Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-07-2018, 22:25   #71
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Cień zaczął się wycofywać przed strzałami do tyłu, co było nad wyraz trudne w falach żołnierzy nacierających do przodu. Musiał walczyć o każdy krok w tłumie nie kończących się przepychanek, szturchnięć i uderzeń tarczami zmuszającymi go do posuniecie się do przodu. Nieustanna walka z prądem żywej fali nie pozwoliła oddać mu strzału, jednak udało się wycofać poza zasięg strzał wroga, jak i swoich.

Mandragora oddał kolejny strzał z procy tym razem bez wybuchowego kamienia. Pocisk popędził ze świstem i trafił kapitana w lewe oko rozrywając oczodół. Ork wrzasnął i przeklną łapiąc się za oko, schylił się nisko ginąc w tłumie nacierających orków i goblinów. Alchemik spojrzał na swoją procę, która się zmieniła. Jakaś pierwotna magia się w niej przebudziła, drewno pociemniało, a skórzane elementy stały się blade, broń trzeba zidentyfikować.

Sidhe naciągnęła płaszcz i zaatakowała najbliższego goblina. Sowa wyruszyła pierwsza i zanurkowała wyrywając pazurami płat mięsa z szyi i policzka. Kobieta wymierzyła z procy i oddała strzał w szyję. Goblin dostał kamieniem w gardło, zawył i osunął się martwy na ziemie. Gdy Sidhe spojrzała z powrotem na proce jej wygląd się zmienił, rękojeść lśniła miedzią, a jej skórą zaszła ciemną mgłą, przebudziła się w niej pradawna magia, broń trzeba zidentyfikować.

Kłos także zapragnął trochę akcji i wymierzył z kuszy jadąc na wozie w goblina galopującego na piechurów. Koło wozu natrafiło na jakąś nierówność, a rzemieślnikiem zarzuciło. Bełt z kuszy drasnął goblina w prawą łydkę, który zniknął w tłumie innych przeciwników walczących z piechurami.

Laerune przejechała konno po kilku zielonoskórych uwięzionych pod gruzami. Usłyszała jak pod kopytami konia pękają czaszki i wygina się metal. Wypatrzyła pierwszego porządnego przeciwnika i uderzyła kataną w orka. Z tej całej ekscytacji bitwą źle złapała rękojeść i wymach jaki wykonała przypominał bardziej machnięcie chusteczką dwornej elfki, niż cios suamuraja. Ostrze ledwo drasnęło ramię przeciwnika. Tifa chwyciła za łuk i wystrzeliła w pancerz orka. Następnie Jinfu wjechał w tłum kolejnych przecinków dając samurajowi pole do popisu.

Pół godziny później

Siły kawalerii uszczupliły znacząco siły orków przebijając się do umęczonych sojuszników. Morale umęczonych Złotych Lwów wciąż były wysokie pomimo sporo ofiar i rannych. Na ich czele stała dumna kobieta z ogromnym mieczem. Każdy jej cios powalał kilku przeciwników. Z każdym wymachem jej oczy wybuchały płomieniami.



Zielonoskórzy w końcu zaczęli się wycofywać w kierunku lasu i rzeki. Nikt szczególnie też nie zamierzał ich gonić. Członkowie połączonych formacji ruszyli pod przywództwem Lysandra i Sagili w kierunku wojsk przy fosie.

Przy fosie sprzymierzone wojska połączyły się z piechotą Czerwonych Lisów. Zielonoskórzy zaczynali rezygnować z walki, szczególnie gdy na horyzoncie pojawił się elfi gigant z ogromnym mieczem. Jego ciosy wzbijały tumany kurzu i powalały najbliższych przeciwników w promieniu kilku metrów. Kilka górskich olbrzymów z armii wroga ruszyło na niego, ale nie dorównywali mu ani wzrostem, ani krzepą. Gdy na horyzoncie pojawiła się powracająca kawaleria z tłumem piechurów morale przeciwnika złamały się. Tłumy przeciwników rzuciły się do ucieczki, a połowa pozostałych przy życiu została zepchnięta do fosy i ostrzelana.

W końcu wycieńczeni długimi walkami żołnierze mogli w spokoju przekroczyć most zwodzony. Po obu stronach mostu wybuchły liczne wiwaty i okrzyki radości. Księżniczka na czele korowodu wjechała uroczyście do stolicy. Za nią wtoczyły się wozy z prowiantem i ekwipunkiem. Umęczeni i wygłodzeni obrońcy miasta padli na kolana przed księżniczką i zaczęli śpiewać. Jednak Esmeralda szybko przemówiła do ludu krzepiąc go, ale i przypomniała, że prawdziwa walka dopiero się zacznie. W przeciągu następnych minut wojska wymieszały się z obrońcami zajmując najbliższe mury i budynki dzielnicy Bram. Na wszystkich padł ogromny cień, gdy elfi gigant wszedł do fosy i wysunął przed siebie ramię z długim mieczem. Jego ostrze upadło na ulice miasta zatłoczone zielonymi, którzy forsowali bramę. Tumany kurzu, cegły i bruku wypełniły ulice i plac. Gigant wbił miecz i orał nim ziemię kosząc dziesiątki przeciwników i odpychając dziesiątki kolejnych. Wykonany rów oddzielił jedną czwartą dzielnicy tworząc idealne okopy dla wojsk i wytyczając nową granicę w wojnie o Mystię. (Przechodzimy do doca)
 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 02-07-2018 o 22:36.
Ranghar jest offline  
Stary 19-07-2018, 08:17   #72
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Dzielnica w przeciągu kilku godzin nabrała życia i nowych barw. Żołnierze z różnych gildii i ras wypełnili sporą przestrzeń jeszcze tak niedawno wypełnianą przez zielonoskórych. Ponure twarze ruchu oporu były rozświetlone nowym promykiem nadziei i prowiantu. Nawet zawsze skwaszony Rafael szef Złotych lwów i przywódca ruchu oporu był żywszy i weselszy na widok własnej córki i jej popleczników. Strateg Kadle i Lysander szef Czerwonych Lisów również padli sobie w ramiona, minęło sporo czasu odkąd widzieli się w obozie lisów. Rafael zajął się ulokowaniem co bardziej wpływowych osobistości w bardziej wykwintnych lokalach, które nie ucierpiały mocno przez inwazję.
Ze wszelkich wozów i namiotów utworzono małe miasteczko wypełnione kupcami i rzemieślnikami. Kilka pobliskich budowli zarekomendowano pod baraki i posterunki. Kilku właścicieli otworzyło lub wynajęło własne sklepy i budynki.



Uruchomiono też starą tawernę dla mniej wpływowych wojowników i osobowości. W tawernie zbierają się wojownicy by odpocząć przy kuflu piwa, zebrać informację i nająć towarzystwo do bardziej prywatnych misji i zadań. Chodzą głosy, że przebywa tam drużyna Walkirii Wszechstwórcy, bardzo popularni zbawcy ruchu oporu.
Oprócz karczmy popularnym budynkiem stała się księgarnia, gdzie mag Bjorf gromadził magiczne artefakty, sprzedawał jednorazowe zwoje magiczne i identyfikował za darmo dla weteranów ruchu oporu związanych z walkirią, a za10zł za sztukę dla innych, magiczne przedmioty.
Dostępna jest też odzyskana świątynia Wszechstwórcy, gdzie można skorzystać z usług kapłanów lub zakupić błogosławienśtwa (jednorazowe medaliony zwiększające na chwilę statystyki).

Ponad wszystkimi budynkami majaczy cień giganta stojącego w fosie. Może wygląda mniej majestatycznie niż na polu bitwy, ale nadrabia za to zasięgiem rąk i miecza gwarantując bezpieczną przestrzeń od wrogiej armii gromadzącej się na obrzeżach dzielnicy Bram.

Raileyn znalazł odpowiednie miejsce dla swego wozu i zadbał o najważniejsze rzeczy. Takie jak odprowadzenie zwierząt i upewnienie się, że hamulce są dobrze zaciągnięte. Zanim zacznie na dobre działać w tych ciężkich warunkach, musiał ocenić, co będzie najbardziej opłacalne w produkcji. Jednak już teraz widział potrzebę kolczatek i znalezienie jakiegoś alchemika, który by mu pomógł zidentyfikować tajemniczą miksturę. Potrzebował też wieści, co tu się właściwie dzieje i skąd wziąć materiały. Z tym wszystkim w głowie ruszył w dzielnicę bram.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 19-07-2018, 08:59   #73
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Sybill i Axim

Drzwi do karczemnego pokoju gdzieś w dzielnicy Bram otworzyły się leniwie, a za nimi wtoczył się do środka Axim. Wracając dopiero co z misji, wciąż nosił na sobie ślady znoju i trudów walki. Plamy krwi, burd, świeże rany i zadrapania na pancerzu. Najemnik pochylał się pod worem sprzętu, który udało mu się zebrać w czasie misji. Może nie był wcale pokaźny, ale z pewnością zapewni mu dopływ tak bardzo potrzebnej w tych czasach gotówki.
- Nie wierzę, że ktoś przetrzepał tamten sejf przed nami - zamarudził Jarnar, odkładając swój dobytek pod ścianą i oglądając się na podążającą za nim Walkirię Wszechstwórcy.
Sybill uśmiechnęła się tylko na słowa ukochanego i podeszła do kąta pokoju gdzie złożyła swoją tarczę i miecz. Była wymęczona i było to po niej bardzo widać. Oparła się plecami o ścianę i spojrzała na Jarnara.
- Coś mi mówi, że znam osobę, która będzie wiedziała gdzie jest zawartość sejfu - znów uśmiechnęła się tajemniczo. - A skoro o złocie mowa... Tak sobie myślałam w drodze powrotnej... Że dobrze byłoby mieć swoje miejsce do którego chce się wracać - zaczęła. - No i jak tu wracaliśmy to widziałam, że jest karczma na sprzedaż... - wyjawiła w końcu co jej chodziło po głowie.

Axim odpasał oba miecze i zsunął z ramienia kuszę, odkładając resztę rynsztunku na podłodze pod ścianą. Na wspomnienie o zawartości sejfu zmarszczył brwi, zaś przy pomyślę o zakupie karczmy, otworzył szeroko oczy. Chwilę stał tak w osłupieniu, jakby przyswajając te informacje.
- Nie… nie myślałem wcześniej o zakupie nieruchomości. Właściwie to już od bardzo dawna nie mam miejsca, do którego mógłbym wracać. To coś nowego - najemnik pokiwał głową, tym razem wlepiając zamyślony wzrok gdzieś przed siebie. - Uważam, że to niezgorszy pomysł. Drużyna nam się rozrasta, a do końca wojny wciąż kawałek. Przyda nam się pewne miejsce, gdzie będziemy mogli zakwaterować tych w potrzebie i przechować nasz ekwipunek. Z kolei gdy już wygramy… będziemy mieli swój kąt - spojrzenie żołdaka zdradzało lekkie natchnienie pomysłem Sybill. - Tylko skąd weźmiemy na to środki? - zapytał jeszcze, zerkając z żalem na swoje tobołki.

