Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2018, 11:59   #17
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Sabat

Podróż trwała cztery godziny, Jagoda była przez ten czas niespokojna. Zosia też. I wiedziała czemu. Szkic Wilgi. Zło promieniowało z niego nawet, gdy był zakryty kocem i znajdował się z tyłu. Psuł trochę nastrój w oplu, przez co nie rozmawiały zbyt wiele.
- Czujeś coś?- zapytała nagle Wilga, a Zosia skinęła głową. Czuła. Kolejną czarownicę.
Ta czekała na poboczu drogi, w zielonej sukni i włosach ułożonych w poetycki nieład. Woroszył… jedna z tego rodu. Niezbyt cenionego zresztą. Słynęli z naparów, głównie halucynogennych i widzenia “innych rzeczywistości.: Zosia nie wiedziała kim jest ten egzemplarz, ale ponoć babka Aleksandra miała sześć córek i wszystkie utalentowane. A każda z tych córek miała trzy kolejne. Perka zwolniła i zaparkowała niedaleko obcej czarownicy. Opuściła okno od strony pasażera i uśmiechnęła się.
- Podwieźć?
- Hej. Ruta jestem. Rower złapał gumę. Jedziecie na sabat? - zapytała wesoło dziewczyna nachylając się i zerkając ciekawsko do środka.
- Tak. Perka, a to Wilga. Z tyłu siedzi Duch. - Perka machnęła w stronę bagażnika, z którego dobiegło szczeknięcie. - Jeśli nie wadzi ci złowróżbna atmosfera, możemy cię zgarnąć. Rower też raczej wejdzie na pakę.
- Cześć.- rzekła nieśmiało Jagoda.
- Dzięki wielkie. - trajkotała Ruta, ładując swój rower na pakę. A potem do samochodu. - Myślałam że będę musiała doczłapać na miejsce i jedyne co zobaczę z sabatu to gołe zadki kryjące się po krzakach. Co tu taki ponury nastrój ? Z pogrzebu wracacie? Jeśli nie, to mam ziółka do zapalenia.
- Jagoda jest wróżbitką i ma słabe wieści. - Perka odpaliła silnik i ruszyła dalej. - Ziółka chętnie ale na miejscu, co bym nas w rów nie władowała.
- Wróżbici? Ten typ tak ma. Jakoś żadna dotąd nie wywróżyła mi numerów w totolotka. - zażartowała wyciągając z podręcznej torby kilka gotowych skrętów. Zaproponowała je milcząco Jagodzie. Ta jednak odmówiła.
- Nie palę, ale nie krępuj się. - rzekła malarka, a Ruta zwróciła się do Perki. - Tobie dymek chyba nie wadzi?
- Nie tylko uchyl okno co by na Ducha nie leciało. - Zosia sięgnęła po termos, w którym nadal była poranna kawa i podała go Jagodzie. - Nalejesz mi?
- Tak. - rzekła Wilga i zabrała się do nalewania, podczas gdy Ruta otworzyła okno. Po chwili w Oplu czuć było przyjemną ziołową nutkę dymu, a malarka podała Zosi kawę.
- Więc… jesteście kochankami, czy tworzycie mały krąg? - zapytała wprost Ruta. To było pytanie kryjące już w sobie odpowiedź, bo Perka była wszak zbyt młoda i słaba, by zgromadzić wokół siebie popleczniczki i założyć wlasny krąg. Do tego trzeba było mocy i charyzmy… i siedziby. Zofia wjeżdżała zaś w siną mgłę otulającą leśny trakt prowadzący na szczyt wzgórza. Nasączony magią opar chronił przed nieproszonymi gośćmi miejsce sabatu.
- Kochankami. - Perka odpowiedziała upijając łyk kawy. Było miło, że Ruta w ogóle zasugerowała inną opcję. Odpaliła światła przeciwmgłowe i mocno zwolniła. - Z daleka jedziesz? - Spodziewała się, że nie skoro czarownica jechała na rowerze, ale kto tam wie.
- Kawałeczek…- zaśmiała się Ruta i dodała.- Pokłóciłam się z siostrami i zamierzałam udać się do cioci Anny, dołączyć do jej kręgu, albo… jeszcze nie wiem.
