Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2018, 23:01   #202
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Moore - optymistyczny surwiwalowiec



Nie mógł uwierzyć w to wszystko. Wszystko się działo tak szybko, tak nagle tak zaskakująco, i tak chaotycznie. Nic nie szło jak powinno. Cały obserwowalny dla Franka świat przypominał jeden, wielki kocioł czarownic. I do tego bardzo bulgoczący i z paskudami dorzuconymi do tego kotła. No po prostu armagedon. - Bo ten program jest źle prowadzony. - wybelkotal w końcu gdy odbiegali już od nieszczęsnego muru. No nawet ten mur...

Aż nie mógł uwierzyć. Co mogło pójść nie tak przy forsowaniu muru? No różne rzeczy. Mógł wskoczyć, albo nie, albo zsunąć się, albo zawiesić na kurtce no z tym wszystkim się mógł jakoś liczyć, spodziewać i brał to pod uwagę w swoich kalkulacjach. Ale na pewno nie to, że wskoczy, doskoczy, zawiesi się i już nawet wejdzie na mur, już poczuje ten triumf w żyłach, że się udało bo dostał się tam gdzie chciał i mógł przystąpić do dalszych części planu, tego ze świeceniem wołaniem gdy to poczuje. To zaskakujące uczucie gdy mur drgnął a potem osunął się w przepaść nocnych ciemności razem z Frankiem i jego planami. I ten uczuć jak już ma się pełną świadomość grozy sytuacji ale już nic niemożna zrobić. A potem była ciemność nieświadomości.

W ciemnościach dotarły do niego głosy. I ciężar. Coś go gniotło i tłamsiło oddech i ruchy. A głosy były ponaglające i zdenerwowane. I jeszcze coś go szarpało. Za ramiona. Otworzył oczy i jęknął. Ze dwa szybkie oddechy zorientował się w sytuacji. Nad nim stała ta blondi, Alice. A te fajne dziewczyny, Faith i Dixi razem z "tankerem" próbowali odsunąć kawał muru jaki to przygniatał. No tak! Mur! Przecież ten głupi mur się zawalił! Chociaż niechcący jednak wywaliło to przejście chociaż kompletnie nie tak jak planował surwiwalowiec.

- Cholera, tylko mnie nie zostawiajcie! - jęknął i od gniotacego ciężaru betonu na sobie jak i z obaw, że w razie przedłużania się oporu betonowej bryły mogą go zostawić. Przystąpił do pomocy próbując zwalić z siebie ten cholerny mur. I udało się! W końcu się udało! W ostatniej chyba chwili jak się wydawało Moorowi. Wreszcie wolny!

I pobiegli. Ale zatrzymali się docierając do rozdroża. W lewo czy w prawo? Plaża to był otwarty teren. Ciężko było się ukryć ale właśnie dlatego ciężko było podejść kogoś. W dżungli dokładnie na odwrót. Nie miał pojęcia na jakich zasadach postrzegają otoczenie te kosmiczne wiewióry z mackami a bez tego nie był w stanie przewidzieć co mogłoby posłużyć za materiał izolujący dla kamuflażu. W końcu się zdecydował.

- Zasuwajmy do lasu. Unikajmy niebezpieczenstw. I w lesie łatwiej o kryjówkę, wodę i żywność. - streścił szybko esencję swoich chaotycznych przemyśleń. Może i las nie przeszkadzał obcym w dostrzeganiu tubylców ale jeśli choć trochę byli podobni do ziemskiej fauny to chociaż trochę powinien tak działać. Odkryta plaża czyli pas gołego piachu i słonej wody słabo mu się z kryjówką kojarzył. Latające w chaosie figurki ludzi przy domku zwiastowały podobne niebeczenstwo jak u nich w domu. Czyli na prawie na pewno było tam niebezpiecznie a w lesie być może było niebezpiecznie. Drobna ale zasadnicza różnica jak dla Franka. No i las to był dla niego jak otwarty supermarket. Jakby tylko tam dotarł to wiedział jak zdobyć wodę, pozywienie, zbudować schronienie i podstawowe narzędzia. A z wody i piachu to nawet dla niego mogło to być ździebko trudne. Ruszył więc w stronę ciemnej linii lasu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline