problematyczne. W każdym bądź razie, szkoda tracić czas, więc przejdźmy do konkretów.
- Prawdę mówiąc, lepiej mi się pracuje samemu - odparł Sean. - Zresztą niektórych pewnie ucieszy moja nieobecność - tu spojrzał na Eris i Argusa. - Ale jakbyśmy dzielili się na pary, to ja zaklepuję koleżankę - puścił oko do Leishy.
Fay zignorowała, albo nie zauważyła zalotnego gestu mężczyzny, spoglądała na pozostałych zebranych, czekając na ich odpowiedź.
- Rufus kazał nam współpracować, więc będziemy współpracować - zadecydował absolwent domu Slytherina - Razem, choćbyśmy mieli się nawzajem znienawidzić, dla większego dobra.
- Och och Argusie, jakież to wyniosłe - przewróciła oczami w nieco teatralnym geście i uśmiechnęła się półgębkiem. Wyjęła zza ucha papierosa, włożyła go leniwie do ust by po chwili odpalić srebrną zapalniczką. - Czy mamy jakiś…
Nie zdążyła dokończyć pytania bo w sali rozległo się ciche pikanie.
- Pip. Piiiip, Piiiiiiiiip.
Eris zerknęła na swój nadgarstek, na którym znajdowało się coś w rodzaju zegarka.
- Aktualizacja harmonogramu na najbliższy tydzień - odezwał się dochodzący z zegarka czarownicy głos. Clark przez moment przyglądała się urządzeniu, które pikało coraz głośniej.
Mulatka wcisnęła kciukiem mały, owalny przycisk znajdujący się na boku zegarka.
- Dostępne 3429 alternatywnych możliwości. Najbardziej prawdopodobne możliwości…
Chwilę słychać było tylko ciche kliknięcia i brzęczenie.
- Co następuje: Spotkanie z Albusem Dumbledorem, zwiedzanie ruin, walka o życie, wykrycie spisku, wizyta w szpitalu, robienie zakupów, kłótnia z rodziną. Uwaga, uwaga, możliwe zatwardzenia i inne schorzenia układu pokarmowego. Kolejna aktualizacja nastąpi w ciągu… 6 godzin i 57 minut.
Wysłuchała głosu dobiegającego z nadgarstka z twarzą nie wyrażającą żadnych emocji. Raz tylko uniosła brew i na chwilę ściągnęła usta w dziubek.
Gdy urządzenie znów brzęknęło, kliknęło i zasrzypiało nastąpiała chwila ciszy.
-To jak? - spojrzała po zebranych. - Macie jakiś plan czy jesteście w stanie zaufać...temu? - dotknęła palcem zegarka a ten zamruczał jak zadowolony kot.
- Jeśli wytłumaczysz nam pokrótce działanie tego... czegoś, łatwiej nam będzie podjąć decyzję - powiedział spokojnie Finn, nie spuszczając oczu z tajemniczego przedmiotu.
Leisha skinęła twierdząco głową na pytanie jednego z aurorów, czekając na wytłumaczenie kobiety.
- I o co chodzi z tym zatwardzeniem? - dodał Sean.
- Jaki macie stosunek do wróżb, hmm? - zerknęła na każdego czarodzieja z osobna a na jej twarzy malował się cień rozbawienia spowodowany zapewne pytaniem o zatwardzenie. - Czy wierzycie, że coś może przewidzieć waszą przyszłość, albo hmm - zastanowiła się - to może nie jest właściwie stwierdzenie. Pokrótce mówiąc to wspaniałe - ostatnie słowo brzmiało nieco sarkastycznie - urządzenie podpowiada gdzie powinnam się akurat znaleźć, przypomina o spotkaniach, których mimo, że nie planowałam powinnam odbyć, albo sprawach, które warto załatwić - opisała działanie zegarka najbardziej skrótowo, jak tylko potrafiła. - Zaklęty tu demon bywa złośliwy, ale zwykle jest pomocny - skończyła gładząc opuszkiem ciemną tarczę.
