Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2018, 13:45   #36
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Tańcząca z Cahnyrem Cely zaśmiała się.
- No co? Chyba nie jest tak źle? Palce w stopach mam dalej całe. - zażartowała.
- Jak się ma taką partnerkę, to wszystko jest łatwe i proste - odparł Cahnyr. - Można to nawet polubić, takie sam na sam w wielkim tłumie.
- Cieszę się, że tak twierdzisz. - Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło. - ale jakbyś miał ochotę iść sobie usiąść to się nie krępuj. Takie pląsy mogą zmęczyć.
- Głupie myśli też mogą przyjść do głowy - odparł cicho Cahnyr - a do domu daleko.
- Hahaha, sugerujesz coś? Bo wygląda na to, że części z nas się nie śpieszy wracać. - Wskazała na bawiącego się Hassana.
- Nie jego akurat miałem na myśli... - Przytulił dziewczynę i obrócił się wokół własnej osi. Na szczęście nikogo nie zahaczyli. - Marzy mi się na przykład... wspólna kąpiel. - Spojrzał w stronę wody. - Ale zbyt liczny tłum dokoła, i Agust się tam wybrał, a widzowie nie są mi do szczęścia potrzebni.
- Tego, że nie chodziło o niego się domyślam, mówię tylko, że chyba prędko wracać nie będziemy. - Uśmiechnęła się. - A co do twojego marzenia, to marzenia są po to żeby do nich dążyć. Może kiedyś nadarzy się okazja. - Puściła mu oczko. - To co, chcesz sobie odpocząć na chwilę od tańca?
- Posiedzimy - spytał, odprowadzając ją na miejsce - czy mały spacer, by ochłonąć po szaleńczych tańcach?
- Jak wolisz - odparła zaklinaczka. - W miłym towarzystwie każda czynność jest przyjemna.
- Chodźmy zatem na mały spacer - zaproponował Cahnyr. Podał dziewczynie ramię. - Zwiedzimy kawałek okolicy i wrócimy. Potem trzeba będzie odkleić Hassana od tej panny i ruszyć z powrotem do wioski.
Cely ujęła ofiarowane przez Cahnyra ramię i ruszyła prowadzona przez niego.
- Masz jakiś pomysł jak to zrobić? - zachichotała. - Bo to może być ciężkie zadanie.
- Słyszałem, że kubeł wody na łeb ostudzi największego zapaleńca. - Skierował się w stronę lasu, chcąc przejść się między drzewami, a potem obejść obóz drogą i wrócić brzegiem rzeki.
- Takie coś go napewno ostudzi, albo na wręcz odwrót a my będziemy musieli przed nim uciekać. - Zaklinaczka zaśmiała się. - A chyba wolałabym nie mieć do czynienia z tą jego glewią.
- Taka glewia to faktycznie argument - odparł Cahnyr - ale zauważ, że w tej chwili Hassan przytula się do dziewczyny, a nie do swojej ukochanej broni. Ale... po takim prysznicu mógłby dostać jakiegoś urazu... do sama-wiesz-czego...
- Bardzo możliwe. - odpowiedziała. - Chociaż wiesz, to że obecnie nie ma broni w ręku nie znaczy, że po kuble wody wylanym na głowę po nią nie chwyci. - Rozejrzała się dookoła.
- Nawet ładnie tutaj, oczywiście jak na okolice, w których obecnie się znajdujemy.
Cahnyr dostrzega leżącą w trawie malutką figurkę tancerki, w którą jest wbudowany zegarek.
- Popatrz... - Zaklinacz schylił się i podniósł figurkę. Była z metalu, ale lekka, być może pusta w środku. I nie nosiła śladów rdzy. Najwyraźniej leżała tutaj od niedawna. - Zapewne zgubił to któryś z Vistani. Co prawda powiadają, że znalezione nie kradzione, ale trzeba będzie to oddać. To kosztuje fortunę... Zapewne.
- Rzeczywiście, ładna rzecz. - odparła Cely. - Tylko pytanie jak się dowiemy czyje to, każdy może przecież powiedzieć, że to jego własność.
