Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2018, 11:00   #35
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Kiedy Hassan wyszedł do Vistani, ci od razu poczęstowali go niezwykle smacznym i mocnym winem. Jeden z nich, odrobinę starszy, z siwą, długą brodą, zaczął opowiadać pewną historię, popijając co drugie słowo winem.
- Razu pewnego, na nasze ziemie przybył potężny czarodziej. Było to chyba nieco ponad rok temu. Pamiętam go, jakby to było wczoraj. Siedział dokładnie tam, gdzie siedzisz teraz ty - wskazał na Hassana - to był bardzo charyzmatyczny człowiek. Myślał, że może zmobilizować ludzi zamieszkujących Barovię i zwrócić ich przeciw Strahdowi. Napełnił ich nadzieją, wiarą, że mogą wspólnie pokonać diabelskiego Strahda. Wszczął rewoltę i zaprowadził ich przed zamek barona.
Kiedy wampir tylko się pojawił, armia czarodzieja uciekła w popłochu. Jedynie garstka się ostała, ale większość z nich już nigdy nie była przez nikogo widziana ponownie. Czarodziej i wampir ciskali w siebie zaklęciami.
Ich bitwa toczyła się od zamku Ravenloft, aż po przepaści nad wodospadami. Widziałem ten pojedynek na własne oczy! Grzmot wstrząsnął górami i wielki głaz spadł na czarodzieja, lecz ten, dzięki swojej potężnej magii, zdołał to przeżyć. Piorun z nieba padł na czarodzieja, lecz ten, nadal stał twardo na ziemi. Ale kiedy sam Strahd rzucił się na niego, żadna magia już nie była w stanie go uratować. Widziałem go, spadającego tysiące stóp w przepaść, prosto w oblicze śmierci. Nawet po wszystkim zszedłem na dół, aby, no wiecie, zobaczyć, czy nie ma przy sobie czegoś drogocennego, lecz Rzeka Ivlis już dawno zabrała mi go sprzed nosa.
Hassan spokojnie sączył swoje wino, słuchając opowieści starego.
- Kim jest ten cały Strahd? Rozumiem, że włada tą ziemią? To jakiś baron? Książę? Król? - podpytywał wojownik, chcąc rozeznać się w sytuacji. Nie chciał stracić głowy, gdyby przyszło rozmawiać z tym władcą. Szlachta bywała drażliwa na punkcie tytułów
- Oficjalnie jest naszym baronem. Ale tak naprawdę jest tym wszystkim, co wymieniłeś. Nie ma nikogo ponad Strahda. Wszystko co istnieje w Barovii, należy do niego.
- Kobiety też? Zdaje się, że ostatnio zaginęło ich kilka i wszyscy posądzają go o to. Rzekłbym, że ma dobry gust. Młode, ładne, każda mogłaby przyprawić o zazdrość niejedną księżną krwi - uśmiechnął się szeroko i przypił do Vistanich
Po wyjściu z namiotu Madame Evy, Cely podeszła do biesiadującego z Vistatni wojownika, skrzyżowała ręce na piersi i powiedziała śmiejąc się lekko.
- Widzę, że dobrze się bawisz - stwierdziła przysiadając się do ogniska.
- Mają dobre wino - uśmiechnął się do kobiety - i mają ciekawe opowieści. Podoba mi się tutaj. - Hassan westchnął głośno, wciągając nosem zapach dymu z ogniska i zapach lasu, otaczającego obóz - prawie, jak w domu… - mruknął
- A piwo? Czy tym razem mają piwo? - powiedziała Mira, podbiegając do towarzyszy.
- W to nie wątpię. - Zaklinaczka skinęła głową z uśmiechem. - Chociaż biorąc pod uwagę wczorajszą historię z Mirą i Alune, to chyba powinnam sobie wino odpuścić. - zaśmiała się.
- Powiadają, że demony z wina można albo utopić, albo pozwolić im wyjść przez język. - Hassan mrugnął porozumiewawczo do starego, który opowiadał historię i przechylił kubek z winem, wlewając całość do gardła. - Nie daj im wyjść. Najlepiej, jak od razu trafią na wątrobę, gdzie się upieką - zaśmiał się serdecznie.
- Hmm… to może skuszę się na jeden kubek, ale to wszystko. - uśmiechnęła się. - O czym to tak rozprawialiście, zanim przyszłam? - Dziewczyna postanowiła dołączyć się do rozmowy.
- O odwadze i o tym, że czasem ona może doprowadzić do zguby - zaśmiał się brodaty Vistana.
Jedna kobieta podeszła i wręczyła wino pół-elfce. Taki sam kubek podała Mirze.
- Proszę. Goście Madame Evy są naszymi gośćmi. Nie, nie mamy piwa, ale wino jest bardzo dobre. - Po czym sięgnęła po tamburyn i wraz z innymi Vistani zaczęła grać skoczną muzykę. Wiele osób wpadło w szalony, radosny taniec.
- Oby… - odparła Mira, nie omieszkując spróbować wina. - Chociaż muzyka jest dobra! Sama kiedyś uczyłam się grać na flecie, ale ostatni raz miałam taki w rękach chyba z rok temu.
Jedna Vistana podeszła do Miry i uśmiechnęła się szeroko.
- Anika! Podejdź tu, no!
W oka mgnieniu podeszła brązowowłosa nastolatka. Dorosła Vistana ruchem ręk inakazała jej wręczyć coś Mirze. Dziewczynka dała jej drewniany flet.
- To pokaż na co cię stać. - powiedziała kobieta i założyła ręce na piersi.
- Obym to ja pamiętała, jak to się robi… - rzekła cicho poł-orczyca, zabierając się do gry. O dziwo, poszło jej całkiem nieźle.
Kobieta przytupywała do melodii, a na jej twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech. Potem zamknęła oczy, rozłożyła ręce i zaczęła tańczyć, robiąc piruety i podskakując, jakby nic nie ważyła. Na koniec się ukłoniła i zaczęła bić brawo.
- No proszę. Wybacz, ale nie wyglądałaś mi na muzykalną duszę. Miłe zaskoczenie. Grasz prawie tak dobrze jak my. - Puściła oczko i wyrwała komuś kufel wina z ręki i łyknęła, po czym poszła w tan, w tłum bawiących się ludzi.
- Myślę czymś więcej niż tylko toporem. - Zaśmiała się Mira, zwracając flet prawowitej właścicielce. Następnie dopiła swojego wina i postanowiła sama pójść potańczyć z resztą.

Wojownik widząc, że ludzie szykują się do zabawy odpiął sprzączki swojego kirysu, składając go nieopodal ogniska wraz z resztą swojego dobytku i wyciągnął przytroczoną do plecaka lutnię, na której zaczął brzdąkać, próbując dopasować się do wygrywanego przez tych dziwnych mieszkańców Barovii rytmu. Potem postanowił przyłączyć się do tańczących, zamierzając porwać w tany jakąś przyjemną dla oka dziewczynę.
- Podrowienia dla gospodarzy. - Cahnyr dołączył do towarzystwa. - Niech bogowie wam sprzyjają i prostują wasze ścieżki.
Zaklinaczka uśmiechnęła się widząc, że pół-elf także się do nich dołączył. Poklepała miejsce obok siebie, dając mu znak, żeby się przysiadł. Cahnyr odpowiedział uśmiechem i skorzystał z zaproszenia.
- Podzielisz się? - Wskazał na kubek z winem.
Dziewczyna nie chcąc przerywać bawiącym się Vistani, podała chłopakowi swój kubek.
- Jasne, trzymaj.
- Twoje zdrowie, moje szczęście - powiedział cicho, unosząc kubek.
Cahnyr upił dwa łyki i oddał naczynie.
Cely odpowiedziała na to szczerym uśmiechem.
- Hm… Wszyscy się bawią, może też dołączymy? - odłożyła kubek, po czym wstała i wyciągnęła rękę w stronę zaklinacza.
- Z tobą zawsze - odparł. -Chociaż nie wiesz, co czynisz - dodał ciszej.
Dziewczyna zaśmiała się. Pociągnęła Cahnyra za sobą, po czym szepnęła mu do ucha.
- No cóż, tym razem to będzie twój pierwszy raz… - Uśmiechnęła się zaczepnie i wciągnęła go między pozostałych tańczących.

Ludzie zrobili miejsce dla tańczącej bardzo żywiołowy, wręcz agresywny taniec, dziewczyny. Tańczyła z mieczem w dłoni, wykorzystując go jako rekwizyt. Vistani obserwowali ją z uśmiechami na twarzach, podziwiając jej subtelność, a zarazem siłę.

