Pytanie Salvadore było nieuchronne, chociaż Santiago miał nadzieję, że nie padnie. Spojrzał na pytającego z miną cierpiącego człowieka. - Ja nie... wiedziałem, senor. - Odparł z silniejszym, niż zwykle południowym akcentem. - Zobaczyłem coś w cieniu... coś jakby ktoś obserwował obozowisko. Pamiętacie o tych najemnych zbirach, którzy chłopów podburzyli? Dlatego chciałem złapać tego kogoś i wypytać dlaczego się ukrywa. - Wyjaśnił. - Ten ktoś oddalił się w las, jak tylko skierowałem się pomiędzy drzewa. Zacząłem gonić, ale wciąż był gdzieś przede mną... słyszałem łamane gałązki i odgłosy kroków. W końcu, sam nie wiem jak daleko odbiegliśmy, odgłosy kroków gdzieś ucichły, a ja zdałem sobie sprawę, że wokoło trzęsawiska same. Próbowałem wrócić tutaj, ale musiałem zbłądzić i pojawiła się ta bestia... aranha... ogromny pająk... dobrze, że towarzysze byli niedaleko i pośpieszyli z pomocą... - zamilkł i wpatrzył się w ogień.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |