Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2018, 21:57   #160
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Noc na wyspie


Dla Wyspiarzy ta noc była czasem radości. Przeklęta wyspa została oczyszczona ze zła, pozostałe stwory nie odważyły się zaatakować takiej grupy i wszyscy wiedzieli, że jeśli tubylcy ponownie spróbują ją skolonizować, to przybędzie dość wojowników aby poradzić sobie z niedobitkami pomiotów Garpa.
Sama noc była gorąca, księżyc i gwiazdy rozświetlały czyste niebo, a odgłosy zabawy niosły się po całej okolicy.

Kapitan Gelon objął ramieniem leżącą obok Bhatrę, podciągając płaszcz, który zakrywał ich oboje przed spojrzeniami ciekawskich. Nie żeby było ich wielu, wszak specjalnie wybrali nieco odosobniony zakątek plaży, gdzie spokojny szum fal rozbrzmiewał w rytm ich oddechów.
- A więc tutaj już po wszystkim. Straciłem ludzi, ale tyle złota… wiedzieli na co się piszą. Chciałbym, żebyś coś wiedziała. Byłem korsarzem, to prawda, ale jestem lojalny mojemu miastu. I to nie dlatego że boję się gniewu księcia. Gdy stoję za sterem „Jednorożca’, nie boję się nikogo. Po prostu… dałem słowo księżniczce. Hektor też jest lojalny swemu miastu. I w zasadzie to tyle. Część tego skarbu będzie nasza. Myślałem… - zaczął się trochę plątać – myślałem o tym co dalej. Z nami. Droga przed nami jest jeszcze daleka, ale wierzę że nam się uda i wyjdziemy z tego żywi. Może… może zostałabyś wtedy ze mną? Nie jako służąca, ale jako towarzyszka? Na waszą wyspę mężczyźni trafiają tylko jako niewolnicy, to wiem, a ja nie będę niczyim niewolnikiem. Na „Jednorożcu” moglibyśmy być razem. – długa przerwa przerywana byłą jedynie szumem fal.
- Kocham cię jak równą sobie, nie jak niewolnik.

Marcus zajął się sprawą maski czarownika. Plan w zasadzie był dobry, wystarczyło jedynie czekać aż gdzieś wypłyną, a gdy łucznik wraz z Diossosem doglądali Aemelii, nie miała ona nawet zbytnio okazji do podmiany czy kradzieży maski. Widać było jednakże, że w tej sprawie toczy walkę sama ze sobą. Rzucane spojrzenia, co i rusz upewnianie się czy skrzynia jest bezpieczna, wszystko to upewniało Marcusa, że podjął dobrą decyzję. Gdy znużona alchemiczka w końcu zasnęła, niezmordowany Diossos zajął się dalszym mocowaniem znalezionych w jaskini żelaznych grotów na mocne, kyrosjańskie strzały.

Manu spoglądał na zabawę i zdawał sobie sprawę z tego, czego inni mogli nie rozumieć. Plemiona z wysp wyglądały na zjednoczone. Po raz pierwszy od dziesiątek lat, jeśli nie stuleci. Widział wojowników z różnych plemion bawiących się razem i wiedział, że jeśli coś złego się wydarzy, przysięgi tu zawarte będą obowiązywać i że wszyscy ci wojownicy staną ramię w ramię. Do tej pory miasta Sedef, Zamarad czy Darsus nie traktowały Wysp poważnie, jedynie jako grupę skłóconych dzikusów. Teraz, tutaj, właśnie był świadkiem powstania czegoś większego.
Z zamyślenia wyrwała go dłoń, oparta o jego ramię.
- To dzięki tobie, Manu. – Malala, żona jego zamordowanego przyjaciela, obecnie władczyni Kealani stała obok, opierając jedną rękę na wydatnym brzuszku.
- Jesteśmy tu dzięki twojej sile, odwadze i wierności. Słowa to za mało aby wyrazić to wszystko. Chciałabym abyś wiedział, że rozmawiałam z pozostałymi wodzami i starszymi. Utworzymy Radę, na której będą spotykać się wszyscy przedstawiciele plemion i razem będą decydować o naszych sprawach. Między plemionami może wreszcie zapanować pokój. Wreszcie zaczniemy się liczyć. Chciałabym, żebyś wiedział że zawsze, zawsze masz u nas miejsce dla siebie. Jeśli będziesz kiedykolwiek czegokolwiek potrzebował, lub pragnął – dodała spoglądając mu prosto w oczy – nie wahaj się i powiedz mi. Zawsze, choćby nie wiem co się stało… będzie na ciebie czekać miejsce u mego boku.