Dojeżdżały już do miejsca spotkania. Ogień płonął już jasno i wysoko. Modły wspólne już się zakończyły i zaczęły się tańce. Tutaj było znacznie cieplej, trochę dzięki słupowi ognia wznoszącym się do bogów i przodków, trochę… dzięki temu że tu na wzgórzu krzyżowały się światy sprawiając że było tu wyjątkowo ciepło jak na tę porę roku. Jakieś osiem wiedźm tańczyło wokół ognia. Kilka pozostałych przyglądało się temu z niewielkiej odległości. Doświadczona w sabatach Perka zauważyła kobietę będącą z pewnością najważniejszą tutaj. I najstarszą… choć zapewne odmłodzoną kąpielami.


Wokół tej charyzmatycznej kobiety zgromadziły się najstarsze. Ale przewodnictwo tańcom spadało na inną czarownicę. Ta półnaga o długich włosach flirtowała z tancerkami dbając za pomocą przygotowanych eliksirów, by nie opadły z sił.
Zosia zaparkowała trochę dalej. Jakoś zawsze uważała, że auto niezbyt pasuje do nastroju jaki towarzyszy sabatom.
- To jesteśmy na miejscu. - Uśmiechnęła się do Jagody. - Wypuszczę Ducha i podejdziemy pogadać ze starszą. - Wskazała na siedzącą z boku, okrytą chustą kobietę.
- Ja idę tańczyć.. dołączycie do mnie?- odparła Ruta zsuwając buty i bezceremonialnie podciągając kieckę, a potem całkowicie zrzucając ją z siebie. I ujawniając że jedynym przyodziewkiem jaki ma na sobie, to rude kędziory między udami. - Później… oczywiście. Potańczymy, a potem… rozluźnimy się… w dowolny sposób jaki przyjdzie nam do głowy.-
- Ja nie wiem…- zerknęła Wilga nieco zszokowana bezpruderyjnością Ruty, która przekraczała wszelkie normy przyzwoitości. Nie mogąca deszcz oderwać wzorku od dwóch drobniutkich piersi nowo poznanej wiedźmy, która nie miała jednak żadnych kompleksów związanych z ich rozmiarami.
- Perka… zadecyduje.- dodała w końcu.
- Widzimy się niebawem. - Zosia tylko uśmiechnęła się i odprowadziła czarownicę wzrokiem, sama podeszła natomiast do tylnej klapy, uwalniając jedynego mężczyznę w tej okolicy. Duch z entuzjazmem godnym tej sytuacji pobiegł obsikać jakieś drzewo, podczas gdy jego Pani zdjęła i odłożyła do bagażnika swoją bluzę, mając na swych piersiach jedynie cienką koszulkę. Z zainteresowaniem spojrzała na Wilgę. - Jak pierwsze wrażenie?
- Przytłaczające…- oceniła młoda czarownica nerwowo poprawiając okulary na nosie. Rozpięła i zdjęła z siebie czarną kurteczką, zostając w cienkim sweterku i jeansach.
- Ona rozebrała się przy nas… i nawet nie miała… żadnej białej sukienki… pobiegła naga.- mruknęła Jagoda otulając ramionami własny biust.- Nie wiem czy potrafiłabym tak.
- Ja wolę mieć coś na sobie… to przyjemne gdy ktoś cię rozbiera. - Perka przysiadła na pace, zdejmując z nóg spodnie. W okolicy było na tyle ciepło, że zaraz by się zgrzała w tych ciuchach. Na bosaka stanęła na trawie i podeszła do Wilgi. - Chcesz tak zostać to możesz.
- Na razie.. tak… mam tylko majtki… pod ubraniem. Zabrałam białe giezło mojej mamy.- wskazała na swoje pakunki i spytała. - Co myślisz o Rucie?
- Wydaje się być nieco zwariowana. - Perka spojrzała w stronę ogniska, ciekawa co tam wyczynia ich nowa znajoma.
- Możemy ją porwać… do domu nie wrócić chce. - zażartowała Wilga patrząc wraz z kochanką, jak ich nowa znajoma wije się zmysłowo na tle ognia, jakby płomienie były pieszczące ją kochankiem.
- Możemy ją wykorzystać tutaj i zostawić. - Zaśmiała się Perka i chwyciła tubę ze szkicem Jagody. - Chodźmy.
- Dddobbrze…- mruknęła Jagoda podążając za Zosią i kryjąc się w jej cieniu.
Zosia chwyciła ją za dłoń i pociągnęła dziarskim krokiem w stronę starszej czarownicy. Podeszła do niej uśmiechając się.
- Witaj. Jestem Perka z rodu Jabłonowskich, a to moja towarzyszka Wilga, wnuczka Wierzby Kalaty.
- Liszka z Ostrorogów. Nie wiedziałam że Wierzba ma wnuczkę.- stwierdziła kobieta zerkając na chowającą się za Zosią dziewczynę, a potem skupiła na Perce i uśmiechnęła się. - Plotki są prawdziwe… masz aurę żaru Mokoszy. Silna jest w tobie.
- Dziś jeden wilkołak stwierdził, że chyba mam słabe powodzenie. - Zosia zaśmiała się i usiadła przed Liszką, ciągnąc za sobą Jagodę. - Przyjechałyśmy bo Wilga ma dar wróżenia i narysowała coś niepokojącego. - Ruda czarownica wręczyła swojej kochance tubę z rysunkiem, dając jej do zrozumienia, że chce by ta sama się zaprezentowała.
- Nic dziwnego… ród Wierzby tym się szczy…- głos jej zamarł, gdy zobaczyła szkic i szybko zwinęła go dodając. - Dobrze, że jest mało wyraźny.
- Rozpoznajesz tą istotę? - Perka przyglądała się Liszce. Czyżby stwór i ją zaniepokoił?
- Nie. To tylko czarny bohomaz na papierze.- zaprzeczyła głową Liszka.- Nic z tego rysunku jeszcze wyczytać nie można. I miejmy nadzieję, że długo jeszcze będzie niewyraźnym bohomazem.
Perka westchnęła.
- Myślałam, że może rozpoznasz tą aurę… zastanawiamy się czy to nie to coś otruło Leszego, który grasuje w okolicy domu Wilgi. - Zosia zerknęła na siedzącą obok Jagodę upewniając się jak ta się czuje. Malarka czuła się zaś niepewnie starając się nieporadnie ukryć za bardziej doświadczoną przyjaciółką.
- To nie jest aura… potwora, tylko jej. Zapisała w swym rysunku lęk jaki odczuwa podczas wizji. -wyjaśniła starsza spoglądając na Wilgę. A następnie zerknęła na Zofię.- Otruty Leszy? To niedobrze.
Pokręciła głową w irytacji. - Co planujecie zrobić w związku z Leszym? Co o tym wiecie?
- Wiem, że oszalał… rozszarpał kilka koni. - Perka powróciła spojrzeniem do Leszki. - Matka doradziła mi by go dobić.
- Uleczenie jego jest trudne, a jeśli przy okazji nie można nad nim zapanować to… niemożliwe.- Liszka zamyśliła się pocierając w zadumie podbródek. - Twoja matka ci dobrze doradziła.
- A kojarzysz jakieś sposoby na to by zapanować nad oszalałym Leszym? - Perka jakoś źle się czuła z faktem, że będą musiały zabić leśnego ducha, nawet jeśli… był lekko niezrównoważony.
- Zapanować. Pewnie tylko siłą.- stwierdziła po namyśle Liszka przyglądając się dziewczynie. - Gdyby to był zagniewany Leszy, to by można coś wymyślić. Ale jeśli się dzieje to co mówisz… wiesz dobrze, że wściekłe zwierzę się dobija, prawda?
- Tak… aż nazbyt dobrze. - Perka odchyliła się do tyłu eksponując swój, ukryty jedynie pod koszulką, biust. - Nie słyszałam tych plotek… tych, że jest we mnie żar Mokoszy.

- Och… - zaśmiała się Liszka i wstała. Jej dłonie bezczelnie zacisnęły się na piersiach Perki, ugniatając drapieżnie przez koszulkę. Stanowczo masując krągłości Zofii zerknęła za nią i rzekła do okularnicy.- A ty? Czemu się krępujesz.? Przecież wiesz czego pragniesz.... chwyć ją za pośladki.-
I po chwili dłonie Wilgi zacisnęły się na pupie kochanki masując przez spodnie.
