Kiedy Mikali dostrzegł w myślach sylwetkę obcej istoty poczuł coś niegodziwego. Wiedział, że To Coś go widzi i wiedział, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Gwałtownie otworzył oczy, by je przymknąć kiedy wybuch posypał drzazgi wszęcie wokoło. Postać patrzała na niego, a on wiedział, że ma przesrane...
Właśnie stał się celem do zlikwidowania.
Wyciągnięte palce Czegoś w jego kierunku nie zwiastowały wesołej zabawy. Zwiastowały rychły koniec. Instynktownie rzucił się na podłogę. Nie miał zamiaru zwiedzać biblioteki w tysiącu małych kawałków mięsa i kości!
Wtedy odezwała się krótka seria z karabinu, a Psycholog, z pozycji podłogowej patrzał jak postać robi krok i pada na posadzkę. Tak niedaleko od niego. Tak, było blisko. Zbyt blisko jak dla Niemca, ale co tam. Żył i tylko to się liczyło. Żył i... miał fizyczny dowód na to, że magia istnieje!
Nie chcąc umoczyć się w poszerzającej się plamie czarnej krwi wstał z posadzki. On, Mikail Küchler, był zadowolony. Delikatny uśmiech zawitał na jego twarzy. Choć nie było to przyjazne pierwsze spotkanie z obcą formą życia... ale wiedział, że i on posiądzie sekret magyji. Miał nową motywację. Nowe sił, by do tego dotrzec!