Podróż do jaskini wyroczni.


Wszyscy byli zgodni co do następnego celu podróży. Rozmowa z trzymającymi się na uboczu sługami Wyroczni nie trwała długo. Trudno było ją nawet nazwać rozmową. Na słowa Bhatry, przywódca po prostu skinął głową i powiedział, że ich łódź poprowadzi „Jednorożca” do jaskini, w której rezyduje Wyrocznia. Dzień po zabawie, gdy statek był już załadowany a załoga uzupełniona ochotnikami, byli gotowi do wypłynięcia. Ku niejakiemu zdziwieniu Bhatry, Emere wróciła sama. Przyniosła wieści, że żadna z kobiet Wyspiarzy nie dołączy do mieszkanek Ascai, zwłaszcza teraz, gdy między plemionami zapanował pokój.


Statek wyruszył wczesnym rankiem, kierując się na północny wschód, w ślad za małą łodzią wiozącą sługi Wyroczni. Zdziwienie marynarzy wywołał fakt, że niemal natychmiast pojawił się prąd morski i korzystny wiatr, które znacznie przyspieszyły podróż. Pogoda dopisywała, wiatr wypełniał żagiel, a prąd był tak silny, że wioślarze cieszyli się z powodu braku zajęcia. „Jednorożec” ciął fale niczym mityczne zwierzę od którego wziął swą nazwę i trzymając się tuż za łodzią przewodników zbliżał się do Jaskini Wyroczni. Wyspa na której znajdowała się jaskinia była skalista, niemal bez żadnej zieleni, nie było także widocznych ptaków, ani innych drobnych zwierząt.


Sama jaskinia powitała załogę statku cieniem i chłodem, który był niemal przejmujący po długiej podróży w południowym słońcu. Przewodnicy wpłynęli do jaskini, wskazując miejsce do zacumowania przy płyciźnie, w miejscu jeszcze oświetlonym przez najgłębiej sięgające promienie słońca. Wskazali także szlak prowadzący w głąb jaskini, która oświetlona była mdłym, zielonkawym światłem przez niewielkie grzyby porastające ściany. Pomimo zapewnień przewodników, że z łaski Wyroczni nic nie grozi ani „Jednorożcowi” ani jego załodze, zarówno kapitan jak i Hektor zdecydowali się pozostać przy statku. Podobnie Aemelia i Diossos chyba póki co mieli dość przygód w jaskiniach, gdyż nie wykazywali chęci do wyruszenia na spotkanie z Wyrocznią, zainteresowali się natomiast samymi grzybami, gdyż alchemiczka nigdy nie widziała czegoś podobnego.

Po zebraniu zapasów pochodni, wody i żywności (na wszelki wypadek, pomimo zapewnień przewodników) towarzysze wyruszyli w głąb jaskini. Kilkadziesiąt kroków później, po wielu zakrętach i po pokonaniu kilku przejść tak niskich, że musieli przechodzić na czworaka, dotarli do wysokiej komory, tak wysokiej, że jej strop niknął w ciemnościach, nie oświetlanych przez dziwne grzyby. Środek komory wypełniony był wodą, z której wyrastała niewielka wysepka. Tam, wśród grubych splotów wijących się niczym kłębowisko olbrzymich węgorzy, dało się rozróżnić trzy kobiece postacie. Na widok wchodzących, przesuwając się na rękach wśród oślizgłych kształtów, dwie z kobiet zbliżyły się nieco do drużyny.


- Witajcie wędrowcy, w jaskini Wyroczni. Czy przybyliście tutaj aby wypełnić wasze przeznaczenie? – odezwała się jedna z nich, chyba najmłodsza. Jej głos był delikatny niczym jedwab, jednocześnie niósł ze sobą niewypowiedziane, zakazane obietnice i sprawił, że Marcus i Manu mimowolnie zadrżeli, gdyż zdawałoby się że słowa istoty dotknęły ich dusz.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem