- Mogę podskoczyć z Anthonym po rzeczy do pociągu, jak chcesz się teraz łatać Alice - zwróciła się do blondynki, językiem przesuwając wykałaczkę do przeciwległego kącika ust.
Stała z założonymi rękami, tyłkiem opierając się o motocykl.
- Bo ja szczerze powiem nie widzę sensu z pozostawaniu tutaj, mamy robotę do wykonania - a niańczenie dzieciaków nią nie jest - pomyślała nie wyrażając swoich myśli na głos. Przelotnie spojrzała na ranę Alice, nie było dramatu, a blondyna w sumie sama się o to prosiła wchodząc do walki bez wsparcia i bez planu.
- i bez sensu byśmy wszyscy jechali do pociągu i potem wracali tutaj by doprowadzić to ustrojstwo do względnej używalności -wzruszyła ramionami, poprawiając bandanę zawiązaną na przedramieniu. |