Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2018, 22:25   #71
Ranghar
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Cień zaczął się wycofywać przed strzałami do tyłu, co było nad wyraz trudne w falach żołnierzy nacierających do przodu. Musiał walczyć o każdy krok w tłumie nie kończących się przepychanek, szturchnięć i uderzeń tarczami zmuszającymi go do posuniecie się do przodu. Nieustanna walka z prądem żywej fali nie pozwoliła oddać mu strzału, jednak udało się wycofać poza zasięg strzał wroga, jak i swoich.

Mandragora oddał kolejny strzał z procy tym razem bez wybuchowego kamienia. Pocisk popędził ze świstem i trafił kapitana w lewe oko rozrywając oczodół. Ork wrzasnął i przeklną łapiąc się za oko, schylił się nisko ginąc w tłumie nacierających orków i goblinów. Alchemik spojrzał na swoją procę, która się zmieniła. Jakaś pierwotna magia się w niej przebudziła, drewno pociemniało, a skórzane elementy stały się blade, broń trzeba zidentyfikować.

Sidhe naciągnęła płaszcz i zaatakowała najbliższego goblina. Sowa wyruszyła pierwsza i zanurkowała wyrywając pazurami płat mięsa z szyi i policzka. Kobieta wymierzyła z procy i oddała strzał w szyję. Goblin dostał kamieniem w gardło, zawył i osunął się martwy na ziemie. Gdy Sidhe spojrzała z powrotem na proce jej wygląd się zmienił, rękojeść lśniła miedzią, a jej skórą zaszła ciemną mgłą, przebudziła się w niej pradawna magia, broń trzeba zidentyfikować.

Kłos także zapragnął trochę akcji i wymierzył z kuszy jadąc na wozie w goblina galopującego na piechurów. Koło wozu natrafiło na jakąś nierówność, a rzemieślnikiem zarzuciło. Bełt z kuszy drasnął goblina w prawą łydkę, który zniknął w tłumie innych przeciwników walczących z piechurami.

Laerune przejechała konno po kilku zielonoskórych uwięzionych pod gruzami. Usłyszała jak pod kopytami konia pękają czaszki i wygina się metal. Wypatrzyła pierwszego porządnego przeciwnika i uderzyła kataną w orka. Z tej całej ekscytacji bitwą źle złapała rękojeść i wymach jaki wykonała przypominał bardziej machnięcie chusteczką dwornej elfki, niż cios suamuraja. Ostrze ledwo drasnęło ramię przeciwnika. Tifa chwyciła za łuk i wystrzeliła w pancerz orka. Następnie Jinfu wjechał w tłum kolejnych przecinków dając samurajowi pole do popisu.

Pół godziny później

Siły kawalerii uszczupliły znacząco siły orków przebijając się do umęczonych sojuszników. Morale umęczonych Złotych Lwów wciąż były wysokie pomimo sporo ofiar i rannych. Na ich czele stała dumna kobieta z ogromnym mieczem. Każdy jej cios powalał kilku przeciwników. Z każdym wymachem jej oczy wybuchały płomieniami.



Zielonoskórzy w końcu zaczęli się wycofywać w kierunku lasu i rzeki. Nikt szczególnie też nie zamierzał ich gonić. Członkowie połączonych formacji ruszyli pod przywództwem Lysandra i Sagili w kierunku wojsk przy fosie.

Przy fosie sprzymierzone wojska połączyły się z piechotą Czerwonych Lisów. Zielonoskórzy zaczynali rezygnować z walki, szczególnie gdy na horyzoncie pojawił się elfi gigant z ogromnym mieczem. Jego ciosy wzbijały tumany kurzu i powalały najbliższych przeciwników w promieniu kilku metrów. Kilka górskich olbrzymów z armii wroga ruszyło na niego, ale nie dorównywali mu ani wzrostem, ani krzepą. Gdy na horyzoncie pojawiła się powracająca kawaleria z tłumem piechurów morale przeciwnika złamały się. Tłumy przeciwników rzuciły się do ucieczki, a połowa pozostałych przy życiu została zepchnięta do fosy i ostrzelana.

W końcu wycieńczeni długimi walkami żołnierze mogli w spokoju przekroczyć most zwodzony. Po obu stronach mostu wybuchły liczne wiwaty i okrzyki radości. Księżniczka na czele korowodu wjechała uroczyście do stolicy. Za nią wtoczyły się wozy z prowiantem i ekwipunkiem. Umęczeni i wygłodzeni obrońcy miasta padli na kolana przed księżniczką i zaczęli śpiewać. Jednak Esmeralda szybko przemówiła do ludu krzepiąc go, ale i przypomniała, że prawdziwa walka dopiero się zacznie. W przeciągu następnych minut wojska wymieszały się z obrońcami zajmując najbliższe mury i budynki dzielnicy Bram. Na wszystkich padł ogromny cień, gdy elfi gigant wszedł do fosy i wysunął przed siebie ramię z długim mieczem. Jego ostrze upadło na ulice miasta zatłoczone zielonymi, którzy forsowali bramę. Tumany kurzu, cegły i bruku wypełniły ulice i plac. Gigant wbił miecz i orał nim ziemię kosząc dziesiątki przeciwników i odpychając dziesiątki kolejnych. Wykonany rów oddzielił jedną czwartą dzielnicy tworząc idealne okopy dla wojsk i wytyczając nową granicę w wojnie o Mystię. (Przechodzimy do doca)
 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 02-07-2018 o 22:36.
Ranghar jest offline