Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2018, 10:04   #33
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Wyglądam jak jakiś wędrowny bard? - Wzruszyła ramionami pół-orczyca, nie mniej jednak zaczęła mówić. - Kiedyś odwiedziła nas przejezdna banda orków. Nie takich, którymi się dzieci po nocach straszy, aby grzeczne było. Dostąpiłam wtedy chyba bożej ingerencji, bo były one całkiem… Cywilizowane? Jak na orki w każdym razie. Przyniosły ze sobą mnóstwo piwa, więc wieczorem urządziliśmy sobie małą popijawę na pożegnanie. A że od kielicha nie stronię, brałam w niej udział. - Zawiesiła na chwilę głos, usiłując sobie coś przypomnieć. - Pod koniec nie było nas już zbyt wiele. Większość albo rozlazła się do wozów, albo leżała na wpół przytomna pod stołami. Tak się złożyło, że na nogach ostali się jedynie inne pół-orki i orkowie. Nie wiem, reszta pić nie umie czy co… - Prychnęła z lekka. - Postanowiliśmy sobie pożartować i udawać, że chcemy zgrabić okoliczną wioskę. Jak tak teraz o tym myślę… Mogłabym to powtórzyć, ale to był bardzo głupi pomysł. Wysmarowaliśmy się błotem, dobyliśmy broni i robiąc tyle hałasu ile się da pobiegliśmy w tamtą stronę. Z początku wszystko się układało dość dobrze. Mieszkańcy uciekali gdzie pieprz rośnie, drąc się przy tym wniebogłosy. Nawet strażnicy nie chcieli do nas wyjść. Chcieliśmy więc zabrać im tylko kilka drobiazgów i wrócić do karawany, śmiejąc się z nich do rana, ale wtedy okazało się że w wiosce odpoczywała jakaś grupa awanturników. Nawet nie wiem ilu ich dokładnie było, co najmniej trzech. I to raczej takich zaprawionych w boju. Nawet bardziej niż my. Jeden był kapłanem czy tam paladynem, nie bardzo znam różnicę. Być może Sunitą, bo wybiegł w samej koszuli z burdelu i zaczął nas ganiać z takim wielkim młotem… - Tu pół-orczyca wykonała aż nazbyt zamaszysty gest rękoma, omal nie podbijając Agustowi oka - …krzycząc coś o tym że pokara nas w imię boże. Z tawerny poleciały z kolei jakieś zaklęcia. Dużo ich było, ale na całe szczęście nikogo nie trafiły, poza jedną kozą. Trzeci z nich, chyba krasnolud, też zaczął za nami latać w pełnym rynsztunku i wyzywając nas od brudnych orków, rasista jeden. Na nasze szczęście nie mógł nas dopaść na tych swoich krótkich nóżkach… Koniec końców udało nam się uciec, nawet się nam nic wielkiego nie stało. No i po tym całym zamieszaniu nas nie odnaleźli, na szczęście… To chyba była moja pierwsza głupota jaką zrobiłam po pijaku. I pewnie największa.
- Po pijaku ludzie wyprawiają różne rzeczy - odparła Cely. - Chociaż trzeba przyznać, że ta wasza akcja musiała wyglądać ciekawie. Aż żałuję, że nie miałam okazji tego widzieć.
- Bez wątpienia narobiliście niezłego zamieszania.
- Cahnyr uśmiechnął się. - Wyobrażam sobie, co w tej wiosce opowiadano rankiem. I jak ta historia nabierała kształtów i kolorów, gdy przekazywano ją z ust do ust i podlewano kuflami piwa i kubkami wina.
- Ale mnie doświadczenie nauczyło
- mówił dalej - że nie należy przesadzać ze spożywaniem trunków.
Zachęcony przez kompanów mówił dalej.
- Pewnego dnia mojemu nauczycielowi wpadł w ręce stary przepis. Albo formuła była nie ta, albo Arasmes pomylił proporcje… W każdym razie stworzył miksturę, którą spił się niemal w trupa. I w takim pijanym widzie przywołał jakieś pokraczne paskudztwo, wielkie jak chałupa, z ogromnymi uszami i taaaakim nochalem. - Cahnyr rozłożył ręce, chcąc pokazać długość wspomnianego nosa. - Różowe to coś było, na dodatek.

Pokręcił głową.
- Ileśmy się namęczyli, by potem zniszczenia wszystkie ponaprawiać...
- I wtedy sobie obiecałem, że zachowam umiar
- dodał. - W piciu - zaznaczył.
- Tu akurat nie była wina alkoholu, tylko źle wymierzonych proporcji składników z tego co zrozumiałam, ale fakt nie powinno się przesadzać z piciem. - Cely przyznała mu rację. - Można sobie przy tym narobić problemów, a rano nawet o tym nie pamiętać.
- Gdybyś widziała, jak się Arasmesowi język plątał przy rzucaniu zaklęcia...
- Cahnyr uniósł wzrok ku niebu. - Dobrze, że czegoś gorszego nie przywołał. Jakiegoś demona na przykład. A poza tym masz rację. Różne obietnice po pijaku można składać.
- A tobie zdarzyło się takową komuś złożyć?
- Cely zapytała zaintrygowana.
- Bogowie chronili - odparł zagadnięty. - Kto wie, co by mnie rano czekało.
"Na przykład niechciana narzeczona", dodał w myślach.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 07-07-2018 o 10:13.
Kerm jest offline