Nie trzeba było nie wiadomo jakiej inteligencji, by połączyć zniszczony kurhan, który mijali z wydarzeniami z ubiegłej nocy. To stąd prawdopodobnie wypełzły szkielety, a pioruny poprzedzające ich spacer posłużyły za sposób otwarcia grobowca. Olegario chciał zasugerować sprawdzenie śladów dookoła, z nadzieją, że może uda się wytropić głównego winowajcę tego wszystkiego, ale stan kochanicy Hugona tylko się pogarszał i wszyscy nalegali na pośpiech w stronę klasztoru.
Cholerne bachory... - skomentował pod nosem obecność dzieci, dzielnie broniąc się przed ich robaczywymi jabłkami. Gdy tylko któryś z dzieciaków był coraz bardziej upierdliwy, Olegario zaczynał opowiadać na głos jaki to nie jest głodny i jak bardzo ma ochotę na pieczonego chłopca. Ostatecznie udało im się dojechać do fortecy (bo klasztor sam w sobie to to na pewno nie był) bez żadnego skandalu.
Mężczyzna rozejrzał się po swoim pokoju i westchnął z rozczarowaniem.
Świetnie, moje życie zatoczyło koło. Po to uciekałem z jednej świątyni, by trafić do drugiej. - skomentował, po czym odświeżył się i zdrzemnął przed planowaną wieczerzą.