- Zapytamy Madame Evę - zaproponował. - Ona będzie wiedzieć. A nawet jeśli ktoś się do niej przyzna i weźmie... Są rzeczy cenniejsze niż złoto. - Ucałował dziewczynę.
Szare policzki dziewczyny zarumieniły się lekko.
- Tak… o wiele cenniejsze. - uśmiechnęła się. - Chcesz przerywać spacer i od razu odnieść figurkę Madame Evie, czy nie śpieszy nam się aż tak bardzo? - spytała.
- Nie mam ochoty na przerywanie spaceru, ale wolę się tego pozbyć jak najszybciej. - Rozejrzał się dokoła w nadziei, że znajdzie jakieś ślady, które pozostawił poprzedni właściciel (lub właścicielka) figurki. - A potem wrócimy do spaceru. Chyba jeszcze nie musimy się spieszyć... Co ty na to?
- Z chęcią przejdę się jeszcze raz. - Skinęła przytakująco głową. - W takim razie chodźmy szybko to odnieść.
Kiedy Cahnyr i Cely doszli do namiotu Madame Evy, zastali stojącego przed wejściem mężczyznę Vistana, który nie brał udziału w popijawie.
- Madame Eva odpoczywa - powiedział chłodnym tonem.
Cahnyr spojrzał na Cely, potem na mężczyznę.
- Kto w waszym obozie jest najważniejszy? - spytał. - Jeśli nie liczyć Madame Eve? Mamy pewną sprawę do załatwienia, sprawę, której chwilowo nie chcemy rozgłaszać.
- Oprócz Madame Eve, tutaj każdy jest na równi. Jeśli to nie jest sprawa życia i śmierci, to nie pozwolę jej przeszkadzać.
- Nie jest to sprawa życia i śmierci. Ale też i nie jakaś wielka tajemnica - odparł Cahnyr. - Znaleźliśmy pewien drobiazg, zapewne cenny. Ale może jego właściciel nie chce, by wszyscy wiedzieli, że posiada taką rzecz. Albo nie chce by wszyscy wiedzieli, że to zgubił. Dlatego rada Madame Evy by się nam przydała.
Mężczyzna pokręcił stanowczo głową.
- Nikt nie będzie zakłócał spokoju Madame Evy. Jeśli macie jakąś sprawę, to możecie mówić ze mną.
Cely spojrzała na Cahnyra pytającym spojrzeniem. Nie była pewna, czy mogą powierzyć swoje znalezisko w ręce stojącego przed nimi mężczyzny.
- Czy zatem wiesz - po trwającym ułamek chwili namyśle Cahnyr postanowił podzielić się 'tajemnicą - o właścicielu tej figurki?
Wyciągnął z kieszeni znaleziony wcześniej posążek tańczącej dziewczyny.
Mężczyzna przyjrzał się jej dokładnie i wydał z siebie przeciągłe “hmm”. Wziął ją do ręki i zbadał dokładnie.
- Nie wiem czyje to, nigdy tego nie widziałem. Ale zegarek jest zepsuty, więc poza czyimś sentymentem, ta figurka chyba nie ma zbyt wielkiej wartości - powiedział, oddając przedmiot Cahnyrowi.
Celaena spojrzała na towarzysza.
- Czyli niepotrzebnie przegrywaliśmy nasz spacer dla tej rzeczy. - stwierdziła.
- Dziękujemy. - Cahnyr skinął głową mężczyźnie, a gdy już odeszli kawałek odpowiedział dziewczynie.
- Lepiej było sprawdzić - powiedział cicho. - Wyobrażasz sobie co by było, gdyby ktoś nam zarzucił, że komuś to zabraliśmy? A tak mamy fajną pamiątkę. Co z tego, że zegarek nie działa? Panienka jest na tyle ładna, że zegarek to zbędny do niej dodatek.
- W takim razie jest twoja - zaklinaczka odrzekła z uśmiechem. - To co wracamy do spaceru?