- Skoro nie wierzysz w ów żar Mokoszy… to go z ciebie wydobędziemy.- mruknęła zmysłowo Liszka.
To odrobinę zaskoczyło Perkę, jęknęła pod wpływem dotyku Liszki. Wpatrywała się w starszą czarownicę z pomieszaniem zdziwienia i pożądania.
- Ja… nie powiedziałam… - Zadrżała gdy Wilga wpiła się dłońmi w jej pośladki. - że nie wierzę… tylko kto.. plotkuje. - Zamruczała i oparła się czołem o Liszkę.
- Różne wiedźmy… plotki na takich spotkaniach to chleb powszedni.- Liszka sprawnie podciągnęła bluzkę Zosi i chwyciła obie piersi ściskając je.
- Śliczne masz…- mruknęła bawiąc się nimi, podczas gdy Wilga zabrała się za rozpinanie rozporka spodni Zosieńki… sądząc że tak należy zrobić.
- Rozbierz się, ty której aura tchnie oddechem Mokoszy… nie powinnaś być tu ubrana.- mruczała Liszka.
Perka pomogła Wildze zdjąć swoje spodnie, ściągając je razem z majtkami, a bluzkę Liszce.
- A ty się nie rozbierzesz starsza? - Zamruczała tuż przy uchu Liszki, na koniec delikatnie kąsając jej płatek.
- To jakaś propozycja z twojej strony? -zaśmiała się Liszka składając “zdobycz” w zgrabny kwadracik i kładąc na trawie.- Jeśli będzie interesująca… to może się skuszę.
- Och pomyślałam, że może chcesz zobaczyć jak wyćwiczony mam języczek. - Perka wyszczerzyła się do starszej czarownicy. - Skoro już słuchasz plotek o mnie.
- Bezczelna z ciebie dziewuszka…- westchnęła głośno Liszka odkładając chustę na bok.- Ale modły już były, czas na tańce, pieśni, rozkosz i zabawy. Skoro wolisz mnie nade inne. -
Zabrała się za rozwiązywanie sukni na plecach i zsuwanie jej z ramion.
- Pamiętaj… trzymam cię za słowo.
Perka pomogła jej i gdy tylko jej oczom ukazały się piersi Liszki, przywarła do nich ustami, wypinając się kusząco w stronę Jagody.
Ta zaś skuszona widokami, kucnęła obejmując dłońmi pośladki kochanki i czule wodząc językiem pomiędzy nimi.
- Och… nie marnujesz… czasu.- jęknęła Liszka, gdy jej piersi z wyraźnymi szczytami zaczęły unosić się w szybkim oddechu. Jak każda wiedźma odwiedzająca źródełka podczas pełni, dobrze się trzymała jak na swój wiek, więc jej biust był miękki i sprężysty. Zsuwała dalej suknię, odsłaniając płaski brzuch, a potem bawełniane majteczki kryjące jej łono. Zosia sunęła ustami, tuż za krawędzią sukni, aż przyklęknęła przed starszą czarownicą.
- Czy położysz się na trawie? - Delikatnie pocałowała kobiecy kwiat Liszki.
- Tak.- gdy suknia opadła starsza wyszła z niej i wygodnie położyła się na trawie, by zsunąć z siebie bieliznę na oczach dwóch młodych czarownic. Jej łono lśniło już rosą pożądania.
Perka przez chwilę klęczała ponad nią, przyglądając się Liszce. Starsza była piękna… nie była nawet w stanie ocenić ile mogła mieć lat. Powoli przesunęła dłońmi po zgrabnych udach.
- Odnoszę wrażenie, że sprawiłam ci nieco przyjemności. - Uśmiechnęła się do starszej i pochyliła się by pocałować jej kobiecy kwiat.
- Trochę…- zaśmiała się starsza, ale jej głos szybko zmienił się w cichy jęk, gdy poczuła pocałunki Zosi.-... baaardzo… tak.
