Berwyn i Theo rozpoczęli poszukiwania, które po chwili doprowadziły ich obu do jednego punktu przy ścianie. To w tym miejscu urywały się ślady zabłoconych sandałów, a szpary między kamieniami były nieco szersze niż gdzie indziej. Złodziej uważnie oglądnął ścianę i wskazał na ukryty w spoinie otwór. Klucz, który wcześniej awanturnicy użyli aby wejść do tuneli ściekowych, pasował i tutaj.
Korytarz za drzwiami nie był długi, miał może dwadzieścia kroków. W połowie jego długości z uchwytu w ścianie zwisała olejowa lampa, która rozpraszała ciemności. Korytarz kończył się masywną, kamienną płytą zaopatrzoną od wewnątrz w stalowe klamry, zamontowane po to, aby łatwiej było przesunąć przeszkodę.
Drzwi były dobrze dopasowane - przez szczeliny widać było poblask światła z pomieszczenia, które znajdowało się za drzwiami, ale nie dało się do niego zaglądnąć bez uchylania wrót. Berwyn stanął z uchem przyłożonym do kamienia. Zza przeszkody dochodziły jakieś głosy, ktoś znajdował się w kolejnym pomieszczeniu.