- Oczywiście. Jedna błyskotka nie może wpłynąć na nasze plany - stwierdził Cahnyr. - No i może znajdziemy jakiś ładny drobiazg dla ciebie - dodał żartem.
- A to mamy jakieś plany? - spytała zaczepnie.
- Bliższe czy dalsze? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Te bliższe… - odpowiedziała z uśmiechem.
- Miałbym, ale to by wymagało pewnej twojej współpracy... i pewnego odosobnienia. Żałuję, że nie mam namiotu... choćby malutkiego.
- A cóż miałabym robić? - zapytała kokieteryjnie.
- Powiedzieć 'tak', gdy skończę cię całować i przejdę do ciągu dalszego - odparł, spoglądając jej w oczy.
- Myślę, że dam radę. - powiedziała i pocałowała chłopaka.
Odpowiedział równie gorącym pocałunkiem.
- A może poszukamy bardziej ustronnego miejsca? - spytała z ciężkim oddechem. - Wszyscy bawią się przy ognisku, może któryś wóz jest pusty? - zasugerowała z niewinną miną.
Igraszki na łonie natury miały swój urok, to musiał Cahnyr przyznać, ale gdy co chwila trzeba było się rozglądać na boki, czy nie podkrada się jakiś goblin czy inne paskudztwo, to uroki nieco bladły.
- Może jakiś namiot? - Wskazał na stojący niedaleko domek, z trudem powstrzymując się przed natychmiastowym dobraniem się do wdzięków dziewczyny.

18+
Rzut oka wystarczył by się przekonać, że namiot, chociaż zamieszkany, był pusty.
I to wystarczyło, by Cahnyr wciągnął dziewczynę do środka, w ostatniej chwili przypominając sobie o opuszczeniu udającej drzwi płachty.
Dziewczyna zaczęła powoli rozpinać ubranie zaklinacza.
- Miejmy nadzieję, że właściciel namiotu dobrze bawi się przy ognisku i tańcach i nie wróci prędko. - uśmiechnęła się, a potem pocałowała go czule.
- Z pewnością się nie zgodzę, by się dołączył do zabawy - odparł, walcząc z licznymi zapięciami, broniącymi dostępu do ciała Celaeny.
Cely zaśmiała się.
- No, też mi się to nie widzi. - odparła zarzucając mu ręce na karku i przewracając się z nim na podłogę namiotu.
Może gdyby to była usiana szyszkami leśna ściółka, to Cahnyr by zaprotestował, ale właściciel namiotu zadbał o porządek. I zaklinaczowi nawet przez myśl nie przeszło, by zaproponować skorzystanie ze znajdującego się o krok posłania. Płaszcz był wystarczająco dobry...
- Stęskniłem się za tobą - powiedział. Co zresztą było widać...
- Tak? Przecież cały czas byłam przy tobie - powiedziała gładząc jego twarz zewnętrzną częścią dłoni. - ale skoro tak, to pokaż jak bardzo się stęskniłeś…
- Jeszcze chwilę wytrzymam - powiedział. - Chcę się jeszcze napatrzyć.
Kształtny biust dziewczyny miał przed oczami i trudno było od niego oderwać wzrok.
Wbrew tym słowom jego dłonie wędrowały po ciele Cely, powoli zmierzając w stronę ud dziewczyny. Ta westchnęła głośno czując dotyk rąk chłopaka, po czym chwyciła dłonią za jego włosy i odchyliła jego głowę do tyłu, po czym zaczęła całować go po szyi, powoli kierując się w okolice jego obojczyków.
Cahnyr przymknął oczy, poddając się pieszczocie, lecz w tym czasie jego dłonie dotarły do celu wędrówki. Jedna zajęła się kształtnym, wypiętym na skutek przybranej pozycji pośladkiem, druga, z tej samej pozycji korzystając, zajęła się delikatną pieszczotą okolic intymnych dziewczyny. Cely pod wpływem pieszczot wpiła swe usta w szyję chłopaka jeszcze mocniej, a jej ręka powędrowała w okolice dolnych partii jego ciała i zaczęła delikatnie pieścić jego męskość.