Nie napotykając sprzeciwu, a jedynie zmartwienie o fundusze na zakup nieruchomości, Arunsun wyraźnie się ucieszyła. Dopiero teraz nieśpiesznie zaczęła zdejmować z siebie zbroję.
- Ja nigdy nie miałam swojego miejsca - wyznała. - Wpierw w sierocińcu często nawet swojego posłania nie miałam. Później gdy wzięto mnie na nauki do świątyni co najwyżej łóżko i jeden kufer swoich rzeczy miałam - zamyśliła się. - Miło byłoby w końcu mieć miejsce które będę mogła nazwać swoim domem - uśmiechnęła się promiennie. - Co do pieniędzy... Rozmówię się z Vyloną. Ciężar jej torby świadczy, że może wiedzieć, gdzie podziało się złoto ze skarbca - wyjaśniła powód swojego zadowolenia i pewności co do możliwości spełnienia swojego marzenia.

- Co… Vylona? Oh… - Axim zrobił skonsternowaną minę, jednak zaraz okazał zrozumienie. - No tak, elfy - zagaił z rozbawieniem mężczyzna, również ściągając z siebie opancerzenie. Kiedy skończył, rzucił wszystko na równy stosik. Odzienie noszone pod spodem było nie mniej zabrudzone co sama zbroja, a zapach z pewnością nie zachęcał do przebywania w pobliżu. Wojak westchnął, spoglądając po sobie.
- Zobaczę, jak tam nasza balia. Za chwilę wrócę - rzucił Jarnar, po czym uśmiechnął się do Sybill i wyszedł z pokoju zostawiając ją samą.

Nastrój Walkirii robił się coraz lepszy i lepszy. Sama w pokoju zdjęła w końcu cały rynsztunek z siebie i położyła go obok pancerza Jarnara. Zrzuciła z siebie również część ubrań zostając w samej bieliźnie. Brudną koszulę i spodnie wrzuciła do pustego wiadra stojącego przy wejściu. W oczekiwaniu na powrót Axima, usiadła na stołku i zaczęła oglądać się by ocenić czy nie umknęło jej jakieś zranienie, które wymagało zajęcia się.

Nie minęło dziesięć minut, kiedy drzwi kwatery otworzyły się raz jeszcze. Weszli przez nie Axim wraz kilkunastoletnim wyrostkiem, wnosząc do środka podłużną, drewnianą balię. Postawili ją na środku pokoju. Zaraz za nimi wmaszerowały dwie młode dziewczyny, ustawiając naczynia z wodą i zapełniając nimi balię. Kiedy skończyły, dygnęły niezręcznie i wraz z wyrostkiem opuścili w pośpiechu pomieszczenie, najwidoczniej przytłoczeni szacunkiem, jakim darzyli Walkirię Wszechstwórcy i Axima Równemu Bykowi.
Mężczyzna widząc siedzącą ukochaną, stanął za jej plecami i kładąc styrane dłonie na jej strudzonych ramionach, ucałował ją w czubek głowy.
- Cieszę się, że wróciliśmy wszyscy cali - szepnął zmęczonym głosem.
Sybill uniosła ręce w górę, kładąc dłonie na jego ramionach. Oparła się plecami na Aximie i zadarła głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Było ciężko. Już myślałam, że nie uda się pokonać kultystki. Całe szczęście Balkazar uratował sytuację - stwierdziła Walkiria. Wstała i rozebrała się do końca. Spojrzała na mężczyznę przez ramię i skierowała swoje kroki do balii. - Porządna kąpiel jest idealną nagrodą za trudy - skomentowała i weszła do wody, od razu zanurzając się w niej na tyle ile jej starczało. - Dołączysz? - zapytała Jarnara.

- Nie inaczej - odparł najemnik, zdejmując przez głowę koszulę oraz zsuwając spodnie. Rozciągnął ramiona i naprężył zmęczone mięśnie. Niewątpliwie potrzebował odpoczynku, a ciepła kąpiel była pierwszym krokiem do tego. Nim jednak zajął miejsce naprzeciwko Sybill, przyjrzał się jej zanurzonej sylwetce. Ciało młodej kobiety było perfekcyjne w każdym calu. Idealne proporcje, doskonała cera i wspaniałe włosy. Tylko oczy, płonące żywym ogniem, mogły zniechęcać potencjalnych adoratorów. Każdy widział w nich Walkirię Wszechstwórcy. Axim dostrzegał tam ukochaną Arunsun.
- Tego mi było trzeba - mruknął przyjemnie, otoczony wodą. - Przejdziemy się później do handlarzy? Mam parę błyskotek do oddania. No i myślę zawitać jeszcze u Bjorfa. Potrzebuję, by zidentyfikował mi kilka przedmiotów.
Walkiria wzięła do ręki skrawek materiału i namoczyła go w wodzie. Przysunęła się blisko mężczyzny i zaczęła obmywać mu ramiona.
- Czeka nas też rozmowa z Nervirem Windsorrowem. Karczmarz mi o tym wspominał, kiedy wchodziliśmy - powoli wędrowała mokrą szmatką po torsie Jarnara. - Kadla też przydałoby się poinformować co zdziałaliśmy - wyliczała dalej, nie przestając myć w tym czasie swojego ukochanego.

- Ano racja - westchnął Axim, przyglądając się ruchom Sybill. - Nie miałem ochoty użerać się z tym arystokratą zaraz po powrocie, ale w końcu będzie trzeba. Kadle, słusznie. Chciałem z nim jeszcze porozmawiać o lordzie Robercie Wyzwolicielu. - Wspominając bohatera Mystii, Axim skierował swe spojrzenie na oparty o ścianę miecz. Magiczny kryształ zaklęty weń rozbłysnął lekko karmazynowym światłem, jakby wyczuwał wzrok swojego nowego pana. [i]- Nie ukrywam, że ta klinga jest niezwykle skuteczna w walce. Zastanawia mnie, jakie jeszcze artefakty ostały się po Wyzwolicielu.
Ciągnąc swoją wypowiedź, Axim poczekał, aż Arunsun skończy go obmywać, po czym delikatnie odwrócił ją do siebie plecami, które ostrożnie zaczął szorować.

Sybill mruknęła niczym zadowolony kot i przymknęła oczy kiedy mężczyzna odwdzięczał się jej za mycie. Niezwykle przyjemnie było dzielić kąpiel z ukochaną osobą.
- To co mówisz przypomina mi, że powinnam zainteresować się pozostałymi elementami rynsztunku do którego należała moja tarcza... - westchnęła przeciągle. Kolejne obowiązki i może nawet dowie się co się stało z poprzednim posiadaczem tych magicznych przedmiotów. - Jak się czujesz? - zapytała nagle i spojrzała na Axima przez ramię. Mężczyzna zrozumiał, że Walkiria odnosi się do jego zachowania z podziemi, kiedy zaatakował. - Co tak właściwie się wydarzyło wtedy? - dopytała.
- Miałem nadzieję o tym zapomnieć - najemnik potarł czoło, krzywiąc się lekko. - Ja… będę żałował tamtej chwili do końca życia. Może gdybym stawił większy opór… niestety trucizna opanowała mój umysł doszczętnie. Wrzuciła mnie… wrzuciła z powrotem w przeszłość - odparł przygnębiony wojownik. Dokończył mycie dziewczyny, po czym ponownie rozparł się w balii, odchylając głowę w tył.
- Młodzi chłopcy idący do wojska często przesiąknięci są złudnym patosem, który szybko jest konfrontowany z rzeczywistością. Przekonałem się o tym podczas jednej bitwy, kiedy pierwszy raz otarłem się o śmierć. Kiedy poznałem grozę wojny. I właśnie w tamto miejsce odesłała mnie ta biała poczwara. Nie kontrolowałem swoich odruchów. Tylko gniew… - żołnierz pokręcił zrezygnowany głową. Zerknął po tym na swoją wybrankę z wyrzutem sumienia.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 19-07-2018, 10:18   #74
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Sybill i Axim w balii

Walkiria słuchała go, uważnie mu się przyglądając. Na koniec powoli pokiwała głową.
- To musiało być przykre. Wrócić do tamtych wspomnień - powiedziała i pod wodą chwyciła jego dłoń, dodając mu otuchy. - Wyobrażam sobie jak musiało być wam ciężko na polu bitwy... - Sybill wbiła spojrzenie w swoje kolana, wystające ponad powierzchnię wody. - Dla tak wielu z tych żołnierzy pomoc przyszła za późno lub wogóle. A jeszcze dla innych nawet szybka interwencja nie była w stanie utrzymać ich przy życiu... Tak wielu zmarło choć robiłam co w mojej mocy by im pomóc... Ta cała bezsilność... - opowieść Axima przywiodła Sybill własne ciężkie wspomnienia. Czasy które zrobiły z niej zgorzkniałą osobę o dużo za wcześnie. - Jak teraz o tym myślę... Czuję jakby to było tak dawno, w zupełnie innym życiu - westchnęła i uśmiechnęła się blado, bo dla niej dosłownie teraz zaczęło się nowe życie. Walkiria uniosła spojrzenie na swego wybranka. - Musimy udać się do świątyni Wszechstwórcy. Kapłani powinni być w stanie sprawdzić, czy to opętanie było tylko chwilowe, czy… - kobieta urwała swoją wypowiedź, ale po jej minie było widać, że martwiła się o Jarnara.

- Po co mieszać w to kapłanów? - mruknął niezadowolony Axim. Zaraz jednak złagodniał i wzruszył ramionami. - Zresztą… co mi szkodzi - uśmiechnął się blado. - A Ty, najdroższa? Jak się trzymasz? Słyszałem, co się wydarzyło tam przy studni. Z tą dziewczyną… - zagaił ostrożnie.
Sybill zacisnęła mocniej dłoń na ręce Axima. Spuściła głowę i przygryzła wargę.
- Nie byłam w stanie jej pomóc... - mruknęła pod nosem. - Gdybym tego nie zrobiła to ta demoniczna istota dokończyła by rytuał... Wtedy mogłoby nie udać się już oczyścić tamtego miejsca... A dusza Cinar zapewne cierpiałaby po wieki... - Arunsun choć się tłumaczyła to widać było po niej, że mocno obwinia się.
- Zrobiłaś to, co uważałaś w tamtej chwili za słuszne - odparł pocieszająco Axim, sięgając dłonią policzka ukochanej. - Wszyscy jesteśmy ci wdzięczny za światło, którym nas obdarzasz. Wierzę, że Cinar również - dodał z delikatnym uśmiechem. - Odmówimy dzisiaj modły za jej duszę i oddamy cześć. Co myślisz?
Arunsun nieznacznie pokiwała głową. Przytuliła policzek do dłoni Jarnara i przymknęła oczy. Wynurzyła jedną rękę i mokrą dłonią przetarła twarz. W końcu przysunęła się do mężczyzny i położyła na jego nagim torsie.
- Po raz pierwszy odebrałam życie niewinnej istoty... - szepnęła i wtuliła się mocniej w Axima.

Wojownik objął dziewczynę umięśnionym ramieniem i przytknął usta do jej głowy, drugą ręką gładząc leniwie jej nagie plecy.
- Mówi się, że człowiek zawsze ma wybór, jednak czasami… czasami sytuacja wywiera na nas podjęcie decyzji, której później żałujemy. Sam chowam w sobie gorycz do wielu rzeczy, które zrobiłem w przeszłości. Ludzie, których zawiodłem. Ludzie, którym nie pomogłem, chociaż byłem w stanie. Jednak w wojsku nauczyłem się, że siła żołnierza nie bierze się tylko z jego tężni fizycznej, ale przede wszystkim z tego, jak sobie radzi z daną sytuacją. - Głos Axima był szorstki, ale uspokajający.
- Musisz być silna, ukochana. W tej chwili wszyscy cię potrzebujemy. Nie obawiaj się tego brzemienia i konsekwencji, jakich za sobą niesie. Wszechstwórca wytycza twoją ścieżkę i jest z tobą. Ja… ja jestem z tobą.
- Nie sądziłam że będzie tak ciężko... - wyznała mu Sybill. - Wcześniej nikt nie zwracał na mnie uwagi, często czułam się jak ten duch, snująca się pomiędzy rannymi, prawie niewidoczna... A teraz? - westchnęła ciężko. - Wszyscy patrzą na mnie. Muszę uważać co robię, myśleć o każdym swoim kroku. Nigdy wcześniej nie byłam dla nikogo autorytetem.
- I radzisz sobie znakomicie. W końcu przekonałaś kapłanów i ludność w Wodnym Krysztale - odparował przyjaźnie Axim. - Przebrniemy przez to. Poza tym teraz, kiedy przybyła Biała Niedźwiedzica, mieszkańcy i żołnierze skierują na nią swoją uwagę. Może zdejmie to z ciebie część presji, hm? - mruknął, przekrzywiając głowę, by spojrzeć jej w oczy.
- Esmeralda przybyła? - Sybill zrobiła zaskoczoną minę, jakby dopiero teraz do niej to dotarło. - Faktycznie jakoś tak tu w mieście tłoczniej jest... - dziewczyna zamilkła na chwilę w zamyśleniu. - Może... - ale zmarszczyła brwi. - A może będą mnie chcieli wciągnąć w swoje plany, teraz, gdy jestem Walkirią Wszechstwórcy... - jęknęła cierpiętnie i znów opadła na pierś Axima.

- Stanowisz nie tyle co wolę kościoła, a samego Wszechstwórcy. Nie mogą cię zmusić do swoich planów, jeśli nie będziesz chciała. Jednakże… dobrze będzie, jeśli zamienisz z nią parę słów. Sam jestem ciekaw, jak zabierze się za wyzwolenie miasta. Może jako arystokratka i zarazem księżniczka dostała nauczanie z zagadnień taktyki oraz dyplomacji, ale to ty walczysz tutaj i pokrzepiasz ludność, odkąd zaczęliśmy oblężenie. Twoje doświadczenie i reputacja będzie dla niej oraz jej doradców nieocenione, pamiętaj o tym. - Jarnar przetarł twarz dłonią i stłumił ziewnięcie. Ciepło jak i obecność ukochanej osoby odprężało i usypiało. Niestety nie mogli sobie pozwolić nawet na krótką drzemkę w tej chwili.
- Wiesz... Ja znam księżniczkę. Osobiście - przyznała się Arunsun. - Irma, moja siostra, dawała jej pierwszych lekcji szermierki, jak jeszcze była dzieckiem. Jest niewiele młodsza ode mnie. Czasem jej towarzyszyłam w tych naukach, kiedy spotykałam się z siostrą… Ale nie sądzę, żeby mnie pamiętała.
- Przekonasz się sama - odparł pogodnie i zerknął w stronę okna. - Zbieramy się? Mam ochotę jeszcze odpocząć, ale dobrze by było, gdybyśmy najpierw załatwili, co mamy do załatwienia. W porządku?
- Racja... - odparła niechętnie Sybill i odsunęła się od Axima.

Zaraz też Walkiria wstała i sięgnęła po wiadro czystej wody, którym się polała, ochlapując przy okazji siedzącego pod nią mężczyznę, wciąż jeszcze zanurzonego w balii wody. Po wszystkim Sybill czekając, aż woda obcieknie z jej ciała, spojrzała z rozbawieniem na Jarnara. Wzięła z krzesła ręcznik i wychodząc z balii zaczęła się wycierać do sucha. - To najpierw zakupy. Zabierzemy ze sobą Balkazara. Później świątynia. Po tym pomówię z Nutką i Vyloną... Ah, przed świątynią spotkamy się z Windsorrowem- podsumowała ich plany na ten dzień. - A jeszcze musimy obejrzeć tą karczmę na sprzedaż... Czarna noc nas zastanie nim się wyrobimy - pokręciła głową. - Muszę się jakoś ubrać, żeby nikt mnie nie rozpoznał, bo jak zaczną nas zaczepiać to na pewno nie zdążymy ze wszystkim.

- Może otulisz się szczelnie jakimś płaszczem - zaproponował Axim, również wychodząc z wody. Szybko wytarł się suchym ręcznikiem, po czym podszedł do bagaży. Wygrzebał z nich zapasową koszulę oraz proste spodnie. Ubrał się schludnie, zostawiając zbroję w spokoju. Nim założy ją ponownie, będzie musiał ją porządnie wypolerować. Nie mówiąc już o tym, że przerwa od dźwigania pancerza dobrze mu zrobi.
- I spokojnie, mamy czas na załatwienie tych spraw. Nic się nie stanie, jeśli nie wyrobimy się dzisiaj - dodał pogodnie Jarnar, zapinając pas z mieczem legionisty. Wyzwoliciel był potężny i sprawiał ogromne wrażenie, jednak najemnik nie potrzebował go nosić w zabezpieczonej dzielnicy. Jakkolwiek magiczne ostrze działało uzależniająco na swojego posiadacza, sentyment do wysłużonej klingi z wojska przebijał wszelkie czary.
- Hymmm... - ubierając się, Sybill zamyśliła się na propozycję mężczyzny. Rozejrzała się po pokoju i dostrzegła odpowiednie odzienie. - Będę wyglądać jak jakaś podejrzana osoba, chodząc w środku dnia po dzielnicy - skomentowała z rozbawieniem. - Ale lepiej już tak, niż rzucać się w oczy - zdecydowała się w końcu.

- Zawsze możesz założyć opaskę na oczy - zażartował Axim, pakując część sprzętu do torby. Były to przedmioty na sprzedaż oraz do identyfikacji. Kiedy skończył, podszedł do drzwi, czekając na Sybill.
- Bardzo zabawne... - nadęła usta udając obrażoną jego komentarzem. Zaraz jednak się rozpogodziła i sięgnęła po płaszcz, który narzuciła sobie na ramiona. - Mam nadzieję, że szybko pójdzie. Najgorzej może być z Nervirem - stwierdziła wychodząc z pokoju na korytarz.
- Przebrniemy przez to razem - odparł Axim, zamykając drzwi do pokoju. Następnie objął swoja wybrankę ramieniem i poprowadził wzdłuż korytarza w stronę wyjścia.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 19-07-2018, 11:12   #75
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
W dzielnicy Bram

Przypadkowe spotkanie

Lae nie była zadowolona z bitwy. Udało im się przebić, wejść do dzielnicy, ale nie czuła by był w tym choć cień jej zasługi. Postanowiła pozostać przy oddziałach elfów i tam też pozostawiła większość swoich rzeczy wraz z Tifą zajmującą się Jinfu. Lekko podirytowana wyruszyła by rozejrzeć się po obozie. Chciała ochłonąć. prawdziwy samuraj nie pozwala sobie na taką porywczość, więc i ona nie powinna. Drowka przechadzając się po odbitej części miasta natknęła się na małą prowizoryczną arenę zamontowaną przez kilku żołdaków. Widać było, że bezczynność nie służy kilku wojakom, którzy chętnie zmierzą się każdym, kto potrafi rzucić im dobre wyzwanie. Lae podeszła do areny z zainteresowaniem przyglądając się zebranym przy niej ludziom. Może… może to był sposób by ochłonąć. Odrobina prawdziwej walki, która pozwoliłaby oderwać myśli od niedawnej “porażki”. Rozejrzała się szukając kogoś z kim mogłaby się zmierzyć.
- Szukasz kogoś do skrzyżowania miecza, czy może miecza do pościeli? Mogę pomóc w obu przypadkach. - Mężczyzna siedzący na beczce zaczepił Lae. Odziany w lekki skórzany pancerz z drobnymi metalowymi ozdobami, gładził dłonią rękojeść szabli z wyrzeźbionymi motywami róży. Miał krótko ścięte włosy po bokach głowy, ale długie blond z tyłu i przodu. Grzywka opadała mu na twarz zasłaniając ją połowicznie.
- Dobrze trafiłeś, jeśli tam gdzie śpisz masz pościel. - Drowka odpowiedziała spokojnym głosem. - Laerune Shandalar… szukam kogoś z kim mogłabym poćwiczyć.
- Markiz Kreitvor Mistshield, do usług waszej wojowniczości.
- Mężczyzna zeskoczył z beczki i skłonił się z szacunkiem. Zdmuchnął resztki włosów z twarzy i otwartym gestem ręki zaprosił na arenę.
- Panowie zróbcie miejsce, szykuje nam się ciekawe wyzwanie i być może równie miła atrakcja wieczoru! - Grupka żołnierzy zaprzestała swoich walk odsuwając się na trybuny z resztek drabin i drewnianych konstrukcji.
- Co byś miała ochotę poćwiczyć? Szermierka, łucznictwo, magia, wszystko na raz i coś więcej? - Mężczyzna złapał skórzane rękawiczki w zęby i wsunął powoli w nie dłonie.
- Obawiam się, że nazbyt wiele obiecuje Pan swym kompanom. - Lae zajęła miejsce na arenie i przesunęła wzrokiem po zebranym wokół gapiom by utkwić je na koniec w swoim przeciwniku. - Z przyjemnością skrzyżuję z Panem miecze, czuję niedosyt tej prostej rywalizacji po ostatnich walkach.
Markiz ustawił się na środku areny, machając do drowki rekom.
- W takim razie zapraszam! - Wydobył szablę salutując nią przeciwnikowi.
Lae skłoniła się lekko i wydobyła swoją katanę. Szybko skróciła dzielący ich dystans i wykonała zamach.
Drowka podbiegła 3 metry w kierunku przeciwnika, napięła mięśnie do granic wytrzymałości i zaatakowała mężczyznę. Ten próbował odskoczył, ale spóźnił się. Katana drasnęła jego lewe ramię za 5 obrażeń. Markiz syknął i skoczył bok. Jego szpada błysnęła atakując lewe ucho drowki. Samuraj jednak była szybsza i skutecznie sparowała atak tarczą trzymaną w drugiej ręce. Lae wykonała krok w bok by jak najlepiej wykorzystać swoją osłonę i cięła ponownie celując w tors przeciwnika. Cios został pomyślnie wymierzony w tors, przeszedł pomiędzy płatami zbroi raniąc za kolejne 5 obrażeń. Przeciwnik zamachnął się szpadą, która wypadła mu z ręki i potoczyła się kurząc się po piasku. - Emm, dobra robota moja droga, yyyy powiedzmy, że jest remis. Możemy na tym zaprzestać. - Mężczyzna złapał się ręką za krwawiąca pierś i rzucił okiem na ranę na ramieniu.
Drowka schowała katanę i podeszła do swojego przeciwnika.
- Jeśli ci na tym zależy może być remis. - Przyjrzała się zadanym ranom. Cięcia były czyste… dlaczego nie mogła zadać takich podczas prawdziwej walki. Westchnęła ciężko. - Jest ktoś kto mógłby cię opatrzyć?
- Nie ma problemu
- uśmiechnął się blado mężczyzna, który oprócz rany zaciskał również sztylet schowany pod pancerzem, jednak życzliwa postawa kobiety skoniła go do nie użycia schowanej broni. - Mamy mały zapas napojów leczniczych, w kilka chwil będę jak nowy.- mężczyzna gwizdnął i jeden z rozbawionych kompanów rzucił mu flaszkę z czerwonym płynem, po chwili dorzucił jeszcze drugą. - Przyjmij ten napój na znak naszej przyjaźni, dawno nie widziałem tak skupionego na walce wojownika. Wieczorem będziemy w tawernie, może przyłączysz się do nas na piwo? - Mężczyzna wypił swój napój, a po paru chwilach jego rany przestały krwawić, drugi napój podał Lae.
Drowka przyjęła podarek nie do końca pewna za co go dostała, podziękowała jednak dygając lekko. Każdy pojedynek nawet najkrótszy przybliżał ją do doskonałości.
- To była przyjemna walka. - Pozwoliła sobie na nieznaczny uśmiech. - Być może się pojawię.

