Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2018, 19:35   #41
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Drużyna więc ruszyła w stronę wioski, która znajdowała się już naprawdę niedaleko. Księżyc nie był jeszcze w pełni, ale świecił tak mocno, że dało się obejść bez dodatkowego oświetlenia.
Kiedy dotarli do wioski, zastali głuchą ciszę. Nie było nikogo na ulicach. Nawet nie było słychać płaczu matki Gertrudy. Kiedy w końcu drużyna zbliżyła się do domu Ismarka i Ireene, zauważyła w ciemnościach cztery humanoidalne postacie stojące na podwórku, po prawej stronie domu. Dwie stały w pewnej odległości od domu, a dwie pozostałe robiły coś przy ścianie. Zachowywały sie bardzo cicho. Z tej odległości, i w tych ciemnościach nie można było ustalić kim są.
Agust, mógł z tej odległości zbadać tą sytuację w tylko jeden sposób. Przywołał błogosławieństwo zmysłów. Jeżeli to były wampiry lub inne pomioty, to nawet w tym mroku ich sylwetki będą wyraźne. Rozejrzał się też dookoła, by sprawdzić czy nikt nie kryje się w cieniu. Wyczuwał obecność trzech nieumarłych, nie dostrzegał jednak nikogo ukrywającego się w cieniu. Widział tylko cztery postacie przy rezydencji Kolyanovichów.
- Zdaje mi się, że trzech o tożsamość pytać nie będzie trzeba. To nieumarli. Ale ten czwarty nie - powiedział chwytając za młot.
Wskazał na niską sylwetkę, oddaloną od budynku.

Cahnyr ucieszył się. Nie z tego, że przed pójściem spać czekała ich walka, a z tego, że na nietoperze nie zużył wszystkich czarów, zdecydowanie bardziej przydatne w obliczu ożywionych trupów.
- Pójście spać się odwlecze - powiedział cicho.
- Nienawidzę umarlaków… - syknęła Cely, przypominając sobie sytuację z nawiedzonego domu.
- A ktoś normalny je lubi? - spytała Mira, dobywając toporek i tarczę.
- Może ktoś pójdzie na wabia? - zasugerował Cahnyr. - Jedną osobę zaatakują, wtedy ich dopadniemy.
- To ja będę wabikiem. Mam potem do was biec czy tylko związać ich walką?
- Mam inny pomysł, a może byśmy ich tak obeszli z drugiej strony i złapali w szczypce. Hassan zostanie z wami, a ja z Mirą obejdziemy dom. Poczekacie chwilę, rzucicie pierwsze zaklęcia w nieumarłych, i wtedy my wyskoczymy im na plecy. Od tej strony bedzie ciezko ich podejść, ale z drugiej już łatwiej. - Paladyn ułożył sobie plan i przekazał go towarzyszom.- Postaramy się nie dać uciec temu żywemu, stąd jest do niego za daleko, ale z drugiej strony jest pierwszy wystawiony.
- Zdołamy ich obejść, aby nas nie zauważyli? Raczej nie ma gdzie się tu ukryć - spytała Mira, zrzucając plecak.
- Obejdziemy dom dookoła. - odpowiedział agust a Potem wskazał na nieumarłych.
- [i]Za nimi, za rezydencją jest jakiś mały budynek. Od drugiej strony jest całkiem sporo miejsca żeby się ukryć.[i]
- To dużo chodzenia… przed walką… - westchnęła znudzona Mira. - Ale dobrze, niech będzie.
- Rozdzielanie się to nie jest najlepszy pomysł - stwierdził zaklinacz - ale skoro chcecie złapać tego człowieka, czy kim tam jest ten nieumarły, to chyba nie można wymyślić nic innego.
- Inaczej im na plecy nie wyjdziemy. A to duża przewaga. Jeżeli zauważymy coś z drugiej strony domu to wtedy i my nie wpadniemy w zasadzkę.- Paladyn popatrzył na wojownika.
- Z Hassanem powinniście być tu bezpieczni. Chyba że macie jakiś inny plan, albo zaklęcie które mogłoby nam pomóc.
Hassan pokiwał głową aprobując plan paladyna.
- Nic, co mogłoby zwalić z nóg tamtą czwórkę - odparł Cahnyr. - Człowieka być może dałoby się uśpić, ale nie nieumarłych.
Wyższa postać zaczęła szeptać coś do niższej postaci którą Agust rozpoznał jako żywą i objął ją w pasie. Nie słychać co mówi i nie widać dokładnie nic więcej z tej odległości.
- Może ogień? - Cely odpowiedziała pytaniem.
- Zrobisz z nich grzanki… ale ja wolałbym się do nich nie zbliżać - odpowiedział półelf.