Cahnyr na moment wstrzymał oddech, a potem jego palce zagłębiły się powoli w wilgotne już wnętrze, chcąc powolną pieszczotę doprowadzić krew dziewczyny do wrzenia.
Zaklinaczka jęknęła głośno z rozkoszy. Paznokcie jej dłoni, która nie zajmowała się “najcenniejszą” częścią ciała mężczyzny, wpiły się w jego ramię. Spojrzała na niego spojrzeniem pełnym pożądania ciężko dysząc i z zalotnym uśmieszkiem na twarzy powiedziała.
- To co… Przechodzimy do konkretów?
Dość trudno było nie nazwać tego, co robili, konkretami, ale też trudno było nie zrozumieć, co dziewczyna ma na myśli.
- Lepiej tak - odparł, wpatrując się w kołyszące się piersi dziewczyny.
Palce Cahnyra wysunęły się nieco, by zrobić miejsce dla innej części jego ciała, gotowej od paru chwil do podjęcia działania. I by pomóc tejże części w sprawnym wsunięciu się w oczekujące wnętrze.
- Hmm… Wygląda na to, że tym razem ja wylądowałam na górze, ale wiesz… - chwyciła jego dłonie i położyła na swoich biodrach. - Mam bardzo małe doświadczenie… także musisz mnie trochę poinstruować. - powiedziała z wciąż tym samym nieschodzącym z twarzy uśmieszkiem.
- Ja też zbyt dużego doświadczenia nia mam - odparł Cahnyr, który kiedyś parę deszczowych dni spędził w bibliotece, w dziale, do którego dzieci raczej nie miały wstępu, wśród bogato ilustrowanych dzieł. I co nieco zapamiętał. - Tym razem bierzesz tyle, ile chcesz - powiedział, ruchem dłoni sugerując poruszanie się. W górę i w dół.
Dziewczynie, nie do końca o takie instruowanie chodziło, ale nie miała zamiaru tego okazywać. Przywarła ustami ponownie do szyi chłopaka, jednocześnie wykonując płynne ruchy dolnymi partiami swego ciała. Najpierw delikatnie i ostrożnie, ale w miarę jak czuła się coraz pewniej decydowała się na coraz mocniejsze i głębsze ruchy.
Cahnyr w niewielkim stopniu włączył się do najważniejszej części działalności, pozostawiając inicjatywę w dłoniach (czy raczej innej części ciała) dziewczyny. Zajął się za to jej biustem, chociaż ten nie do końca był dostępny. Ale pieścić go można było bez większych problemów. Ruchy Celaeny, która zdawała się być całkowicie pochłonięta ogarniającą ją rozkoszą stawały się coraz szybsze i agresywniejsze. Zaczęła wydawać z siebie jęki, które były na tyle głośne, że gdyby ktoś przechodził koło namiotu mógłby bez problemu je usłyszeć i rozpoznać. Dziewczyna nie potrafiła jednak się opanować.
Cahnyr oddychał coraz szybciej. Miał ochotę przewrócić Cely na ziemię i wbić się w nią głęboko... jeszcze głębiej...
Przygryzł wargi, by opanować pożądanie, a palce, bez udziału rozumu, mocniej zacisnęły się na piersiach dziewczyny.
- Jesteś... cudowna... - wyszeptał.
Dziewczyna stęknęła gdy ręce Cahnyra zacisnęły się na jej piersiach.
- Ty… ty… też... - odpowiedziała mu, oddychając ciężko. - Może… chcesz się zamienić? - dodała.
Cahnyr pokręcił głową. Równocześnie poruszył biodrami, by zachęcić Cely do kontynuowania.
- Ktoś tu… mi się… rozleniwił… - zażartowała, kontynuując to co zaczęła. Chwyciła go za nadgarstki i przycisnęła je do ziemi wykonując przy tym szybkie, zdecydowane ruchy swymi dolnymi partiami ciała. Złożyła swe usta na jego ustach i wepchnęła w nie swój język.
