- Skoro już się nieco poznaliśmy - dziewczyna mierzyła teraz do Elmera i Johannesa, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. - To się przedstawię. Jestem Gisele. Znam starego Loefflera, właściwie jestem trochę z nim spokrewniona, przez brata mojej prababki Brunhildy. Byliście u niego? Bo przecież szliście ścieżką co do jego chudoby prowadzi.
- Nikogo bić nie trzeba, dobry panie - powiedziała do Elmera. - Krzywda żadna mi się nie dzieje...
- Może by tak nie stać tu, w środku lasu, bo nie wiadomo jakie paskudztwo z między drzew wylezie - wtrącił się Kroenert, wypatrując niebezpieczeństwa w mroku. - Wracajmy do obozu. I tak pewnie trudno będzie Stirganom wyjaśnić, po co i na co łaziliśmy w nocy po lesie - wyczekująco spojrzał na kompanię.