Wszystko szło aż za dobrze. A w takim przypadku zawsze rodzi się pytanie "Co się sypnie...?"
I garść wątpliwości zrodziła się i w głowie Berwyna, gdy wreszcie dotarli do miejsca, gdzie, zapewne, zebrali się wszyscy poplecznicy Nadanidusa.
No, prawie wszyscy, bo paru powędrowało w objęcia Mitry, a jeden, związany, raczej nie mógł wydostać się z piwnicy.
Problem na tym polegał, że z miejsca, w jakim się znajdował, nie mógł usłyszeć ani słowa i naet nie wiedział, czy za drzwiami znajduje się wielka sala, w której właśnie przemawia Nadanidus, czy może jest to przedsionek, gdzie zaufani ludzie lorda pilnują, by dalej nie przedostał się jakiś intruz.
Co gorsza, za chwilę mógł się pojawić kolejny spiskowiec, a pozbycie się go mogło zająć trochę czasu.
- Zajrzę tam - szepnął do pozostałych.
Miał nadzieję, że pod przebraniem nikt go nie rozpozna, a jeśli coś się komuś nie spodoba... Na czarną godzinę miał dobry topór i wiarę w to, że kapłani Mitry nie potrafią sprawnie walczyć, i że zdoła się wycofać, niszcząc po drodze mostki.