Jęknął cicho, zaskoczony, po czym odpowiedział podobnym, choć odrobinę mniej intensywnym pocałunkiem, nie starając się przejąć inicjatywy i pozostawiając dziewczynie całkowitą swobodę, by mogła czerpać jak najwięcej przyjemności z tych razem spędzonych chwil. Pół-elfka z każdym swym ruchem czuła coraz większe podniecenie opanowujące jej ciało. W pewnym momencie dziewczyna straciła nad sobą całkowicie jakiekolwiek panowanie, jej ruchy stały się wyjątkowo mocne i agresywne, co sprawiało jej jednocześnie i rozkosz i pewnego rodzaju ból. Po kilku następnych ruchach poczuła jak wszystkie targające nią emocje dosłownie eksplodują, po czym opadła na chłopaka bez sił, ciężko dysząc.
Spełnienie, jakiego doznała Cely, podziałało na Cahnyra jak kropla wody przepełniająca czarę, a zbierająca się i rosnąca namiętność dała swój upust w ogarniającej chłopaka fali rozkoszy...


- Nigdy mi się to nie znudzi - powiedział, gdy już odzyskał zdolność mówienia i myślenia.
- Chyba już rozumiem czemu. - spojrzała na niego zmęczonym, ale szczęśliwym spojrzeniem. Zaczęła głaskać go po głowie, gdy nagle zauważyła siną, dość sporej wielkości plamkę na jego szyi.
- Em… No… Wydaje mi się, że przez jakiś czas będziesz miał pamiątkę po tym wieczorze… - dotknęła opuszkami palców miejsca o którym mówiła. - Przepraszam.
Cahnyr uśmiechnął się lekko. Nie przejął się znakiem, jaki "wypaliła" na nim Cely.
- Nic się nie stało - powiedział. Jego dłoń delikatnie muskała biodro dziewczyny. - Poza tym... to pewnie i tak nie będzie ostatni raz. Jesteś uosobieniem namiętności. - Musnął wargami płatek jej ucha.
Cely zadrżała pod wpływem pieszczoty.
- Jeszcze do mnie chyba do końca nie dociera, co się dookoła mnie dzieje. - zaśmiała się lekko - ale podoba mi się ten stan. - Wtuliła się mocno w zaklinacza.
"Nie rwij dupy z własnej grupy." To przykazanie było jednym z paru, jakie wbijano do głów młodych adeptów sztuk wszelakich, którzy mieli wyruszać na szlak w poszukiwaniu przygód, szczęścia i złota. Powtarzano je wielokroć, szczodrze uzupełniając obrazowymi przykładami skutków jego nieprzestrzegania.
Cahnyr znał to przykazanie aż za dobrze. Gdzieś tam w głębi umysłu błąkała się obawa, że kiedyś zapłaci za jego złamanie, ale nie żałował niczego. Wprost przeciwnie.
Przejechał palcem wzdłuż kręgosłupa dziewczyny.
- To jest nas dwoje - powiedział cicho, po czym odwzajemnił uścisk.
- Jesteś taki ciepły… - powiedziała pół-elfka. - Najchętniej chyba bym zasnęła teraz w twoich ramionach. Szkoda, że nie mamy na to czasu…
- Prawdę mówiąc to szkoda czasu na sen, jako że można go wykorzystać na wiele ciekawych rzeczy - odpowiedział cicho - ale też się czuję przyjemnie zmęczony.
- Myślisz, że powinniśmy już wracać do reszty? - spytała.
- Trwaj chwilo, jesteś piękna. - Cahnyr zacytował znanego barda, po czym zaczął się bawić włosami dziewczyny. - Biorąc pod uwagę fakt, że trzeba by się ubrać... to nie. Wolę, jak naga leżysz w moich ramionach, niż gdy ubrana siedzisz koło mnie - dodał z uśmiechem.
Cely uśmiechnęła się słysząc te słowa.
