Nic nie przypominało spacerującej parze o tym, że znajdują się w przeklętej, otoczonej przez Mgłę dolinie, nocami nawiedzanej przez wampiry.
Ptaki wydzierały się, ignorując przechodzące niedaleko półelfy, wietrzyk przemykał się pomiędzy gałęziami, a promienie słońca prześlizgiwały się między tańczącymi na wietrze liśćmi.
Sielanka, której nie zakłócały odgłosy zabawy, dobiegające z obozu Vistani.
Cely rozglądała się dookoła i podziwiała otaczającą ich okolicę.
-
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że ci ludzie są sługami Strahda. - przerwała panującą wokół nich ciszę. -
Wydają się tacy ciepli i pogodni. - I przyjacielscy - dodał. -
Można by tak sobie usiąść z nimi, przy ognisku, przy winie. Potańczyć. Zapomnieć na jakiś czas o całym świecie. A potem położyć się pod rozgwieżdżonym niebem.
-
Aż się nie chce wracać… - powiedziała zaklinaczka patrząc w niebo. -
Ale chyba niedługo będzie trzeba… Powinniśmy ruszyć na tyle wcześnie, żeby wrócić do Ireene i Ismarka przed zmrokiem.
-
No niestety… Masz rację. Ale jeszcze pozostało nam kilka chwil, które możemy mile spędzić.
-
W sumie, trochę czasu jeszcze jest. Może pójdziemy usiąść na chwilę nad rzeką? - zapytała. -
Popatrzeć sobie na wodę.
Przeszli jeszcze kilka kroków, po czym Cahnyr, słysząc jakieś nietypowe dla leśnego otoczenia odgłosy, spojrzał w bok. I na moment zaniemówił.
-
Nie patrz… - szepnął, gdy w pełni dotarło do niego, co widzi.
Cely, jak to zazwyczaj się dzieje gdy ktoś mówi aby nie patrzeć, zwróciła wzrok w “zakazanym” kierunku.
-
Na bogów! - wydała z siebie zduszony pisk, po czym szybko odwróciła wzrok i zasłoniła twarz dłonią. -
Chyba będę mieć koszmary… Zobaczonego nie odzobaczysz…
-
Koszmary? - zdumiał się Cahnyr, odciągając dziewczynę jak najdalej od miejsca, gdzie zobaczyli Hassana na igraszkach z jedną z Vistani.
-
No tak. A czy nagi Hassan w śnie nie jest koszmarem? - zaśmiała się, choć widać było, że widok jaki przed chwilą ujrzała odrobinę ją speszył.
-
Prawdę mówiąc, to we snach wolę oglądać ciebie - odparł Cahnyr. -
Hassana zdecydowanie nie. Więc może i masz rację… - Zamyślił się. Prawdę mówiąc to scena nie była aż taka straszna. Może inspirująca, ale nie z gatunku 'koszmar'.
-
To co idziemy nad rzekę, czy może wracamy do ogniska? - zapytała. -
Skoro Hassan też się urwał, to możliwe, że Mira i Agust czekają na nas zeźleni i chcą już ruszać w drogę?
-
Chodź nad rzekę. Nawet gdyby Agust się denerwował, to i tak nie mam zamiaru przerywać Hassanowi.
-
Tyaaa… Może lepiej nie. - opowiedziała. -
To w takim razie chodźmy na chwilę nad rzekę, ale nie za długo. - uśmiechnęła się i pocałowała chłopaka.
Zatrzymali się na tyle czasu, ile wymagał odpowiednio namiętny pocałunek, a potem ruszył dalej.
-
Mała kąpiel? - spytał. Wizja Cely w kąpieli była kusząca, cóż więc szkodziło spróbować?
-
Czy ja wiem… - odpowiedziała niepewnie. -
A jak ktoś nas zobaczy? - spytała.
-
Wolałbym, żeby… twe wdzięki pozostały moje i niczyje inne - odparł Cahnyr -
ale zapewniam cię, że nie masz się czego wstydzić - zapewnił. -
No i w razie czego zanurkujesz… Nikt nie będzie stać nie wiadomo jak długo na brzegu i się wygapiać.
-
No… może… - zaklinaczka powoli przekonywała się do pomysłu Cahnyra.
Cahnyr uśmiechnął się pod nosem.
-
Sprawdzimy, czy woda jest przyjemna - powiedział, kierując swe kroki w stronę rzeki.
Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem na uśmiech i przewróciła oczami.
-
No niech ci będzie. - Zaśmiała się lekko.
-
No zobacz, jak tu pięknie - powiedział Cahnyr, gdy stanęli nad brzegiem rzeki. -
I nikogo nie ma - dodał, rozglądając się dokoła. Nagość nie stanowiła dla niego tabu, ale tak jak mówił wcześniej - wolał, by Cely nikt nie oglądał. Prócz niego.
-
Chyba nie… - odparła rozglądając się czy faktycznie nikogo, nie ma. - Chyba można…
Cahnyr, nie czekając aż się dziewczyna rozmyśli, zaczął się rozbierać.
-
Pomóc ci? - spytał. Równocześnie sięgnął do kokardek, które nie tak znowu dawno temu zawiązywał.