Kobieta zatrzymała się, aby odsapnąć i wzięła łyk wina. Zobaczyła Hassana. Odłożyła miecz i podeszła do niego, bez żadnej udawanej nieśmiałości, chwyciła go za dłoń i z zadziwiającą siłą, jak na tak delikatnie wyglądającą osobę, pociągnęła go do tańca.
Taniec z mieczami przypominał wojownikowi tańce derwiszów, oświeconych, dotknętych przez bogów wyznawców Baali, bogini tańca. Hassan uśmiechnął się szeroko, błyskając białymi zębami i przez pierwsze kilka chwil dał się prowadzić, podążając za krokami. Potem już całkiem się zatracił w przyjemności i w muzyce.
 Very 18+

Nie pamiętał, kiedy opuścili krąg tańczących. Dziewczyna wiodła go niczym leśna nimfa zauroczonego wędrowca, zagubionego pośród drzew. Hassan wpatrywał się w jej zjawiskową postać. Gibka i smukła niczym łania, o kuszącej talii i przepięknych krągłości których nie zasłaniały jedwabne muśliny, kusiła zmysłowymi ruchami. Jej czarne włosy połyskiwały w blasku popołudniowego słońca, otulając jej zgrabną twarzyczkę. Oczy świeciły się, niczym dwa ciemne opale, a karminowe usta rozwierały się zapraszająco. Przyciągnęła go ręką, a on nie odmówił. Nie był w stanie, choć widział chochliki w jej oczach, niczym odbicie demona budzącego się ze snu w swojej piekielnej otchłani...


Była znacznie niższa, kiedy obejmował ją mocarnymi ramionami, przy nim wydawała się taka drobna i krucha niczym laleczka, była jednak niezwykle zwinna… i piekielnie utalentowana. Zdziwił się, kiedy jej śliczne usta zaczęły muskać skórę na jego szyi, a jej zwinne dłonie odpinały guziki i wiązadła jego koszuli i szat. Sięgnął, aby jej w tym pomóc jednak od razu przywarła do jego ust namiętnie, niemal natarczywie, jakby chciała stłumić ewentualną odmowę, i choć żadną miarą nie chciał jej niczego odmawiać, wojownik zapragną również brać, odwzajemniając pieszczoty, spijając słodycz z jej ust. Dłuższą chwilę mocowali się namiętnie, stojąc na obrzeżu obozu ale dziewczyna jakby zmęczona, czy raczej znudzona tą zabawą pociągnęła go do przodu, opierając swoje plecy o burtę taborowego wozu, który zakołysał się lekko pod ciężarem ich ciał. Hassan, przeklinając w myślach tego, kto wymyślił ubrania, zaczął ssać płatek jej ucha, skubać go i lizać, chłonąc przyjemny zapach jej młodego, dziewczęcego ciała. Czuł się jak złodziej, wykradający dziewczynę z obozu niczym pustynny zbir, ona zaś, wykradała mu cały jego rozsądek, jakby karmiąc nim swoją namiętność. Rozłożyła dla niego uda, a on umościł się pomiędzy jej długimi, zgrabnymi nogami, przywierając do niej całym ciałem, gubiąc pośpiesznie na ziemi swoją szatę i koszulę. Przesunął wargi nad pulsującym miejscem pod jej uchem. Zadrżała pod jego dotykiem, niczym liść na wietrze, bezczelnie jednak chętna, i otwarta, napierała na jego ciało, trąc go lekko biodrami. Jej drobne, zwinne palce błądziły po muskularnych ramionach wojownika, pieszcząc jego byczy kark i szerokie plecy, jakby oceniając nową zabawkę, badając ją ciekawie. Przesunął dłońmi po jej ramionach, rozkoszując się dotykiem jej miękkich piersi na swoim torsie i żarem jej kobiecości, przenikającym tkaninę jego szarawarów. Delikatnie badał jej jedwabiście gładką skórę, schodząc dłońmi coraz niżej, wsuwając je pod jej spódnicę. Miętosił i gładził jej pośladki, drażniąc jej kobiecość, próbując okiełznać tą szaloną bestię. Zabawiała się z nim, zaplatając nogi na jego biodrach, i jeszcze bardziej przyciągając ku sobie, aż deski wozu zatrzeszczały niebezpiecznie. Szybkim, zdecydowanym ruchem rozerwał jej jedwabny stanik, obnażając jej duże, jędrne piersi, unoszące się mocno w rytm jej szybkiego, podnieconego oddechu, po czym łapczywie zanurzył twarz w jej biuście, rozkoszując się miękkim i ciepłym dotykiem jej wspaniałych piersi. Nie przerywając całowania, jedną ręką zszedł na dół, pieszcząc jej wygięte w łuk plecy,sięgnął za jej pośladki i zanurzył palec w jej mokrej cipce. Jęknęła przeciągle, przygryzając lekko usta z rozkoszy. Otworzył usta i znalazł jeden z jej twardych, różowych sutków. Całował go i ssał, wciągając do ust i drażniąc językiem, rozkosznie przedłużając jej namiętną torturę, czując jej drżenie i słysząc jej stłumione jęki. Potem leciutko ugryzł go, instynktownie wiedząc, że ona to lubi, a może w ponownej próbie ujarzmienia tego budzącego się żywiołu. Krzyknęła z bólu zmieszanego z rozkoszą, wyrywając się z jego objęć. Jedną ręką zeszła w dół, drapiąc i pieszcząc go po napiętych piersiach i muskularnym brzuchu, drugą sięgnęła do jego szarawarów. Nie wiedział kiedy, ale nagle wylądował na plecach, ze stopami wiszącymi nad ziemią, plecami opierając się wpierw o płócienną, tylną ścianę wozu, która jednak szybko ustąpiła pod ciężarem ogromnego wojownika i jego kochanki. Upadł plecami na drewnianą podłogę, próbując wymotać się ze swoich spodni, i wpełznąć na łopatkach do środka. Dziewczyna jednak zwinnie wykorzystała moment, zsuwając mu szarawary na kolana, i dobierając się do jego nabrzmiałego kutasa. Nie czekając na nic, łapczywie objęła penisa dłońmi, a następnie włożyła go sobie głęboko do ust. Hassan, szeroko rozstawiając muskularne ramiona uchwycił się obu burt wozu, próbując zachować równowagę, walcząc z falami rozkoszy, smagany przyjemnością niczym biczem nadzorcy, sycząc i mrucząc, jednocześnie zaś nerwowo zerkając na siedzących nieopodal ludzi przy ognisku, kiedy resztki jego rozsądku rozpaczliwie dobijały się do niego. Ci jednak niewiele widzieli, zajęci grą, tańcami i piciem. Cień rzucany przez opadającą plandekę zapewniał nieco prywatności, o czym najpewniej wiedziała jego kochanka, która poczynała sobie z jego kutasem coraz śmielej. Odrzuciła dziko włosy na plecy i zaczęła go ssać, liżąc dziko językiem i połykając go łapczywie, jakby chciała wypić z niego wszystkie soki. Do uszu Hassana dobiegły odgłosy mlaskania, przerywanymi jej stłumionym pojękiwaniem, świadczącym o tym, że podoba jej się to co robi.

