Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2018, 20:37   #43
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Hassan wiedział, że już się położyła. Widział to wypisane na twarzy Ismarka, kiedy ten otworzył mu drzwi. Wojownik zdjął spokojnie swój rynsztunek, układając go tak, jak poprzednio w salonie, obok swojego siennika. Wziął kolejne kilka łyków z bukłaka napełnionego przez Vistanich. Starannie wygładził swoje szaty, doprowadzając się do porządku, chodząc gorączkowo wzdłuż kominka niczym tygrys w klatce. Wino wciąż szumiało mu w skroniach, i wiedział, że nie powinien iść do niej w takim stanie. Rozsądek podpowiadał, że powinien pójść spać. Wciąż jednak czuł ciepło jej ciała, kiedy przytuliła się do niego. Pamiętał zapach jej perfum, i delikatnego, młodego ciała, aksamitny szelest jej włosów, jej drżenie. Potrzebowała go. On jej potrzebował. Rozsądek…

- Pierdolić rozsądek - mruknął i wszedł po cichu na górę, z każdym krokiem czując się jak skazaniec wchodzący na szafot, łamiąc swoje wszelkie nakazy. Ręka mu drżała, kiedy sięgnął za klamkę. Serce łomotało, a krew żywo krążyła w jego żyłach, niemal je rozsadzając. Wszedł. Spała.

Widok ten na moment otrzeźwił go, zachwiał nim całkowicie. Nie miał żadnego planu, ale gdyby miał, najpewniej ległby w gruzach. Usiadł w fotelu, obitym ciemnym suknem, schowanym w zacienionym kącie, wpatrując się w nią, jakby sycąc się jej snem. Przez szpary w okiennicach wpadało blade światło księżyca, blade i nieuchwytne, jak delikatny welon. W jego świetle, wydawała się Hassanowi pomnikiem jakiejś bogini czy też może starożytnej księżniczki, który wykuł z białego marmuru natchnioną ręką jakiś bezimienny artysta. Śnił już o niej? Czy może tylko siedział, pochłaniając ją bezsilnie wzrokiem jak nieśmiały młokos?







* * *


- Ireene...

Poderwała się gwałtownie, wybudzona kolejnym koszmarem. Przyzwyczaiła się do nich już na tyle, że nie potrzebowała wiele czasu, aby zdać sobie sprawę, że to tylko zły sen. Przetarła zaspaną twarz dłońmi, wzdychając głęboko. W jej głowie znowu pojawił się Strahd. Odkąd po raz pierwszy usłyszała jego głos szepczący w ciemnościach, wydawało jej się, że już zawsze będą prześladowały ją jego słowa. Jego czerwony wzrok paraliżował, i naginał ją do swej woli. Odmawiała mu, opierała się, a mimo to nie była w stanie powstrzymać ogarniającej ją namiętności. Odpychał ją swoją potwornością, a mimo to nie zamierzała wcale go odrzucać. Jej uczucia od dawna kłębiły się chaotycznie w jej głowie. Czuła się rozbita, przytłoczona odpowiedzialnością. Śmierć ojca i śmierć Doru była kolejnymi ciosami które musiała znieść. Sama. Ismark nie był mężczyzną, który zapewniłby jej bezpieczeństwo. Tchórzliwy i służalczy, stanowił całkowite przeciwieństwo jej samej. Ale była tylko kobietą. Czy była jeszcze nadzieja? Czy śmiałkowie, którzy wczoraj przekroczyli próg jej domu mogli cokolwiek zmienić? Postanowiła jednak nie nastawiać się już w żaden sposób, a przynajmniej nie negatywnie. Kto wie, może jeszcze wszystko ułoży się tak, że na nowo będzie potrafiła ułożyć sobie życie. Zdawała sobie jednak sprawę, że Strahd będzie częścią jej życia już na zawsze. Mogła to zaakceptować i spróbować żyć z tym dalej albo męczyć się do niechybnego i najpewniej rychłego końca. Przerażała ją wizja przyszłości.Drżała z zimna, otulona w swoją słabość i bezradność. Nie była na to jeszcze gotowa.

