|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-06-2018, 00:21 | #71 |
Reputacja: 1 |
|
01-07-2018, 18:43 | #72 |
Reputacja: 1 |
|
02-07-2018, 18:23 | #73 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
03-07-2018, 12:37 | #74 |
Reputacja: 1 | Anestezjolog szybko obrzucił wzrokiem okolicę. Wyglądało na to że jest bezpiecznie. Płynnym ruchem zabezpieczył rewolwer i schował go do kabury, równocześnie drugą ręką podrywając z ziemi swój plecak. Podbiegł z nim do leżącego Mayersa, naciągnął na dłonie lateksowe rękawiczki i zaczął go badać. |
11-07-2018, 20:26 | #75 |
Reputacja: 1 | Za Magiczną Barierą Arthur słysząc przerażający ryk złapał instynktownie za karabin i wymierzył lufą w kierunku smoka. Zamierzał rzucić mu wyzwanie równie potężnym rykiem z automatu. Nagle uzmysłowił sobie, że to nie jakiś gnojek z uzi po kilku głębszych. Momentalnie jego nogi zadrżały i ugięły się, odmawiając posłuszeństwa. Jak worek kartofli osunął się na pomnik, za którym się chował. Gęsty pot lał mu się po czole, włosy zjeżyły na karku, a trzymany wyzywająco karabin zaczął klekotać ze strachu w ręku. Umysł wrzeszczał spieprzaj, ręce krzyczały strzelaj, a nogi dawno już wybrały padnij trupem. Powoli do głosu przechodził żołądek proponując zrzucenie zbędnego balastu w gacie, bo lżej będzie uciekać, a obsranego też mało kto będzie chciał ruszyć. Higginson zagryzł powoli szczękające zęby i wysyczał: - Pierdolony… smoczy... strach! - Część jego umysłu wróciła do książek jakie czytał w młodości, gdzie każdy wystawiony na widok smoka popadał w paniczny strach odbierający kontrolę nad ciałem, a często i umysłem. Jednym pękało serce, drugim odbierało na stałe rozum, ci co ostawali się jedynie z brudną bielizną uchodzili za farciarzy. - Weź się w garść! Dawaj! Wiesz co jest i co potrafi! Rusz się! Dawaj! - Arthur z każdym słowem bił się wolną ręką po nogach miękkich jak wata. Przytulony do pomnika wyjrzał zobaczyć co robi gadzina. Zobaczył, że gad nieruchomo tkwił na kopule wieży. Jedynie jego nozdrza pracowały, węsząc powietrze. Niski i cichy pomruk wydobył się z paszczy, którą smok nieco uchylił. Stworzenie nieco cofnęło się, jakby miało zamiar odpuścić, może nawet odlecieć lecz wyraźnie zawahało się. W końcu, trzymając łeb nisko, powoli zaczęło zsuwać się z dachu, wyraźnie zmierzając w kierunku Legionisty. -Cholera! Nie dobrze! - mruknął do siebie Arthur przewieszając karabin przez ramię. Zaczął klepać się desperacko po kieszeniach łudząc się, że znajdzie jakieś granty. Gdzie jesteś piękny Bello i pęk twych granatów kiedy jesteś mi najbardziej potrzebny. Ręka Arthura napotkała manierkę przy pasie ze wzmocnioną zawartością. To przyszła pora na ostatniego małego! Arthur szybko łyknął małego ognistego kopa i wygrzebał się za pomnika. - Hej ślicznoto! Co za drań tak cię pokiereszował? - Arthur próbował przybrać zawadiacką pozycję, tak jakby przemawiał do pięknej kobiety w barze, ale jego wnętrzności wciąż się skręcały, a nogi trzęsły. Ze strachu zgubił gdzieś język francuski i dukał w swoim ojczystym. - Może potrzebujesz pomocy z tym łańcuchem na szyi? Strasznie jest nietwarzowy. Kompletnie nie pasuję do tych ślicznych łusek. - Arthur desperacko się łudził, że smok posiada wysoką inteligencję lub magicznego tłumacza z ludzkiego na smoczy. Oby był to smok, bo jeśli to wywerna, to miał przesrane. Arthur uniósł powoli ręce do góry pokazując, że nie jest uzbrojony. Czujnie obserwował zbliżająca się jaszczurkę z nadzieją na ślady inteligencji. Gadzina już zdążyła zleźć z budynku i całkiem blisko podeszła do pomnika. Smok zbliżając się do Legionisty wyraźnie starał się nie nastawiać ku niemu zranionym bokiem. Nic a nic nie zareagował gdy Higginson dukał do niego po francusku. Może nawet bardziej szczerzył na niego zębiska. Lecz gdy mężczyzna zaczął jak najęty