Phalenopsis, Cmentarz w dzielnicy Żebraczej - Zaczyna się robić ciekawie. Jaką mam pewność, że mnie nie zabijesz i po prostu nie weźmiesz sobie berła? Albo jaką ty masz pewność, że ja dam ci to czego chcesz? Przydałoby się każdej ze stron jakieś zabezpieczenie - zakończył Mildran głębokim oddechem swój monolog. - Śmiesz wątpić słowom krasnoludzkiego szlachcica?!.. Mój panie, podważasz mój honor. Ratuje cię tylko twa niewiedza.- starzec wybuchł gniewem. Po chwili zaś dodał. - Wiedz, jednak, że ty oszukać mnie nie jesteś w stanie. Rozpoznam podróbkę bez problemu. A dla ciebie berło równie bezużyteczne jak dla Arsiviusa. Co zaś do zapłaty, to sie nie martw.. Nie jestem sveardzkim bankierem i potrafię być hojny.
Krasnolud przysiadł na najbliższym cmentarnym kopcu. Prawa dłonią potarł swoja siwą brodę w zamyśleniu. Mildran obserwował ten zabieg z pewną odrazą połączoną z chora fascynacją. Prawa ręka krasnoluda była wysuszona i pokryta pomarszczoną i wysuszoną skórą. Przy tym cała ta zmumifikowana kończyna, pokryta była rzędami magicznego pisma, w których to elf rozpoznał zaklęcia. - Może i masz rację chłopcze.. Ale na razie, nie podałeś nawet ceny za współpracę. Co do zabezpieczenia.. Hmmm.. To masz jakiś pomysł na to zabezpieczenie?- spytał krasnolud.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |