Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2018, 18:52   #40
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
W końcu nadszedł czas, aby wrócić do względnie bezpiecznego miejsca, jakim był dom Ismarka i Ireene. Zaklinacze chcieli wracać bezpiecznie drogą, ale pozostali mieli nadal dużo wina w żyłach i ruszyli bez zastanowienia przez las. Para zaklinaczy, nie chcąc się rozdzielać, podążyła za pijanymi towarzyszami. Drużyna przypomniała sobie o odpowiedniej formacji i mniej więcej przez większość drogi trzymali się jej jak należy. Tereny zalesione, przez które przechodzili, nie były szczególnie rozległe, więc często ich podróż przeplatała niewielkie obszary leśne z drogą, którą wcześniej już szli w stronę obozu Vistani. W pewnym momencie, na skraju lasu, niedaleko mostu prowadzącego do wioski Barovii, ciszę nocy zakłóciło trzepotanie gigantycznego stada nietoperzy, które leciało wprost na drużynę.


Cahnyr inwokował zaklęcie snu, zamierzając uśpić przynajmniej część ogromnego roju. Słowa, gesty, woreczek ze składnikami. Czar objął obszar zajęty przez wszystkie nietoperze. I… nic się nie stało.
Paladyn wyrwał się naprzód, rzucił pochodnię przed siebie i dobył swój młot. Miał doświadczenie w walce z takimi przeciwnikami, i sporą przewagę. Jego pancerz znacznie utrudniał im zadawanie obrażeń. Przygotował się do odebrania pierwszej fali nietoperzy.
- Niech skupią się najpierw na mnie!
Nietoperze w końcu ruszyły do ataku. Pierwszy rój podleciał do Agusta i go otoczył. Hassan wykorzystał sytuację i dosięgnął je swoją glewią, powalając kilka z nich martwych na ziemię. Agust zamachnął się młotem, ale wszystkie nietoperze uleciały przed jego bronią. Próbowały go pokąsać, ale jedynie trafiały na jego twardą zbroję, nie czyniąc mu żadnej szkody.
Celaena podbiegła odrobinę przed Agusta, aby jej zaklęcie dosięgnęło wszystkie pozostałe przy moście nietoperze. Stanęła po prawej stronie przed paladynem. Płomienie wydostały się z jej placów i poleciały w stronę małych, popiskujących wrogów, porządnie ich przypiekając. Wiele nietoperzy leżało teraz martwych na ziemi.
Kolejne stado nietoperzy, widząc Cel w pobliżu, poleciało w jej stronę i otoczyły ją.
Mira stanęła po prawej stronie Hassana, wyciągnęła swoją kuszę i wycelowała w stronę jednego stada. Bełt niestety przeleciał wysoko, nie raniąc żadnego nietoperza.
Hassan złapał glewię oburącz pośrodku drzewca i puścił broń w widowiskowym młyńcu. Broń wirowała dokoła wojownika, strącając próbujące go kąsać nietoperze.Ostrze glewi wyło w powietrzu zew krwii, i piło jej mnóstwo. Ramiona szybko męczyły się od takiej sztuczki, i pomimo iż efekt był godny podziwu, wojownik wiedział, że długo tak nie wytrzyma. Zacisnął zęby, zmuszając ciało do ostatniego zrywu, wycinając kolejne paskudztwa. Czuł wino w swojej głowie, i palce jego rąk były nieco drewniane. Jednak jego wytrzymałość, jak i lata treningów z bronią nie pozwoliły demonom wina przejąć nad nim kontroli. Jego ruchy wciąż były pewne.



