Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-07-2018, 10:11   #201
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Bodajbyś koła pogubił! - Mark rzucił w ślad za uciekającym samochodem.
Do biednej maszyny co prawda nie miał żadnych pretensji, ale kierowca - to już całkiem inna sprawa. Chyba nie był ślepy i potrafił odróżnić człowieka od Obcego.
- A żeby ci prawo jazdy zabrali do końca życia! - dodał, to życzenie kierując już całkiem personalnie.

- A pies ci mordę lizał... - dorzucił po chwili, gdy emocje jakby nieco opadły.
- A jedź... - westchnął w końcu zrezygnowany. - Może chociaż pomoc sprowadzisz.

Tych "a" było może nieco za dużo, ale - prawdę mówiąc - Mark sam nie był pewien, jak by się zachował w takiej sytuacji i czy mając za plecami hordę mackowatych Obcych, tudzież zmutowanych ludzi, zatrzymałby się, by zabrać jakiegoś autostopowicza, który wszak mógł się okazać maniakalnym mordercą. Przecież nieszczęścia chodzą parami.



I oto, nomen omen, dwa uciekające z Domu 'nieszczęścia' ukazały się oczom Marka.
Dwoje to para, troje to tłok...
Co prawda tłok pod prysznicem, z Kelly w jednej z ról, był całkiem przyjemny, ale sytuacja się jakby nieco zmieniła. Woda co prawda stale lała się na głowy, ale nie o igraszki w strugach wody tutaj chodziło, tylko o życie.

W grupie co prawda było raźniej, jedni drugim mogli pomagać, było się do kogo przytulić (pod warunkiem zgodności seksualnych preferencji), ale równocześnie grupa przyciągała więcej uwagi, niż pojedyncza osoba. A kto mógł wiedzieć, czy za uciekinierami nie rzuci się w pogoń jakiś Obcy?
Mark nie sądził, by dla kogoś, kto przybył na Ziemię z Kosmosu, trzymetrowy raptem mur mógł stanowić zbyt wielką przeszkodę, dlatego też, na wypadek, gdyby uciekająca dwójka pociągnęła za sobą jakiś ogon, zszedł głębiej w las i zaszył się w krzakach, by cierpliwie czekać na dalszy rozwój sytuacji.
I by ujawnić się, gdyby to było bezpieczne.
 
Kerm jest offline  
Stary 04-07-2018, 23:01   #202
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Moore - optymistyczny surwiwalowiec



Nie mógł uwierzyć w to wszystko. Wszystko się działo tak szybko, tak nagle tak zaskakująco, i tak chaotycznie. Nic nie szło jak powinno. Cały obserwowalny dla Franka świat przypominał jeden, wielki kocioł czarownic. I do tego bardzo bulgoczący i z paskudami dorzuconymi do tego kotła. No po prostu armagedon. - Bo ten program jest źle prowadzony. - wybelkotal w końcu gdy odbiegali już od nieszczęsnego muru. No nawet ten mur...

Aż nie mógł uwierzyć. Co mogło pójść nie tak przy forsowaniu muru? No różne rzeczy. Mógł wskoczyć, albo nie, albo zsunąć się, albo zawiesić na kurtce no z tym wszystkim się mógł jakoś liczyć, spodziewać i brał to pod uwagę w swoich kalkulacjach. Ale na pewno nie to, że wskoczy, doskoczy, zawiesi się i już nawet wejdzie na mur, już poczuje ten triumf w żyłach, że się udało bo dostał się tam gdzie chciał i mógł przystąpić do dalszych części planu, tego ze świeceniem wołaniem gdy to poczuje. To zaskakujące uczucie gdy mur drgnął a potem osunął się w przepaść nocnych ciemności razem z Frankiem i jego planami. I ten uczuć jak już ma się pełną świadomość grozy sytuacji ale już nic niemożna zrobić. A potem była ciemność nieświadomości.

W ciemnościach dotarły do niego głosy. I ciężar. Coś go gniotło i tłamsiło oddech i ruchy. A głosy były ponaglające i zdenerwowane. I jeszcze coś go szarpało. Za ramiona. Otworzył oczy i jęknął. Ze dwa szybkie oddechy zorientował się w sytuacji. Nad nim stała ta blondi, Alice. A te fajne dziewczyny, Faith i Dixi razem z "tankerem" próbowali odsunąć kawał muru jaki to przygniatał. No tak! Mur! Przecież ten głupi mur się zawalił! Chociaż niechcący jednak wywaliło to przejście chociaż kompletnie nie tak jak planował surwiwalowiec.

- Cholera, tylko mnie nie zostawiajcie! - jęknął i od gniotacego ciężaru betonu na sobie jak i z obaw, że w razie przedłużania się oporu betonowej bryły mogą go zostawić. Przystąpił do pomocy próbując zwalić z siebie ten cholerny mur. I udało się! W końcu się udało! W ostatniej chyba chwili jak się wydawało Moorowi. Wreszcie wolny!

I pobiegli. Ale zatrzymali się docierając do rozdroża. W lewo czy w prawo? Plaża to był otwarty teren. Ciężko było się ukryć ale właśnie dlatego ciężko było podejść kogoś. W dżungli dokładnie na odwrót. Nie miał pojęcia na jakich zasadach postrzegają otoczenie te kosmiczne wiewióry z mackami a bez tego nie był w stanie przewidzieć co mogłoby posłużyć za materiał izolujący dla kamuflażu. W końcu się zdecydował.

- Zasuwajmy do lasu. Unikajmy niebezpieczenstw. I w lesie łatwiej o kryjówkę, wodę i żywność. - streścił szybko esencję swoich chaotycznych przemyśleń. Może i las nie przeszkadzał obcym w dostrzeganiu tubylców ale jeśli choć trochę byli podobni do ziemskiej fauny to chociaż trochę powinien tak działać. Odkryta plaża czyli pas gołego piachu i słonej wody słabo mu się z kryjówką kojarzył. Latające w chaosie figurki ludzi przy domku zwiastowały podobne niebeczenstwo jak u nich w domu. Czyli na prawie na pewno było tam niebezpiecznie a w lesie być może było niebezpiecznie. Drobna ale zasadnicza różnica jak dla Franka. No i las to był dla niego jak otwarty supermarket. Jakby tylko tam dotarł to wiedział jak zdobyć wodę, pozywienie, zbudować schronienie i podstawowe narzędzia. A z wody i piachu to nawet dla niego mogło to być ździebko trudne. Ruszył więc w stronę ciemnej linii lasu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 06-07-2018, 19:54   #203
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
April niewybrednie głośno skomentowała pojawienie się eleganta w białym uniformie lecz jej głos utonął w zalewie deszczu siekącego wokół. "Pierdolony pech. Miała zostać niańką kolejnej przybłędy? Przyciąga niedojdy, osierocone dzieci, kaleki i chromych jak lep muchy? Złamany kutas potrzebuje wypłakać się na kobiecym łonie? Twoje niedocze-kurwa-kanie!"

- Przestań ryczeć! - wrzasnęła na dziecko przekrzykując burzę.

Uchwyciła mocniej dłoń Dalili i zaciągnęła siłą w kierunku samochodu. Otworzyła tylne drzwiczki i wepchnęła dziewczynkę do środka. W samochodzie było znacznie przytulniej niż na zewnątrz.

- Zostań tu! - powiedziała zdecydowanie podkreślając słowa wyciągnięciem wskazującego palca. - Wrócę po ciebie... - dodała już łagodniej nim zatrzasnęła drzwi.

Była już kompletnie przemoczona i w zdecydowanie złym humorze. Podeszła do leżącego na ziemi murzyna. Przewróciła go na plecy i siadła okrakiem na klatce piersiowej przystawiając nóż do gardła. Pochyliła się nad nim. Blisko. Tak, że czuła jego strachliwy, ciepły oddech na twarzy. W strugach deszczu musiała wyglądać jak niespełna rozumu. I taka była...

- Nie jestem w dobrym nastroju - powiedziała wyraźnie, nacinając skórę na gardle kierowcy, - więc bądź miły i wytłumacz mi proszę co tu się kurwa dzieje?
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 07-07-2018, 13:35   #204
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Zdolność racjonalnego analizowania wracała bardzo powoli. Byli na tyłach domu, zaułek był dobry jako kryjówka na teraz, ale na dłuższą metę nie nadawał się nawet by bezpiecznie zostawić w nim zwłoki Haselhoffa. Szeroki na pięć metrów, spoojnie pozwalał na przejechanie tu samochodem dostawczym - mackowate monstra nie miałyby najmniejszego problemu by ich tu dopaść.