Odwiedziny u dowództwa

Po zakończonym pojedynku Lae pożegnała się z markizem i jego towarzyszami i udała się w drogę powrotną, uważnie przyglądając się nietypowemu prezentowi. Nie spodziewała się jakiejś nagrody za walkę, ale… dobry pojedynek i ten drobiazg znacznie poprawiły jej nastrój. Jak zwykle nie odmalowało się to w żaden sposób na jej obliczu. Skierowała swoje kroki w stronę obozu elfów. Była ciekawa dalszych planów lorda i jego ludzi.
Dowództwo elfów rozbiło swoją siedzibę w małym dworku, z dużym ogrodem. Lord generał Oshanom Zhol wraz z kilkoma doradcami zasiadał przy mapach rozłożonym na kilku połączonych drewnianych stołach. Omawiał strategiczne lokacje i posterunki wraz z reprezentami królestwa ludzi.
Lae stanęła z boku przez chwilę przyglądając się odbywającym się rozmowom i wyłapując strzępki informacji dotyczących planowanych przez oddziały posunięć. W końcu rozejrzała się szukając Nira. Wolała nie przeszkadzać lordowi w planowaniu.
Nir Som pojawił się z po kilku minutach ze zwojami dla generała, spojrzał ukradkiem na Lae i szepnął coś do ucha lordowi, który przytaknął. Po kilku chwilach odsunął się kłaniając i powoli podszedł w kierunku drowki.
- Jak się miewasz Lae? Może przejdziemy się w cieniu tamtych drzew? - wskazał na ścieżkę przed nimi.
Lae przytaknęła tylko ruchem głowy i dała się odprowadzić z miejsca narad. Dopiero gdy znaleźli się na tyle daleko by nie przeszkadzać dowództwo, odezwała się do Nira.
- Chciałam się dowiedzieć czy są już jakieś rozkazy.
- Tak się składa, że są. Nasi informatorzy donoszą, że w tym mieście znajdują się obecnie dwie Walkirie Wszechstwórcy co jest nieco dziwne. Zakaria jest zaniepokojona tym faktem i musimy sprawdzić wiarygodność obu kobiet. Może to tylko plotki, które mają wzmocnić morale wśród żołnierzy, może to coś więcej. Twoim zadaniem będzie odnalezienie kobiety nazywającej się Sybill Arunsun i jej obserwacja. Musimy poznać do czego są zdolne i czy po zakończonej wojnie nie będą zagrożeniem dla Zakari.

Drowka chciała coś napomknąć, że do takich celów najmuje się szpiegów, ale jak to często ostatnio bywało, ugryzła się w język.
- Czy macie jakieś konkretne obawy? Czy jest jakaś informacja, na której szczególnie wam zależy?
- Kobieta przebywa w dosyć egzotycznym towarzystwie wojowników i często wybywa na bardzo niebezpieczne misje. Jeśli królestwo się obawia to obawy muszą być uzasadnione.
- Skarcił drowkę leśny elf.
- Według naszych informatorów kobieta zaczęła zbierać potajemnie armię potworów, masz zdobyć jej zaufanie i informować na bieżąco o jej poczynaniach i zauważonych zdolnościach.
Lae powstrzymała parsknięcie, z całych sił starając się utrzymać niewzruszoną minę. Nadęty bufon… jak wszystkie jasnoskóre elfy. Wpatrując się w ścieżkę. Ciekawe czy ja także uznali za potwora, którego może zwerbuje tamta walkiria.
- Dobrze. Rozeznam się w sytuacji. - Odezwała się w końcu po dłuższej przerwie.
- W porządku, na dziś to wszystko - Elf skinął głową i odszedł w kierunku generała.
Drowka odprowadziła Nira przez chwilę wzrokiem, po czym przewróciła oczami. Powinna dziękować Calistrii za to, że może tu być i się doskonalić, jednak w takich chwilach... Poprawiła miecz przy pasie i ruszyła sprawdzić jak sobie radzi Tifa.
 
Aiko jest offline  
Stary 19-07-2018, 16:45   #76
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Bartholomeus, załatwianie spraw na mieście

Po dostaniu się do miasta Bartholomeus odetchnął głęboko. Przeżył i w dodatku całkiem nieźle sobie poradził. Nie wiedział ilu dokładnie żołnierzy liczyła sobie wroga armia, czy też raczej ten jej fragment który brał dzisiaj udział w walce, ale był zadowolony z ilości powalonych wrogów. W szczególności z błotnistnych golemów. Dzięki szybkiej reakcji jego i innych z nim zgromadzonych udało się powstrzymać reakcję łańcuchową która mogła przemienić cały oddział w bezrozumne bestie. Alchemik uśmiechnął się delikatnie i wyjął z kieszeni płaszcza niczym nie wyróżniający się kawałek kamienia. Jeśli dobrze przypuszczał był to rdzeń jednego z golemów. Będzie mógł z jego pomocą uwarzyć miksturę o mocy wielokrotnie przekraczającej cokolwiek co stworzył do tej pory. Musiał się za to jak najszybciej zabrać, tylko że musiało być to gdzieś na uboczu.

Dwie godziny później stał nad malutkim, ledwo widocznym ogniskiem, dookoła którego porozstawiana była jego alchemiczna aparatura. Był tuż za murami miasta, na tyle blisko bram by mieć zapewnione bezpieczeństwo i na tyle daleko by mieć nieco prywatności. Mężczyzna z niezwykłym skupieniem na twarzy mieszał składniki. Zawartość jego alembika zachowywała się jak mała, zamknięta burza, wnętrze pobłyskiwało złowrogo, płyn na zmianę wrzał, zmieniał się w lód, czy też zachowywał zupełnie spokojnie, jak jezioro w bezwietrzny dzień. W końcu zawartość błysnęła ostatni raz i kolor mikstury zmienił się na głęboką, niezdrową zieleń. Mandragora przysunął miksturę do twarzy i bardzo ostrożnie powąchał zawartość. Pachniała… Wiatrem, prędkością, siłą, gniewem tornada spokojnym deszczem, leniwą bryzą. Wszystkim naraz i równocześnie niczym. Krótko mówiąc pachniała mocą. Usatysfakcjonowany przelał zawartość do przygotowanego wcześniej flakonika i schował go w odpowiedniej kieszeni swojego bandoliera. Był to jego pierwszy Mutagen Zręczności jaki stworzył. Coś co odróżniało przeciętnych, od niezwykłych.

Szybko zasypał ognisko ziemią, spakował swój sprzęt i ruszył z powrotem do miasta. Musiał znaleźć kogoś kto pomoże mu w zidentyfikowaniu jego procy.

Po drodze do karczmy zahaczył o stragany kilku kupców, potrzebował surowych materiałów na alchemiczny ogień. Ostatecznie zdecydował się że wyprodukuje trzy flaszki tej zabójczej substancji, a także spróbował pozbyć się zdobytej w trakcie walk drewnianej tarczy. Nie była mu potrzebna, tym bardziej że miał magiczny odpowiednik. Zachował za to i przywdział skórzane naramienniki.

Dodatkowo zaczął rozpytywać się po cichu o nieco mniej… legalne substancje. Potrzebował jednej, czy dwóch toksyn którymi mógłby pokryć swój miecz. Do tej pory nie walczył zbyt dużo w zwarciu, dlatego poszukiwał każdej możliwej przewagi jaką mógł zdobyć.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 19-07-2018, 18:01   #77
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Raileyn wydobył materiały do stworzenia miecza dla alchemika z fartucha. Jego magia nigdy nie przestawała go zadziwiać. Co prawda była ograniczona, bo ciężko było czerpać coś z niczego, ale sam fakt, że dawał taką możliwość, był fantastyczny. Niepozorny fartuch niemalże sam wiedział, czego najbardziej potrzeba Raileynowi.
Sztabka przedniej stali trafiła na palenisko. Noga pracowała w równym rytmie, kiedy rozgrzewał metal i przygotowywał go do obróbki. Wiadra z wodą i olejem były już pełne, czekając na późniejsze etapy kucia. Jego twarz pełna była skupienia, które ciężko byłoby rozproszyć. Gdy sztabka nabrała niemalże białego odcienia, chwycił ją w szczypce i zaczął przemieniać na kowadle w śmiercionośne narzędzie.
Praca była cykliczna, stal na przemian wędrowała do paleniska, a potem ponownie na kowadło i niemalże pieszczotliwe, chociaż potężne uderzenia młota Raileyna. Wnętrze wozu wypełnione było ogłuszającą kakofonią i odrobiną gryzącego dymu, który nie uleciał na czas przez komin.
Minęło sporo czasu, zanim zapach dymu został stłamszony przez dużo bardziej nachalną woń rozgrzanego oleju użytego do hartowania. Jeszcze więcej miarek na świecy upłynęło, nim Kłos pozwolił węglom z wolna ostygnąć i zaczął pracę nad samą.krawędzią miecza. Pot zalewał mu oczy zarówno ze zmęczenia, jak o gorąca. Póki co, był jednak zadowolony z rezultatów.
Gdy przerwał pracę i podniósł wzrok ku swojemu zaskoczeniu ujrzał postać orka. Najwidoczniej nie zwrócił uwagi kiedy ten wszedł do jego pracowni. Balkazar gdy został w końcu dostrzeżony zbliżył się powoli do lady. Nie wiadomo było czy dominowała w nim czujność czy obawa.
- Mam coś do sprzedania - rzucił bezpośrednio ork wyciągając uszkodzoną tiarę z plecaka. - Chcę za nią 25 sztuk złota, ale naprawiona będzie warta dużo więcej. Zainteresowany?
Czerwone oczy brazowego orka wwiercały się w rzemieślnika.
- Zajmuję się też po prostu naprawą. Niech no ją obejrzę. - Kłos przyjrzał się dokładnie tiarze i ocenił rozmiar zniszczeń. - Tak, dwadzieścia pięć to rozsądną cena. - Nie powiedział, że uczciwa, ale zdecydowanie była rozsądna. Kłos nadal miał pewne problemy z rozróżnieniem kto jest wrogiem a kto nie. Z początku mieli ruszać po prostu przeciwko gobliniej hordzie. Niestety nic nie było takie proste. O tym roku przynajmniej słyszał w tawernie zadziwiająco dobre rzeczy. Odliczył pieniądze i ustawił je w stosik przed orkiem.
Balkazar zebrał monety z blatu i przeliczył je. Raileyn był nieco zaskoczony tym jak sprawnie ork to zrobił. Balkazar skinął raz głową wydobywając z siebie pomruk zadowolenia i odwrócił się kierując do drzwi. Raileyin z kolei zajął się szybką naprawą tiary, by następnie ją spieniężyć.