Agust i Mira ruszyli więc tak jak planowali, na drugą stronę domu, aby zaskoczyć nieumarłych. Po około minucie, stanąwszy za Hassanem, Cahnyr i Cel przygotowali się do rzucenia magicznych pocisków, oraz fire bolt w nabliższą postać. Dosłownie w momencie, kiedy zaklinacze wypowiedzieli zaklęcie, jedna z postaci powiedziała głośne i stanowcze:
- Teraz!
Agust natychmiast zareagował i rzucił zaklęcie bless na …
Para słysząc głośne dźwięki, ruszyła do ataku. Mira wybiegając z ukrycia, od razu dzięki zdolności widzenia w ciemnościach, zauważyła dokładnie cztery postacie.
Najbardziej na zachód stał on, dostojny, wysoki, długowłosy, blady mężczyzna.


Tuż przy nim, stała drobna, piękna, kasztanowowłosa, niebieskooka dziewczyna.


Pośród postaci stojących przy ścianie, ta bliżej Hassana, Cel i Cahnyra to była blada kobieta z brązowymi, wpadającymi w czerwień włosami, w ciemnej, burgundowej sukni.


A bliżej Miry i Agusta stał młodzieniec o niesamowicie gładkiej twarzy, o czarnych włosach, w czarnym stroju.


Trzy magiczne pociski Cahnyra uderzyły bladą kobietę, ale zdołała uchylić się od fire bolta Cely. Wysoki i dostojny mężczyzna uniósł obie ręce i wskazał na obie, rozdzielone grupy drużyny. Nagle, z ziemi zaczęły wstawać… pewne przedmioty, a za plecami wysokiego mężczyzny, za płotem, sam z siebie zaczął jechać drewniany wóz, prosto w stronę dwójki czaromiotów i woja. Dwa kamienie, łopata i wór pełen gnoju unosiły się nad ziemią i poleciały w stronę Agusta i Miry.
- Cóż za brak manier. Atakować pana na jego własnych ziemiach. - powiedział wysoki mężczyzna. Otworzył szeroko usta i długimi, ostrymi kłami przejechał po szyi stojącej obok dziewczyny, jednak nie przebijając jej skóry.
- Jak myślisz, Getrudo, jak powinniśmy ukarać nieproszonych gości?
Dziewczyna uśmiechnęła się i przytuliła do mężczyzny.
- Wasza Wspaniałość na pewno wymyśli coś adekwatnego - odpowiedziała.
Dwoje krwiopijców spod ściany pobiegło w stronę trójki poza płotem. Jakby doskonale wiedzieli już wcześniej o ich wszystkich obecności.
- Ulryk, Natalia, przywitajcie gości, nie pozwólcie im czekać długo przed bramą. - powiedział długowłosy mężczyzna. - Cely rozpoznała w końcu jego głos. To ten głos próbował uwieść ją zeszłej nocy. Mężczyzna spojrzał na pół-elfkę i ukłonił się lekko.
- W końcu spotykamy się twarzą w twarz… Hmm… w twoich żyłach płynie elfia krew. Tak, elfowaci są strasznie uparci, nie dziwota, że się oparłaś. Ale to tylko kwestia czasu. - powiedział i oblizał kły. - Strahd von Zarovich, pewnie o mnie słyszeliście - przedstawił się - Jeśli padniecie na kolana i przeprosicie za ten incydent, przemyślę puszczenie was żywcem. - przyłożył dłoń w białej rękawiczce do policzka i przechylił lekko głowę.
Cely słysząc ten głos cała zesztywniała. Chwyciła stojącego obok Canhyra za ramię.
- To… to ten głos… - powiedziała drżącym głosem.
Cahnyr odpowiedział uspokajającym gestem.
"Że też nie wróciliśmy za dnia", pomyślał.
Agust przemyślał sprawę, a myślał teraz bardzo szybko. Sprawdził się dość czarny scenariusz. Przed nim stał Strahd von Zarovich, a w kierunku jego znajomych biegło więcej wampirów. to nie było dobre miejsce i czas na walkę. a do tego nie było tu Irene.
- Panu na jego ziemiach wiele wolno, nie znaczy to jednak że wypada. Noblesse oblige. -
Paladyn wyhamował, próbując rozwiązać sprawę dyplomatycznie. “Myśl Agust, jak go wziąć pod włos?”. - Jak rozumiem nie mam do czynienia z chamem więc dziwią mnie okoliczności tego spotkania.
Młoda pół-orczyca w pierwszej chwili chciała zignorować wywód wampira i rzucić się na niego z toporem, jednak powstrzymała jej nadzwyczaj spokojna reakcja Agusta.
“Czy ty… Chcesz z nim rozmawiać?” - spytała się go w myślach, choć ten oczywiście nie mógł tego usłyszeć. - “Ale… Czemu?” - mimo obiekcji, widząc że reszta drużyny również to robi, postanowiła się wstrzymać.
Na moment.
W ramach wyjątku.