-
Rozumiem, że to było pytanie retoryczne? - zaśmiała się czując jak sznurki szaty stają się coraz luźniejsze.
Jako że czasu nie mieli zbyt wiele, Cahnyr nie zwlekał. W kilka chwil później Cely mogła już wejść do wody.
Kiedy tylko szata zaklinaczki opadła na ziemię, ta czym prędzej wbiegła do wody zanurzając się w wodzie po obojczyki.
Cahnyr stracił nieco czasu na podziwianie zgrabnych pośladków dziewczyny, po czym zrzucił z siebie resztę odzienia i poszedł w ślady Cely.
-
Wspaniała woda - powiedział, gdy wszedł po kolana. Zatrzymał się na chwilkę, po czym ruszył dalej.
Cely podpłynęła do zaklinacza.
-
Faktycznie przyjemna. - odparła. -
A jaka ciepła - dodała chlapiąc pół-elfa.
-
Aż mi się cieplutko robi wszędzie, nie tylko w sercu - odparł, przyjmując dzielnie wodę na klatę. -
Bardzo przyjemne.
Potem pochylił się i użył obu dłoni, by posłać falę wody w stronę dziewczyny.
Kiedy woda uderzyła dziewczynę, odwróciła się tyłem przykryła twarz rękami i krzyknęła.
-
Moje oczy! Nic nie widzę! - przecierała oczy, czekając aż zaklinacz podejdzie bliżej.
Cahnyr nie bardzo wierzył w aż takie skutki jego działań, ale wnet znalazł się za plecami Cely.
-
Przepraszam… - zaczął.
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
-
Wybaczam. - powiedziała, jednocześnie się odwracając i starając się wepchnąć chłopaka pod wodę.
Cahnyr nabrał powietrza, po czym uległ naciskowi dziewczyny, równocześnie chwytając ją za rękę i starając się pociągnąć ją za sobą.
Cely wpadła pod wodę razem z Cahnyrem, jednak nie zdążyła nabrać powietrza przez co szybko wynurzyła się, aby złapać oddech. Jej długie, mokre włosy zasłoniły jej całą twarz.
-
Teraz naprawdę nic nie widzę…
Zaklinacz wynurzył się zaraz za nią i odgarnął jej włosy z twarzy.
-
Już możesz patrzeć - powiedział, równocześnie przytulając dziewczynę.
-
Zdecydowanie lepiej. A widok przyjemny. - Spojrzała mu w oczy i ucałowała. -
Miałeś racje, przyjemna ta kąpiel. Ale chyba musimy się już zbierać - powiedziała i spojrzała w kierunku brzegu.
-
Ja mam lepszy widok… - zapewnił Cahnyr. Przesunął dłonie po biodrach dziewczyny, przesunął w górę, docierając do piersi. -
Jesteś pewna z tym wychodzeniem?
-
Wiesz, że wolałabym jeszcze zostać… - powiedziała głaskając jego twarz dłonią. -
ale musimy wracać przed zmrokiem…
-
Szkoda, że nie możemy zostać do rana… - Pocałował ją raz jeszcze, po czym powoli ruszył w stronę brzegu.
Pół-elfka po chwili także ruszyła w stronę brzegu. Gdy już wyszła z wody, wycisnęła wodę ze swych włosów, po czym podeszła do leżącej na ziemi szaty i zaczęła się ubierać.
-
Teraz chyba przydałoby się siąść przy tym ognisku i wysuszyć się zanim ruszymy - powiedziała z uśmiechem.
-
Nie pomyślałem o ręcznikach… - ze skruchą powiedział Cahnyr. -
Może pobiegamy trochę, by przeschnąć? - spytał, na pół serio.
-
Jakoś ognisko chyba bardziej do mnie przemawia. - odparła wciągając na siebie szatę, co przychodziło jej z problemem ponieważ materiał przyklejał się do jej mokrego ciała i uwidaczniał wdzięki.
-
Nie ma mowy, byś tak tam poszła - stwierdził Cahnyr, narzucając jej na ramiona swój płaszcz.
-
A to dlaczego? - spytała z niewinnym uśmiechem na twarzy.
-
Pewnie powiesz, że te głupie z mojej strony, ale nie chcę, by się ktoś na ciebie wygapiał - przyznał.
-
Aaaaw… - Cely wzdychnęła, przechylając głowę niczym zaciekawiony pies. -
Ty jesteś zazdrosny. To urocze - zachichotała, po czym pocałowała go delikatnie. -
Ale nie musisz, inni mnie nie interesują. Chodź już do tego ogniska. - Chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą.
-
Zazdrosny… to chyba za mocne słowo - stwierdził Cahnyr po chwili namysłu. -
Ale dopóki się sam nie napatrzę do woli, to myśl o innych, gapiących się na twoje sutki, jest mi niemiła.
-
Sutki, jakie sutki - zażartowała zakrywając się jego płaszczem. -
Przecież nic nie widać. - Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-
Tak, skarbie. - Uśmiechnął się do niej i pocałował w policzek.
Przemoczeni, ale szczęśliwi wrócili do tańczących Vistani i usiedli przy ognisku, aby się wysuszyć do końca.