Wilga zaś kucnęła tuż przy nich nie bardzo wiedząc co ma… co powinna robić.
Perka wsunęła swój języczek między płatki czarownicy, drażniąc się z nią odrobinę.
- Zajmiesz się moją kochanką Liszko? - Powoli wsunęła dłoń pod pośladki starszej, przesuwając palcem między nimi. Ciekawa czy Liszka też może lubi tego typu rozrywki.
- Musiałaby.. się rozebrać..- mruknęła Liszka napierając pupą, na palec kochanki i szerzej rozchylając uda, by zacisnąć mocniej… jeśli palec odnalazłby swój cel.
- Ja... nie wiem... co mam … robić.- wydukała niepewnie Wilga.
Perka zaczęła masować tylny otworek starszej czarownicy patrząc na Jagodę.
- Liszka zasugerowała rozebranie się. - Powiedziała, rozpalonym wzrokiem przesuwając się po ciele Wilgi. - Ja sugeruje do tego, przyklęknąć tuż nad jej ustami. Pozwól starszej się wykazać.
- Ddobrze…- Wilga niepewnie zabrała się za zdejmowanie swoich spodni, skarpetek a potem majtek. Sweter zostawiła, ale … to akurat Liszce nie przeszkadzało lubieżnie się oblizującej.- Choć maleńka, nie bój się… nic nie zrobię… nic złego w każdym razie.
A gdy Jagoda uklękła na głową starszej, ta uniosła się nieco i jej język wodzić począł jej łonie, wywołując głośne jęki malarki. Obdarzona dość długim językiem Liszka wiedziała bowiem jak ten atut wykorzystać.
- Piękne.. - Perka zamruczała, wsuwając jednocześnie palec w pupę starszej czarownicy. - Wilgo… rozbierz się do końca… chcę popatrzeć. - Zosia pochyliła się i ponownie przywarła ustami do kwiatu Liszki, jednak jej wzrok raz po raz powracała do górującej nad nimi malarki.
Ta sama ocierała się o twarz wielbiącej jej intymność starszej. Nie zdjęła sweterka, ale dłońmi sięgnęła pod niego, zapewne by dłońmi pieścić swój biust. Palec wędrujący w niegrzecznym zakątku Liszki, był otulany przez jej ciało z wprawą doświadczonej kochanki. Także to jak się napinała drżąc i poddawała muskającemu ją języczkowi Perki świadczyło o niejednym sabacie na jej koncie… i lubieżnej naturze, ukrytej pod dystyngowanym spojrzeniem i tonem głosu.
Teraz Zosi bardzo zależało na tym by tą naturę wyciągnąć na wierzch. Wsunęła drugi palec w pupę Liszki, jedynie delikatnie muskając ustami i językiem jej kobiecość. Jej spojrzenie cały czas uciekało do Wilgi, powodując narastającą irytację. Chciała ją zobaczyć nagą, jej jasną skórę otoczoną przez ciemny las… Wpatrywała się w ukryte pod sweterkiem ciało, rozbierając Jagodę wzrokiem.
Ciało Liszki wiło się jak wąż pod dotykiem języka i palca Zosi, nie uciekając wcale od pieszczot. Wprost przeciwnie. Smakowała coraz wyraźniej dowód, tego że ciało starszej jest rozpalone i dzikie. Wilga otwierała się powoli, tańcząc biodrami na twarzy Liszki. Ale i ją rozpalał żar, gorąco sprawiające że centymetr po centymetrze podwijała sweter odsłaniając coraz więcej swojego ciała.
Perka rozchyliła palce, napierając na mięśnie Liszki i zaczęła coraz mocniej i szybciej wsuwać je i wysuwać z jej ciała. Nadal jedynie drażniła się z jej kwiatem, obserwując malarkę. Jej własne ciało było rozdrażnione, nawet pomimo tego wszystkiego co się dziś wydarzyło. Katarzyna i jej piękne, pełne piersi… Jolanta… i Patryk. Niemal poczuła znów ból w swojej własnej pupie i to ją zmotywowała do wsunięcia trzeciego paluszka pomiędzy pośladki Liszki.
