Zaskoczenie było, chociaż może nie aż tak wielkie. W końcu rzeczą dość logiczną było, że ktoś musiał, tak na wszelki wypadek, pilnować, by byle kto nie dostał się tam, gdzie nie powinien.
- Ano paru jeszcze idzie - odparł Berwyn. Machnął ręką do tyłu. - Słyszałem za sobą czyjeś kroki.
Spojrzał na podłogę usiłując ocenić, do których drzwi ostatnio wchodzono. A gdyby takich śladów nie dostrzegł ani na podłodze, ani na drzwiach, miał zamiar wybrać prawe drzwi.
Albo strażnicy go poprawią, albo też...
W razie gdyby zaczęła się awantura, to miał pod ręką broń.