Odrzuciła na bok kołdrę, chcąc wstać, aby zaspokoić pragnienie. Nim jednak zdążyła położyć stopy na podłodze, zastygła, wpatrując się w ciemny kształt w rogu pokoju. Jej pokoju. Serce w jej piersi rozszalało się z przerażenia, które na szczęście, nie trwało długo, kilka chwil zaledwie, mierzonych uderzeniami serca. Dokładnie tyle potrzebowała aby rozpoznać siedzącą w fotelu postać.

- Co ty tutaj robisz? - Wydobyła z siebie piskliwy szept. Mimo że w najpewniej wszyscy w domu już spali poza nimi, i tak ściszyła głos. Zupełnie zapomniała, że nie jest w domu sama - Wystraszyłeś mnie!

- Wybacz - mruknął Hassan z krzywym uśmiechem i z trudem podniósł się z fotela. Nie wyglądał najlepiej, chwiejąc się lekko na nogach. Wyglądał na upojonego i chyba nie zdążył wytrzeźwieć.
- Przyszedłem do ciebie, ale już spałaś...więc usiadłem, a potem…

- Ciężko było wstać? - Uniosła brwi, spoglądając na niego wymownie.- To przerażające. Czy wszyscy mężczyźni w twoich stronach zakradają się do sypialni obcych kobiet? Siedzisz w moim pokoju, jak śpię! - Skwitowała, rozwiewając jakiekolwiek wątpliwości co do jego sytuacji.

Wojownik roześmiał się cicho i w końcu usiadł obok niej na łóżku. Teraz już była pewna, że był pijany czując zapach jego potu i wina. Niemniej jednak, milczała.

- Dopiero, kiedy wyszliśmy tam w nocy do kaplicy, zdałem sobie sprawę…-Mówił bardzo powoli, a jego głos brzmiał dziwnie, jakby z trudnością.

Ireene słuchała go z przejęciem, obawiając się już, z czego Hassan mógł zdać sobie sprawę. Jego obecność niepokoiła ją, ale też jednocześnie dziwnie fascynowała. Serce kolejny raz tej nocy zaczęło bić szybciej i mocniej w jej piersi.

- Nie przeprosiliśmy cię za te wczorajsze wydarzenie. W moich stronach to hańba dla gościa krzyczeć przy stole w obecności gospodyni i wymachiwać bronią. To było...bardzo niestosowne - wyrzucił, już nieco bardziej składnie.

Ireene po części odetchnęła z ulgą, ale z drugiej strony, to wszystko również bardzo komplikowało jej sytuację.

- I siedzisz tu przez pół nocy, żeby mi o tym powiedzieć? - Zapytała, licząc na to, że tylko o to mu chodzi i nie będzie musiała się tłumaczyć ze swoich koszmarów i chwili słabości którą najpewniej musiał widzieć. Nie miała bladego pojęcia, co mu mogłaby mu odpowiedzieć. Nie przygotowała się na taką sytuację.

- Nie jestem chyba zbyt domyślny - stwierdził ponuro.- Ale sądziłem, że nadal żywisz do nas urazę. Wyszłaś wtedy tak szybko, w gniewie. Widziałem…
- Po prostu uznałam, że nie znacie się dobrze i przyda wam się chwila dla siebie. Poza tym, co miałabym z wami robić? Patrzeć jak się bijecie? To nieodpowiednie - rzuciła pierwsze lepsze, co przyszło jej do głowy, byle tylko dał sobie już spokój.- I to nie jest pora na takie rozmowy. Naprawdę nie mogłeś poczekać z tym do jutra?
- Nie - zaprzeczył, odwracając głowę w jej stronę. - Jestem tylko pijany, a pijani ludzie już tak mają.
- Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę - zaśmiała się, podziwiając jego szczerość - Co z tamtymi kobietami?
- W kaplicy poszło dobrze. Koszmary odeszły. Zebrałem ich do kupy. Są bezpieczni, przynajmniej na razie - wydawał się uspokajać tą niemalże wojskową relacją którą zdawał kobiecie niczym swojemu oficerowi - Poza tym coś się dzieje… ze mną i ze wszystkim dokoła. A ja zbyt późno to widzę i robię, nie chcę by coś poszło nie tak. Nie chcę, by stała ci się krzywda. Jesteś jeszcze taka młoda.- wyznał znów tym dziwnym tonem.

W jego oczach mogła dostrzec wiele troski i szczerości mimo całego tego wina, które nadal próbowało go powalić. Doceniała jego starania i w pewien sposób pocieszało ją to, oddalając rozmowę od nieco trudniejszych spraw.
- Wszystko będzie dobrze - zapewniła go z uśmiechem i nie były to puste słowa, bo naprawdę w to wierzyła. Nie mogłaby nie wierzyć, gdy siedział obok niej ogromny wojownik.
- Ale nie możesz kontrolować wszystkiego. Jestem już dorosła i umiem sobie poradzić.
- Dorosłość...jest trudna. A ty jesteś sama - Hassan westchnął ciężko, w czym mu jedynie zawtórowała, nie mając już w zanadrzu żadnych argumentów.

Poza tym, miał rację. Nie warto było zaprzeczać bo taka była prawda. Sama już dawno musiała wejść w dorosły świat, choć zupełnie nie tak jakby tego pragnęła. Jednak wcale nie czuła się jeszcze gotowa na taką samodzielność. Czy w ogóle w życiu kiedykolwiek jest się na to gotowym? Może na każdego spada to bez żadnego uprzedzenia. Po prostu dzieje się, i nic nie można było na to poradzić. A ona naprawdę była sama, bez ojca, i bez Ismarka, który był, ale tak jakby go nie było.

Cisza opadła między nich niczym całun, pochłonęła ją w głębokie zamyślenie. Dopiero Hassan, po kilku chwilach, sprowadził ją dość brutalnie na ziemię.
- Jesteś piękna.

Tak uporczywie odcinała się od rzeczywistości, że nawet nie zwróciła uwagi, że wojownik się jej przyglądał. Dlatego jej zdziwienie było jeszcze większe, gdy obdarzyła go swoim zdezorientowanym spojrzeniem. Dwa słowa, a sprawiły, że mogłaby całkowicie zgłupieć. Odebrało jej mowę na dobrą chwilę, a wszystko nagle zaczęło wyglądać dziwnie, podejrzanie i w ogóle nieodpowiednio. Hassan wciąż siedział w tym samym miejscu, ale i tak wydawało jej się, że jego twarz jest zbyt blisko. Choć wydawało się, że nawet nie drgnął. Nie wiedziała, dlaczego nagle ją to wszystko zdenerwowało. Musiała się otrząsnąć, nim zabrnęłaby zbyt daleko w swoich domysłach. Te szare oczy mogły być mylące.

- Właśnie w tym momencie przestałeś trzeźwo myśleć, zdecydowanie jesteś pijany - wyrzuciła w końcu z siebie, przekornie, licząc, że to rozluźni nieco atmosferę.

Ale Hassan wcale nie wydawał się rozbawiony. Z delikatnym uśmiechem, który nie schodził z jego twarzy nadal był całkowicie poważny.
- Ja wytrzeźwieję, a ty śliczna będziesz już zawsze.
- Kiepski dowcip - parsknęła śmiechem, nie mogąc opanować niezrozumiałych dla niej emocji.

Hassan był tylko Hassanem. Ale był też mężczyzną. Mężczyzną, który mówił jej naprawdę miłe rzeczy. Nawet jeżeli część komplementu brzmiała, jak nieudany, suchy żart. Dziwne było słyszeć to od niego w takiej sytuacji. W sytuacji, gdy być może potrzebowała pocieszenia, ale nie miała żadnego racjonalnego wytłumaczenia dla jego zachowania. Tak po prostu, przyszedł i postanowił jej powiedzieć, że jest piękna. Doprawdy, brakowało jej jeszcze amanta, który zrobi kolejny mętlik w jej głowie.
- Miałem nadzieję, że o tym wiesz - kontynuował, rozbijając ją tym jeszcze bardziej.
Wcale nie było jej do śmiechu. Jego powaga była wręcz przerażająca. Jego bliskość przytłaczała, odbierając dech w piersiach. Mogłaby się odsunąć, ale nie chciała, by sobie coś pomyślał. Jakby instynktownie bała się jego gwałtownej być może reakcji. Może i przed paroma chwilami coś sobie dopowiadała, ale teraz z pewnością twarz Hassana znalazła się jeszcze bliżej i wcale sobie tego nie wymyśliła. Wstrzymała oddech, starając się nie okazywać swojego strachu, który w ogóle był dziwnym uczuciem w tej sytuacji. Bo właściwie, czego się tak bardzo obawiała?

Hassan nie zrobił jednak nic nadzwyczajnego. Jedynie delikatnie oparł swoje czoło o jej, zamykając oczy. Był pijany, i to było zupełnie normalne. Nie dość, że nie myślał trzeźwo, to powoli ogarniało go znużenie. Uzbrojona w tą myśl niby w tarczę westchnęła cicho, odprężając się nieco.
- Wszystko w porządku? - Zapytała cicho, gdy już udało jej się wyrzucić ze swojej głowy większość głupich i chorych myśli.

Mężczyzna uchylił powieki, dzięki czemu miała teraz przed sobą jego szare, błyszczące oczy w pełnej okazałości. To było przyciągające, paraliżujące. Obezwładniało. Nadal był zbyt blisko. Jego czoło z jej czołem. Jego nos ocierający się o jej skórę. Łaskotanie jego brody na jej policzku. To było zbyt czułe, zbyt znaczące.

- Hassan...?

Przerażenie powoli ustąpiło ekscytacji, sama się dziwiła, czując coś takiego. Dziki, rosnący magnetyzm, który ciągnął ją do niego. Czuła jego siłę, i jednocześnie tak bardzo pragnęła być bezpieczna. Pragnęła poczuć dotyk tego mężczyzny na swojej skórze, poczuć na sobie jego pieszczoty, dotyk jego szorstkich palców. Jego szare oczy nie były gorejącym wzrokiem Strahda, który był niczym senny koszmar, straszliwy i kuszący, od którego nie można uciec. Wzrok Hassana był kojący niczym fala spokojnego jeziora, a on sam był taki ciepły. Taki realny. Niemniej, w dalszym ciągu nie rozumiała sytuacji, nie potrafiąc się zdecydować. Podjąć decyzji. Powtarzała sobie w głowie, że Hassan jest pijany i to wszystko jest tylko sztuczką, a ona jest właśnie tą, która, w razie czego, powinna zareagować. Pytanie tylko, czy znajdzie w sobie siłę, by to zrobić? Czy będzie chciała ją znaleźć?

Gdy patrzył jej w oczy, wydawało się, że jego usta zaraz wylądują w bardzo nieodpowiednim miejscu i wszystko potoczy się nie tak, jak nakazywało by dobre wychowanie. Potem pojawi się między nimi frustrująca niezręczność, bo Hassan rano wytrzeźwieje i będzie chciał o tym rozmawiać, a ona nie będzie umiała sobie z tym poradzić. Zapewne tak by to się skończyło. I wbrew pozorom, obydwoje chyba zdawali sobie z tego sprawę. Być może właśnie dlatego, do niczego nie doszło. Wojownik podniósł się lekko i musnął ustami jej czoło, zaraz po tym wstając.

- Dobrej nocy, Ireene.

Wyszedł, stukając cicho zamykanymi drzwiami, w które dziewczyna wpatrywała się jeszcze przez dobrych kilka chwil z lekko rozchylonymi ustami. Dopiero potem wszystko z niej spłynęło, jak woda po rzęsistym deszczu. Opadła w chłodną pościel jednak było jej tak gorąco, że przez chwilę chciała złapać za dzban z wodą i wylać na siebie jego chłodną zawartość. Tyle, że to wcale nie była gorączka. To były jej głupie emocje, które ciągle sprawiają, że wszystko się tak komplikuje.
Mogła wypierać się wszystkiego, ale nie potrafiła oszukać swojego umysłu. Zawsze, gdzieś głęboko będzie miała świadomość, że sprawiło jej to przyjemność. Jego bliskość, jego spojrzenie, jego dotyk. I była rozczarowana, że nie doszło do pocałunku. Mimo że to było niedorzeczne i najpewniej wywróciłoby jej życie do góry nogami. Ale to były tylko uczucia. Głupie uczucia. I potrzeba bliskości drugiego człowieka.
- Przecież to tylko Hassan. Pijany Hassan - mruknęła do siebie i ukryła twarz w poduszce, wiedząc, że i tak już tej nocy nie zaśnie. Niby nic się nie wydarzyło, ale zawsze wracała uparcie ta nurtująca myśl...“Co by było, gdyby…”
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 13-07-2018 o 07:05.
Asmodian jest offline