Spojrzenie w górę. Dach sięgał nieco ponad linię muru ale kończył się w zasadzie równo z linią budynku, nawet gdyby sie tam dostali, szanse przeskoczenia dla Patricka były żadne.

Za nimi jeden stwór zastąpił tego przed chwilą wysadzonego w powietrze (dało się je zabić, Patrick skwapliwie odnotował ten fakt w głowie), drugi popędził za grupą uciekinierów na plażę. White pokuśtykał do przeciwległego rogu budynku i ostrożnie wyjrzał. Żadnych stworów. Tonące w deszczu boisko i korty tenisowe. Dalej za ścianą deszczu majaczył budynek kręgielni.

- Czysto. - Oznajmił cicho Triple Kayowi, po czym ponownie złapał zwłoki Nocnego Jeźdźca pod jedno ramię. Wskazał głową kierunek wzdłuż muru na północ. Dom nie był bezpieczny, mur był nie do sforsowania, droga na plażę była odcięta, przejście w poprzek całego otwartego terenu do północnej bramy zdawało się samobójstwem. Trasa wzdłuż muru w kierunku kręgielni wydawała się jedyną sensowną szansą na choćby pozorne schronienie.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline  
Stary 08-07-2018, 00:28   #205
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Udało się.

Udało się przeżyć, udało się uciec z DOMU. Wśród deszczu, burzy i piorunów, przy kolejnych krzykach umierających ludzi, przy potworze depczącym im po piętach... pokonali mur. Wylądowanie po jego drugiej stronie, mimo bolącej nogi, wcale nie było takie straszne.

Po chwili zjawił się i Phil.

Przeżyli oboje, przynajmniej jeszcze na kilka chwil. Ale żeby ten stan się nie zmienił, należało w dalszym ciągu o to zadbać, i to osobiście.

- Do lasu - Blondyneczka szepnęła do Phila, uśmiechając się do niego nawet w tak ciężkiej chwili. Cieszyła się bowiem, że z nią był, że jeszcze żył.



.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 08-07-2018, 02:31   #206
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Wydostanie Franka spod gruzu było chyba pierwszą pozytywną rzeczą tej przeklętej nocy. Wreszcie coś się udało, tym razem nie kończąc się niczyim zgonem, ani cierpieniem i chociaż nie mieli czasu na sprawdzenie czy wszystko z poszkodowanym w porządku, Dixie szczerzyła się jak głupia do każdej rozmazanej w deszczu twarzy, widzianej w przebłyskach zielonkawego światła.

Nie zostawili ich, ani Jack, ani Alicia, ani też Faith. Razem udało się zdziałać coś, czego w pojedynkę było niewykonalne.
- Tak, do lasu. - zgodziła się z pierwszym wspólnym pomysłem, woląc skupić się na nim, niż na… tym co działo się w domu, po części obsługi. Ruszyła biegiem razem z grupą, ściskając mocno apteczkę w ramionach… na wszelki wypadek. Mogli jej potrzebować. Banks musiała też sprawdzić czy nikt nie oberwał, ani nie krwawi.

Ale to zaraz, niech tylko zejdą z widoku.

- Dzięki - rzuciła na głos, nie za bardzo wiadomo do kogo. A może do każdego po kolei. Zadziwiające, że poznając bliżej ludzi przywiązujemy się do nich. Zwyczajni ludzie są niezwykli, sami nie zdają sobie sprawy ze swojej siły. Współpraca z nimi daje jednak niesamowite możliwości - pozwala dokonywać wielkich rzeczy wręcz przez przypadek.

O ile w życiu istnieją przypadki...
 
