Krzyki uciekającego Harmasa urwały się nagle, gdy w jego plecy wbiła się długa, pierzasta strzała. Łuk zdobyty w Kurhanie Władcy Jeźdźców, w rękach doświadczonego łucznika pokazał swoją wartość. Harmas jęknął i wpadł prosto na ścianę, po której rzężąc osunął się na podłogę. Na szczęście pałac był pusty i krzyki, teraz umierającego majordoma nikogo nie zaalarmowały.
Cedmon jak najszybciej mógł, zaciągnął bezwładne ciała gwardzistów do najbliższej komnaty i tam cisnął je na kupę. Sposób ich śmierci miał jednego, dużego plusa - nie było krwi, którą trzeba by usunąć, aby zatrzeć ślady. Nie można tego było powiedzieć o Harmasie, który czołgał się, zostawiając za sobą krwawy ślad.
Ianus, podniesiony w górę, nie był w stanie samodzielnie ustać i znów Cedmon stracił nieco czasu, aby umieścić Thoera w tej samej komnacie co trupy. Tamte leżały na ziemi, a legioniście trafiło się łóżko, na które opadł i niemal znów odpłynął.
-
Chyba trochę za mocno, co? - usłyszał kpiący głos w głowie. -
Ale przecież nie mogłem pozwolić, aby zabili mi tak doskonałego gospodarza. Wykurujesz się...
W końcu Gmanagh mógł poświęcić czas Harmasowi. Ten zdołał przesunać się o kilka metrów od miejsca, w którym został postrzelony. Pocisk nadal wystawał mu z pleców i podrygiwał przy każdym ruchu. Rusanamani czołgał się ku schodom widocznym w głębi korytarza i zupełnie nie zwracał uwagi na stojącego nad nim Cedmona. Na wargach rannego pękały krwawe bańki.
-
Nie szukaj w mieście. Rozejrzyj się na suku na podgrodziu, popytaj w tamtejszych palarniach. I szukaj obcokrajowców, przyjezdnych, awanturników takich jak Ty. Jajir z pewnością ogłosi nagrodę za moją głowę i Osama. Brat szejka cieszy się dużą estymą, więc mogłoby się okazać, że ktoś z tutejszych skusiłby się na złoto i wydał Ciebie, a to z kolei doprowadziłoby do mnie. A tak nie może być, bo na Siedmiu Proroków, będziemy bogaci gdy odzyskamy Klejnot Amurdinha!
-
Osama poznałam niedawno, w jednej z palarni - kontynuowała, gdy nieco się uspokoiła. Wyglądało na to, że ma obsesję na punkcie owej błyskotki. -
Nie jest stąd. Twierdził, że pochodzi ze wschodu, gdzieś z okolic Subatu. To on opowiedział mi o Klejnocie i zaproponował jego zdobycie. Skądś wiedział, że skarb jest w posiadaniu Jajira ibn Raula. Prawie wszystko zaplanował sam. I w ostatnim momencie mnie zdradził! Jak go dorwiesz, pluń mu w twarz, a potem spójrz w oczy i powiedz, że zabijasz go dla mnie. Niech umiera długo - Sabiha zbliżyła twarz do twarzy Relhada i przymknęła oczy.