Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2018, 18:58   #63
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sytuacja koło mostu była - delikatnie mówiąc - niedobra.
Nie dość, że pojawiły się tam hobgobliny, w liczbie trzech, to jeszcze miały pod ręką wilka. A to zmieniało stosunek sił na niekorzystny dla uciekinierów. Zdecydowanie niekorzystny, bowiem ucieczka przed wilkiem, z paroma ocalonymi na karku, była praktycznie niemożliwa. Przynajmniej zdaniem Rathana. A przecież nie po to ratowali tamtych, by zostawić ich na pastwie losu.
- Szkoda, że nie ma w pobliżu jakiejś łodzi - zwrócił się (szeptem) do Enniusa. - Chyba że masz w chacie jakieś małe czółno? - Tamten pokręcił głową. - W takim razie będziemy musieli się cofnąć i zrobić małą zasadzkę - powiedział do Zazy, na którą najbardziej liczył podczas ewentualnego starcia.
- Co z pozostałymi? - spytał zmartwiony Sulim, myśląc przede wszystkim o Psotniczku. - Nie natrafiliście na nich?
- Jaki masz plan?
- Spytała zielonoskóra dziewczyna, zastanawiając się czy nie byłoby lepiej by jedna osoba zwróciła na siebie całą uwagę dając reszcie czas na ucieczkę, ale wiedziała też że łucznik jest lepszy w wymyślaniu planów niż ona.
Od strony rzeki dał się słyszeć okrzyk w goblińskim.
- Złapał trop!

- Jestem przekonany, że puszczą tego wilka naszym tropem - powiedział cicho Rathan, równocześnie dając znać pozostałym, by pochowali się po krzakach. Na ucieczkę było za późno. - Będziemy musieli zabić wilka jak najszybciej. - Spojrzał na Zazę i Sulima, bowiem na pozostałych uciekinierów nie liczył. - Przyczajmy się na niego, nie zauważy nas idąc z nosem przy ziemi.
- Przecież on nas wyczuje.
- wyszeptała Zaza, zwróciła się do Rathana szykując topór w dłoniach. - Mów kiedy i co mam porąbać.

Hobgobliński tropiciel z wilkiem ruszył w ich stronę. Wilk wyraźnie podążał za tropami.

- Bierzcie noże - powiedział szybko Rathan - i idziemy stąd jak najszybciej. W stronę miasteczka. Gdy nas dogonią, to Sulim i Zaza zajmą się wilkiem, a ja - hobgoblinem. Wtedy wy go też zaatakujecie. Pójdzie nam to szybko i sprawnie - dodał.
- Chcecie nas tu zostawić?
- odezwał się Oreld - Za chwilę nas zobaczą, a wy uciekacie?
- Macie iść razem z nami
- odparł Rathan - a potem włączyć się do walki. Chyba rozumiecie, że w tyle osób mamy większe szanse na zwycięstwo, niż gdybyśmy walczyli z nimi w trójkę. Ale możecie nic nie robić i modlić się o cud. Może poskutkuje i hobgobliny zabiją tylko nas, a wam się uda ujść z życiem - dodał.
Jednak jego argumentacja nie dotarła do uciekinierów.
- Albo skupią się na łatwiejszych celach i nas zaszlachtują, a wy sobie uciekniecie - odpowiedział się Talathel. - Jeśli nie będziemy walczyć, może nas oszczędzą, jak tych na placu.
- A róbcie, co chcecie
- odparł zniechęcony Rathan. - Skoro nie chcecie ani pomagać, ani ryzykować, to radźcie sobie sami. Nikt mi nie płaci za ratowanie niewdzięczników.
- Zdejmij ich jak będziesz miał okazję, ja ich odciągnę
- rzuciła Zaza i wybiegła z krzaków na lewo od mostu.
- Nie...! - rzucił za nią Rathan. Może za cicho, może za późno... W każdym razie dziewczyna nie posłuchała.

Biegła wolniej upewniając się że i wilk, i jego opiekun ją zauważą. Dopiero potem, udając ucieczkę odbiegła w tył, trzymając się lewej strony i starając się trzymająć ‘pogoń’ jak najdalej drzew i reszty.

Była to decyzja najgorsza z najgorszych, jakie mogła wybrać.
Owszem - wzbudziła powszechne zainteresowanie, lecz objawiło się ono nie pościgiem, a gradem strzał, z których jedna trafiła dziewczynę.
Zaza zwaliła się na ziemię, a zaraz potem dopadł do niej wilk.
Pierwsza strzała Rathana trafiła jednego z hobgoblinów, lecz nie był to strzał śmiertelny, druga - drasnęła tylko wilka.
Bydle co prawda zmieniło swe zainteresowania i zwróciło się ku Rathanowi, ale zdążyło wcześniej solidnie poharatać Zarę.
A Rathan po raz kolejny w tym dniu oberwał, po kolejny deszcz strzał skierował się w stronę krzaków, w których on się krył. Co prawda tylko jedna była celna, ale to nie znaczyło, że za chwilę łucznik nie podzieli losu Zazy.

Wilk podbiegł bliżej i spróbował ugryźć Rathana.
Ten zamienił łuk na miecz i spróbował nadzieć zwierzaka na ostrze. I udało się. Trafiony wilk spróbował jeszcze się odgryźć, ale zdołał tylko kłapnąć zębami w powietrzu i zdechł.

Ocaleni przez Rathana i jego towarzyszy mieszkańcy Phaendar, miast włączyć się do walki i przeważyć szalę, woleli wziąć nogi za pas. I bogowie ich pokarali, bowiem to ich ostrzelały hobgobliny. Co prawda Yalanda padła, ale Rathan wcale jej nie żałował. Wprost przeciwnie.
Poza tym miał na głowie inne kłopoty, jako że hobgobliny - dwaj mężczyźni i kobieta - całe swe zainteresowanie skierowali w stronę Rathana i Sulima. Co prawda pierwszy cios Rathana pozbawił życia ranionego wcześniej hobgoblina, ale Sulim oberwał. Stał jeszcze co prawda na nogach, ale hobgobliny zyskały wyraźną przewagę.
Do czasu, gdy jeden z nich padł na ziemię i Rathan nawet nie wiedział, czy to od jego ciosu, czy od uderzenia, jakie zdał Sulim. A że Sulim zaraz potem też znalazł się na ziemi bez ducha, sytuacja nieco się wyrównała.
Rathan i ostatni hobgoblin ganiali za sobą po zaroślach, wymieniali ciosy, obelgi i niemiłe obietnice, lecz w końcu los uśmiechnął się do Rathana. Jego przeciwnik potknął się, a usiłując odzyskać równowagę odsłonił się. To wystarczyło. Rathan wbił miecz w pierś wroga i zakończył jego życie.

Rathan rozejrzał się po miejscu starcia. Gdy okazało się, że wrogowie nie żyją, a Sulim odzyskuje świadomość, wojownik rzucił miecz i pobiegł sprawdzić, co dzieje się z Zaną.
Niestety, okazało się, że dla półorczycy za późno jest na ratunek.
- Niech was bogowie pokarają! - rzucił pod adresem tych, którzy nie pomogli im w walce.
 
Kerm jest offline