W wolnej chwili do rzemieślnika udała się, nowa w mieście pstrokata elfka. Nie zdawała się być pewna siebie, gdy przekroczyła próg i nigdzie nie spieszyła. Uważnie omiotła wzrokiem pomieszczenie i w końcu zbliżyła do lady, szukając jakiegoś dzwoneczka by zainteresować właściciela.
- Dzień dobry.. Zastanawiam się czy mogłabym tu zamówić balię w wymiarach dwa i pół metra szerokości i jakieś jeden i sześć dziesiątych wysokości. Myślałam też o wbudowanym piecyku podgrzewającym wodę. Ile takie cudo mogłoby kosztować?
Raileyn podrapał się po brodzie. Ostatnie miesiące upłynęły mu na nieco innego typu zleceniach. Nawet mimo ekstrawagancji niektórych oficerów, takie zamówienia, zwykle składali słudzy wysoko urodzonych. - Piecyk żeliwny, na węgiel czy drewno, a może olejowy? Konstrukcja przenośna czy raczej do osadzenia na miejscu? Woda spuszczana w grunt, kaskadą do innej balii czy wybierana? Jaki materiał samej balii, blacha, żelazo, cyna, miedź, srebro, złoto? - Zapytał Kłos i przyjrzał się dokładnie kobiecie.
Atheris była dobrze ubrana, ale nie przypominała arystokratki. Nie zachowywała się ani aż tak wyniośle, ani nie umiała powstrzymać emocji na tyle by trzymać się jakiegoś dyplomatycznego kodeksu. Elfka wyglądała bardziej na kapitan lub pierwszą oficer. Gdy Raileyn zaczął wymieniać wszystkie możliwości zrobiła wielkie oczy i straciła pewności siebie, wydając się zakłopotana. Oparła się całą sylwetką o ladę i mruknęła cicho, pod nosem prawie.
- Aaa.. a jaki piecyk byłby lepszy? Konstrukcja chyba raczej na miejscu, bo taka balia byłaby dość kłopotliwa w transporcie. Woda wybierana? Co to znaczy? A.. a jaki materiał ma jakie właściwości? To nie zardzewieje?
Twarz elfki wyrażała zawstydzenie, gdy złożyła łapki razem i podparła nimi nos, ukrywając usta. Wielkie, morskozielone oczy bardki wołały o pomoc.
- Piecyk żeliwny na drewno i węgiel, jeśli już musi być. Blaszana będzie najtańsza, miedziana czy srebrna nierdzewna ale okrutnie droga, złota hmmm nie wiem czy król do pałacu takie zamawiał. Hmm hmmm. W warunkach jakie mamy, to najłatwiej byłoby wodę nagrzewać nad paleniskiem, dolewać wiadrami, albo prętami ją rozgrzewać. Ale można i piecykiem. Drewna jest tutaj sporo z rozwalonych budynków. - Powiedział Kłos.
- Może na razie jakąś po prostu sporą i dobrze, elegancko wykonaną balię z drewna.. bez podgrzewanej wody? Chciałabym ją jakoś ustawić w pokoju karczmy.. - Elfka wbiła pazurki rękawicy w blat i wzruszyła lekko ramionami.
- Da radę coś takiego zrobić. Jak panienka woli. Może być z drewna. - Odparł Kłos i zastanowił się nad ceną. - Około trzydziestu złotych. - Zawyrokował w końcu.
- Chciałabym by na zewnętrznej stronie drewna wyrżnięto skaczące delfiny, a fale morskie wypalono słońcem… - Uśmiechnęła się opierając łokcie na ladzie i wpatrując w brodacza. - No i potrzebuję pomocy by zanieść to i zmontować w moim pokoju w karczmie
Twarz Kłosa była niewzruszona. - Jesteś pewna, że chcesz fale wypalane światłem słońca? To może potrwać dłuższy czas i oznacza możliwość pracy nad tym tylko za dnia. Po zdobyciu odpowiednio mocnej soczewki. Jeszcze jedna sprawa. Mamy warunki nieco polowe. Masz gdziekolwiek wizerunek tych delfinów? - Zapytał całkiem poważnie brodacz.
Dziewczyna skwasiła się i wykrzywiła przez moment wargę.
- Masz rację… - odpowiedziała nieco przygnębiona. - Nie mogę czekać, zamówię więc balię za te trzydzieści złotych monet.
- Wersję podstawową można zawsze upiększyć. Chodziło raczej o wypalanie, można je wykonać rozgrzanym prętem, zamiast słońcem. - Sprostował Raileyn.
- Myślę że takie wykonanie może wyglądać mniej delikatnie, ale zastanowię się nad tym. - Elfka wygrzebała z mieszka stosik monet i podała je mężczyźnie z nadzieją w oczach, wierząc że wydane pieniądze będą tego warte.

Wtem drzwi pracowni rzemieślnika otworzyły się raz jeszcze. W progu pojawiła się sylwetka mężczyzny. Ubrany był w prostą, biała koszulę, skórzane spodnie i niestandardowe jak na warunki wojskowych buty, wyglądające na niezwykle wygodne do poruszania się. Człowiek z kilkudniowym zarostem na oko podchodził pod czterdziestkę, o czym świadczyły delikatnie siwiejące, krótko przystrzyżone włosy. Do pasa przytroczony miał prosty miecz, jaki nosili legioniści wojsk króla Jerzego. Dowodem tego, że mężczyzna mógł potrafić się nim dobrze posługiwać, była surowa, wojskowa aparycja.
- Moje pozdrowienia - odezwał się niezbyt głośno przybysz, zamykając za sobą drzwi. Zauważywszy trwającą przy ladzie transakcję, stanął nieopodal, cierpliwie czekając na swoją kolej.

Półleżąca na ladzie elfka uniosła się, trzymając już na niej tylko dłonie po czym zerknęła przez ramię i naramienniki swoich barwnych szat. Podczas rozmowy z Raileynem pozwoliła sobie na nieco swobody, rozmarzona już przyszłym zakupem. Dopiero pojawienie się wewnątrz kolejnego klienta ją nieco speszyło i sprawiło że przywołała się do porządku. Jako że wpłaciła już pieniądze, oczekiwała tylko by rzemieślnik wystawił jej jakiś dokument potwierdzający zakup. Odwróciła bokiem, tak by podzielić uwagę obu mężczyznom i skinęła przyjaźnie głową żołnierzowi.- Witaj! - Wymsknęło jej się trochę aż nazbyt energicznie, z powodu podniecenia zakupem którego właśnie dokonała.
- Witam. - Przywitał się Kłos, oddzielając zaliczkę od całości kwoty. - Reszta po wykonaniu zamówienia panienko, chyba, że wolisz opłacić całość z góry. - Powiedział cicho do elfki. - W czym mogę pomóc? - Zapytał nowo przybyłego.
Elfka zgarnęła swoją część, poprzestając na wpłaceniu zaliczki i przesunęła się nieco na bok aby nie przeszkadzać weteranowi wojen.
- Doszły mnie słuchy, żeście są najzdolniejszym rzemieślnikiem w tej dzielnicy, panie Raileyn - odezwał się nieznajomy, który o pracowni Kłosa musiał zasłyszeć na ulicy. - Zajmujecie się może modyfikacją i ulepszaniem rynsztunku? - zapytał, podchodząc do lady i zatrzymując się obok Atheris. Znajdująca się najbliżej elfka mogła wyczuć, że pomimo surowego wyglądu mężczyzna pachniał jak po niedawnej kąpieli. Na jego odsłoniętych ramionach z kolei widniały liczne blizny po ranach kłutych oraz ciętych, którym elfka się badawczo, lecz dyskretnie przyglądała.
- Robiem co mogem. - Powiedział Kłos. - Przeróbki broni na cięższą lub lżejszą jak kto zwinny. Zbroi można dołożyć rozkładaną tarczę, buty z kolcami, coby łatwiej było chodzić po nierównym terenie. - Raileyn przedstawił mężczyźnie również resztę możliwości, jakie mógłby dołożyć do broni dla kogoś innego. Sam mógł używać również innych.
- O butach mowa. Potrzebowałbym proponowanej przez pana przeróbki. Chciałbym zapytać o cenę i czas wykonania - wtrącił żołdak.
- Sto sztuk złota i jeden dzień. Ten dzień oczywiście zależy od innych zleceń wziętych wcześniej, ale dzień pracy nad samymi butami. - Odparł rzemieślnik.
- Sto sztuk złota za kolce?! - Wyrwało jej się aż, a po chwili zrozumiała że lepiej byłoby zatrzymać swoją opinię na temat wyzysku dla siebie. Zrobiła zakłopotaną minę, ale już się powiedziało. - Za tyle to można dostać dobry łuk refleksyjny. - dodała ciszej.
- Tyle samo kosztuje ulepszenie łuków na potężne psze panie, mogę zwiększyć ich naciąg. - Raileyn wzruszył ramionami. - Kwestia materiałów i przeróbek, oraz nie zawadzania na zwykłym terenie. - Zaczynał się cieszyć, że elfka złożyła zamówienie na balię, a nie powiedzmy zacny sztylet.
Mężczyzna pokiwał głową, gładząc się po brodzie. Zerknął to na swoje buty, to na rzemieślnika.
- Zgoda. Cena brzmi rozsądnie, biorąc pod uwagę fakt, że takie buty mogą mnie wyciągnąć z opresji lub wesprzeć, gdy śpieszę komuś z pomocą - odparł zainteresowany, po czym sięgnął do pasa, skąd odczepił skórzaną sakiewkę. Wysypał jej zawartość na blat, a oczom elfki oraz człowieka ukazał się stos monet.
- Płacę z góry. Wrócę jeszcze dzisiaj oddać buty, jak tylko znajdę jakieś na zastępstwo - dodał z uśmiechem miecznik.
- Zajmę się nimi, jak tylko znajdę dostępne materiały i skończę obecne zamówienia. - Powiedział spokojnie Kłos. - Gdyby armia była zawsze tak wyposażona jak trzeba, mielibyśmy więcej weteranów a mniej… - Rzemieślnik nie dokończył, zamieniając tylko ostatnie słowo w lekkie westchnięcie
- Taka jest już bolączka armii - westchnął klient, wyliczając sto monet ze stosu. Resztę złotych krążków schował z powrotem do sakwy. - A więc zawitam za niedługo - skwitował, po czym skinął głową do elfki. - Dobrego dnia, pani - powiedział, kierując się do wyjścia.*
- Dziękuję, i wzajemnie. - Rzuciła przed wyjściem.
- Do zobaczenia wkrótce. - Powiedział do obojga rzemieślnik i rzucił się w wir pracy oraz szukania materiałów. Chciał jeszcze zrobić dla siebie nową zbroję, zanim, co było niemalże pewne, ruszy w zalane hordami miasto.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 19-07-2018, 21:52   #78
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Od długiego już czasu Pluszek nie miał okazji przebywać w towarzystwie jakiejkolwiek drużyny. Chyba nigdy jak sięgała jego pamięć, przynajmniej ta aktywna, nie miał okazji działać z kimś w drużynie. A tym bardziej zaznać względnego spokoju. Od huty szkła szedł za Sybill i jej towarzyszami, ale w Dzielnicy Bram każdy rozszedł się w swoją stronę. W ogóle dzielnica zapełniłą się ludźmi i żołnierzami i wkrótce pluszowy miś poczuł się strasznie zagubiony. I osamotniony. Póki przemierzał miasto sam walcząc z goblinami i orkami to mu nie dokuczał brak towarzystwa, jednak teraz kiedy znów mógł poczuć w sobie to przyjemne ciepło związane z bliskością innych istot… Po prostu czuł wielką potrzebę posiadania przyjaciół, a przynajmniej kogoś komu byłby potrzebny. Zanim wszyscy się rozdzielili łotrzyk któremu pomógł, ten o imieniu Draug, powiedział coś że Walkiria i jej drużyna cieszą się sporym poważaniem i jakby miś chciał coś załatwić to może się powołać na Sybill, ot na przykład pewien czarodziej o imieniu Bjorf identyfikuje dla nich za darmo łupy. Pluszek nie wiedział co mógłby “załatwić”, ale przykład czarodzieja podsunął mu pomysł, że mógłby pójść sprawdzić czym dokładnie jest amulet tragicznie zmarłej dziewczyny.