Driada jest offline  
Stary 08-07-2018, 02:56   #207
 
Rozyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
Barman bardzo boleśnie odczuł kontakt z podłożem. Można nawet powiedzieć, że go posmakował, gdyż miał usta pełne błota. I, o zgrozo, widziała to Kelly. I oby tylko ona...
- Tak, uciekliśmy. Teraz drogą do cywilizacji - odparł, dźwigając się na równe nogi i plując błotem. - A potem jak najdalej stąd...
Czuł się już dużo spokojniej. Nie spokojnie, co to to nie, po prostu spokojniej. Te maszkary zostały z tyłu, za murem, którym na razie nie są zainteresowane. A w lesie raczej nie ma nic gorszego od nich. Zwłaszcza przy drodze.
Ale oczywiście ciągle się bał. W końcu to tylko kwestia czasu, zanim znowu coś się posypie.
- Szybko, nie mamy czasu - dodał, po czym dając dobry przykład zaczął iść koło drogi, starając się w miarę możliwości trzymać zarośli, które może i zapewnią mu ochronę przed tymi obcymi, kto wie? Cuda się zdarzają, może i ich nie zauważą...
 
Rozyczka jest offline  
Stary 08-07-2018, 04:21   #208
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Ponoć odwagą był nie brak strachu, lecz panowanie nad nim - tak przynajmniej Alicia słyszała, albo przeczytała gdzieś w internecie, na jednym z profili trenerów motywujących... tylko jak niby przejąć kontrolę nad czymś, co nie pozwalało się skupić i prawie wyrywało serce z piersi?

Słyszała jego łoskot: głośne, bolesne dudnienie wewnątrz klatki piersiowej, zagłuszające inne dźwięki, w tym ludzką mowę. Były tylko werble wygrywane na mięsie i widok przerażonych sylwetek próbujących uciec poza zasięg nienaturalnego okropieństwa, siejącego terror w części domu przeznaczonej dla obsługi.

To tyle, jeśli chodzi o kontakt z kimś z produkcji i próbę wspólnego stawienia czoła koszmarowi.

Została druga opcja: dzika, obca. Równie pociągająca co wizja pracy w sklepie spożywczym. Tropikalny las był brudny, ciemny i pełen wszelkiego rodzaju robactwa. Zapewniał jednak namiastkę schronienia, ot choćby możliwość schowania za pniem drzewa, czego na pustej, płaskiej plaży nie dało się znaleźć.

Za lasem musiało być lotnisko, albo chociaż port. Taki zwykły, rekreacyjny. Rajska wyspa sama się prosiła o wycieczki jachtem dookoła linii brzegowej... w lepszych, spokojniejszych czasach.
- Trzymajmy się granicy drzew, nie wchodźmy za głęboko - chyba powiedziała to na głos, tak się jej zdawało. A może słowa utonęły w huku nagłej eksplozji?

Nie wiedziała, nie chciała sprawdzać. Ani krzyczeć.
Dawać potworom znaku, że jeszcze żyje.

Zostawał bieg, trzymanie w grupie i głupia, pusta nadzieja... na ratunek, przeżycie. Odwrócenie losu.

Nadzieja - złudzenie na jutro.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 08-07-2018, 19:03   #209
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
KELLY, PHIL

Kelly i Phil ruszyli w stronę lasu. Na tyle szybko, na ile pozwalały im warunki atmosferyczne i siły. Czując pod stopami utwardzoną, asfaltową drogę, przyśpieszyli oddalając się od muru i Domu.

Gdy byli tuż przy ścianie drzew za sobą usłyszeli huk i trzask. Głośny i przerażający odgłos eksplozji. Odruchowo spojrzeli za siebie i ze zgrozą ujrzeli, że fragment muru, który sforsowali z takim trudem przestał istnieć. Zionęła w nim teraz szeroka, wypalona i wyrwana dziura przez którą wybiegła… Madueke.

Murzynka poruszała się dziwnie – jakoś koślawo, a jednocześnie pewnie. Jej głowa była przechylona pod dziwacznym katem, co jednak nie przeszkadzało Madueke w przemieszczaniu. Bez słowa czy krzyku pobiegła tempem nieco szybszym od truchtu w stronę uciekinierów. A za nią, przez wyrwę, przecisnęła się mackowata bestia.

Na więcej już Kelly z Philem nie czekali. Las wydawał się być ich szansą na ocalenie. Przynajmniej na tę chwilę dłużej. Ruszyli biegiem słysząc nagle dziwny huk na niebie. Przerażający odgłos przebijający się nawet ponad odgłosy burzy. Brzmiał jak silnik samolotu odrzutowego mknącego gdzieś ponad burzowymi chmurami.

MARK

Schowany w krzakach Mark dobrze widział uciekającą parę – Kelly i Phila.

