Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2018, 20:26   #75
Ranghar
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Za Magiczną Barierą

Arthur słysząc przerażający ryk złapał instynktownie za karabin i wymierzył lufą w kierunku smoka. Zamierzał rzucić mu wyzwanie równie potężnym rykiem z automatu. Nagle uzmysłowił sobie, że to nie jakiś gnojek z uzi po kilku głębszych. Momentalnie jego nogi zadrżały i ugięły się, odmawiając posłuszeństwa. Jak worek kartofli osunął się na pomnik, za którym się chował. Gęsty pot lał mu się po czole, włosy zjeżyły na karku, a trzymany wyzywająco karabin zaczął klekotać ze strachu w ręku. Umysł wrzeszczał spieprzaj, ręce krzyczały strzelaj, a nogi dawno już wybrały padnij trupem. Powoli do głosu przechodził żołądek proponując zrzucenie zbędnego balastu w gacie, bo lżej będzie uciekać, a obsranego też mało kto będzie chciał ruszyć.
Higginson zagryzł powoli szczękające zęby i wysyczał:
- Pierdolony… smoczy... strach! - Część jego umysłu wróciła do książek jakie czytał w młodości, gdzie każdy wystawiony na widok smoka popadał w paniczny strach odbierający kontrolę nad ciałem, a często i umysłem. Jednym pękało serce, drugim odbierało na stałe rozum, ci co ostawali się jedynie z brudną bielizną uchodzili za farciarzy.
- Weź się w garść! Dawaj! Wiesz co jest i co potrafi! Rusz się! Dawaj! - Arthur z każdym słowem bił się wolną ręką po nogach miękkich jak wata. Przytulony do pomnika wyjrzał zobaczyć co robi gadzina.

Zobaczył, że gad nieruchomo tkwił na kopule wieży. Jedynie jego nozdrza pracowały, węsząc powietrze. Niski i cichy pomruk wydobył się z paszczy, którą smok nieco uchylił. Stworzenie nieco cofnęło się, jakby miało zamiar odpuścić, może nawet odlecieć lecz wyraźnie zawahało się. W końcu, trzymając łeb nisko, powoli zaczęło zsuwać się z dachu, wyraźnie zmierzając w kierunku Legionisty.

-Cholera! Nie dobrze! - mruknął do siebie Arthur przewieszając karabin przez ramię. Zaczął klepać się desperacko po kieszeniach łudząc się, że znajdzie jakieś granty. Gdzie jesteś piękny Bello i pęk twych granatów kiedy jesteś mi najbardziej potrzebny. Ręka Arthura napotkała manierkę przy pasie ze wzmocnioną zawartością. To przyszła pora na ostatniego małego! Arthur szybko łyknął małego ognistego kopa i wygrzebał się za pomnika.
- Hej ślicznoto! Co za drań tak cię pokiereszował? - Arthur próbował przybrać zawadiacką pozycję, tak jakby przemawiał do pięknej kobiety w barze, ale jego wnętrzności wciąż się skręcały, a nogi trzęsły. Ze strachu zgubił gdzieś język francuski i dukał w swoim ojczystym.
- Może potrzebujesz pomocy z tym łańcuchem na szyi? Strasznie jest nietwarzowy. Kompletnie nie pasuję do tych ślicznych łusek. - Arthur desperacko się łudził, że smok posiada wysoką inteligencję lub magicznego tłumacza z ludzkiego na smoczy. Oby był to smok, bo jeśli to wywerna, to miał przesrane. Arthur uniósł powoli ręce do góry pokazując, że nie jest uzbrojony. Czujnie obserwował zbliżająca się jaszczurkę z nadzieją na ślady inteligencji.

Gadzina już zdążyła zleźć z budynku i całkiem blisko podeszła do pomnika. Smok zbliżając się do Legionisty wyraźnie starał się nie nastawiać ku niemu zranionym bokiem. Nic a nic nie zareagował gdy Higginson dukał do niego po francusku. Może nawet bardziej szczerzył na niego zębiska.

Lecz gdy mężczyzna zaczął jak najęty nawijać w swoim rodzimym języku, gad zamarł w bezruchu. Później uniósł łeb wyżej, jakby w zdziwieniu, nieco przekrzywiając go, jakby próbował przeszyć go wzrokiem.

Arthur prawie się poszczał, gdy gadzina podeszła bliżej i wyszczerzyła zębiska. Przez łeb przeszła mu szybka myśl, aby się zastrzelić, ale karabin był mało poręczny w tej kwestii, szczególnie z żywą wyobraźnią Higginsona, który naoglądał się sporo horrorów, w których ludzie, którzy postrzelili się w łeb budzili się chwilę później w wielkim bólu, bo kula poleciała za krzywo i nie zabiła.

Wtem gad uniósł łeb jak zdziwiony szczeniaczek? Arthur wybity z rytmu wyobrażania własnej śmierci spróbował posłuchać o czym jego własna gęba gada.
- Tak, właśnie tak, zaprzyjaźnimy się prawda? Pomogę ci zdjąć te ustrojstwo, a ty nie zrobisz mi nic złego. Jesteśmy kumplami, najlepszymi, a najlepsi kumple się nie zjadają. Yyyyy, nooo czasem się zjadają, jak są silne uczucia, pożądanie i miłość, ale póki co to, to nam nie grozi. - Arthur sypał suche suchary jak na wojskowej potańcówce w męskich barakach. Próbował przesunąć powoli nogę do tyłu, jakby poczwara chciała go chapnąć to może zdąży odskoczyć.
- Ja jestem Artur! Ja przyjaciel, a jak ty się nazywasz? - Teraz dukał jak jakiś przedszkolak w pierwszej klasie, próbujący zagadać pierwszy raz w życiu do dziewczyny.
 
Ranghar jest offline