Strahd uniósł teatralnie dłoń, wszystkie przedmioty stanęły w miejscu, a pozostałe wampiry zatrzymały się. Słuchał. Na jego twarzy pojawił się ponownie uśmiech. Odepchnął od siebie delikatnie Gertrudę i przyłożył palce jednej dłoni do gładkiej brody.
- Ja jestem Agust de la Frehunt, herbu spadającej gwiazdy, rycerz rubinowej róży. - Tu Agust skłonił się lekko, grzecznie. - I pragnę powiedzieć że nie rozumiem tego krycia sie w ciemnościach jak osobnicy marnej reputacji. Czyn taki można odebrać o tej porze jako próbę ataku lub też grabieży. A takoż się składa, że ja wraz z moimi obecnymi tu towarzyszami, jesteśmy gośćmi w tymże domu. - Tu paladyn zrobił przerwę.
- Domu który jak to powiedział nam gospodarz, nękany był po nocach atakami od czasu dłuższego. Tu skorzystaliśmy z przysługującego nam prawa wdzięczności, i za gościnę postanowiliśmy odpłacić użyczając naszego oręża do obrony domu. - Sunita patrzył wampirowi w oczy, po czym odwrócił się w kierunku kobiety w sukni.
- Z tego miejsca chciałbym przeprosić pannę Natalię, za uchybienie na czci i uszczerbku jakiego uznać mogła podczas tego niefortunnego zajścia z rąk moich kompanów na moje polecenie. - Agust ukłonił się nisko w kierunku wampirzycy. - Obiecuję, że więcej taka sytuacja przypadkiem miejsca mieć nie będzie. - Potem odwrócił się do młodej dziewczyny.
- Mam nadzieję, że również panienka Gertruda wybaczy nam to zajście, i nie przeraziliśmy jej zbytnio. - I tu znów Agust ukłonił się elegancko.
- A jeśli o uchybieniu damom już mowa, i prosze mnie poprawić jeśli tu obyczaje są inne, ale nietaktem jest nachodzić damę w nocy bez wcześniejszego uprzedzenia i zgody. - Tu Agust wskazał na Cely. - I jak mi jest niezmiernie przykro, i prosze przyjać moje szczere przeprosiny, za obecne zajście, tak i ja wnoszę by honorowo postąpić wobec tej damy.

Hassan przezornie nie odzywał się, nie chcąc by jego egzotyczne obyczaje, i bezpośredni język nie napytały jakiejś biedy, choć i tak odróżniał się swoim wyglądem od obecnych tutaj, i coś, co z reguły gasiło wszelkie uchybienia protokołu, tu mogło nie zadziałać. Zaatakowali władcę tych ziem, co w wielu stronach bywało karane kaźnią. Wojownik skłonił się nisko, pokazując szacunek dla władzy, jednak nie zgiął kolan. Stał między Celaeną i Cahnyrem, oddzielając ich od tego mrocznego władcy, o którym tak wiele słyszeli. “Czy naprawdę był demonem? Czy moja broń w ogóle się go ima?”, zastanawiał się Hassan, pewnie trzymając swoją glewię położoną na ramieniu.
Cahnyr również skinął głową, chociaż zdecydowanie nie tak uniżenie, jak by sobie tego Strahd życzył. Do rozmowy wolał się nie wtrącać, bowiem ujawnienie jego opinii o panie i władcy tych ziem z pewnością nie przysporzyłaby mu sympatii wspomnianego wampira.
Nie puszczał ręki Cely.
- Krycia się w ciemnościach? - Strahd uniósł prawą brew i powolnym krokiem podszedł do posłusznie czekającego na dalsze polecenia Ulryka. Objął go i spojrzał na Agusta. - Równie dobrze mógłbym stwierdzić, że to wy kryjecie się w promieniach słońca.
Natalia spojrzała na miejsce, gdzie jej suknia była podziurawiona od magicznych pocisków Cahnyra i przyglądała się, jak rana powoli się zasklepia. Spojrzała na pół-elfa i mruknęła:
- Zapłacisz mi kiedyś za to…
- Cii! - syknął Strahd, unosząc ponownie rękę, a Natalia więcej się nie odezwała. Polizał szyję Ulryka, a Ulryk odsunął głowę, eksponując białą szyję.
- Wszystko w Barovii należy do mnie. Nie potrzebuję zgody - powiedział Strahd, puszczając z objęć młodego wampira. Jakby upojony chwilą, szedł teraz w stronę Agusta. Zatrzymał się dwa kroki przed nim.
- Przeprosiny przyjęte. Na razie.
Wskazał na rezydencje byłego sołtysa i powiedział:
- Jak widzisz, w tym domu mieszka ktoś, kogo serce należy do mnie. Nie widzę najmniejszych powodów, dla których miałbym się po prostu poddać. - dostrzegając nawet nikłe wyrazy szacunku ze strony drużyny, Strahd uśmiechnął się tryumfalnie. Spojrzał Agustowi w oczy i wyeksponował w uśmiechu naprawdę wyjątkowo długie kły.
- Kulturalny, wygadany, piękny - zaczął wyliczać - jesteś trochę jak promień słońca, którego szczerze nienawidzę, z wiadomych przyczyn. A zarazem intrygujesz. Zechciałbyś przyjąć zaproszenie do mojego zamku? Może miałbym dla ciebie propozycję. No i twoi przyjaciele by przeżyli dzisiejszą noc, a to też dla ciebie się liczy, jak mniemam.
“On jest mój, pijawko zasrana” - Mirze ledwo udało się powstrzymać przed wykrzyczeniem tego na głos.
Ulryk i Natalia bacznie obserwowali każdy ruch zaklinaczy i wojownika. Zaczarowane przedmioty nadal wisiały w powietrzu bez ruchu.
"Bodajby słoneczko powiedziało ci miłego dnia", pomyślał Cahnyr, słuchając perory Strahda.
- On nie może tego zrobić… - wyszeptała po cichu Cely. Nie chciała oddawać żadnego ze swych towarzyszy.
- Zaproszony będzie bezpieczny - równie cicho odpowiedział Cahnyr. - A pamiętasz o twierdzy w twierdzy? Może to okazja…
- A jak… jak go przemieni? - spytała cicho. Nie wyobrażała sobie by ktokolwiek z nich miał stać się krwiopijcą.
- Honor mu nie pozwoli - zapewnił ją zaklinacz, chociaż sam tej pewności nie miał. A przynajmniej nie w takim stopniu.