nawijać w swoim rodzimym języku, gad zamarł w bezruchu. Później uniósł łeb wyżej, jakby w zdziwieniu, nieco przekrzywiając go, jakby próbował przeszyć go wzrokiem. Arthur prawie się poszczał, gdy gadzina podeszła bliżej i wyszczerzyła zębiska. Przez łeb przeszła mu szybka myśl, aby się zastrzelić, ale karabin był mało poręczny w tej kwestii, szczególnie z żywą wyobraźnią Higginsona, który naoglądał się sporo horrorów, w których ludzie, którzy postrzelili się w łeb budzili się chwilę później w wielkim bólu, bo kula poleciała za krzywo i nie zabiła. Wtem gad uniósł łeb jak zdziwiony szczeniaczek? Arthur wybity z rytmu wyobrażania własnej śmierci spróbował posłuchać o czym jego własna gęba gada. - Tak, właśnie tak, zaprzyjaźnimy się prawda? Pomogę ci zdjąć te ustrojstwo, a ty nie zrobisz mi nic złego. Jesteśmy kumplami, najlepszymi, a najlepsi kumple się nie zjadają. Yyyyy, nooo czasem się zjadają, jak są silne uczucia, pożądanie i miłość, ale póki co to, to nam nie grozi. - Arthur sypał suche suchary jak na wojskowej potańcówce w męskich barakach. Próbował przesunąć powoli nogę do tyłu, jakby poczwara chciała go chapnąć to może zdąży odskoczyć. - Ja jestem Artur! Ja przyjaciel, a jak ty się nazywasz? - Teraz dukał jak jakiś przedszkolak w pierwszej klasie, próbujący zagadać pierwszy raz w życiu do dziewczyny. |
19-07-2018, 22:18 | #76 |
Reputacja: 1 | Nadal z zadowolonym uśmieszkiem na twarzy i z iskierkami w oczach Psycholog wpatrywał się niczym zahipnotyzowany w martwe truchło humanoidalne. Magia istniała! |
20-07-2018, 12:27 | #77 |
Reputacja: 1 |
__________________ To nie ja, to moja postać. |
21-07-2018, 09:52 | #78 |
Reputacja: 1 | Gad zmrużył oczy i cofnął się od Arthura o krok. A że był wielki jak autobus to był to całkiem spory kawałek dla mężczyzny. Smok znów zaczął węszyć, ale zupełnie przestał szczerzyć zęby. Zdawał się sam nie wiedzieć co zrobić. Nagle coś go musiało zezłościć bo warknął a następnie z jego paszczy rozległ się przeciągły gardłowy warkot, znacznie cichszy od poprzedniego ryku, ale wciąż niósł się po okolicy. Nie było już w tym czuć grozy, raczej Arthurowi wydawało się jakby smok go o coś pytał. Arthur całkowicie zbaraniał w tym momencie i miał nadzieję, że smok nie pomyli go przez to z baranem. Z jednej strony mógł spierniczyć, aż by się za nim kurzyło, z drugiej strony nawiązał chyba jakiś pierwszy pieprzony kontakt z inteligentną formą życia, a co dziwniejsze ze smokiem? - Yyyy trochę będzie mi ciężko wymówić twoje imię, masz może skrót? - Arthur paplał co mu ślina na język przyniesie, jego gadanie zdawało się uspokajać zarówna gada jak i jego samego. - Yyyy, aaa, zastanawiasz się pewnie skąd się tu wziąłem? Nooo, widzisz były tu takie duże wrota, a później znaki, o takie - Mężczyzna próbował wygiąc ręce w kształt swastyk jakie widział ze swoją grupą. - Później były niewidzialne drzwi, korytarz z lasu i spotkałem tu Ciebie! - Arthur popadał powoli w jakiś obłęd próbując ułożyć sobie przebieg ostatnich paru godzin w logiczną całość. - Kto ci to zrobił? Bardzo cię boli? - Mężczyzna zaczął przejawiać symptomy porwanej nastolatki, która zaczęła mieć uczucia do swojego porywacza. Smok z uwagą słuchał jego słowotoku, a kiedy Arthur zakończył swój monolog, gad przestąpił dwa, może trzy kroki i znalazł się tuż przed mężczyzną. Następnie łuskowaty kolos opuścił głowę na wysokość człowieka i mrużąc oczy uważnie się przyjrzał jego sylwetce, węsząc przy tym. Pomruk wydobył się z jego zamkniętej paszczy i odstąpił, dając Arthurowi dystans. - Niee jeeestess staaad - smok wypowiedział te słowa jakby z namaszczeniem, dokładnie wypowidając słowa w rodzimym języku Higginsona. Arthur rozdziawił usta sięgając nimi prawie do swoich sutków. Chyba oszalał, na pewno oszalał, a jednak smoczy strach sprawił że postradał zmysły, a