Miał zamiar pokazać im się, opuścić ukrycie, kiedy ujrzał, jak czerwony promień światła, niczym gigantyczny laser, rozwala fragment muru. Nim pył i dym opadł w wyrwie pojawiła się …Madueke. Ale nawet z daleka widać było, że Murzynka zachowuje się bardzo dziwnie. O wiele dziwniej, niż zazwyczaj, a to było trudne. Przez chwilę stała z przechyloną pod niesamowitym kątem głową, a potem ruszyła niezbyt szybkim, koślawym biegiem, w stronę Kelly i Phila.
Tuż za nią w dziurze pojawił się mackowaty potwór, który – poruszając się dziwnie, jak dziesięcioramienne stworzenie – podążył za biegnącą Madueke.

I wtedy usłyszał dziwny huk nad głową. Przerażający odgłos przebijający się nawet ponad odgłosy burzy. Brzmiał jak silnik samolotu odrzutowego mknącego gdzieś ponad burzowymi chmurami.

APRIL

Mężczyzna spojrzał na April w szoku.

- April – wycharczał nazywając ja po imieniu. – Przestań. Złaź ze mnie. One mogą tutaj zaraz być.
- One? Skąd mnie znasz?
- Pracowałem dla programu. Jako drugi producent i facet odpowiedzialny z logistykę ¬ wyjaśnił. – Nazywam się Alf Donovan. Dla znajomych Alfie.
- One? – przypomniała.
- Te cholerstwa z mackami. One… chyba są z kosmosu. Zaatakowały Ziemię, kurwa. Kosmici. Kumasz. To pierdolona inwazja. Gwiezdne wojny. Cudem udało mi się zwiać, tak jak tobie widzę. To dobrze. Wiesz. Możemy sobie pomóc. Wiem, gdzie jest helikopter naszej ekipy. Możemy się nim zabrać. Ty i ja. Znam pilota. Ma na mnie czekać w umówionym miejscu. Złaź ze mnie…

Powiedział coś jeszcze, ale jego słowa zagłuszył huk silnika jakiegoś samolotu mknącego gdzieś nad lasem. April miała wrażenie, że pojazd przelatuje tuż nad lasem, bo huk maszyny niemal rozerwał jej bębenki.


JACK, FAITH, DIXIE, ALICJA, FRANK


Dobiegli, podtrzymując się wzajemnie do ściany lasu. Po piaszczystej plaży, na której ekipa pierwszego sezonu Domu Marzeń i Koszmarów wygłupiała się w najlepsze w wyścigu o milion dolców. Oni walczyli o więcej, bo o życie.
Wbiegli pod drzewa – ewidentnie kojarzące się z jakąś dżunglą – szerokie liście, wysokie paprocie – normalnie jak sceneria z filmu o komandosach z Wietnamu.



Lało jak z cebra. Deszcz bębnił w liście, siekł ziemię. Ich nogi szybko ugrzęzły w błocie a buty, szczególnie te nie przystosowane do takich warunków, przemokły. Nie to jednak było ich największym zmartwieniem, lecz mackowate bestie polujące na ludzi.

Ukryci pomiędzy roślinnością widzieli, że na plaży pojawiło się jedno z tych potworów, maszyn – nie mieli pojęcia, czym są agresorzy.

Czerwone „oko” skierowało się prosto w stronę lasu, w którym ukryła się grupka ludzi.

Nagle, bez ostrzeżenia, z oka wystrzeliła smuga czerwonej energii. Uderzyła blisko. Kilka kroków od nich, zmieniając pień jednego z drzew w chmurę płonących drzazg i łyka. Przecięte drzewo runęło w bok, na szczęście w przeciwną do nich stronę.

I nagle nad swoimi głowami usłyszeli przeraźliwy huk. Przerażający odgłos przebijający się nawet ponad odgłosy burzy. Brzmiał jak silnik samolotu odrzutowego mknącego gdzieś ponad burzowymi chmurami.


PATRICK, TRIPLE

Triple Kay posłuchał Patricka. Sam nie wiedział czemu. Ciągnęli bezwładnego Davida pomiędzy sobą, w strugach deszczu, próbując wydostać się z pułapki, w jaką zmienił się DOM i jego otoczenie. Trzymali się muru, co było bardzo rozsądne, bo cień skrywa ich przed potencjalnym wzrokiem wrogów.

