Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2018, 22:16   #70
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Uciekli! Jace przyglądał się eksplozji, a później głuchemu dźwiękowi łamanych drewnianych przęseł oraz kamieni trących o kamień. Ktoś klepnął go w ramię, odwrócił się i biegiem ruszył do czekających przy ścianie lasu towarzyszy.
Początkowy sukces i euforia szybko minęły gdy z każdym krokiem przez niebezpieczną i dziką puszczę czuć było narastającą posępną atmosferę.
Nikt nie odważył się zapalić światła, więc przez pierwszą część drogi szli w ciemnościach za towarzystwo mając jedynie dźwięk deptanych liści i gałęzi, oraz ciche stękanie gdy któryś z ocalałych oberwał gałęzią, lub wszedł twarzą w pajęczynę. Jace nie słyszał płaczu, nawet sporadyczne pociągania nosem zdawały się być coraz rzadsze.
Młody Beleren również był pogrążony w myślach. Czuł pustkę wiedząc, że zostawił za sobą swoich rodziców, a także najstarszego brata Karla. Jego myśli zaprzątał też bezmiar okrucieństwa jaki w jednej chwili zakończył idylliczne Pheander. Nadal czuł cierpki posmak własnych wymiocin wymieszany z zapachem strachu, krwi i juchy, którą czuł niemal na całym ciele i choć nie pozbawił nikogo życia, był odpowiedzialny za śmierć wielu bezbronnych hobgoblinów tego wieczora. Do tego czarę goryczy przepełnił obraz nieokrzesanej i porywczej półorczycy leżącej w gęstej kałuży ciemnej krwi. Jeszcze parę godzin temu grożącej mu na targu, teraz nieruchomej... martwej.

Wreszcie, Jace nie wiedział kiedy dokładnie, zatrzymali się na chwilę odpoczynku. Ktoś z przodu zarządził, reszta bezwolnie przystała. Młodzieniec wziął pochodnie, która po chwili rozbłysła zimnym białym światłem. Beleren momentalnie pożałował tego widząc twarze towarzyszy niedoli. Jednak po chwili wokół niego dało się odczuć uglę, jakby światło rozpraszało nie tylko cień, ale także grozę w sercach Pheanderczyków. Wnet pojawiły się kolejne pochodnie i wszyscy ruszyli nieco raźniej.

* * *

Zatrzymali się w końcu gdy ludzie nie mieli już siły iść. Padali w zasadzie tam gdzie stali. Jace odnalazł rodzinę pod rozłożystym drzewem. Yan i Klara - nierozłączni bliźniacy, również teraz siedzieli obok siebie z tak samo ściągniętymi twarzami. Tezzeret siedział obok niech, milczący, cichy, pogrążony we własnych myślach. Wtuleni w suknie Marii dwójka najmłodszych Belerenów. Spali już mocno, więc dziewczyna wstała ostrożnie i odeszła. Jace chciał ruszyć za nią, ale Tez chwycił go za ramię i pokiwał przecząco głową. Zrozumieli się, ich siostra potrzebowała przeżyć stratę w samotności.

Nie rozmawiali. Czasem trzeba pomilczeć razem i to właśnie czynili. Jedność, którą tak rzadko okazywali przy rodzinnym stole teraz była widoczna jak na dłoni. Brakowało tylko bogobojnego Karla za którym Jace szczerze nie przepadał, ale wiele by dał, żeby usłyszeć ponownie jego niedzielne "kazania". Wreszcie jeden po drugim położyli się do snu. Jace patrzył przez chwilę na śpiącą rodzinę starając się zapamiętać ten widok, po czym wstał i ruszył poszukać Marii. Znalazł ją milczącą obok równie milczącego, pogrążonego w żałobie Erica. Łzy na jej policzkach wyschły już dawno zostawiając rowki na policzkach. Nie miała już siły płakać, ale była zbyt zmęczona na by zasnąć. Jace spojrzał na jej przeszytą bólem twarz, ich spojrzenia spotkały się, chłopak zrozumiał. Spojrzał jeszcze raz na osuwających się w objęcia snu Erica i Marię, po czym przykrył siostrę płaszczem i odszedł.


* * *



 

Ostatnio edytowane przez psionik : 10-07-2018 o 22:18.
psionik jest offline