Wilhelm z niedowierzaniem wysłuchał tego, co powiedziała dziewczyna. Tak jakoś nie mógł uwierzyć, że zdarzają się takie przypadki.
- Bogowie chyba postawili nas na twej drodze - powiedział. - Mam na imię Wilhelm. A co do pana Loefflera... Szliśmy własnie do obozu po pomoc - mówił dalej, odrobinę tylko naginając prawdę. - Byliśmy świadkami, jak sługa tej starej wiedźmy - tu spojrzał na Elmera i Kroenerta, którzy wiedzieli, o kogo chodzi - skręcił mu kark. Co było dalej... strach mówić. Na stos ta wiedźma zasługuje. Ale skoro się spotkaliśmy, to możemy tam wrócić, by ich ująć i wymierzenie sprawiedliwości umożliwić.