Miś klucząc między przeróżnymi istotami ruszył w głąb dzielnicy. Parę razy zapytał się o drogę, czym wywoływał pośród różnych ludzi życzliwe uśmiechy na twarzach. Lubił gdy na jego widok ludziom poprawiały się humory. Czuł się wtedy potrzebny i pożyteczny.
W końcu dotarł do księgarni w której urzędował ów czarodziej Bjorf. Uchylił drzwi i wszedł cicho do środka.
Czarodziej przeglądał stosy ksiąg i zwojów na ladzie. Z roztargnieniem skrobał przemyślenia na zwojach przetrzymywanych łokciem. Spojrzał w kierunku drzwi, gdy dzwoneczek nad nimi zadzwonił zwiastując klienta. Zmrużył oczy nie widząc niczyjej sylwetki i miał zamiar wrócić do ksiąg, gdy kątem oka dostrzegł pluszowe uszka.
- Jejku, jejku, a któż to przyszedł? - Starszy mężczyzna wyszedł zza lady i kucnął przy misiu przyglądając mu się.
- Dawno nie widziałem takiego posłańca, przysłał cię jakiś czarodziej z listą zakupów? - Czarodziej położył rękę na czole misia i poklepał go po głowie. - Nie, nie jesteś konstruktem, ani służącym prawda? - Oczy mężczyzny zbladły, tak że zostały same białka - Jesteś jednym z nich… obrońcą dziecinnej niewinności… mścicielem odebranej niewinności i potencjału - Mag powoli wycofał rękę w zamyśleniu. - Czyli obecne czasy faktycznie są, aż tak okropne - wymamrotał sam do siebie, przystawiając misiowi krzesło do lady, sam wrócił za jej drugą stronę.
- W czym mogę ci pomóc?
Przez chwilę trwało zmieszanie Pluszka magiczną ekspertyzą podczas której mruknął coś cicho i niezrozumiale całą swoją postawą pokazując zakłopotanie. W końcu jednak się przełamał, wszedł na krzesło i opierając się o ladę spojrzał na czarodziejskiego księgarza.

- Ummm… przyszedłem… przepraszam. Dzień dobry. - przywitał się najpierw - Nazywają mnie Pluszek. Pan jest Bjorf, prawda? Powiedział mi o panu jeden człowiek z drużyny Walkirii Sybill. - kreska na pyszczku misia wykrzywiła się w uśmiechu, a on sam spuścił wzrok z onieśmieleniem - Walczyłem u jej boku ze złymi istotami! I jak już wszystkich pokonaliśmy to zebraliśmy kilka rzeczy i… - po Pluszku widać było spore zakłopotanie całą sytuacją jakby nie był przyzwyczajony w ogóle do tego typu rozmów - Powiedziano mi, że jakbym miał jakieś magiczne przedmioty, których nie znam to Pan może pomóc. I mam coś takiego. Medalion. I coś stało się z nożem, którego używam. Mogę prosić Pana o pomoc? - dokończył z iście dziecięcą nadzieją w głosie.
- Ooo mówisz, że znasz Walkirię, też zdarza mi się walczyć u jej boku, ale Ciebie jeszcze nie widziałem. - odpowiedział nieco zakłopotany czarodziej. - Bo wiesz chętnie ci pomogę, ale takie usługi są płatne, a nie sądze byś miał przy sobie złoto, a nie widzę na tobie jej symbolu. Taki wiesz jak nosi na przykład Balkazar. Wypalany jej specjalnym pierścieniem. - Czarodziej mimowolnie z każdym słowem topił się i kurczył walcząc z naturalną słodkością misia, a prowadzeniem interesu.
Pyszczek misia zmarszczył się w poważnej minie, jakby miś myślał nad czymś bardzo poważnie.
Rozumiem. - powiedział z pełną powagą - Tak, chyba coś takiego miał Balkazar. To ten ork, który korzysta z młota. - Pluszek przez chwilę milczał - Nie mam złota. Nie zbieram go. Chyba, że… mogę w czymś panu pomóc? Może znaleźć coś dla pana? Pomóc w księgarni?

Bjorf pobladł jeszcze mocniej walcząc z urokiem słodko smutnego misia. - Jak będę miał jakieś zadania na pewno dam znać, ale yyy, może się dogadamy. Zidentyfikuje dla Ciebie te przedmioty, a ty może mógłbyś dać mi trochę… swojej włóczki?
- Włóczki? - zapytał miś jakby nie rozumiejąc po czym spojrzał na swój tłów.
Magiczne moce, którymi go uzdrowiono sprawiły, że materiał z którego był zrobiony zasklepił się, ale tam gdzie rozpruły go ostre kamienie wyczarowane przez orczego kapłana znajdowało się trochę luźnych nitek. Bez większego zastanowienia po kolei powyciągał je odkładając na blat. Po chwili z jego korpusu poznikały te nierówne strzępki.
- Wystarczą dwie - krzyknął mag, nie chcąc narażać misia na większe szkody.
Miś i tak położył ten “kłopotliwy nadmiar” przed czarodziejem i uśmiechnął się promieniście.
- Nic mi nie jest. - powiedział niczym chłopiec, który chce pokazać jak bardzo jest dzielny.
Kiwnął głową po czym odpiął od paska swój nóż i medalion. Złożył je przed czarodziejem z wyrazem radosnego wyczekiwania, jakby zaraz miały się odbyć jakieś wielkie czary.
Czarodziej pośpiesznie schował materiał i wyciągnął ręce ku przedmiotom, które chciał poznać miś.

1. Nóż kuchenny (0) +2 obrażenia
[ulepszenie] +1 obrażenia
1 raz dziennie zmiana kształtu - nóż może się zmienić w inny przedmiot podobnej wielkości.
Drugi przedmiot, bardziej zaciekawił czarodzieja i musiał włożyć więcej wysiłku w poznanie jego właściwości.
2. Serce Anioła (amulet, akcesorium) (I) - Kiedy odnosisz ranę, leczysz sojuszników wokoł siebie o 1 PŻ. Muszą stać w promieniu 3 metrów od postaci noszącej amulet.

Oczka Pluszka zrobiły się bardzo duże, kiedy czarodziej mówił jaka magia jest zaklęta w przedmiotach.
- Dziękuję bardzo panu! - powiedział podekscytowany.
Miś ostrożnie zdjął z lady swoje rzeczy. Medalion założył od razu na szyję i schował go pod swoją zbroją z drewnianego obrusu. Nóż wsadził za pasek.
Wtem do księgarni zawitali nowi goście, pojawiła się Sybill, Axim i Balkazar ze sprzętem do zidentyfikowania.
Na widok znajomych twarzy Pluszek pomachał do nich radośnie.
Walkiria zrzuciła z głowy kaptur szerokiego płaszcza którym okryta była jej sylwetka i spojrzenie płomiennych oczu spoczęło na małym przyjacielu. Na jej ustach pojawił się przyjazny uśmiech.
- Oh, tu jesteś. Już myślałam, że postanowiłeś pójść swoją drogą - powiedziała i dopiero wtedy skierowała wzrok na Bjorfa. - Witaj, spojrzysz proszę na to co przynieśliśmy z ostatniej wyprawy? - poprosiła maga i zaraz skinęła na orka który bez słowa podszedł do lady i zaczął rozkładać na niej łupy. Uwaga Sybill znów skupiła się na pluszaku. - Co ciebie tu sprowadza? - spytała go.
- Witaj Pani, jak zawsze miło wiedzieć w dobrym zdrowiu. Pokażcie co tam macie. - Gdy zaczął się przyglądać wykładanym przedmiot jego twarz trochę pobladła od ich ilości. - Trochę to potrwa, rozgoście się.

Przedmioty Axima:
- Gwiazda Lwa (morgenstern) (I) +4 obrażenia,
w rękojeści jest osadzony kryształ zawierający jednorazowe przywołanie żywiołaka powietrza, po przywołaniu kryształ pęka.
1 raz dziennie Zmiana w lwa na 3 tury, Siła rośnie o +[2] i obrona rośnie o +[2] przemiana leczy 6 PŻ.