nie czystą bieliznę. Nieeee, to niemożliwe, to powiew wiatru musiał odbić się od cielska smoka i coś wyburczeć przy jego oddechach, ale co mi szkodzi. - Zgadza się, jestem z innego świata, ktoś stąd zaatakował nasz świat i teraz badamy czy był to przykry przypadek, czy celowa inwazja. W miarę możliwości chcielibyśmy żyć w pokoju z… Istotami z tego świata.Wymienić się kulturą i pomóc w rozwoju obu światów. - Do jasnej cholery, nikt go w wojsku nie szkolił co robić w przypadku kontaktu z gadającym smokiem, w dodatku rannym smokiem. Jak się udziela pomocy smokowi? Czy krew smoka to nie przypadkiem lawa? Kto lub co do cholery mogło tak pokiereszować smoka? - Słuchaj, a może masz ochotę udać się za mną do mojego obozu?! Powinno być tam bezpieczniej niż w miejscu, z którego przybywasz. Wypoczniesz, zregenerujesz siły, moi ludzie mogliby spróbować zdjąć z Ciebie te łańcuchy. Tylko nie mozesz ich zjeść, za kilkoma bym nawet tęsknił. Może mógłbym poświęcić jakąś blondynę dla dobra sprawy, ale jeśli jadasz tylko dziewice, to się bardzo rozczarujesz naszym światem - Arthur z wielkim entuzjazmem zarzucił propozycją gadzinie, gubiąc z potem w butach resztki rozsądku. Kolejny słowotok zalał gadzinę, która z uwagą i zdumieniem rysującym się na pysku, słuchała Legionistę. Miał on wrażenie, że smok nieco się rozłuźnił i już nie wyglądał jakby w każdej chwili miał go pożreć. - Jaaak siee tu dostaaau... - zapytał, ale tuż po jego słowach niebo przeciął ryk, podobny do tego który wydał z siebie biały gad, lecz ten dobiegał z jakiegoś dystansu. Nie niósł też w sobie grozy jak ten, z którym rozmawiał Arthur. Ale "jego" smokowi to się nie spodobało. Bardzo. W mgnieniu oka wielka łapa przygniotła Higginsona, pozbawiając go tchu. Smok przygniótł go do ziemi i wściekle. - Jesteees z łoowcaaaami! - warknął oskarżycielsko. - Jezus! Maria! - Zakrzyknął Higginson żegnający się z życiem pod łapą smoka. - Nie jestem z łowcami! Jesteś pierwszą istotą jaką tu napotkałem! - Arthur zaskrzeczał jak mała dziewczynka, którą rodzina oskarżyła o zbicie talerzyka, którego w życiu na oczy nie widziała. Mężczyzna nerwowo odchrząknął poprawiając swój głos i sięgając do resztek męskości jakie mu zostały - Potrzebujesz mnie, aby się stąd wydostać! Nawet jeśli znajdziesz sam wyjście to bronią go moi ludzie, którzy zabiją wszystko co z niego wyjdzie, a nie będzie mną! Z drugiej strony ja potrzebuje Ciebie, aby uciec przed łowcami, bo szybciej się ruszasz ode mnie i możesz mnie ponieść! Więc zabieraj ze mnie tą łapę przerośnięty kurczaku i ruszajmy, bo nie mam ochoty spędzić życia zakuty w łańcuchy! - Arthur w desperackim odwecie próbował zdominować smoka, jak wrogo nastawionego psa, któremu nie można pokazać cienia strachu przy konfrontacji. To on tu jest pieprzonym starszym chorążym, a nie jakaś prehistoryczna kupa łusek!. Mężczyzna odruchowo sięgnął do kieszeni na udzie i zacisnął dłoń na chłodnej stali granatu. Jeśli smok go zaatakuje to wyloguje się stąd na własnych zasadach, zostawiając rozrywkową pamiątkę po sobie. - No dawaj! Twoja rasa ma być mądrzejsza od mojej! Pora to udowodnić! - Mężczyzna grał na czas, albo smok się z nim zabierze, albo kupi tyle czasu, aby łowcy mogli zaatakować. |
22-07-2018, 22:10 | #79 |
Reputacja: 1 | Podczas całego procederu krojenia i gadania Psycholog miał zamknięte oczy wyraźnie na czymś skupiony. Wczuwał się w medalion, który ściągnął z trupa i… coś było z nim nie tak. Było to… tam… w środku. Skupił się mocniej, wytężając umysł i dostrajając wewnętrzne oko do nowej płaszczyzny.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 22-07-2018 o 22:20. |
29-07-2018, 02:22 | #80 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory" Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn Ostatnio edytowane przez Mag : 29-07-2018 o 12:30. |