- Czyli to coś jak przypominajka z wglądem w przyszłość? - spytał Sean.
Eris lekko kiwnęła głową. - Można tak powiedzieć.
- Powierzyć los czarodziejów i czarownic demonowi - Argus cedził słowa niczym liczący pieniądze goblin, a na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech - Aż tak zdesperowane jest Ministerstwo?
- A jak myślisz, co ja tu robię? - Sean po raz pierwszy zwrócił się bezpośrednio do Argusa. - Jak dla mnie, brzmi to jak plan. Niekoniecznie dobry, ale zawsze to jakiś plan. A na bezrybiu i tryton ryba, czy jakoś tak.
- Argusie - zaczęła spokojnym, chłodnym tonem. - Masz niesamowite skłonności do wyolbrzymiania - skwitowała. - Jeśli masz jakiś wspaniały plan to chętnie go wysłucham. Bo jeśli nie obawiam się, że będziesz musiał… - uśmiechnęła się nieco złośliwie. - Jak to było? Powierzyć los demonowi? - Uniosła brew wyczekując reakcji.
Argus zignorował uwagę Sean’a i zwrócił się do Eris.
- Zwyczajnie lubię być… ostrożnym, tak to dobre określenie. Jestem zdania, że to nie jest zwykła choroba i, że mamy do czynienia z czymś. Z czymś znacznie poważniejszym. - Auror zrobił chwilę przerwy w swoim wywodzie - Powinniśmy dowiedzieć się, gdzie miały miejsce pierwsze przypadki… zainfekowania. Przyjrzeć się rodzinom i środowisku… obiektów.
- Widzisz, może być tak, że ty masz jakiś plan a mój zegarek podpowiada, gdzie możemy zacząć realizację owego planu. - Zaciągnęła się dymem z końcówki papierosa. Podrzuciła niedopałek w górę i wyciągnęła różdżkę. Z jej końca wystrzeliła mała, pomarańczowa iskra. Niedopałek zajął się ogniem i natychmiast spalił. Na wypolerowana podłogę spadła niemal niewidoczny płatek szrago popiołu. - Albo oboje możemy się zupełnie mylić. Ale od czegoś trzeba zacząć - wzruszyła ramionami i spojrzała pytająco na pozostałych.
- Nie jestem w pełni przekonany do powierzania naszego losu demonowi, ale to nie może być gorsze od planu Argusa. - Uśmiechnął się złośliwie do Lazarasa. - Standardowe metody były już podejmowane przez Ministerstwo i nic nie dało, więc chyba nie zaszkodzi spróbować czegoś… niecodziennego.*
- Demon, demon - pokręciłą głową z dezaprobadą. - Przyczepiliście się tej nomenklatury... Możecie go nazywać Puszek, jeśli będzie wam lżej - zaproponowała i wyszczerzyła się w uśmiechu pokazując rząd ładnych zębów. - No i wasz los jest w waszych rękach. Nie zwalajcie takiej odpowiedzialności na kark biednego Puszka.
- Puszka? - Finn chyba po raz pierwszy w tym dniu szczerze się uśmiechnął. - W każdym razie, jestem gotów dać się poprowadzić... Puszkowi.
- No tak - Argus poprawił krawat, a następnie błyszczące od brylantyny włosy - Pan Daubney znów podważa metody Ministerstwa. Skazańcy, magiczne stworzenia. Ciekawe co potem, może rozdawanie ubrań skrzatom domowym i nadzieja, że one nas uratują. Choć w ostateczności, dla dobra magicznej krwi, jestem w stanie rozważyć obecność Puszka.
- Jak miło, wymienił mniej przed magicznymi stworzeniami… - Sean mruknął pod nosem, po czym skierował się do najbliższej ławki, na której usadowił się podobnie jak podczas prelekcji. - To jeszcze trochę potrwa - oznajmił pozostałym.
Leisha przysłuchiwała się wymianie zdań, jakby od niechcenia przyglądając się zebranym, choć jej spojrzenie było na to zbyt bystre.
- Nie mam nic przeciwko wieszczeniu, ale traktowałabym je jako uzupełnienie, a nie głównego przewodnika. – Odezwała się w końcu, gdy na chwilę zapadła cisza. – Przyznam, że jestem bardziej skłonna do rozpoczęcia, o którym wspomniał Argus, choć skupiłabym się nie tyle na czarodziejach, co na mugolach.
- Na mugolach? Możesz rozwinąć temat? - patrzyła na czarownicę z wyraźnym zaciekawieniem.
Zegarek (który nie wyglądał na zegarek, raczej jak małe okrągłe pudełeczko z dużą ilością przycisków) cicho kliknął po czym otworzyły się w nim maleńkie drzwi. Za nich zobaczyliście wyglądające na Was małe humanoidale stworzonko. Było nagie i wyglądało… Ciężko powiedzieć jak wyglądało. Miało jasno-błękitną skórę, budową bardziej przypominało goblina, miało długie wiszące do stóp ręce o jeszcze dłuższych palcach. Okrągły tułów i okrągłą głowę. Łysa głowa nie przypominała do końca twarzy. Nie miała uszu ani nosa, jedynie wąskie usta i wielkie jarzące się złotem oczy bez tęczówek. Ciężko było powiedzieć jak wygląda bo z jego ciała bił błękitny blask a samo ciało było jakby… płynne. Cały czas falowało i zmieniało się jak morze o lekkich falach. Stworzonko z wyraźnym gniewem rozejrzało się po zgromadzonych, po czym z wyrzutem spojrzało na Eris. Jego głos był miły dla uszu ale równie dziwny jak stworzenie. Wydawało się iż jego głos dochodził z wnętrza waszych głów niż od samego stworzenia.
- Nie jestem żadnym demonem! Mówiłem Ci Eris, żebyś tak mnie nie nazywała! Jestem Chronotarusem! Czwartowymiarową istotą i należy mi się choć tyle szacunku żeby nie traktować mnie na równi z pasożytami Waszego świata!
Stworzenie fuknęło gniewnie raz jeszcze obrzucając wszystkich pogardliwym spojrzeniem.
- Moje działania to żadne Wasze żałosne wróżby! Widzę działania i ich efekty w skali której Wy nie widzicie! Widzę możliwości i miliony ścieżek do których prowadzą, więc nazywajcie mnie Puszkiem albo w ogóle!
Stworzenie raz jeszcze spojrzało na swoją właściciekę.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie Demonem to nie powiem Ci o urodzinach Twojego Ojca!
Z tą groźbą stworzenie trzasnęło swoimi drzwiami a zegarek raz jeszcze cicho kliknął pozostawiając Was nieco oszołomionych całą sytuacją.
- O… - Sean chciał zakląć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał - ...żesz ty - dodał po krótkiej przerwie.
- To było dosyć niespodziewane – powiedziała lekko zdziwiona, spoglądając na innych, jakby szukając potwierdzenia, że nie tylko ona była zaskoczona.
- A ja z nim tak od prawie 15 lat - wzruszyła ramionami a na jej twarzy na chwilę pojawiła się wesołość. - Trochę przecenia swoje możliwości - szepnęła - ale naprawdę jest cholernie pomocny. Jeśli akurat nie strzela focha - dodała szybko.
- Słyszałem to! dobiegł z zegarka przytłumiony głos.
- Pasjonujący temat - skomentował Sean, tonem wskazującym na coś zupełnie przeciwnego. - Z żalem go zmieniam, ale może warto wreszcie postanowić co robimy? Trzymamy się rady małego przepowiadacza kłopotów z układem pokarmowym czy szukamy przypadków mugolizmu wśród mugoli? A może ktoś ma inny pomysł? Albo może chociaż zmienimy miejsce dyskusji? Co powiecie na jakiś pub?
- Wy serio z tym szukaniem choroby wśród mugoli?
- Moja droga… eee… - zawahał się przez chwilę. - A tak, nie mam pojęcia jak się nazywasz. Niech będzie “panienko”. Moja droga panienko, nigdy, ale to nigdy, a nawet przenigdy, nie posądzaj mnie o bycie poważnym.
Leisha westchnęła ciężko.
- Może nie chodzi o to żeby szukać wśród mugoli choroby, ale szukać mugoli, którzy ją wywołują. Można snuć wiele teorii, jedna z nich zakłada, że ktoś zasiał epidemię z premedytacją, czarodzieje, a może mugole? - Mówiła spokojnie i brzmiało to jak filozofowanie. – Może coś przedostaje się ze środowiska niemagicznych, a ma wpływ na nas. Zakładamy, że mało kto z mugoli o nas wie, ale zapewne jest ich więcej niż nasze przypuszczenia wskazują. Tak jest zawsze.
- Może to i jakiś trop - skwitowała bez przekonania.
- No to jak? - dopytywał się Sean, który z braku lepszego zajęcia zaczął obracać w palcach swoją różdżkę.
- Warto w takim razie sprawdzić, czy w Ministerstwie mamy odnotowanych mugoli świadomych istnienia magii. Poza premierem Wielkiej Brytanii - dodał. - Jego na razie wykluczymy z listy podejrzanych. Leisho - zwrócił się do kobiety. - Czy zdarza się, że próba wymazania mugolowi pamięci okazuje się... nieskuteczna? Przynajmniej nie w pełni. Albo ma efekty uboczne, pojawiające się po czasie? Grupa mugoli mających kontakt z magią, rodzin czarodziejów znaczy się, sama w sobie może być zbyt długa jak na nasze możliwości.
- I tylko dlatego chcesz wykluczyć krewnych czarodziejów i czarownic z listy podejrzanych? - wtrącił Sean, po raz pierwszy z sensem i na temat. - Przypuśćmy, że teoria o celowym działaniu mugola lub grupy mugoli jest prawdopodobna. Chcesz wykluczyć największą część wiedzących o magii mugoli, tylko dlatego, że jest ich dużo? A czy, statystycznie rzecz ujmując, nasz mugol-winowajca nie miałby największych szans wywodzić się właśnie z tej grupy? Ma w ogóle sens poszukiwanie go w grupie stanowiącej zaledwie odsetek wszystkich “oświeconych”? - mężczyzna zdjął prawą nogę z lewej, a następnie skrzyżował je odwrotnie, wciąż obie trzymając na stole. - Chyba za bardzo wytrzeźwiałem. Ponawiam wniosek o zmianę miejsca obrad, najlepiej na jakiś przybytek z barmanem - dodał po chwili.
- Sami nie damy rady sprawdzić wszystkich mugoli spokrewnionych z czarodziejami - odpowiedział Daubney. - Zwróciłbym też uwagę na fakt, że jest jeszcze jedna grupa świadoma istnienia czarodziejów, a nimi nie będąca. Charłaki. Wydaje mi się, że prędzej niż mugol magiczną plagę mógłby wywołać ktoś znający nasz świat od urodzenia
“Nasz świat”. Zabrzmiał w swoich uszach jak Argus. Współczuł charłakom. Sam fakt nieumiejętności rzucania czarów nie był zbyt przejmujący dla nieświadomego. Ale życie w świecie magii bez tych zdolności było na swój sposób kalectwem. Nic dziwnego, że większość charłaków odizolowywało się od magów, by żyć wśród mugoli.
- Wymazanie pamięci przez wykwalifikowanego amnezjatora nie ma szans na niepowodzenie. Przynajmniej tak powinniśmy założyć. – Skierowała się w stronę Finnegana. – Problem może leżeć w tym, że wojna z Sam-Wiesz-Kim i teraz ta epidemia wywołała spory chaos. Brakuje rąk do pracy i Ministerstwo nie jest w stanie wyłapać wszystkich mugoli. – Zrobiła króciutką pauzę, opierając długie, smukłe palce na podbródku. – Charłaki to też może być dobry trop. Warto by zrobić listę niemagicznych i podzielić ją na charłaki i mugoli z rodzin czarodziejów, tą drugą można podzielić jeszcze na tych, którzy magiczną rodzinę stracili w wyniku wojny chociażby. Niemożliwym jest zrobić wykaz osób, które nie zostały poddane wymazaniu pamięci, a powinny.