- Zimny Powrót (sztylet) (I) +3 obrażenia, +1 od zimna, sztylet po rzuceniu wraca do ręki właściciela

Następnie Balkazar podsunął resztę przedmiotów:
jeden magiczny zwój - Dudniące Tupnięcie (I) - Spod nóg wysyła falę dźwięku, która odpycha do tyłu o 2 pola przeciwników i rozrzuca ich na boki o 2 kolejne pola. Działa na przeciwników stojących do 2 pól przed postacią. Test na 8I ochroni zwój przed rozpadnięciem
jeden kapłański zwój - Szukanie Pułapek (0) +2 szanse na wykrycie pułapek wokół postaci, Test na 8M ochroni zwój przed rozpadnięciem
medalion błogosławieństwa Lamashtu (I) +[3] obrażenia zadane przeciwko potworowi, Test na 8C ochroni medalion przed rozpadnięciem
medalion błogosławieństwa Gorum (I) +3 do obrażeń dodanych do broni do walki wręcz, test 8C ochroni medalion przed rozpadnięciem. Wyznawca Gorum może go użyć 1 raz dziennie bez ryzyka rozpadnięcia.
księga z katakumbów - jest zapisana językiem kapłanów Lamashtu, musi opisywać ich rytuały.
Krwawy Talizman (akcesorium) 1 raz na misję obrona wzrasta o +[3] do końca tury. Test +6 na Kondycję pozwala użyć ponownie przedmiotu po 4 turach.
- Czarodzieju na ile wyceniasz te przedmioty? Zdaje mi się, że nie będą mi wszystkie potrzebne - stwierdził Balkazar oparty obiema rękami o blat stołu, na którym rozłożone były przedmioty i wodząc po nich wzrokiem.

Nedia zakupiła dwa nowe zwoje dla siebie:
Zwój Kamiennej Skóry - obrona wzrasta o +[4] do końca tury. Test na 9I lub 9M lub 9C ochroni zwój przed rozpadnięciem.
Zwój Ukąszenia Żmii - I lub M lub C +8 obrażeń. Test na 6I lub 6M lub 6C ochroni zwój przed rozpadnięciem.

- Pan Bjorf powiedział mi jaka moc ukryta jest w medalionie i w moim nożu. - powiedział wesoło Pluszek - O, zobaczcie!
Miś dobył zza paska kuchenny nóż, który służył mu jako miecz. Skupił na nim swoje spojrzenie. Nic się nie działo, więc zaczął mamrotać coś co brzmiało jakby prosił przedmiot, aby ten poddał się jego woli. I kiedy minęła dłuższa chwila i już wydawało się, że nic się nie stanie od rękojeści aż po sam koniec klingi przeszło wyładowanie zamieniając proste kuchenne narzędzie w miniaturowy miecz, dopasowany akurat do jego rozmiarów.
O ile Pluszek wyglądał na wyjątkowo dumnego z tego co potrafi magiczny przedmiot dla zaprawionych wojowników mógł pojawić się pewien dysonans. Miś był jak najbardziej słodki, wyglądał niegroźnie, a teraz szczególnie przypominał małe dziecko udające poszukiwacza przygód. Jednak broń w jaką przemienił swój nóż była jak najbardziej profesjonalna - ostrze z gatunku tych używanych przez ciężką piechotę albo rycerstwo jako broń dodatkowa. Zbrocze, jelec, rękojeść owinięta skórzanym paskiem, proste ostrze łagodnie schodzące w szpic, brak zbędnych zdobień. Niczego nie brakowało. Widać było że jest to oręż nastawiony na skuteczność, przeznaczony głównie do zadawania paskudnych ran kłutych z dużym prawdopodobieństwem przebicia organów wewnętrznych.
- A medalion ma moc uzdrawiania. - Pluszek wykonał mieczykiem kilka młynków - Dzięki niemu będę mógł was lepiej chronić!
Walkiria przyklękła na jedno kolano, by zrównać się z misiem.
- Teraz do kompletu brakuje ci już tylko zbroi oraz tarczy. Raczej nie znajdziemy nigdzie pasującej, ale możemy zamówić u płatnerza. Co ty na to? - zaproponowała Sybill.
Oczka błysnęły misiowi na tą propozycję po czym spuścił głowę, skrzyżował z tyłu łapki w wyrazie wielkiego zakłopotania.
- Naprawdę? Dla mnie? - powiedział cichutko - Naprawdę nie trzeba…
- Oczywiście, że trzeba - odparła Arunsun. - Skoro zostajesz z nami to musisz być odpowiednio wyekwipowany
-Dziękuję!
Pluszek rozpromienił się i przytulił mocno do Walkirii. Sybill objęła go ramieniem i dłonią drugiej ręki pogłaskała go po głowie.
- Po drodze zamówimy coś u odpowiedniego rzemieślnika - powiedziała i wyprostowała się. -Dziękuję Bjorfie za twoją pomoc, niestety musimy się stąd zbierać. Czeka nas jeszcze dziś sporo zajęć - oznajmiła, a w głosie wyczuwalna była nuta zmęczenia. - Idziesz z nami Pluszku? Zamierzamy teraz iść do pewnego lorda
- Bardzo chętnie! - zawołał miś.
Zszedł z krzesła, spokojnie je uniósł i odniósł na miejsce, a potem cierpliwie zaczekał aż pozostali dokończą swoje sprawy. Na koniec, kiedy zbierali się już do wyjścia pomachał do czarodzieja.
- Do widzenia, jeszcze raz dziękuję!

Axim jeszcze raz obejrzał swoje zidentyfikowane bronie, po czym kiwnął z zadowoleniem głową.
- Posiadają niemałą moc - stwierdził pod nosem, uśmiechając się lekko. - Ja ich nie potrzebuję, ale komuś na pewno się przydadzą - dodał jeszcze, po czym spakował fanty do torby.
- Trzymaj się, Bjorf. Do następnego - Jarnar zwrócił się do czarodzieja, po czym skierował się do Sybill, by wraz z nią ruszyć w dalszą drogę.

- Do zobaczenia przyjaciele, nie dajcie się zabić w dalszych przygodach! - Czarodziej pomachał na odchodne znajomym, a następnie zamknął drzwi za nimi na klucz.
 
Stalowy jest offline  
Stary 21-07-2018, 22:54   #79
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Po załatwieniu swoich spraw na mieście Bartholomeus w końcu zdecydował się na odwiedzenie tawerny. Nie przepadał za tłumami które się z tym wiązały, ale w końcu musiał gdzieś spać, a i przydałoby się obmyć z kurzu gardło po całym dniu walki. Co prawda nie walczył w pierwszej linii, ale mimo to czuł się spragniony i zmęczony. Gdy wszedł do pomieszczenia od razu uderzyła go duża liczba odwiedzających. Przypuszczał że tego dnia przez tawernę przewiną się wszyscy żołnierze którzy brali w natarciu. Przepchnął się do baru, wyciągnął z mieszka nieco drobniaków i przywołał karczmarza.
- Jedno p-p-p-piwo p-p-proszę. - wyjąkał kładąc zapłatę na kontuarze. Gdy mężczyzna obrócił się by spełnić zadanie, Bartholomeus ostrożnie poprawił kaptur. Przypuszczał że wyglądał debilnie, jak “tajemniczy bohater” z ksiąg przygodowych które tak bardzo lubiła jego matka. Cóż, lepsze to niż żeby ktoś zobaczył jego oczy i podniósł larum.
Po kilku chwilach miał już trunek w garści, który powolutku pił i czekał na rozwój sytuacji.
Raileyn chwilowo był spłukany. To jednak mogło się zmienić, zwłaszcza, gdyby był w stanie otworzyć swój warsztat nie tylko jako punkt zaopatrzenia armii. Gdy wszedł do karczmy, rozejrzał się więc za jakąś znajomą twarzą. Po kilku oddechach przyglądania się obecnym, z lekkim uśmiechem skrytym pod brodą, ruszył do stolika, gdzie siedział jeden z przydzielonych do księżniczki ludzi. Zdecydowanie podszedł do ławy gdzie siedział mężczyzna w kapeluszu i usiadł. - Raileyn Kłos, rzemieślnik. Zdaje się, żeśmy się nie mieli czasu sobie przedstawić w całym tym rozgardiaszu przed przebiciem się tu. - Powiedział brodacz i wyciągnął rękę.
- Bartholomeus M-m-m-mandragora. - odparł jąkając się zakapturzony mężczyzna - A-a-alchemik. P-p-proszę. - dodał wskazując krzesło obok siebie.
- Solidny bajzel tutaj, nie sądzisz? Nie wiem czy nie tak duży jak przy zasadzce gnolli. Alchemik powiadasz? A wiesz może co to? - Kłos wyciągnął z jednej z licznych kieszeni fartucha butelkę z miksturą, którą znalazł przy trupach. - Coś takiego przy gnollach znalazłem. Może powinniśmy dodać do arsenału jakieś oleje łatwopalne. Które łatwo wziąć w miasto i zapalić po rozlaniu na przeciwniku. - Raileyn gadał jak najęty, co do niego zupełnie nie pasowało i pewnie trzeba było zrzucić na karb emocji całego dnia.
- Ogień a-a-alchemików. M-mogę zrobić. Za o-o-odpowiednią ceną. A t-to? D-daj mi chwilę. - odparł Mandragora biorąc małą buteleczkę do dłoni. Ostrożnie ją obejrzał, pokręcił płynem by sprawdzić konsystencję, ustawił pod światło, a w końcu otworzył i bardzo ostrożnie powąchał.
- A jak p-p-przy tym j-jesteśmy. M-moja proca się z-z-zrobiła dziwna. Z-znasz się na t-tym?- spytał podając rzemieślnikowi swoją broń. Po krótkiej analizie oddał miksturę właścicielowi. - M-mikstura o-o-odporności na żywioły.

1. Napój ochrony przed żywiołami (I) - obroni jednorazowo [5] punktów obrażeń od ognia, zimna, kwasu itp.
2. Proca (0) +1 obrażenie
[ulepszenie] + 1 obrażenie, oporność na kontrolę umysłu.
- Zburzenie kamieni - 1 raz dziennie można zniszczyć kamienną osłonę lub ścianę o długości i wysokości 1 metra

- Ciekawa proca, pomaga chronić umysł, czasem można też jej użyć do niszczenia niedużych kamiennych osłon. Nic wielkiego, ale jeśli jakiś goblin się skryje w rumowisku, to idealnie będzie pasować. - Rzemieślnik pokiwał głową z uznaniem. Zadowolony był też z nowo nabytej wiedzy na temat mikstury. Pracując przy palenisku, łatwo było sobie uświadomić, że mogłaby pozwolić wybiec chociażby z pożaru.
- Dz-dzięki. - odparł alchemik odbierając swoją broń. Nie był specjalnie towarzyską osobą i nie wiedział co więcej powiedzieć, dlatego też pociągnął z swojego kufla kolejny łyk piwa i czekał na rozwój sytuacji.

