Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2018, 19:36   #605
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Arlo klepnął się bezradnie rękami w biodra.
-Cofnęłaś się w czasie?- spytał by mieć pewność, że dobrze zrozumiał.
- Tak. To byłoby najlepsze wytłumaczenie - Venora skinęła głową, niezrażona rekcją maga. - I to też może tłumaczyć drobne różnice, które zauważyłam porównując teraźniejszość z przyszłością z wizji - wyjaśniła. - Bo te różnice mogą świadczyć, że udaje się zmieniać naszą przyszłość. To co mówię chyba nie jest zupełnie niemożliwe? W końcu w moich żyłach płynie krew niebian, pozwalająca mi robić rzeczy niemożliwe, dodajmy do tego potężną magię i boskie błogosławieństwa, które mogą pochodzić nie tylko od Helma... - choć brzmiało to nieprawdopodobnie, paladynka mówiła o tym z pełną powagą. - Hymmm, Krąg Aradosa mógłby dysponować tak silną magią - zmrużyła oczy w zamyśleniu nad tą drobną dygresją.
Rozmowę kochanków przerwało pojawienie się Dundeina w towarzystwie Gritty. Obok siebie wyglądali bardzo zabawnie, ale na szczęście Dundein był tym bardziej tolerancyjnym krasnoludem i nie stwarzał problemów o towarzystwo elfki.
-Venoro, jaki jest plan działania?- spytała kobieta.

-Cóż, pozbycie się golemów z wąwozu było warunkiem do zapracowania sobie na zaufanie herszta górskich barbarzyńców. W ich osadzie przebywa ork - uchodźca, który zostawił swych pobratymców idących na wojnę z wszystkimi wokół. Po powrocie Niedźwiedzia Łapa - herszt wojów pozwoli nam pomówić z orkiem. Mamy nadzieję dowiedzieć się czegoś o orkach w okupowanym zamku zanim przystąpimy do ataku.- wyjaśnił w kilku zdaniach Arlo.
Paladynka nie wyglądała na zadowoloną z tego, że najście jej przyjaciół przerwało ważną dla niej rozmowę. Oczywiście starała się nie dać tego po sobie poznać, kiedy mag opowiadał Harfiarce o powodach znalezienia się w tym miejscu.
- Także teraz pakujemy co nasze i wracamy na nasz plan - dokończyła Venora. - Arlo słusznie zauważył, że świętować zwycięstwo nad Zieloną Koroną będzie wygodniej nam wszystkim gdy wrócimy do obozu barbarzyńców - dodała choć sama nie miała pojęcia czy da radę przejść taką drogę.
-Zatem pożegnajmy Onyxa i ruszajmy dalej w drogę.- rzekł krasnolud.

~***~

Droga do tronowej sali, gdzie znajdowała się góra zielonych kamieni była bardzo prosta. Venora i reszta trafiłaby tam nawet w ciemności. Gdy dotarli na miejsce, większości golemów już nie było. Kilka małych konstruktów bez narzekania sprzątało rozsypane po posadzce kamyki zielonej barwy. W centralnej części ogromnej komnaty oczywiście stał Onyx, a obok niego Xor, zajadający się garściami szmaragdów.
Kiedy kamienny wąż dostrzegł Venorę zmrużył oczy i pochylił swój wielki łeb bliżej kobiety.
-Czy odnaleźliście naszego wspólnego przyjaciela?- spytał król golemów.
-Tak. Raz jeszcze dziękujemy za gościnę. Nasze sprawy jednak nie pozwalają nam zostać tu dłużej i zdecydowaliśmy wracać na nasz świat.- odparł Arlo.
-Dobrze. Xor was wyprowadzi. Moje włości zawsze będą was mile witać.- rzekł na koniec i odsunął głowę, po czym spojrzał na Xora i skinął do niego.
-Xor otworzy bramę. Xor może. Pójdą za Xorem.- powiedział pożeracz kamieni. Stwór sprawnie otworzył portal, do którego zaprosił gestem łapy, a kiedy kompani co do jednego przeszli nim, sam Xor udał się ich śladem.


Powietrze było świeże, a zimny wiatr aż miło muskał po twarzach. Było już dawno po zmroku, a bezchmurne niebo ukazywało rozgwieżdżone niebo. Venora chyba najbardziej z całej grupy cieszyła się na ten powrót. Oddychała głęboko, chcąc pozbyć się wspomnień pylistego powietrza ze swoich wizji, w których tak długo była uwięziona.
-Nie ma jak góry…- rzekł krasnolud z nutą melancholii i satysfakcji, że wrócili na ich rodzimy plan.
-Tak gadasz, jakby tam gór nie było…- syknęła Agness, lecz brodacz puścił mimo uszu uwagę towarzyszki podziwiając jasne punkty nad ich głowami.
-Xor nie pójdzie z wami. Xor poczeka tu. Tu Xor będzie czekał, aż Venora wezwie.- oznajmił -I wtedy Xor się zjawi.- Golem niespodziewanie wyciągnął wielką łapę w kierunku rycerki i wypuścił z niej malutki, dębowy gwizdek.
-Venora dmuchnie trzy razy, a Xor przybędzie pomóc bić orki.- oznajmił.
- Dziękuję wielkoludzie - odparła z uśmiechem paladynka, chowając przedmiot do swojej sakiewki. - Do zobaczenia wkrótce - dodała i skinęła mu głową. W końcu odwróciła się i spojrzała na swoich towarzyszy.

Panna Oakenfold jako jedyna w tej grupie nie miała na sobie rynsztunku i tylko magiczną torbę pozwolono jej sobie samej nieść. Nadal była za słaba by nosić swój pancerz, więc w drodze powrotnej musiała zdać się na pozostałych, gdyby coś na nich wyskoczyło. Venora jednak nie martwiła się na zapas, bo walka na planie Ziemi dała jej pewność, że towarzyszące jej osoby dadzą sobie radę nawet bez niej, a ta myśl była nad wyraz pocieszająca.
- Trochę nam się zejdzie ta droga. Nie dam rady iść tak szybko jak ostatnim razem - oznajmiła paladynka. - Idziemy. Segrid, prowadź - dodał na koniec, spoglądając na krasnoludkę.
- A ty mów gdy będziesz opadać z sił. Idziemy twoim tempem - odparła przewodniczka uważnie przyglądając się paladynce.
- Oczywiście - skinęła jej głową Venora.

~***~

Nocna pora doskwierała jedynie Arlowi i Agness, bo pozostali całkiem dobrze widzieli gdy jedynym źródłem światła była Selune i warkocz podążających za nią gwiazd. Segrid szła pierwsza, ale raz po raz musiała zatrzymywać się, zupełnie nie przyzwyczajona do tak powolnego chodzenia i ledwo powstrzymywała się, żeby nie rzucić jakimś kąśliwym komentarzem by dać upust swojemu niezadowoleniu z tego faktu, ograniczając się do robienia wymownych min i przewracania oczami, czy zwyczajnie głośnego wzdychania. Venora nawet nie zwracała na to uwagi skupiona na pokonywaniu kolejnych metrów ścieżki którą szli. Już po dwóch kwadransach od pożegnania się z Xorem, panna Oakenfold poczuła pierwsze zmęczenie. Wtedy naprawdę się ucieszyła, że dała się przekonać do nie nakładania na siebie pancerza, o co próbowała się spierać z towarzyszami jeszcze na planie Ziemi. W głównej mierze paladynka przez znaczną większość drogi szła tylko dzięki sile własnej woli, która była w stanie poruszać jej zbolałym ciałem. Postoje robili zdecydowanie za często, ale Venora wiedziała, że jeśli się bardziej wysili to tylko zemdleje i będzie wtedy jeszcze większym balastem niż już była. Cały czas przy niej szedł Arlo, który co jakiś czas podpytywał ją jak się czuje.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline