01-07-2018, 18:39
|
#126 |
| Po nocnym ataku Słowik utwierdził się w przekonaniu, że Karl nie wyjawił im wszystkiego a jego tropem podążają nie tylko zwykli bandyci. Dlatego był za tym aby ruszać czym prędzej, odstawić paniątko i zabrać nagrodę. Z Chaosytami nie chciał mieć młody chłopak nic wspólnego bo to przecie śmierć i zaraza jeno. To już lepiej tą kopalnie zbadać co to ten nowy "dawi" o niej ciągle gada. Do tego stary krasnolud też nalegał, a to wystarczyło młodemu chłopakowi który wciąż "słuchał starszych". Cieszył się jedynie na myśl, że po raz kolejny okazał się przydatny. Dodatkowo bogowie mu chyba błogosławili bo z kolejnej walki wyszedł niemal bez szwanku. Oby nie utracił ich względów w nadchodzących dniach.
Mimo złej pogody Słowik maszerował raźno zaraz za Durakiem gotowy w razie potrzeby skoczyć na pomoc doświadczonemu łowcy. Dopiero gdy uderzył w nich grad nawet wesołemu młodzikowi zrzedła mina. Zwątpienie nadeszło niebawem kiedy to dotarli do powalonego mostu. Do tego nurt górskiego potoku był wartki i zdradliwy. Mimo to bez chwili zastanowienia zaoferował się ruszyć przodem i utorować im drogę. Cały swój dobytek zostawił pod jednym z większych drzew mając nadzieje, że zbytnio nie przemoknie. Wyjął z plecaka linę zdobytą na bandytach po czym przewiązał się nią. Sprawdził jeszcze liną czy bełt z kuszy Duraka wystarczająco wbił się w drzewo po czym ostrożnie ruszył naprzód. |
| |