Draco wszedl do chatki. Rozejrzal sie po zebranych i rzekl:
- Nie czas nam stac i opukiwac sciany. Zbierajmy sie na drugi brzeg. Prom odplywa na moment- Po ostatnim zdaniu usmiechnal sie delikatnie.- Mam w kopalni podobne mechanizmy. Jestem pewien ze przy pewnym szczesciu nawet brazowy kroliczek Bigo przewiezie nas i nasz dobytek na druga strone.
Zebraliscie swoje rzeczy i przygotowani do dalszej wedrowki poprowadziliscie, parskajace nerwowo wierzchowce na platforme promu. Byla to calkiem spora platforma zbudowana z drewna. Prostokatna, po obu stronach dobudowane byly slupki drewniane do ktorych przymocowana byla lina calowej grubosci, stanowiaca swojego rodzaju barierke. Draco odcumowal platforme po czym stanal przy kolowrocie mechanizmu. Zakrecil i cala platforma lekko i powoli odbila od pomostu.
Poczuliscie bryze od rzeki. Niosla ze soba zapach lata i swiezosci. Cichy plusk wody o burty promu niosl ukojenie. Dotarliscie mniej wiecej do polowy drogi i kazdy kto mial okazje spojrzec, mogl dostrzec dno tej krystalicznie czystej rzeki, mniej wiecej cztery metry nizej. Cicha, czysta i dajaca zycie a jednoczesnie potezna i wielka.
Dotarliscie na drugi brzeg w stosunkowo krotkim czasie. Po przycumowaniu promu do pomostu zebraliscie sie w grupe i ruszyliscie dalej. Od brzegu rzeki trakt prowadzil w strone pobliskiego lasu, wznoszacego sie na skarpie. Nie trzeba bylo wiele i juz cala druzyna pograzyla sie w cieniu sosen i swierkow. Poczuliscie jak po lesie szaleje sobie w najlepsze wietrzyk, niosac ochlode w ten goracy letni dzien i zapach iglastego lasu. Doprawdy mile tereny.
W pewnym momencie dotarliscie do rozstajow. W prawo wiodl glowny szlak, w lewo prowadzila wezsza sciezka. Na wasze szczescie pomiedzy rozstajami jakas rezolutna dusza wbila palik a na nim umiescila dwie tabliczki. Jedna, ta w prawo oznajmiala "Rikiki, stolica imperium" (dziwna megalomania u wiesniakow), druga zas znajmila "Dennis, przewoznik".
Nie zastanawiajac sie dlugo zbiliscie sie po dwie persony w rzedzie i ruszyliscie przez las w strone chaty przewoznika. Po krotkiej wedrowce nagle jedno z drzew, z jekiem i strzelaniem pekanych wlokien przewrocilo sie na ziemie tuz przed wami. Z szybkoscia blyskawicy z kazdej strony, z lasu wyskoczyly ku wam scavengersi. Dzierzac krotkie mieczyki i niewielkie oszczepy jaszczurki, nie zostawiajac wam wiele czasu na myslenie rzucily sie, z dzikimi sykami, do ataku. Wasza kolumne otwieral lisz z Draco i oni tez zmuszeni byli reagowac najszybciej. Niemniej jednak nie tylko oni znalezli sie w klopotach jako, iz zewszad zdawalo by sie wyskakiwaly male zwinne stworki.
- Dopomoz, tnij- Syknal Draco. Jedynie lisz mogl slyszec te slowa, kierowane do poteznego tasaka, ktory Draco dobyl z niesamowita szybkoscia.
Elf o bialych wlosach zeskoczyl nastepnie z konia a jego rumak prawie w tym samym momencie polozyl sie na sciezce. Hmm.. Dobrze szkolony, bojowy rumak zawsze w cenie. Draco przyjal garde skupiajac kazdy swoj zmysl na niesamowicie zwinnych jaszczorkach. |