Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2018, 17:43   #128
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Zasadzka nad rzeką Sonne

Rzeka Sonne, Wissenland
17 Vorgeheim, 2529 K.I.
Późne popołudnie

Lodowaty dotyk wody w mgnieniu oka spowodował, że Słowik mocno pożałował decyzji zanurzenia się w mętnej toni wartko płynącej rzeki, ale na odwrót było już zdecydowanie za późno. Prąd był zdumiewająco silny, więc zaczepiona o drzewo na drugim brzegu lina okazała się być zbawiennym rozwiązaniem, ale z całą pewnością nie dałaby rady wesprzeć przeprawę pozostałych awanturników, dlatego ktoś musiał sforsować rzekę i zaczepić nową linę na jej drugim brzegu. Dopiero wtedy możliwym byłoby w miarę bezpieczne przetransportowanie towarów oraz zwierząt.
Słowik nieustępliwie zmagał się z żywiołem, przeciągając się za pomocą rozwieszonego ponad wodą sznura. W tym czasie zdążył potknąć się kilka razy, rozciąć sobie nogę o ostry fragment podpory, której rzeka nie zdołała porwać, a nawet zdołał wypuścić z rąk linę i ostatnie kilka metrów zmuszony został pokonać wpław. Kiedy w końcu dotarł na drugi brzeg, był już skrajnie wyczerpany i potrzebował położyć się na chwilę, aby złapać oddech i ogrzać się trochę. Ostatecznie jednak zdołał wziąć się w garść i zawiązać dodatkową linę o pień drzewa, obok którego znajdował się wbity w korę bełt z kuszy Duraka. Połączony z nim sznur również solidnej zamocował i kiedy wszystko było przygotowane, pomachał ręką w kierunku pozostałych.
- Możecie przechodzić, jeno uważajcie pod nogi! - Krzyknął w stronę swoich towarzyszy, po czym stanął przy samym brzegu rzeki, oczekując ich nadejścia.

Przodem ruszyła Lilou, a krok za nią podążał Hans, pomagając jej w niełatwej przeprawie. Niecały metr dalej szarpał się z nurtem rzecznym Dietrich oraz Karl, który wciąż wyglądał na osłabionego, ale mimo to dzielnie parł do przodu. Szlachcic jedną ręką opierał się o linę, a w drugiej ściskał plecak, który trzymał wysoko ponad taflą wody. Przed wejściem do rzeki wypakował z niego prowiant, zostawiając w środku tylko jedną rzecz i za żadne skarby nie chciał pozwolić, aby plecak przeciągnięto ponad rzeką na sznurach, tak jak to uczyniono z pozostałym ekwipunkiem.
Nieco dalej przedzierały się oba krasnoludy oraz Ludo, który przeciągał się na linie ponad rzeką, modląc się w duchu, aby ta nie pękła. Koniec pochodu zamykała Leliana oraz Daireann, która ze względu na swój niewielki wzrost i dość marną kondycję, musiała dosiąść osła, który bardzo niechętnie dał się zmusić do wejścia do wody. Na szczęście Leliana trzymała zwierzę za lejce, a drugie popędzała przed siebie, zdumiona zaradnością z jaką osły potrafiły forsować rzekę.
- Na tych czterech kopytach stoją równie twardo na ziemi, co krasnoludy, a nie są nawet w połowie tak bardzo uparte - zaśmiała się w stronę idących przed nią dawi, na co Dairaenn odpowiedziała głośnym chichotem.
Durak uśmiechnął się pod nosem słysząc uszczypliwą uwagę swojej towarzyszki i zapragnął odpowiedzieć ripostą na tę jawną prowokację, kiedy nagle coś świsnęło mu koło ucha i chlupnęło w wodę kilka metrów za jego plecami. Natychmiast odwrócił głowę przed siebie - w samą porę, aby zrobić unik przed kolejną nadlatującą strzałą. Zimna woda zalała mu twarz i zmoczyła włosy, kiedy zanurzył łepetynę w rzecznej, mętnej toni. Wokół niczym deszcz zaczęły spadać bełty i strzały przy akompaniamencie przerażonych okrzyków i wszechobecnej paniki.
- Zasadzka! - Ktoś spostrzegawczo krzyknął z przodu. Ściana drzew i kosodrzewiny na brzegu, do którego zmierzali, kryła w sobie tuzin, albo i więcej skrytych pod czarnymi płaszczami sylwetek, które bezlitośnie zasypywały ich gradem pocisków. Stojący najbliżej napastników Słowik odwrócił się w ich stronę, właściwie tylko po to, aby zostać nafaszerowany kilkoma strzałami, które zatopiły się w niechronionym przez skórznię torsie zaskoczonego mężczyzny. Na oczach swoich towarzyszy zwalił się na ziemię bez życia, przez chwilę jeszcze drgając konwulsyjnie…
Pozostali awanturnicy rzucili się do przodu, potykając i szarpiąc się z rzecznym prądem. Lilou oraz Hans jako pierwsi wydostali się na brzeg, padając plackiem przed piaszczystym wałem, który chronił ich przed nadlatującymi pociskami. Reszta była tuż za nimi - cała mokra, podtopiona przez paniczną szarżę do przodu, podczas której niemalże stratowali siebie nawzajem. Kyan w biegu złapał wiszącego na linie Ludo, po czym przeciągnął go przez ostatnie kilka metrów przeprawy niczym worek kartofli, wyrzucając na brzeg mokrego, zdezorientowanego i dławiącego się wodą niziołka. W najgorszej sytuacji była jednak Leliana oraz Daireann, które znalazły się na samym środku rzeki w trakcie najbardziej intensywnego ostrzału. Zwierzęta, które obie pilnowały, wpadły w panikę i stratowały dotkliwie Lelianę. Młoda kobieta nie zdołała złapać się liny, podobnie jak Dai, która wpadła do rzeki chwilę po tym, jak jej wierzchowiec powalił Lelianę. Obie zniknęły w głębi mętnej wody, porwane przez prąd rzeczny, który na tym odcinku był wyjątkowo silny...

- Oddajcie Karla, to nic się wam nie stanie! - Krzyknął w stronę ukrytych za wałem awanturników jeden z napastników, dając im chwilę wytchnienia. - Tylko po niego tu przyszliśmy, możecie nam zaufać!
- Nie słuchajcie go - syknął leżący plecami na piachu Karl, dobywając rodowego miecza. - Nie będą chcieli zostawić żadnych świadków. To podli ludzie, nie znają honoru.

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 02-07-2018 o 18:24.
Warlock jest offline