Krzeszewski poczochrał się frasobliwie po czuprynie.
Jedyne co mógł zrobić to powtórzyć ostatnia relację dla Jaxa. Wszystko to co kapitan jeszcze nie słyszała.
- To było tak - pochylił się lekko w kierunku Sonyi - Wbiliśmy do tego klubu. Osobno żeby nie budzić podejrzeń. W środku ja zacząłem węszyć i uderzać do menadżerki klubu, a John uderzył do niejakiej Madame Tong. Nie było mnie przy nim, nie wiem o czym rozmawiali. Zresztą miałem własne sprawy do załatwienia. Nie wiedzieć kiedy John zniknął. Ja wyszedłem z klubu tylko po to żeby parę przecznic dalej wpaść na policję. A potem? Przewozili mnie z kilkoma innymi więźniami policyjną furgonetką gdy nagle furgon padł, wyleciały drzwi, a ktoś zapytał grzecznie czy nie ma w środku Czarnych Smoków. Jeden się przyznał. No i dostał garotę na szyję. Dalej nie czekałem. Spieprzałem aż miło.
- Udało mi się dostać tutaj, major zdjął mi kajdanki i wysłał z powrotem do klubu. Ominąłem kordon policji skacząc po dachach gdy zaczął walić do mnie snajper. Żeby było ciekawiej wpadł z wizytą Lin Kuei i kotłowaliśmy się pod światłem laserowego celownika. W pewnym momencie snajper trafił nas obu jedną kulą. Lin Kuei stracił świadomość, a ja byłem w niewiele lepszym stanie. Tak zgarnęli nas gliniarze. Dowodzący oficer wysłał oba zwei do szpitala, tam mnie opatrzyli i zwolnili. Właśnie szliśmy na komendę gdy zaczęło się zamieszanie na ojomie. Kolejny zabójca, tym razem prawdopodobnie by skasować tego pierwszego, ale razem z gliniarzem daliśmy radę. Chwile później ninja rozerwał się ukrytym na ciele ładunkiem wybuchowym. Zdążyliśmy wyciągnąć więźnia. I teraz jesteśmy tu. Tyle.
Skończywszy relację Rafał zerknął na Johna.
- Twoja kolej - po czym dziennikarz nadstawił ucha wyraźnie licząc na ciekawy materiał. |