- Nie wiesz, jak miło słucha mi się tych słów… Chodziło mi jednak bardziej o to, czy nie powinniśmy już wracać… Za niedługo się ściemni. - powiedziała. - Choć osobiście wolałabym tu z tobą poleżeć niż wałęsać się po trakcie, to mamy jutro zadanie do wykonania…
- A czy wiesz, że do jutra jeszcze daleko? - spytał. Wbrew tym słowom przystąpił jednak do działania. No, może w nieco nietypowy sposób, bowiem poklepał dziewczynę po pupie.
- No to wstawaj - powiedział - a ja zamknę oczy.
- Ale po co chcesz je zamykać? Przecież widziałeś już wszystko co mam do zaoferowania. - zaśmiała się, przyglądając się jednak twarzy chłopaka badawczym wzrokiem.
- Bo gdy znów cię zobaczę całej krasie - odparł - to zamiast o wstawaniu zacznę myśleć o tym, jak cię namówić na kolejne igraszki - przyznał. - Pewnie od razu obudzi się we mnie ochota na ciebie.
- Hahaha, takiś zachłanny? - Spojrzała na pół-elfa z lekkim rozbawieniem. - Jak mówiłeś, do jutra daleko. Może dotrzemy z powrotem na tyle wcześnie, że coś nam z nocy jeszcze zostanie. - Puściła mu oczko, po czym wstała by sięgnąć po swoje odzienie.
- Może 'łakomy' to lepsze słowo? - zasugerował z uśmiechem.
Wbrew wcześniejszym słowom przyglądał się jej przez chwilę, bowiem widok wart był poświęcenia mu znacznej nawet ilości czasu. I poczuł, co można było dostrzec, jak wraca wspomniana wcześniej ochota. Wystarczyłaby odrobina zachęty...
- Tak, może to faktycznie lepsze określenie. - powiedziała wsuwając na siebie swoją czerwoną szatę. Przez chwilę męczyła się z wiązaniem sznurków znajdujących się z tyłu szaty.
Cahnyr podniósł się w końcu.
- Pomogę ci - zaoferował swe usługi.
- Dziękuję, pomóż mi to zawiązać. - wskazała dwa sznurki znajdujące się na plecach, których nie mogła dosięgnąć.
- A może przemkniemy się chyłkiem do wody? - Cahnyr wysunął kolejną propozycję. - Wtedy nie trzeba by tego wiązać...
Jednak chwycił za końce sznureczków i pociągnął, po czym zaczął zawiązywać kokardkę.
- Cahnyr... - Cely uśmiechnęła się ciepło do zaklinacza. - Wiesz, że bym chciała, ale nie mamy już chyba zbyt dużo czasu. Poza tym nie wiadomo, czy na pewno przy wodzie nikogo nie będzie.
- Tak, skarbie. - Cahnyr zawiązał ostatnią kokardkę, po czym zaczął sam się ubierać. - Wiesz, szczęśliwi czasu nie liczą. Dlatego wystarcza im zepsuty zegarek - dodał z uśmiechem.
Pół-elfka poprawiła swoje długie, zmierzwione podczas igraszek włosy.
- Nie liczą, co znaczy, że im nie ucieka. - zachichotała. - A podczas dobrej zabawy ucieka szczególnie szybko.
Cahnyr obdarzył ją szybkim pocałunkiem, po czym podniósł z ziemi płaszcz i go otrzepał. Potem rozejrzał się dokoła sprawdzając, czy czasem nie zostawili jakiegoś drobiazgu. Lub śladów swej obecności.
- Może nikt się nie domyśli, że tu byliśmy - powiedział, podnosząc namiotową płachtę. - Zabawa trwa, to może dokończymy spacer?
- O ile nikt, mnie nie słyszał to raczej nie zauważą… - stwierdziła trochę zawstydzonym głosem, kiedy wychodziła z namiotu. - a co do spaceru, to o ile nasi się jeszcze nie zbierają to chętnie.
- Mi to, prawdę mówiąc, bardzo się podobało - przyznał Cahnyr, obejmując dziewczynę w talii. - Bardziej nawet, niż flet Miry. Ale rozumiem cię.
Spojrzał w niebo, usiłując ocenić godzinę, a potem ruszyli razem w stronę drogi.

 
BloodyMarry jest offline