Nie trwało to bardzo długo, bo dziewczyna, czując coraz mocniej pulsującego penisa w jej ustach, wyjęła go, otarła usta wierzchem dłoni i spojrzała z wymowną i dziką ekscytacją na wojownika. Wstała, powolnym ruchem przerzuciła lewą nogę nad jego ciałem, potem dołączyła drugą, dosiadając go niczym ogiera, mocno zaciskając uda wokół jego bioder. Nie zauważył kiedy zdjęła swoją powłóczystą, kolorową spódnicę, ale nie miał teraz czasu myśleć o jej garderobie, zdążając jedynie wsunąć się głębiej do wozu. Ujął kutasa w dłoń i zaczął badać jej gorące, wilgotne wrota do nieba. Odprężyła się nad nim z westchnieniem nabijając na jego męskość. Spojrzał jej prosto w oczy, gdy w nią wchodził – wypełnij ją leniwie jednym boleśnie powolnym pchnięciem. Wygięła plecy w łuk z rozkoszy, ale nie odwróciła wzroku, kiedy rękoma chwycił jej piersi, drażniąc wilgotne sutki. Zdecydowanym, powoli przyspieszającym ruchem bioder, zaczął ją posuwać, zadowolony z jej półprzymkniętych z rozkoszy powiek w miarę jak narastało w niej podniecenie. Ręce powędrowały mu z piersi, do pośladków i trzymając ją oboma rękoma za pupę, ostro nadziewał ją na swojego kutasa, słuchając jej rozkosznych jęków.