W karczmie zjawiła się… Harpia. Najprawdziwsza Harpia, pół-człowiek, pół-ptak, z pazurami, ptasimi nogami, piórami. Jako kobieta, mimo tych dodatków, była atrakcyjna, a przynajmniej tak uważała większość mężczyzn, która miała okazję ją spotkać. Usiadła przy jednym ze stolików, po czym odezwała się głośno do karczmarza:
- Piwa! I byle szybko! - Wyszczerzyła swoje małe kiełki, po czym zaczęła napełniać fifikę, by sobie puścić dymka.
- Moja ulubiona towarzyszka walk i wędrówek - powiedział Esmond, który w karczmie pojawił się niemal w tym samym momencie, lecz bez towarzyszącego mu jak cień sir Erskine'a. - Można się dosiąść? - spytał.
- Jak musisz... - Odparła Harpia dziwnym tonem, ale obdarzyła mężczyznę kolejnym błyskiem kiełków - Gdzie ducha zostawiłeś? - Dodała.
- Dzięki za zaproszenie - odpowiedział z lekką kpiną. Usiadł przy stole. - Musi odpocząć po spotkaniu z tą galaretą - odparł. Tak jak i my wszyscy - dodał.
- Ja tam to gorzej przeżyłam spotkanie z cieniem... - Ryfui odchyliła własny pancerz, by spojrzeć z góry przez szparę na swoje piersi(!), po czym wzruszyła ramionami - No ale już lepiej - Dodała, i w końcu odpaliła fifikę. Roztoczyła wokół siebie przyjemną woń jakiegoś egzotycznego tytoniu.
- Widzę, że lepiej - stwierdził Esmond. Pokiwał głową. - Jeszcze trochę i ponownie będą doskonałe, a już teraz nic im nie brakuje.

Alchemik był mocno zaskoczony pojawieniem się tak egzotycznej istoty na sali. Nikt nie podniósł alarmu, nikt się na harpię nie rzucił z mieczem, może i on mógł się odsłonić. Po dłuższym namyśle ściągnął kaptur, odsłaniając swoją poznaczoną bliznami twarz i ukazując fosforyzujące, wężowe oczy.
- M-m-mógłbyś m-m-mi zrobić d-dobry miecz? - spytał Raileyna.
- Tak, jak najbardziej. Miecz i kilka innych rzeczy, jakiś pancerz. Będę oczywiście potrzebował materiałów. - Powiedział spoglądając to na rozmówcę, to na harpię i zdecydował się jednak zamówić piwo. To był ciężki dzień i nie zapowiadało się, żeby miał zwolnić.
-Ś-ś-świetnie. - odparł Mandragora i zamilkł.
- A ja mam zbroję do odsprzedania... - Odezwała się Harpia, słysząc rozmowy przy stoliku obok, po czym napiła się piwa…
Bartholomeus spojrzał na harpię i po krótkim namyśle wziął swoje krzesło i przystawił je do stolika które zajmowała wraz z nieznanym mu mężczyzną.
- B-b-bartholomeus M-mandragora. - przedstawił się krótko - Co t-t-to za zbroja? - faktycznie potrzebował czegoś lepszego.
- Ryfui - Powiedziała Harpia, co chyba było jej imieniem? Przez chwilę nad czymś myślała, po czym pacnęła się dłonią w czoło - Wiesz co… z tą zbroją to ja się jednak pomyliłam. Zmęczona jestem po ostatniej wojaczce. Pancerz już oddałam, już sprzedany, a zresztą to i tak był kobiecy... - Wyszczerzyła kiełki po czym wzruszyła ramionami - No nic, pomylić się można.
- Po takiej walce trudno się dziwić pewnemu zmęczeniu. - Esmond wziął harpię w obronę. - Esmond - przedstawił się. - Niestety, zbrojami nie handluję.
Alchemik westchnął cichutko. Z drugiej ręki pewnie byłoby taniej niż kupno nowej, tym bardziej że Kłos miał wykuć mu nowy miecz. Nie był pewien czy będzie go stać na kolejny wydatek.
- Miło p-poznać. - odpowiedział podając drugiemu mężczyźnie dłoń - N-nie kojarzę was z na-natarcia. - wydukał - D-długo w mieście?
- Raczej długo poza miastem - odparł Esmod. - Walczyliśmy i tu, i tam, a jak kto jest dobry, to stale go gdzieś wysyłają. A Ryfui świadkiem, że nie było łatwo.
- Ah. Czyli p-pewnie dużo już walczyliście. - doszedł do wniosku, uprzejmie ignorując fakt że Esmond nieco się przechwalał. Ale to była chyba cecha typowa dla weteranów. - N-n-nie p-przeszkadzam już, ale g-gdybyście p-potrzebowali usług alchemika to b-będę gdzieś w pobliżu. - dodał podnosząc się - Jeszcze n-nie wiem co księżniczka zrobi z swoim oddziałem, ale do t-tego czasu p-pewnie będę tu. - stwierdził zataczając ręką wąski łuk.
- Ty się tak zawsze jąkasz, czy ostatnio dostałeś w łeb? - Harpia napiła się piwa, po czym puściła dymka.
- A wyglądasz mi na jakiegoś… mądralę, to może ubijemy interes w drugą stronę, czym się zajmujesz i co możesz zaoferować? - Spytała z prowokacyjnym uśmieszkiem.
- Jak b-byłem mały to za-zachorowałem i od t-tego czasu tak mam. Oczy t-też takie z tego powodu. - odparł lekko zirytowany postawą harpii. Niby czemu miał zabiegać o ich względy? - Jak p-powiedziałem jestem alchemikiem. A czym się alchemicy za-zajmują?
- Alchemicy zajmują się… no, alchemią! - Powiedziała Harpia, po czym zaśmiała się głośno - To ten… jakieś alchemie mi możesz skombinować, co bym mogła na wrogach wykorzystać? - Dodała z zadziornym uśmieszkiem.
- Na wrogach, na sobie. - odparł wzruszając ramionami - O-ogień którego nie da się zgasić, patyczki d-dymne, mikstury p-przyspieszające ruchy i inne za-zabawki.
- Interesujące zabawki - stwierdził Esmond, lecz dalszą rozmowę przerwało pojawienie się w tawernie kolejnej osoby.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 21-07-2018, 23:20   #80
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Drzwi tawerny otworzyły się z cichym skrzypnięciem zawiasów, a przez próg przeszło paru elfich żołnierzy. Nie wyglądali oni na zmęczonych bojami o miasto, ale też nie tracili czasu i od razu skierowali się w głąb pomieszczenia. Zaraz za ich sylwetkami pojawiła się kolejna, kobieca. Można by uznać że przybyli razem, a jednak jej towarzysze nie zwrócili nawet uwagi i ruszyli w sobie znanych kierunkach. Ona zaś zastygła, jakby pierwszy raz widziała karczmę pełną wojaków.


Wyglądała na młodą elfkę, choć dość niecodziennej urody i ubioru który nie pasował nawet troszkę do okolicy. Szczupła, wysoka na jakieś sto siedemdziesiąt centymetrów postać ubrana była w marynarskim stylu, w barwach purpury i błękitu zachodzących ze sobą. Materiał wydawał się wysokiej jakości, a ubranie dobrze skrojone, choć troszkę zużyte. Wysokie buty sięgały kolana, zaś skórzana kamizelka która najwyraźniej robiła też za pancerz, również była koloru purpury. Na dłoniach elfki naciągnięte były długie i grube rękawiczki, nabierające łagodności na wysokości samej dłoni w kierunku palców. Błękit odznaczał luźny materiał koszuli który przedzierał się poza zbroję i parę mniejszych tej samej barwy zdobień. Całe ubranie nic nie odsłaniało, było eleganckie, ale nie prowokujące.. nie licząc kolorystyki. Wszystko co nosiła mieniło się pstrokato poza bronią którą był bodajże rapier, wiszący u pasa w nieciekawej w porównania do reszty ubioru pochwie. Po przeciwnej stronie, na prawym boku wisiała broń którą mało kto mógł kojarzyć. Pistolet prochowy mógł dla nieobeznanych przypominać róg lub toporną fajkę, był jednak śmiercionośną bronią i we wprawnej dłoni z zasłużeniem budził respekt. Bujne włosy elfki zostały brutalnie spięte w dwa kucyki opadające bezładnie na ramionach, a ich pasma mieniły się wariacją kolorów między koralowym, a pastelowym różem. Cerę miała jasną, z wyraźnymi, ostrymi rysami i lekko zadartym, równym nosem. W jej urodzie było coś nienaturalnego, lub sprawiała to wrażenie nosząc się w takim stylu. Duże oczy, o morsko zielonym odcieniu tęczówek i wydatne usta biły jednak determinacją. Elfka łypała wzrokiem, przyglądając się wszystkim w pomieszczeniu z czymś jakby zdystansowaną ciekawością.

Mogła wyglądać elegancko, ale na pewno nie była nauczona dworskich manier, gapiąc się ze zdziwieniem na harpię jakby zobaczyła ducha. Już miała zrobić krok, gdy kolejne osoby weszły do tawerny i popchnęły ją przepychając się w swoją stronę. Dziewczyna zachwiała się i stuknęła mocno obcasem próbując desperacko odzyskać równowagę, co się jej na szczęście udało. Przez chwilę przez jej twarz przeszedł kąśliwy wyraz którym odprowadziła tego, który o mało jej nie przewrócił. Z jakąś większą motywacją i przekonaniem przycupnęła z boku przy ladzie i pokazała barmanowi by jej czegoś nalał. Nie wydawała się jednak wcale zainteresowana napitkiem, zamiast tego zerkała w stronę harpii i otaczających ją ludzi, bezskutecznie starając się sprawiać wrażenie że patrzy „przypadkiem”. Z jednej strony sprawiała wrażenie zagubionej i nieśmiałej, a jednak z drugiej było widać w jej oczach nieugiętą wolę. Całokształt musiał być trudny do zrozumienia, łącząc w sobie tyle sprzeczności.

Trzeba było być chyba ślepym, by nie zauważyć, iż Elfka przyglądała się przez niemal cały czas Harpii, Esmondowi, no i temu tam… alchemikowi. Ale zwłaszcza właśnie Ryfui. W końcu wzrok obu kobiet się spotkał. Harpia puściła dymka, po czym nieco uniosła wymownie brwi, przyjmując minę w kierunku owej spoglądającej, która mogła mniej więcej oznaczać “co?”. No i czekała reakcji…

Mimo że w tej konkretnie chwili zupełnie brakowało jej dyskrecji, elfka wydawała się zaskoczona i wyrwana z własnych myśli. Lekko się zarumieniła, gdy zrozumiała swoją głupotę i musiała improwizować. Przywołała na twarz dyplomatyczny uśmiech i odezwała się głosem niebywale melodyjnym i przyjemnie dźwięcznym nawet jak na elfie standardy.
- Wybacz, nie chciałam być wścibska. Nie spodziewałam się ujrzeć harpii pośród ludzi.. - elfka zdała się chcieć powiedzieć więcej, jednak “ugryzła” się w język i uciekła spojrzeniem w swój kufel, udając z grzeczności że straciła zainteresowanie. Wyraźnie nastroszone jednak ucho mówiło co innego. Łapczywie nasłuchiwała dalszej ich rozmowy, a otulona rękawicą dłoń niespokojnie gładziła szkło.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 21-07-2018 o 23:23.
Kata jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172