- Znaczy jakiś zarys planu już mamy - w jej głosie znów nie było ani przekonania ani entuzjazmu. - Ja na pewno chcę skontaktować się z Dumbledorem.
- Czemu akurat z nim? - zaciekawił się Daubney. Dyrektor Hogwartu był bez cienia wątpliwości jednym z najpotężniejszych czarodziejów na świecie, jednak nie wydawał mu się pierwszą osobą, do której powinni się zwrócić w tej akurat sytuacji.*
- Także nie rozumiem dlaczego mielibyśmy rozmawiać akurat z Dumbledorem, starzec siedzi tylko na swoim zamku i zdaje się nie wiedzieć co dzieje się na świecie. - dość mocnym tonem Argus włączył się do dyskusji - A charłakom mocno bym się przyjrzał, to podejrzana… klasa społeczna.*
Spojrzała na nich jakby przylecieli z innej planety i pytali co to jest skrzat domowy. - Eee bo to pewnie najpotężniejszy czarodziej naszych czasów i osoba, która chętnie podzieli się swoją wiedzą albo chociaż przypuszczeniami? No i Puszek wskazał Go jako pierwszego czyli teoretycznie spotkanie z nim powinno być najpiękniejszą rzeczą jaką powinnam zrobić.
- Ale jeśli ten “najpotężniejszy czarodziej naszych czasów” - Sean wyrecytował formułkę ironicznym tonem - wiedziałby coś o epidemii to czy nie poinformowałby już o tym kogoś? Albo może sam by zadziałał, skoro jest taki potężny? Ja w każdym razie nie zamierzam się do niego zbliżać. Już sama myśl, że znajduję się w tym samym kraju co on, jest wystarczająco niekomfortowa. Chcecie to idźcie do niego, ale beze mnie.
- Nigdy mi się to nie zdarzyło - westchnął Finn. - Ale poczułem potrzebę zgodzić się zarówno z Seanem, jak i Argusem. No, ale obiecałem, że wysłuchamy twojego... kompana. Mam więc pomysł, byśmy podzielili się pracą. My w dwoję Eris, możemy złożyć wizytę Dumbledore’owi. Leisha i Argus mogliby przygotować listę mugoli i charłaków. Sean tymczasem mógłby wypytać swoich, ehm, znajomych o plotki na temat choroby. Co wy na to?
- Brzmi chyba dobrze… - powiedziała lekko zamyślona. – Argus mógłby zrobić listę charłaków, a ja pozostałych mugoli. Jednak co do waszej wizyty u dyrektora Dumbledore, to nie ukrywam, że też chciałabym być obecna. Uważam, że musi mieć on ważny powód dla którego nie widzimy jego działań, co nie oznacza, że takowych nie wykonuje. Może podpowiedzieć nam coś ciekawego.*
- Dzięki Leisho - uśmiechnęła się krótko zadowolona, że ktoś nadąża za jej tokiem myślenia . - Jeszcze dziś wyśle sowę do Hogwartu.
Skinęła lekko głową do Eris i po chwili przerwy, gdy nikt nie odzywał się, postanowiła zabrać głos ponownie.
- Kiedy zamierzacie udać się do Hogwartu? Po odpowiedzi na list czy może jednak złożycie niezapowiedzianą wizytę? – Zapytała, sama zastanawiając się czy jeszcze dzisiaj powinna przeszperać zasoby Ministerstwa czy zrobić to następnego dnia.
- Osobiście poczekałbym na odpowiedź - odparł Finnegan. - A w tym czasie sam mogę pomóc szperać w archiwach Ministerstwa.*
 
__________________
"If you want to know where your heart is,
look where your mind goes when it wanders"
Manni jest offline