Agust stał pewnie przez całą wypowiedź wampira. Patrzył mu w oczy, a w duchu podziękował za wszystkie nudne bankiety i godziny spędzone przez matkę i ojca na wpajaniu mu konwenansów. Teraz ta wiedza dosłownie mogła ocalić życie.
- Przyjmuję zaproszenie. Jak mamy się zapowiedzieć gdy będę chciał skorzystać, kiedy obowiązki mi na to pozwolą? Kogo uprzedzić żeby zaanonsował i przygotował przybycie? - Paladyn stał cały czas, nie ruszając się z miejsca. Nie musiał.
- I czy mam rozumieć że tylko ja jestem zaproszony?
Strahd uniósł głowę do góry i spojrzał na księżyc.
- Jestem pewien, że nie ma obowiązków większych ponad wizytę u pana tych ziem.
- Mam parę obietnic do dotrzymania jako człowiek honorowy. Będą one wymagały ode mnie w najbliższym czasie sporego poświęcenia. Niemniej mogę obiecać że te zostaną uregulowane w czasie nie dłuższym niż dwa tygodnie. Do tego okresu na pewno dam znać wskazanej osobie. żeby z wyprzedzeniem zaanonsowała moje przybycie. Masz na to moje słowo. - Agust nie ruszył się z miejsca, teatralnie położył tylko dłoń na piersi składając obietnicę.
Strahd kucnął i zerwał gałązkę, na której rósł jakiś polny kwiat. Wstał, powąchał go i zgniótł, zaciskając pięść.
- Zaproszenie wygasa dziś o północy.
Gertrude przetarła oczy.
- Panie - powiedziała słodkim głosem - marzy mi się teraz już tylko słodki sen.
Strahd ruszył w jej kierunku i zaczął nucić sobie jakąś ponurą melodię.
- Marzenia są dla żywych - powiedział - a ja tu nie widzę nikogo żywego, oprócz ciebie, Gertrudo.
Natalia i Ulryk uśmiechnęli się na te słowa.
- Nie jest ci nudno z tak wieloma ograniczeniami? - zapytał.
- Zgodzę się na wszystko, co tylko zechcesz, Panie - odpowiedziała zadowolona Gertruda.
Strahd przejechał palcem po jej szyi.
- Jeszcze nie teraz… - mruknął i powoli zatopił kły w jej delikatnej skórze. Krew zaczęła spływać po jej szyi, a Strahd łapczywie ją spijał, próbując zlizać każdą uciekającą kroplę. Błogi uśmiech nie znikał z twarzy Gertrudy.
“To jest… To jest… Obrzydliwe…” - pół-orczyca kontynuowała swój nienawisty, wewnętrzny monolog.
Cely wzdrygnęła się na ten widok.
- To okropne…
Cahnyr skrzywił się i mocniej uścisnął dłoń dziewczyny. Miał nadzieję, że żadne z nich nie skończy w taki sposób.

Hassan spróbował zmienić temat.Był lekko wstawiony, więc i pomysł nie należał do specjalnie przygotowanych. Ale liczył na zaskoczenie nim Strahda.
- Mówicie, panie, że jesteście właścicielem wszystkiego w tej krainie? Domy? Zwierzęta?…Kobiety? - Uśmiechnął się lubieżnie patrząc na Gertrudę. - Miałbym dla ciebie, panie, propozycję. W moim kraju nie ma nic zdrożnego w posiadaniu niewolników, i jeśli panie, dysponujesz tymi kobietami w pełni, być może uda nam się dobić targu? - Hassan podniósł pytająco brew, patrząc na reakcję Strahda.
- Wątpię, żebyś miał coś, co mogłoby mnie zainteresować, ale mów. - odpowiedział Strahd.
- Cóż może mieć prosty wojownik z dalekiego kraju, jeśli nie odrobinę kruszcu, garść kamieni szlachetnych, i być może dobrą opowieść o dalekich, słonecznych krajach - Hassan uśmiechnął się do Strahda - czyżby tak bardzo zależało ci, panie na kolejnej niewolnicy? Skoro wszystkie tutaj, są twoje, jedna więcej czy jedna mniej nie zrobi różnicy - wojownik podszedł bliżej do Gertrudy, niczym handlarz oglądający towar na targu - ładnie ubrana, ale nie dostrzegam w niej cech arystokratki. Prosta wieśniaczka, choć zadbana i urody ładnej. Najwyżej dwieście, może dwieście pięćdziesiąt wytargowałbyś Panie w Huzuz za jej ciało, bo rozumiem Panie, że Ci na niej zależy?
Getruda zacisnęła pięść za rękawie Strahda.
- Nie jestem niewolnicą. - powiedziała.
“Na pewno…” - pomyślała Mira, spoglądając gniewnie na parę.
Strahd objął twarz Gertrudy.
- Nie, nie jesteś. Byłaś nią, zanim ci nie pomogłem uciec z twojego więzienia. - przyłożył palec do jej rany po ugryzieniu na szyi. Spojrzał na Hassana. - Pieniądze nie mają dla mnie żadnego znaczenia. A do słonecznych - tu się lekko skrzywił - krajów mi nie tęskno. Huzuz? Gdzie to jest? Skąd pochodzisz? - zapytał, oglądając Hassana od góry do dołu.
- Z Zakhary, panie, gdzie piekące słońce wypala ziemię i hartuje ludzi żywym ogniem, krainie dżinnów, i prawdziwych wojowników - odparł dumnie. - Moja matka i ojciec mieli krew barbarzyńców północy, i po nich mam tą słuszną posturę, ale wykuła mnie moja oświecona wiara - dodał - jeśli nie interesują cię kosztowności, podaj cenę, może jestem w stanie ją zapłacić - uśmiechnął się do Gertrudy.
Strahd założył ręce na piersi.
- Chyba daruję sobie odwiedziny w twojej krainie. - Po czym wskazał dom. - Daj mi Ireene. Albo - chwilę mruczał, udając, że się zastanawia - jego. - Wskazał na paladyna.
- W przeciwieństwie do twoich kobiet, żadne z nich nie jest twoim niewolnikiem. Moim również, nie mnie więc nimi dysponować - zaśmiał się wojownik. - Czemu tak pragniesz tej kobiety? - Wskazał głową drzwi do domu Ireene. Nie mógł pozwolić jej zabrać.
Strahd zignorował pytanie Hassana.
- Widzę, że dziś nie dojdziemy do niczego sensownego. Które z was jest najpotężniejsze?
- Zdaje się że ja - odpowiedział Agust, raczej z chęci oszczędzenia komu innemu smutnego losu. Poza tym miał jeszcze jeden trik pod ręką.
- Słucham.
Hassan cofnął się pod drzwi domu Ireeny, zdejmując z ramienia glewię, trzymając ją w opuszczonej ręce. Drugą zbadał, czy drzwi do jej domu są zamknięte.
- Nie zgodziłbym się z tym, ale niech będzie - mruknął tak,aby Strahd go usłyszał.
Strahd spojrzał na Mirę. Jego oczy poczerwieniały.
- Pół-orczyco - uśmiechnął się - cóż za ciekawe połączenie. Jaka siła musiała połączyć twych rodziców. Podejdziesz?
- Pierdol się. Musi ci wystarczyć, że nie chlastam cię toporem… - warknęła Mira, spluwając na ziemię. - I że nie marnuję oddechu na rozmowę z nieumarłym.
Wampir uniósł brew i oblizał kły.
Klasnął w dłonie, chcąc zwrócić na siebie uwagę wszystkich, jakby już jej nie zwracał.
- Najsilniejszy z was, czyli ten jegomość w zbroi - wskazał na paladyna - stoczy ze mną pojedynek. Reszta może się rozejść, albo patrzeć. Ulryk, Natalia, dopilnujcie, aby nie stała się krzywda nikomu innemu, niż naszej walczącej parze. - Strahd zamaszystym gestem zdjął białe rękawice i złożył je na już gotowe dłonie Gertrudy. Ulryk podszedł do dziewczyny i objął ją w pasie, patrząc na Mirę. Natalia stanęła po drugiej stronie, mając oko na pozostałą trójkę.
- Wspaniale, widzę że rozwiążemy to na przyzwoitym poziomie jak ludzie honorowi. - Agust przygotował się do walki, poprawił troki w zbroi.
- Jakie zasady pojedynku?
Agust był gotowy na cokolwiek miałby się stać. Od dziecka był przygotowany że taka chwila mogła nadejść. A czas spędzony jako paladyn tylko to umocnił. Jeżeli swoim kosztem miał ocalić życia innych, niech i tak będzie. Ukląkł na jedno kolano z młotem opartym na ziemi. A potem zaczął recytować przysięgę.
- Rycerz przysięga Waleczność;
Jego serce zna tylko cnotę;
Jego miecz ochrania bezbronnych;
Jego siła wspiera bezsilnych;
Jego słowa zawsze prawdziwe;
Jego gniew gromi niegodziwców.

Dobro nigdy nie umrze;
Gdy choć jeden pozostanie;
Co słowa te pamięta;
Gdy choć jeden głos je będzie głosić;
zawsze płonąć będzie nadzieja.

Potem wstał, popatrzył na swój święty symbol.
- Dziękuje ci Ognistowłosa pani. Za każdą chwilę miłości, piękna i młodości jaką doświadczyłem. Pobłogosław me starania.
- On go zabije… - szepnęła z przerażeniem Cely, po czym zasłoniła usta dłonią.
- Ciiii… - szepnął Cahnyr. "Bo zapeszysz", pomyślał. - Może nie będzie tak źle…
Miał nadzieję, że Strahd zechce tylko pokazać swą wyższość.
Wraz z Cely przesunęli się, by znaleźć się niedaleko drzwi do domu byłego sołtysa.
Hassan pokręcił głową.
- Skończy się szybciej niż myślicie. - Wojownik patrzył na Strahda i nie podobało mu się to. Widział już różnych zabójców, zbyt wielu, by nie rozpoznać kolejnego. Wyperfumowany, wiecznie dobrze uczesany rycerz byłby jedynie pożywką, workiem mięsa do pokrojenia dla dowolnego brata z jego orty. Został jednak by popatrzeć na styl walki władcy tej domeny, mając nadzieję, że pokaże jakąkolwiek słabość, którą będzie można wykorzystać przeciw niemu.


Strahd zaczął bić brawo, bardzo powolnym i oszczędnym ruchem.
- Niesłychane. Człowiek z zasadami. Rzadko spotykane.
Machnął w powietrzu ręką i wszystkie lewitujące przedmioty padły na ziemię bez ruchu.
- Nie chciałem dawać sobie przewagi wcześniej przygotowanym zaklęciem. - Uśmiechnął się. - Zaczynamy!

Strahd wyciągnął przed siebie prawą rękę, szepnął coś i spomiędzy palców wyłonił się biało-niebieski promień, który sunął w stronę Agusta. Agust był skupiony. W porę wykonał unik. Promień go musnął, ale paladyn nic nie odczuł, ponieważ jego mocna zbroja zapewniła mu odpowiednią ochronę. Na kawałku zbroi pojawił się szron, a Agust poczuł w powietrzu chłód.
"Nie dość, że wampir, to jeszcze mag", pomyślał Cahnyr, rozpoznając znane sobie zaklęcie.
Agust dalej w skupieniu chwycił mocniej młot. Podszedł powoli do wampira, przypuszczając że ten będzie chciał go spowolnić magią. Przeciw temu miał jeszcze mniejsze szanse. Cały czas markował, zmieniał ułożenie młota, z jednej podstawy na drugą żeby nie dało się rozczytać jego ataku. Jednak nie zaatakował. Kiedy był już obok Strahda, jego młot rozbłysnął jasnym światłem.
Wampir syknął jak zwierzę na widok rozbłysku emitowanego z broni. Uniósł swoją łapę z długimi pazurami i niesamowicie szybkim ruchem uderzył Agusta bardzo mocno w twarz. Agust poczuł rodzaj bólu, jakiego nigdy jeszcze nie doświadczył. W tym uderzeniu musiała się kryć jakaś magia, bo poczuł natychmiastowe osłabienie. Paladyn, zanim zdołał stanąć ponownie równo na nogi, poczuł mocny chwyt Strahda, który mu wykręcił rękę i stanął za nim, krępując jego ruchy.
Odchylił głowę paladyna, który za wszelką cenę próbował wydostać się z jego uścisku i wbił mu swoje kły w szyję, sącząc z rozkoszą krew. Następnie z całej siły uderzył paladyna ręką. Agust padł kilka metrów dalej. Zakrwawiony, nieprzytomny.
- To by było na tyle - powiedział Strahd, wyciągnął chusteczkę i wytarł krew z brody i kącików ust. Gertruda podała mu jego rękawiczki, które natychmiast założył. - No co tak stoicie? Chcecie, żeby umarł? - zapytał z udawanym przejęciem.
Uniósł do góry coś, co wyglądało jak pukiel włosów. Były tego samego koloru, co włosy Agusta. Strahd wręczył je Natalii, następnie ukłonił się drużynie i nakazał gestem wszystkim swoim towarzyszom, aby ruszyli za nim. Przeskoczył płot i ruszył w stronę zamku Ravenloft.
 
Jendker jest offline