- Nie tak… ostro… na… pocz…- ni to zaśmiała się ni to wyjęczała starsza mocniej kręcąc pupą. Była coraz bliżej… nie przerywając lubieżnego wodzenia po i w intymnym zakątku malarki. Ta w końcu zdjęła z siebie sweterek i ściskając swoje piersi z głośnymi jękami poddała się atmosferze wyuzdanej rozkoszy.
Perka widząc to z zadowoleniem przywarła ustami i kobiecości Liszki, wsuwając w nią swój zwinny język i pozwalając swoim palcom coraz śmielej poczynać sobie wewnątrz starszej czarownicy.
- Nie… lubisz… subt…- starsza starała się protestować, ale jej ciało już wiło się i drżało w pełni rozkoszując dotykiem rudowłosej kochanki. Także i Wilga była blisko z trudem utrzymując się w prostej pozycji. Wprost ściskała biust, by nie odpłynąć całkowicie w otchłań rozkoszy i stracić kontrolę nad swoich ciałem.
Perka zatrzymała swoje palce i odsunęła usta od kwiatu Liszki.
- Czego nie lubię starsza? - Spytała i złośliwie dmuchnęła na rozpaloną skórę kochanki.
- Delikatnego podejściaa… wybranko Mokoszy… - jęknęła drżąc Liszka i kolejnym muśnięciem języka wywołała cichy jęk i osunięcie się na bok drżącej od nadmiaru doznań Jagody.
- Lubię… widzieć granicę. - Perka przesunęła językiem po kobiecości Liszki. - A twojej jeszcze nie widzę. - Wymruczała i ponownie poruszyła palcami.
- Może… - jęknęła cicho Liszka prężąc swoje ciało i przygryzając wargę w podnieceniu. - Przejrzałaś… mnie.. podstępna.
Słowa wypowiedziane z rozbawieniem i zaskoczeniem. Jedną dłonią głaskała pukle Perki, drugą ściskała jedną z piersi, na oczach stygnącej po niedawnym szczycie Wilgi.
Zosia zgięła lekko palce i zaczęła masować wnętrze kochanki.
- Pokażesz mi ją? - Spytała z niewinnym uśmiechem i pocałowała delikatnie kobiecość Liszki. - Gdzie masz swoją granicę piękna… - Perka wsunęła palce drugiej ręki w kobiecość Liszki i pozwoliła się im spotkać ze znajomymi z drugiej dłoni.
- Musisz… musisz więcej… mocniej…- tyle zdradziła przymykając oczy. Starsza bowiem podążała do miejsca, w które przed chwilą posłała Jagodę.
Perka zaśmiała się i przyspieszyła, powracając do porzuconego niedawno tępa. Jej ruchy były mocne, ale… to nie była męskość Patryka. Zosia niemal sama zamruczała na to wspomnienie. Szybko przywarła ustami to płatków Liszki, starając się odciągnąć myśli od własnych wspomnień. Ciało starszej drżało i wiło się coraz mocniej, pojękiwała głośno i była coraz bardziej rozpalona i… mokra. Aż w końcu ciało jej wygięło się w łuk.
Doszła intensywnie i dysząc ciężko zaśmiała się.
- Czy masz… wątpliwości… co do… mych słów… Perko?
Zosia opuściła ciało kochanki i położyła się na nię.
- Do tego, że lubisz więcej i mocniej? - Uśmiechnęła się. - Nie mam żadnych wątpliwości.
- Baw się dobrze… ta noc… jest by radować się. Rozmowy zostaw na następny dzień.- wyszeptała Liszka prężąc się.- Możesz odjechać… wiesz? Ani ten rysunek, ani Leszy nie są twoim problemem. Będą jeśli zostaniesz…- odetchnęła głęboko dodając.-... pomogę z Leszym… i tym cieniem, ale tylko wtedy jeśli będziesz miała plan. Jeśli ona będzie miała plan… to jej ziemia, jej rodu... Decyzja jak podejść do problemu, należy do niej… a teraz… do ciebie.
- Dostałam ciepłe łóżko i raz na jakiś czas wpada pewien życzliwy człowiek, który jest gotów robić mi śniadania, jak mogłabym nie pomóc za takie skarby? - Zaśmiała się i spojrzała przenikliwie na Liszkę. - Z przyjemnością skorzystamy z pomocy, starsza.