Ujeżdżała go namiętnie niczym wierzchowca w czasie wyścigu, po czym zatrzymała swoje ruchy i pozwoliła mu wiercić cipkę jego twardym penisem. Zbliżyła swoją twarz do jego i chwyciła się dłońmi za piersi. Pochyliła się jeszcze bardziej, tak żeby mógł ponownie zanurzyć się w jej krągłym biuście i zaczęła rytmicznie ruszać się razem z nim, nadziewając się na jego męskość jeszcze głębiej. Wypełniał ją całą na granicy rozkoszy i bólu, sprawiając, że pragnęła go jeszcze więcej. Hassan czuł, jakby pieprzył się z ogniem. Dziewczyna wiła się na nim, wbijając boleśnie paznokcie w jego skórę, drapiąc pierś, sutki i kreśląc czerwone pręgi na szerokich ramionach Hassana, dysząc i jęcząc z rozkoszy. Hassan nie pozostawał bierny, miętosząc jej wypięte krągłości, zostawiając czerwone ślady na jej jędrnej skórze. W końcu udało mu się spod niej wyrwać przewracając ją na plecy. Jej było jednak wszystko jedno, odchyliła głowę do tyłu, wczepiła się w niego ramionami i pociągnęła go mocno do siebie, nadziewając się na jego członka. “Czy...ona...mnie...pieprzy?” przemknęło przez myśl Hassanowi, zanim znów nie krzyknęła z rozkoszy, zaciskając mocno palce na jego ramionach, a uda oplatając wokół jego ud. Oddając się przyjemności, wbijał się w nią coraz szybciej i szybciej aż sam zaczął mruczeć z uniesienia, jedną ręką przytrzymując się burty wozu, a drugą ręką ściskając jej piersi, czerwone od podniecenia niczym piec kuźni.

Wreszcie, zniecierpliwiony, nie mogąc spełnić się w tej dziwnej, wręcz nierealnej miłości wyszedł z niej, przełożył jej lewą nogę na prawą stronę, zdecydowanym ruchem podniósł jej biodra, wypinając do góry jej zgrabny tyłeczek, aż jęknęła kiedy ponownie ją wziął. Ścisnął mocno ręką jej biodra, chwycił jej odrzucone na plecy, ciemne loki i rżnął ją od tyłu bez opamiętania, spoglądając z zachwytem na jej kołyszące się krągłości – oddawała się teraz całkowicie jemu, a jej piersi falowały rytmicznie z każdym pchnięciem, które jakby topiło z niej tą diabelską złośliwość i nienasycenie. Wbijał się w jej śliską gorącość, aby po długiej, ciągnącej się niemal w nieskończoność dzikiej jeździe eksplodować w ekstazie bólu i spełnienia. W końcu puścił ją, dyszący, zmordowany i zlany potem.

Dłuższą chwilę leżąc ciężko na deskach wozu, niczym po wielkiej bitwie, łapał powietrze, czując ciepło bijące od jej spoconego ciała obok. Poczuł czuły, wilgotny pocałunek na swoim policzku ale kiedy próbował wtulić się w nią, i przygarnąć ramionami, zwinnie wymknęła mu się w półmroku, chichocząc. Przem moment widział jej śliczną w twarz w półmroku, i znów zobaczył te same diabliki w jej oczach. Nieujarzmione.
Hassan podniósł się na łokciu - Poczekaj! Jak masz na i… - pytanie zamarło w powietrzu, kiedy widział kołyszącą u wejścia płachtę. Chwycił leżący nieopodal cynowy dzban i cisnął nim w burtę wozu, wściekły i zawiedziony. Chwilę tak leżał zdziwiony, klnąc na los i jego zmienność. Czuł się znów jak niewolnik, wykorzystany przez jakąś bogatą, wysoko urodzoną heterę. Uśmiechnął się na jej wspomnienie, oboma rękoma zbierając do kupy potargane uniesieniami włosy, zbierając je z powrotem za plecy. Wydawała się nierzeczywista, niczym senna mara, a jednak wojownik dojrzał w końcu zadrapania na swojej masywnej piersi. Nie wyglądały na majaki senne. I wciąż czuł zapach jej ciała - Barovia… - mruknął, potrząsnął swoim wąsem, zwinnie wyślizgnął się z wozu i zaczął powoli zbierać swoje ubranie.

 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 07-07-2018 o 14:32.
Asmodian jest offline