Cahnyr posłał wzmocnione magiczne pociski w jedną grupę nietoperzy. Magiczne strzały poszybowały w stronę jednej części stada, likwidując je ze szczętem.
Agust wciąż machał szeroko młotem przez chmurę nietoperzy która go otoczyła. Liczył że zwierzęta zainteresują się nim bardziej, gdyż jemu mało mogły zrobić. Najlepiej było wykończyć ten rój, i zabrać się za następny zanim złapie Cahnyra albo Cely. Tym razem Agustowi udało się powalić na ziemię kilka nietoperzy, ale rój nadal się trzymał. Nadal próbował atakować paladyna, ale jego zbroja idealnie go chroniła. Rycerz dzielnie wybiegł przed Cely, próbując ją w ten sposób chronić przed przyszłymi atakami nietoperzy. Rój, który go otaczał przed chwilą, próbował go pokąsać, ale na nic się to zdało. Niewielkie zęby powietrznych drapieżców nie przebijały twardej, kutej zbroi.
Kolejny rój wleciał w Agusta, a Hassan ponownie wykorzystał okazję, zabijając tuziny nietoperzy z tego roju. Te zwinne stworzenia też nie zdołały się dostać do Agusta, odbijając od przedniej roboty zbroi. Następny rój obrał Cely za swój cel. Okrążył ją i zaklinaczka poczuła w wielu miejscach szczypanie, próbowała je odgonić od siebie, ale to nic nie pomogło. Ich malutkie zęby wbijały się boleśnie w jej ciało.
Kolejny rój znad mostu wleciał w Hassana. Lecz ten zwinnymi ruchami, oraz dzięki swojej zbroi uniknął jakichkolwiek obrażeń. Ostatnie stado nietoperzy podleciało do Miry i ją okrążyło.
Cely wymknęła się spod rojów i zwinnie uskoczyła w tył, bezpiecznie poza zasięg nietoperzy. Mira wpadając w dziki szał wyciągnęła topór i runęła na nietoperze, w furii wycinając większość nietoperzy ze stada, które ją zaatakowało. Nieopodal niej Hassan młócił dalej glewią, przecinając powietrze ze świstem, tnąc ciała nietoperzy, próbując ogarnąć otaczający go rój. Stworzenia strącane młyńcami jego halabardy z głuchymi plaśnięciami lądowały na drodze, wijąc się z bólu i skrzecząc piskliwie.
Cahnyr słał kolejne magiczne pociski, które wybiły do reszty wszystkie nietoperze kolejnej części roju. Agust uderzył na latające dokoła nietoperze, tłukąc swoim młotem. Skrzek i piski małych krwiopijców świadczyły o skuteczności rycerza. Jednak nietoperze stale kłębiły się dokoła Hassana, Miry i Agusta, rozbijając się o ich pancerze, bezsilnie próbując przegryźć metal małymi ząbkami.
Cely uderzyła ognistym pociskiem w nietoperze kłębiące się nad Mirą. Zestrzeliła kilka, które dymiąc niczym iskry fajerwerków spadły na walczących. Mira w tym czasie metodycznie, wciąż w krwawym szale, zabijała kolejne nietoperze, tuzin za tuzinem. Rój zmniejszył się znacznie. Wojownik blisko niej szerokimi zamachami zgarniał z nieba kolejne paskudy, wycinając krwawy szlak na piaszczystej drodze, kiedy krew spadała z nieba niczym karminowy deszcz.
Nad głową wojownika przeleciał kolejny ognisty pocisk, tym razem Cahnyra, opalając kolejne stworzenia. Czarodziej lustrował pole walki, zimno kalkulując kolejny ruch.
Agust rozejrzał się po polu walki, i uśmiechnął się na myśl że walka z tymi paskudztwami się zaraz skończy. Jednak postanowił dalej minimalizować urazy swoich przyjaciół, więc zaatakował swoim młotem nietoperze które obecnie rzucały się na głowę wojownika. To jednak nie pomogło Zakharyjczykowi, gdyż rój nad nim nie odniósł żadnych strat.
Agust zdołał ponownie uniknąć jakichkolwiek obrażeń ze strony małych krwiopijców…
Tymczasem ognisty pocisk poszybował w niebo, gasnąc wśród chmur niczym niewypał fajerwerku. Mira i Hassan męczyli się z ostatnimi, nieźle już rozproszonymi i zdezorientowanymi stworzeniami. Topór Miry rozbił jedną, w miarę spójną grupę krwiopijców, przepiękny cios zakończony fontanną krwii i nieczystości. W końcu Hassan zawinął glewią po raz ostatni, rozbryzgując nieliczne już istoty mroku.