- Nie licz na wiele. Mimo wszystko jesteśmy czarownicami. Rzucamy uroki, leczymy… magia niszcząca życie, magia sięgające tego…- wskazała w górę na niebo.-... co kryje się poza krainą słońca i księżyca. Magia męskiego pierwiastka nie jest w naszym zasięgu… na szczęście… bo cena za nią jest nie warta samej potęgi.
Perka nie znała się na męskiej magii i kusiło ją by wypytać starszą. Powoli przesuwała dłonią po jej zgrabnym, rozpalonym brzuchu. To jednak nie był czas na rozmowy… powinny się cieszyć, w końcu zaczynała się wiosna. Czas Mokoszy.
- Daj nam swój uśmiech Liszko i co więcej jest nam potrzebne? - Uśmiechnęła się i pocałowała jedna z piersi starszej, czując jak jej własne ciało przeszywa przyjemny dreszcz.
- W tej chwili?- Liszka popchnęła Zosię na plecy. - Na pewno nie uśmiech… na pewno nie tylko on sam.-
Sięgnęła między uda młodszej wiedźmy, by władczo zanurzyć palce w kwiatuszku i zwróciła sie do Wilgi.
- Rób to samo co ja.
Jagoda bez słowa skinęła głową, podkradła się na czworaka do leżącej kochanki, ustami objęła wolną pierś, by lizać i kąsać jak to Liszka czyniła. A i jej palce sięgnęły do intymnego zakątka kochanki, by powtarzać działania starszej. A ciało Zosi wiło się pod zdradziecko napaścią dwóch wiedźm… czerpiąc satysfakcję z ich połączonych działań.
- Rozpieszczacie mnie. - Perka zaśmiała się, ale śmiech ten szybko przerodził się w słodki jęk. Naparła biodrami na ich dłonie, czując jak jej ciało się rozpala. Nie otrzymała odpowiedzi na swoje słowa, zresztą czemu miałaby. Usta obu kobiet smakowały jej skórę, kąsały ją, delikatnie przygryzały twarde karmelki zdobiące jej piersi. A kobiecość wypełniona była kobiecymi palcami ocierającymi się o nią i o siebie nawzajem. Doznania były coraz bardziej intensywne i gwałtowne. W tej bitwie, żadna z napastniczek nie zamierzała odpuścić Zosi.
Perka sięgnęła dłońmi do włosów czarownic, zanurzając jedną w jednych, a drugą w drugich. Jej ciało zachowywało się dziwnie. Była zmęczona trasą… całym dniem wystawiania się na ataki różnych osóbek, a mimo to… albo z tego powodu z każdym razem czuła wszystko coraz mocniej. Jej “obity” przez Patryka kwiat z entuzjazmem obejmował odwiedzającego go palce… już zaczynała się obawiać, co będzie gdy odkryją inne miejsce.
Co gorsza… Wilga wiedziała, a starsza z pewnością też. Na razie jednak doprowadzały ją do spełnienia w tym rozpalonym żądzą zakątku, jedynie pieszcząc ustami biust. I tam znacząc swą obecność malinkami. Ich własne piersi ocierały się nagie ciało podbijanej Perki. Zosia zacisnęła dłonie na ich włosach i pozwoliła głosowi opuścić własne usta. Jęcząc i mrucząc na przemian wiła się od dotyku entuzjastycznych kochanek. Jeszcze tylko troszkę.. jeszcze odrobinę mocniej. Przygryzła wargę, nie chcąc się zdradzić. Jednak swego ciała nie mogła zmusić do kłamstwa. Doświadczona czarownica pewnie się domyśliła mocniej pieszcząc intymny zakątek, a z pomocą palców Wilgi testując jego wytrzymałość. Ciało Perki w końcu nie wytrzymało i głośny jęk rozkoszy oznajmił kapitulację dziewczyny.
Zmęczona opadła na trawę, ciesząc się tym jak przyjemnie łaskocze jej ciało. Zapowiadała się bardzo przyjemna noc. W myślach już podziękowała za nią Mokoszy, obiecując sobie, że rano pomodli się jak należy.
 
Aiko jest offline