I nagle, w połowie drogi, zauważyli że przy kręgielni coś się dzieje. Coś błysnęło i huknęło i w świetle eksplozji ujrzeli mackowatego potwora, który wywalił czymś niby laser dziurę w płocie. A przez dziurę przebiegła … Madueke. Dziwnie, koślawie. Jak… zombie z kiepskich filmów. Na szczęście dla nich mackowate cholerstwo nie patrzyło w tył i podążyło za Murzynką, wydostając się na zewnątrz przez wybitą dziurę.

Problem z drogą wyjścia rozwiązał się, ale pojawił inny.

Katem oka zważyli … Tornado. Dawny rywal z programu szedł w ich stronę, kiwając się na boki, wstrząsany dziwnymi drgawkami, widocznymi nawet z daleka przy zmiennym świetle burzy. Na domiar złego z domu wychodził. grubasek zwany Generałem – odcinając im ewentualny odwrót.

I nagle nad swoimi głowami usłyszeli przeraźliwy huk. Przerażający odgłos przebijający się nawet ponad odgłosy burzy. Brzmiał jak silnik samolotu odrzutowego mknącego gdzieś ponad burzowymi chmurami.

WSZYSCY

Huk silnika brzmiał jak wojenna symfonia.

Odruchowo zadarli głowy w górę, ale szybko je opuścili oślepieni przez strugi deszczu. Przez chwilę widzieli jednak coś dziwnego. Jakieś rozbłyski. Może odgłosy strzałów z ciężkiej broni maszynowej. Widzieli też czerwone smugi – jak wystrzały w gwiezdnych wojnach.

Na niebie toczyła się walka pomiędzy myśliwcem i chyba czymś jeszcze.
Coś w górze wybuchło. Usłyszeli świst i zobaczyli jakiś obiekt przecinający nocne niebo. Spadał jakieś pięć kilometrów od nich, ciągnąc za sobą wstęgę ognia- niczym mniejsza kometa. Wyraźnie widzieli że ma kształt dysku – pierdzielone UFO. Potem pojazd kosmitów walnął w ziemię i ujrzeli kulę ognia, która urosła w górę, w charakterystyczny kształt grzyba atomowego.



Spektakl na niebie nie ustał, ale silnik samolotu nagle ucichł, lecz wcześniej ujrzeli rozbłysk na niebie, kilka kilometrów od nich, i stłumiony huk.

Wszystko to trwało najwyżej piętnaście sekund....
 
Armiel jest offline  
Stary 08-07-2018, 21:59   #210
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Ratowanie Nocnego Rycerza miało w sobie coś czego Triple Kay zawzięcie postanowił się trzymać. Coś co sprawiało, że jego niezbyt tęgi umysł nie panikował, a wręcz przeciwnie mógł się skupić na czymś bez czego nie był sobą. Na byciu zajebistym. A jest coś bardziej zajebistego niż uratowanie Nocnego Rycerza przed obcymi? Ciągnął więc bezwładne i wcale ciężkie ciało niebaczny na jego powyginanie, w ślad za Patrickiem nawet nie bardzo zastanawiając się gdzie idą, tak długo jak byli z dala od potworów. I to było fajne. Nie trzeba było myśleć i wszystko się udawało.

Do czasu. Przystanął gdy zobaczył co się stało z Madueke. Lazła jak jakiś zombiak, a zaraz za nią sunął potwór. Jakby spuścił ze smyczy psa… Przez chwilę wrestler próbował ogarnąć jak to się stało, ale zaraz zobaczyli Tornado. I generała. I “jak” przestało kurwa go interesować. W dodatku gdzieś ponad nimi znów doszło do jakichś wyładowań, które tym razem pobrzmiały zwyczajną eksplozją. Nie żeby Triple często takie słyszał, ale nie były to tym razem pierdolone gromy z zaświatów.

Tornado jednak chyba nie podzielał jego ulgi, bo nadal lazł na nich jak porażony. Wracać nie było do czego więc trzeba było iść za ciosem do dziury w murze. Dociągnąwszy Davida jeszcze kawałek, Triple uzbroił się w kawał gruzu z muru, który w razie zwarcia zamierzał rozwalić o łeb Tornada.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172