Wojownik wywinął młyńca swoją glewią, zwyczajowo strząsając resztę krwii pokrywającej ostrze jego broni. Przeklętych stworzeń było tak dużo, że nie miał problemów z trafianiem. Problemem było wybić je wszystkie, kiedy czuł głuche pacnięcia tych nocnych szkodników na swojej zbroi. Zbroja z domu Durstów okazała się dobrej próby. Może nie była to jakaś mistrzowska robota kowali z Zakhary, którzy czarami potrafili kształtować metal, wplatając w niego moc dżinnów, ale solidna blacha z kutej stali była czymś, co można było docenić, i czemu można było zaufać. Zlustrował czujnym wzrokiem pobojowisko, choć nie spodziewał się, że zwierzęta będą miały jakikolwiek łup. Zachwiał się od nadmiaru wina, wypitego w obozie, jego myśli pędziły jak oszalałe, ale wstrząsnął głową, niczym pies strząsający wodę z sierści. Zamroczenie, spowodowane adrenaliną krążącą w jego żyłach wraz z mocnym winem chwilowo minęło.

Cahnyr podbiegł do Cely.
- Mocno oberwałaś? - spytał zaniepokojony.
- Wszystko w porządku, tylko trochę mnie pokąsały - odpowiedziała, jednak tak naprawdę miejsca po ugryzieniach nietoperzy bolały, ale nie chciała go martwić. - bywało gorzej.
- Nie przywykłem do tego żeby nietoperze były tak agresywne. W tej przeklętej krainie wszystko chce cię zabić - Powiedział Agust wyciągąjac mała nóżkę nietoperza z włosów. Potargana fryzura chyba najbardziej go denerwowała. Poprawił włosy i dopiero zauważył rany Cely.
- Podejdź no. Wyglądasz przez te małe paskudy jak siedem nieszczęść. Zaraz to naprawię. - Po czym uleczył ją dotknięciem dłoni.
- Dziękuję, Aguście. - powiedziała do paladyna.
- Cóż… Myślicie że to nasz łaskawy i bogobojny baron je na nas nasłał? - spytała Mira, szukając wystrzelonego wcześniej bełtu. Szybko odnalazła go przy moście, po czym odłożyła na jego miejsce. - Bo jeśli tak, na pewno się ucieszy.
- Nie sądzę, by aż tak nas lekceważył - powiedział Cahnyr. - Ale nie mam pojęcia, skąd się wzięło tyle tych latających myszy…
- No to by były dobre wieści jeśli lekceważył by nas tak bardzo że wysyłał by na nas tylko te upierdliwe paskudztwa. - Agust rozejrzał się czy nie lata ich gdzieś w pobliżu więcej. Sunita jednak ze zmęczenia i pozostałego w krwi alkoholu miał trudności ze skupieniem i dostrzeżeniem rzeczy w oddali. Wydawało mu się jednak, że nie widać, ani nie słychać żadnych nietoperzy.
- Niemniej, wątpię by tak było. Raczej uroki miejscowej fauny. - Popatrzył na towarzyszy. - To co? Idziemy?
- Tia… Chyba nie ma tu już nic do roboty. Chociaż… Myślicie że wioskę też coś opadło?
- Jeśli tak… to szkoda, że nie ruszyliśmy z obozu wcześniej - powiedział Cahnyr, podobnie jak wcześniej Agust rozejrzał się dokoła. I mimo, że czuł się dużo pewniej i miał bystrzejszy wzrok, nie dostrzegł żadnych niebezpieczeństw.
Hassanowi wino wciąż szumiało w głowie, a adrenalina wciąż nie opuszczała jego członków, rozgrzanych walką.
- Powinniśmy się zbierać. Jeśli wioska jest w niebezpieczeństwie, nie mamy chwili do stracenia - rzucił krótko i ruszył dziarsko traktem prowadzącym do wioski. Wciąż próbował nazwać swoją tajemniczą nieznajomą, ale uparcie, niczym taran walący w bramę jego umysł przywoływał jedyne jedno, znajome imię, wciąż te same. "Ogarnij się cżłowieku. To tylko dziewka. Wspaniała, ale tylko dziewka" wmawiał sobie Hassan. "Sztuczki Madam Eve. Nie wierzysz w nie". Szedł tak przez chwilę markotny, nie mogąc wyrzucić jej ze swojej głowy. Po dłuższym czasie zajął się opowiadaniem swoim towarzyszom historii o pewnym magu, który tak bohatersko uległ Strahdowi. Musiał zająć się czymś konstruktywnym. Czymkolwiek.
 
Asmodian jest offline